B

sobota, 16 kwietnia 2016

'Przeszłość' VII

Spotkali się w drugi dzień Świąt Wielkanocnych w wilii Dobrzańskich. Zosia przyleciała tylko na trzy dni. Ula tym razem przygotowania świąteczne miała z głowy. Pierwszego dnia gościła u Cieplaków. Marek święta rozpoczął od wizyty u teściów, a drugiego dnia po południu, zostawiając żonę w domu, przyjechał do rodziców.

- Czy twoja matka musi tak ostentacyjnie mnie ignorować? – pytała, nim opuścił ich wspólne mieszkanie – Czy nie stać ją na gest, by dwa razy w roku spotkać się ze mną przy świątecznym stole?

- Nie sądzisz, że byłoby trochę dziwnie, gdybyśmy wszyscy razem spotkali się u moich rodziców? Mnie się wydaje, że niezbyt komfortowo czułybyście się nie tylko ty z Ulą, ale również moi rodzice i dzieci.

- No oczywiście, bo ona jak zwykle woli gościć swoją byłą synową. Twoja matka mnie nie akceptuje i nawet nie próbuje robić dobrej miny do złej gry – rzekła z wyraźnym żalem. Powoli zaczynało do niej docierać, że robienie awantur nie przynosi oczekiwanych skutków. Zamierzała więc Dobrzańskiego brać na litość, swoim słodkim głosikiem i udawanymi dobrymi intencjami

- Woli gościć swoje wnuki i nie możesz mieć o to do niej pretensji – stwierdził poprawiając węzeł krawata – Jeśli tak bardzo zależy ci na spotkaniu z moją matką, to mogę umówić się z rodzicami na wspólną kolację na przykład w przyszłym tygodniu – widząc, że Sandra jedynie wywróciła oczami postanowił nie wcielać w życie tego pomysłu - Postaram się wrócić przed ósmą, to zjemy razem kolację – dodał dla załagodzenia sytuacji i cmokając ją krótko w usta wyszedł szybkim krokiem.


Rzeczywiście wrócił na kolację. Prawda była taka, że wcale się do domu nie spieszył. Po prostu Ula z dzieciakami chwilę po osiemnastej opuścili posiadłość Dobrzańskich.

- Chciałam cię przeprosić – rzekła podczas wieczornego posiłku – Wiem, że przez ostatnie miesiące byłam nie do zniesienia – przyznała – Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że byłam o nią po prostu zazdrosna – Marek przyjrzał jej się uważnie, jakby badając, czy to, co mówi jest szczere

- Jesteś po prostu przewrażliwiona na jej punkcie. Ula nigdy, nawet w najmniejszym stopniu, nie próbowała ingerować między nas – wskazał palcem na nią i na siebie

- Wiem, ale w pewnym momencie częściej spędzałeś wieczory u niej, niż w domu

- Wiesz doskonale, że jeździłem tam do Kuby. I wciąż będę tam jeździł. Chłopak dorasta, potrzebuje kontaktu z ojcem. A skoro nie jestem z nim na co dzień, to staram się chociaż bywać dobrym tatą. Brakowało mi go przez tamten rok ich pobytu w Londynie. Nie możesz mieć o to do mnie pretensji.

- I nie mam. Obiecuję, że będę bardziej wyrozumiała, jeśli chodzi o twoje kontakty z synem i byłą żoną – w ostatnim zadaniu celowo podkreśliła słówko ‘byłą’ .Podeszła do męża i zaczęła masować jego kark – Jesteś strasznie spięty – szepnęła zalotnym głosem do jego ucha – Pomogę ci się rozluźnić – Dobrzański spiął się jeszcze bardziej. Kompletnie nie miał ochoty na seks z żoną

- Za masaż dziękuję – odsunął się lekko i wstał – Mam jeszcze trochę papierkowej roboty – posłał jej przepraszający uśmiech i zaniósł swój talerz do zlewu

- Ale przecież są święta – odparła zaskoczona jego zachowaniem

- Dzisiaj jeszcze tak, ale jutro jest normalny dzień pracy, a ja mam ważne spotkanie z kontrahentem z Łotwy. Nie czekaj na mnie – musnął ustami jej skroń – późno się położę.

Praca była tylko pretekstem, choć rzeczywiście miał jutro ważne spotkanie. Jednak dokumenty od Wielkiego Czwartku leżały już przygotowane na dnie jego teczki. Po raz kolejny chciał mieć czas tylko dla siebie, by móc pomyśleć. W nocy żyło mu się szybciej i łatwiej. W nocy mógł żyć przeszłością i marzeniami. Wspomnieniami i wizją przyszłości. Taką wizją, którą chciał urzeczywistnić. Nie wiedział tylko, czy mu się uda.

Ula zawsze była bardzo dumna. I miała wielką klasę. Czy to nie zabawne, że twoja pierwsza narzeczona uważała się za kobietę z klasą, a Ulę za zwykłą, wiejską prostaczkę? Jednak to właśnie ta niepozorna dziewczyna z Rysiowa pokazała ogromny takt i wysoką kulturę osobistą, gdy przyszedł czas najcięższej próby. Paula z pewnością rzucałaby talerzami, by później oznajmić, że ci wybaczy, gdy tylko do niej wrócisz. Ula nigdy nie próbowała cię zatrzymać na siłę, upokarzając się do ostatka.  Czy to nie dumę właśnie w jej ceniłeś? W ostatnich miesiącach wyraźnie się do siebie zbliżyliście. Czy ona to robi tylko dla dzieci, czy wciąż coś do ciebie czuje? Nie wiesz, możesz mieć tylko nadzieję. To, że wasze relacje są dobre, a nawet bardzo dobre, wcale nie oznacza, że Ula chciałaby wracać do przeszłości, znów nią żyć. Przecież dla niej, związek z tobą, był dużo gorszy w skutkach. Po blisko piętnastu latach małżeństwa zostawiłeś ją samą, ze złamanym sercem, bo zaczęła cię męczyć rutyna dnia codziennego. Jaki ty wtedy byłeś głupi! Mimo czterdziestki na karku wciąż byłeś niedojrzałym gówniarzem, któremu się wydawało, że nowy związek będzie usłany różami, a ty będziesz żył jak pączek w maśle. Nowe związki, nowe partnerki zwykle bywają pociągające tylko na początku. Tobie Sandra szybko zaczęła się nudzić, szybko zaczęła cię męczyć. O wiele za szybko. W ciągu pierwszego roku małżeństwa zdałeś sobie sprawę, że to nie to, ale było już za późno. A teraz, gdy Ula wróciła z Londynu pojawiła się nikła nadzieja, że może udałoby się wszystko odbudować, że mogłoby być tak, jak dawniej. Przecież właśnie o niej marzysz. Marzysz, by to z nią iść przez życie, tak, jak szliście jeszcze kilkadziesiąt miesięcy temu. Coraz częściej śnisz o niej. O niej i waszej wspólnej przeszłości. Przed oczami stają ci obrazy waszych wakacji, namiętnych wieczorów, rozmów przy kominku i wspólnego picia herbaty na parapecie. To twoja wina. To ty wszystko zniszczyłeś. Gdybyś bardziej się starał, gdybyś częściej bywał w domu, gdybyś próbował na nowo rozpalić ten płomień namiętności, wciąż bylibyście szczęśliwym małżeństwem. Bo przecież w gruncie rzeczy byliście szczęśliwi. Kryzysy zdarzają się nawet w najlepszych małżeństwach. Ale nie. Ty jak zwykle poszedłeś na łatwiznę. Zawsze byłeś wygodny. Zamiast ratować to, co miałeś w życiu najcenniejsze, uciekłeś w ramiona innej kobiety, rozpocząłeś ten bezsensowny romans, a ona szybko cię omotała, sprzedając ci bajki, w które wierzyłeś. Powtarzała, że z żoną będzie ci coraz gorzej, że po prostu ten związek się wypalił i powinieneś zacząć budować coś nowego. Co za bzdury! Byłeś głupim fiutem Dobrzański. Nie ma się co oszukiwać. A teraz tęsknisz do wszystkiego, co ponad trzy lata temu zaczęło cię nudzić. Wciąż tęsknisz do Uli. Wciąż jej pragniesz. I póki co możesz ją mieć tylko we śnie.



Zamieszkać we śnie chcę,

Chcę zapamiętać każdy moment.

Gdy noc zabiera mnie,

Chcę znaleźć się po drugiej stronie.

Wyk. M. Zalewska



- Jesteś w domu? – usłyszała, gdy tylko odebrała połączenie – Mogę podjechać? – kolejne pytanie jeszcze bardziej ją zaskoczyło

- Jestem na zakupach przed majówkowym wypadem. Później jadę po Kubę do szkoły. Będziemy w domu koło szesnastej

- A jutro? Chcę porozmawiać tylko z tobą – nie słysząc reakcji z jej strony szybko dodał – O wakacyjnym obozie dla Kuby. Powinniśmy coś ustalić razem, zanim poinformujemy jego

- Rano jadę do banku. Koło dziesiątej powinnam być już w domu

- Ok. To wpadnę koło południa. Do zobaczenia – wiedziała, że wyraźnie się uśmiecha wypowiadając te słowa. Znała go, jak mało kto.

Violettę poinformował, że wychodzi na lunch z kontrahentem, na wypadek, gdyby w firmie nieoczekiwanie pojawiła się jego żona. Chwytając kolorowe foldery prezentujące ofertę kilku sportowych ośrodków w kraju i za granicą, z delikatnym uśmiechem na twarzy ruszył w stronę swojego dawnego mieszkania na Ochocie.

- Hej – cmoknął jej policzek, gdy tylko wpuściła go do środka – Pięknie wyglądasz – z nieukrywanym zachwytem obrzucił jej sylwetkę. Granatowa sukienka idealnie podkreślała jej wdzięki. Miała czterdzieści pięć lat, ale  figury mogła jej zazdrościć niejedna dwudziestolatka – Już prawie maj i to ostatni dzwonek, żeby załatwić miejsce na jakimś porządnym obozie sportowym. Mam oferty dwóch miejsc – położył przed nią kolorowe foldery – Jeden będzie się odbywał w lipcu w Międzyzdrojach. Mają tam nowy Orlik. Bardzo ciekawy plan. Dzieciaki mają mieszkać w czteroosobowych domkach przy samej plaży. Trzy tygodnie, treningi każdego dnia. Dwukrotnie mają rozegrać mecz z lokalną drużyną sportową. Raz ma odwiedzić ich trójka piłkarzy z reprezentacji Polski. A drugi obóz będzie w sierpniu, w Portugalii. Dzieciaki z całej Europy. Też trzy tygodnie. I nie ukrywam, że ten bardziej mi się podoba. Przynajmniej będzie szlifował angielski, bo ta jego klasa w szkole, tylko go cofa w tym względzie. Co myślisz?

- Bardzo fajnie, tylko ten zagraniczny jest trzykrotnie droższy – przeglądała broszury

- Ale mają lepsze warunki zakwaterowania i nie ukrywajmy, pogoda też jest lepsza – uśmiechnął się – Poza tym ja pokrywam koszty. Po prostu chciałem z tobą skonsultować, czy mnie w tej kwestii popierasz i czy zgodzisz się go puścić prawie na miesiąc na drugi koniec Europy – westchnęła

- Po tym turnieju w Białymstoku nie mam najlepszych wspomnień, ale nie mogę cały czas go trzymać pod kloszem. W Międzyzdrojach też może się coś stać. Myślę, że Kuba będzie bardziej zadowolony z Portugalii. Zajęcia w Londynie też bardzo sobie chwalił

- No i super – był wyraźnie z siebie dumny, że wpadła na pomysł zorganizowania synowi piłkarskich wakacji – Czyli sierpień Kuba ma zajęty. A wy jedziecie gdzieś? Masz jakieś plany?

- Moje plany póki co tyczą się jedynie wyjazdu nad Zalew za dwa dni. Jutro odbieram Zośkę z lotniska o jedenastej. Może tam porozmawiam z nią o wakacjach. Nie wiem, czy będzie je chciała spędzić ze starą matką – zaśmiała się pod nosem – Ostatnio ciągle mi coś przebąkuje o jakimś Wiliamie

- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? – obruszył się – Mnie nawet słowem nie pisnęła

- Bo może boi się twojej reakcji. Córeczka tatusia dorasta i wiadomo, że w pewnym momencie w jej życiu pojawi się jakiś chłopiec.

- Wy wracacie w sobotę, prawda? – brunetka kiwnęła głową – Rezerwuję sobie całą niedzielę na spotkanie z dzieciakami. Już ja ją wypytam o tego Wiliama, czy to porządny facet jest – śmiać jej się chciało obserwując jego reakcję na te newsy – Swoją drogą pomyślałem sobie, że moglibyśmy wynająć na któryś z czerwcowych weekendów knajpę nad Wisłą. Zorganizowalibyśmy dla rodziny i przyjaciół przyjęcie na cześć Zośki. Jestem przekonany, że dostanie się na te wymarzone studia na Oxfordzie.

- Dobry pomysł. Poszukam czegoś w Internecie i wyślę ci propozycje. Chcesz jeszcze kawy? – zapytała wstając i kierując się w stronę ekspresu

- Chętnie – podążył jej śladem i przez dłuższą chwilę obserwował ją uważnie - Żałuję, że od ciebie odszedłem – powiedział nagle. Spojrzała na niego zaskoczona. Utonął w jej oczach.  

- I doszedłeś to takich wniosków trzy lata po naszym rozwodzie? – zapytała zdziwiona

- Doszedłem do takich wniosków już dawno, tylko bałem się do tego przyznać. Bałem się przyznać do błędu. Byłem zbyt wielkim tchórzem, by patrząc na swoje odbicie w lustrze powiedzieć ‘stary, pomyliłeś romans z miłością’.

- Szkoda, że nie żałujesz, że w ogóle się w ten romans wplątałeś – rzekła z nutą goryczy i kpiny

- Żałuję, ale czy to coś zmieni? Nie potrafię cofnąć czasu – podszedł kilka kroków w jej stronę. Czuła jego ciepły oddech na policzku – Żałuję, że nie próbowałem wszystkiego naprawić, tylko wolałem to zniszczyć – zacisnął mocniej pięść. Ewidentnie był na siebie wściekły - Wiesz, ze najpierw zakochałem się w twoim błękitnym spojrzeniu – podniosła na niego wzrok, aż wreszcie spojrzała mu prosto w oczy – Tych dwóch błękitów brakuje mi każdego poranka – przyznał i po chwili delikatnie musnął jej wargi, jakby badając, na ile może sobie pozwolić. Nie był pewny, czy go nie odepchnie, spoliczkuje. Ale nic takiego nie miało miejsca. Oddała pocałunek. Przyciągnął ją bliżej siebie i zachłanniej zaatakował jej wargi. Ściągnęła mu z ramion marynarkę. Podniósł ją do góry. Oplotła jego biodra nogami, a ręce zarzuciła na szyję. Ruszył w kierunku schodów prowadzących do sypialni. Znów było tak, ja na początku ich związku. Znów było wspaniale.



- Mam romans z własnym mężem – rzekła do słuchawki, gdy usłyszała wesoły głos Olszańskiej

- Ale przecież ty nie masz męża – blondynka najwyraźniej nie załapała, o co jej chodzi

- Z byłym mężem – poprawiła się

- Żartujesz? – Violka aż pisnęła do słuchawki

- Nie, nie żartuję. Przed chwilą wyszedł z mojej sypialni – wyżej podciągnęła kołdrę, którą była okryta – Poza tym sama mnie do tego namawiałaś – przypomniała

- W glebie rzeczy, to ja ci nie kazałam od razu się z nim bzykać, tylko go trochę pobajerować

- Chyba w gruncie rzeczy – poprawiła ją

- W gruncie, w glebie, jedna ziemia – mruknęła - I co teraz zamierzasz? – wyraźnie się zaciekawiła - Będziesz to ciągnąć, aż Sandrę puści kantem, a później kopniesz go w tyłek?

- Nie wiem – przeczesała dłonią włosy – Kompletnie nie wiem, co mam robić. Całe szczęście, że jutro przylatuje Zośka i wyjeżdżamy do Zegrza. Będę miała kilka dni, by spokojnie wszystko przemyśleć. Z Markiem też nie chciałam teraz rozmawiać, bo nie wiem, co miałabym mu powiedzieć. Cholernie to skomplikowane - jęknęła  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz