W pierwszej kolejności postanowił
zasięgnąć rady specjalisty. Ze splecionymi w uścisku dłońmi siedzieli przed
biurkiem pięćdziesięcioletniej kobiety, psychologa dziecięcego. Marek
streszczał jej przebieg niedawnego spotkania, opisywał przygotowania do niego i
reakcję córki. Kobieta słuchała uważnie, obserwując siedzącą naprzeciw parę.
- Takie sytuacje zdarzają się
bardzo często. I nie ma się tutaj co dziwić dziewczynce. Sytuacja jest o tyle
trudniejsza, że dziecko już doświadczyło odrzucenia. Matka wybierając nowego
partnera i nowe życie, pozbyła się jej z życia. Mamy tutaj klasyczny przykład reakcji
obronnej i obawy przed podobną sytuacją – zasępiła się na moment – Wprowadzając
panią – ciepło uśmiechnęła się do Uli – do życia tej dwójki musimy być bardzo
ostrożni. Dziewczynka nie może czuć w pani zagrożenia. A z pewnością na
początku będzie w pani upatrywać – w tym momencie wykonała palcami w powietrzu
znak cudzysłowia – ‘upiornej kobiety’, która próbuje zabrać jej ojca. Pan za to
musi umiejętnie rozdzielać uwagę na obie kobiety. To świeży związek, ja zdaję
sobie sprawę, że to wzajemne zainteresowanie jest ogromne, choćby dlatego, że
państwo się dopiero poznajecie, ale Marysia nie może odczuć, że poświęca pan
jej mniej czasu. Nie może odnosić wrażenia, że brakuje panu czasu dla niej, bo
na przykład wychodzi pan z partnerką do kina. Państwa wzajemne zainteresowanie,
z pominięciem dziecka, skutkować będzie agresją, niechęcią i wrogością w
początkowej fazie do pani, by później ta nienawiść dotknęła również pana, jako
‘tatusia, który przestał kochać’. Tu nic nie będzie na zawołanie. Etap
oswajania się z pani obecnością może trwać dwa tygodnie, miesiąc, a nawet pół
roku. Potrzebna jest duża rozwaga, cierpliwość i zrozumienie.
- Jak ją przygotować na kolejne
spotkanie? Marysia jest niechętna, a mnie zależy, by poznała moją partnerkę.
- Przede wszystkim powinien pan
częściej i dłużej rozmawiać z córką. To stosunkowo duża dziewczynka, więc w
końcu zrozumie. Musi pan jej uzmysłowić, że zawsze będzie dla pana ważna, że
może zawsze na pana liczyć, że zawsze znajdzie pan dla niej czas – wyraźnie
akcentowała każde słowo – Ale że w pana życiu pojawiła się kobieta, z którą
chciałby się pan związać. Że bardzo panu zależy, by obie się polubiły,
zaakceptowały. Musi pan dać jej do zrozumienia, że nigdy jej pan nie odtrąci z
powodu nowej kobiety w pana życiu. A jednocześnie należy dużo rozmawiać o tym,
że nie udało się panu z jej matką, co nie oznacza, że musi być pan do końca
życia sam, że każdy człowiek dąży do tego, by być w związku. Związek z drugą
osobą nie musi oznaczać pogorszenia relacji z dzieckiem. Proszę powtarzać, że
będzie pan szczęśliwy, gdy córka zaakceptuje pański wybór. Najpierw musi być
etap rozmów, przygotowywania. Dobrze, że pańska matka jest pozytywnie do tego
związku nastawiona. To bardzo ważne. Zdarza się, że dzieci szukają poparcia
swojej niechęci u dziadków. Jeśli babcia będzie popierać pana postępowanie,
córka zrozumie, że to naturalne, że tak powinno być, że nie robi pan nic złego
wbrew niej. Jeśli będzie opór ze strony córki, oczywiście ja będę mogła pomóc i
zaprosić Marysię na kilka spotkań, jednak zwykle lepiej jest, jeśli rodzice
radzą sobie sami. A po etapie rozmów musicie się państwo zacząć spotykać we
trójkę. Przy czym ważne, żeby zachowywać odpowiedni rytm – Dobrzański
zmarszczył brwi – Już tłumaczę, o co chodzi. Czy ma pan z córką jakiś rytuał,
ustalony porządek dnia, tygodnia, coś co zawsze robicie wspólnie?
- Tak. Kiedyś czytałem jej bajki
przed snem, teraz czyta sama, ale zawsze przychodzę wieczorem dać jej buziaka,
no chyba, że jestem w delegacji lub na spotkaniu. Wtedy do snu tuli ją niania
lub babcia. W czwartki zwykle gdzieś wychodzimy po szkole. Na lody, pizze, do
kina, latem do zoo albo parku, a zimą na łyżwy, bitwy śnieżne – zaczął wyliczać
– A w niedzielę przed południem jeździmy do moich rodziców i zostajemy tam aż
do kolacji.
- I taki rytm musi pozostać.
Marysia nie może odczuć, że coś się zmieniło, że spotyka się pan z partnerką
jej kosztem. Nawet jeśli relacje się zacieśnią nie powinno być tak, że
wywracacie wasze plany do góry nogami i we wszystkim uczestniczy teraz pani Ula.
Mam na myśli choćby obiad u pańskich rodziców. Jeśli mają ochotę gościć państwa
we trójkę, niech to będzie w tygodniu lub w sobotę. A w niedzielę, bez
partnerki, jedzie pan z córką do rodziców i tak powinno być do momentu, aż
Marysia na tyle zżyje się z panią, aż sama zaproponuje, żeby pani dołączyła. To
ona musi panią zaprosić do swojego świata. Z czasem musicie sobie wyrobić
wspólny rytuał ze trójkę. Nie wiem, cokolwiek…. Sobotnie wycieczki rowerowe,
wyjście na basen, wspólne gotowanie. Nie może być też sytuacji, że partnerka
będzie pana zastępować.
- Nie rozumiem – pokręcił głową
- Na przykład, że umawiał się pan
z dzieckiem, że odbierze ją pan ze szkoły, a nagle pod budynkiem pojawia się
pani Ula – spojrzała na Cieplak – Pani natomiast musi okazywać małej
zainteresowanie, podejmować próby, ale jeśli będzie niechętna, nie robić nic na
siłę. Wszystko przyjdzie z czasem – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Wyszli z gabinetu psychologa
lekko podbudowani, ale także z przekonaniem, że czeka ich ciężka praca. Od tej
chwili jeszcze większą uwagę przykładał do kontaktów z córką i poruszanych
tematów. Delikatnie dawał do zrozumienia, że Ula jest dla niego ważna, że nie
chce być całe życie sam, że szczęście daje mu obecność w jego świecie i córki i
partnerki. W pewne sobotnie popołudnie całkiem przypadkiem spotkali się w
jednym z centrów handlowych. Marek z Marysią szukali prezentu dla dziadka
Krzysztofa na sześćdziesiąte drugie urodziny. Ula za to myszkowała po sklepach
w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji na firmowy bankiet, na którym po raz
pierwszy oficjalnie miała pojawić się z nowym partnerem.
- Może skoczymy razem na lody?
Hmm? – spojrzał na córkę – Na dole jest twoja ulubiona lodziarnia – zachęcał by
po chwili obrzucić ukochaną pytającym spojrzeniem.
- Ja chętnie. Nie spieszę się do
domu
- Możemy iść – rzekła dziewczynka
po dłuższej chwili wahania i intensywnego wpatrywania się w Ulę
- No i świetnie – rzekł z wyraźną
ulgą i radością. Złożyli zamówienie na lodowe pucharki i owocowe soki i
Dobrzański z lekką obawą próbował zacząć rozmowę, w której mogłaby uczestniczyć
cała trójka. Nie miał pewności, czy córka zgodziła się na pobyt w kawiarni ze względu
na to, że powoli zaczęła akceptować Ulę, czy tylko dlatego, że uwielbia
słodkości.
- Za godzinę odwożę Marysię na
zajęcia taneczne – spojrzał na córkę z dumą
- Taniec nowoczesny, towarzyski,
czy klasyczny? – zainteresowała się
- Zdecydowanie towarzyski. O baletkach
Mania nie chciała nawet słyszeć – czule pogłaskał córkę po głowie
- Nie będę łabędziem – mruknęła
na co oboje się roześmiali
- Widzisz, moja księżniczka nie
chce być łabędziem, ja nie wyobrażam sobie, żeby miała się kręcić na głowie,
jak ci wszyscy od breakdance, więc padło na walce, rumby i samby – zrobił śmieszną
minę
- Tata obiecał, że kupi mi
kolorową sukienkę z cekinami – spojrzała w stronę Uli
- Skoro obiecał, to z pewnością
kupi – uśmiechnęła się do niej – Musisz się teraz postarać – zwróciła się do
Dobrzańskiego
- Wujek Pshemko ci uszyje. Już z
nim rozmawiałem – puścił małej oczko
- Wujek Pshemko jest projektantem
w firmie taty – wyjaśniła – A pani tańczy?
- Trochę tak – roześmiała się –
Ale w swoim stylu, którego nikt nie rozumie. Za moich czasów szkoły tańca nie
były tak popularne
- Za moich czasów – rzucił z
przekąsem – Ale to zabrzmiało… Jakbyś miała już osiemdziesiąt lat – wywrócił oczami
- Pani Ula wygląda dużo młodziej –
rzekła patrząc na ojca zdezorientowana dziewczynka. Wybuchnęli śmiechem
- Dziękuję ci bardzo –
powiedziała, gdy uspokoiła się nieco
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz