B

środa, 4 listopada 2015

'W chmurach' VI

W koprodukcji z K!



W pierwszej kolejności postanowił zasięgnąć rady specjalisty. Ze splecionymi w uścisku dłońmi siedzieli przed biurkiem pięćdziesięcioletniej kobiety, psychologa dziecięcego. Marek streszczał jej przebieg niedawnego spotkania, opisywał przygotowania do niego i reakcję córki. Kobieta słuchała uważnie, obserwując siedzącą naprzeciw parę.
- Takie sytuacje zdarzają się bardzo często. I nie ma się tutaj co dziwić dziewczynce. Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że dziecko już doświadczyło odrzucenia. Matka wybierając nowego partnera i nowe życie, pozbyła się jej z życia. Mamy tutaj klasyczny przykład reakcji obronnej i obawy przed podobną sytuacją – zasępiła się na moment – Wprowadzając panią – ciepło uśmiechnęła się do Uli – do życia tej dwójki musimy być bardzo ostrożni. Dziewczynka nie może czuć w pani zagrożenia. A z pewnością na początku będzie w pani upatrywać – w tym momencie wykonała palcami w powietrzu znak cudzysłowia – ‘upiornej kobiety’, która próbuje zabrać jej ojca. Pan za to musi umiejętnie rozdzielać uwagę na obie kobiety. To świeży związek, ja zdaję sobie sprawę, że to wzajemne zainteresowanie jest ogromne, choćby dlatego, że państwo się dopiero poznajecie, ale Marysia nie może odczuć, że poświęca pan jej mniej czasu. Nie może odnosić wrażenia, że brakuje panu czasu dla niej, bo na przykład wychodzi pan z partnerką do kina. Państwa wzajemne zainteresowanie, z pominięciem dziecka, skutkować będzie agresją, niechęcią i wrogością w początkowej fazie do pani, by później ta nienawiść dotknęła również pana, jako ‘tatusia, który przestał kochać’. Tu nic nie będzie na zawołanie. Etap oswajania się z pani obecnością może trwać dwa tygodnie, miesiąc, a nawet pół roku. Potrzebna jest duża rozwaga, cierpliwość i zrozumienie.
- Jak ją przygotować na kolejne spotkanie? Marysia jest niechętna, a mnie zależy, by poznała moją partnerkę.
- Przede wszystkim powinien pan częściej i dłużej rozmawiać z córką. To stosunkowo duża dziewczynka, więc w końcu zrozumie. Musi pan jej uzmysłowić, że zawsze będzie dla pana ważna, że może zawsze na pana liczyć, że zawsze znajdzie pan dla niej czas – wyraźnie akcentowała każde słowo – Ale że w pana życiu pojawiła się kobieta, z którą chciałby się pan związać. Że bardzo panu zależy, by obie się polubiły, zaakceptowały. Musi pan dać jej do zrozumienia, że nigdy jej pan nie odtrąci z powodu nowej kobiety w pana życiu. A jednocześnie należy dużo rozmawiać o tym, że nie udało się panu z jej matką, co nie oznacza, że musi być pan do końca życia sam, że każdy człowiek dąży do tego, by być w związku. Związek z drugą osobą nie musi oznaczać pogorszenia relacji z dzieckiem. Proszę powtarzać, że będzie pan szczęśliwy, gdy córka zaakceptuje pański wybór. Najpierw musi być etap rozmów, przygotowywania. Dobrze, że pańska matka jest pozytywnie do tego związku nastawiona. To bardzo ważne. Zdarza się, że dzieci szukają poparcia swojej niechęci u dziadków. Jeśli babcia będzie popierać pana postępowanie, córka zrozumie, że to naturalne, że tak powinno być, że nie robi pan nic złego wbrew niej. Jeśli będzie opór ze strony córki, oczywiście ja będę mogła pomóc i zaprosić Marysię na kilka spotkań, jednak zwykle lepiej jest, jeśli rodzice radzą sobie sami. A po etapie rozmów musicie się państwo zacząć spotykać we trójkę. Przy czym ważne, żeby zachowywać odpowiedni rytm – Dobrzański zmarszczył brwi – Już tłumaczę, o co chodzi. Czy ma pan z córką jakiś rytuał, ustalony porządek dnia, tygodnia, coś co zawsze robicie wspólnie?
- Tak. Kiedyś czytałem jej bajki przed snem, teraz czyta sama, ale zawsze przychodzę wieczorem dać jej buziaka, no chyba, że jestem w delegacji lub na spotkaniu. Wtedy do snu tuli ją niania lub babcia. W czwartki zwykle gdzieś wychodzimy po szkole. Na lody, pizze, do kina, latem do zoo albo parku, a zimą na łyżwy, bitwy śnieżne – zaczął wyliczać – A w niedzielę przed południem jeździmy do moich rodziców i zostajemy tam aż do kolacji.
- I taki rytm musi pozostać. Marysia nie może odczuć, że coś się zmieniło, że spotyka się pan z partnerką jej kosztem. Nawet jeśli relacje się zacieśnią nie powinno być tak, że wywracacie wasze plany do góry nogami i we wszystkim uczestniczy teraz pani Ula. Mam na myśli choćby obiad u pańskich rodziców. Jeśli mają ochotę gościć państwa we trójkę, niech to będzie w tygodniu lub w sobotę. A w niedzielę, bez partnerki, jedzie pan z córką do rodziców i tak powinno być do momentu, aż Marysia na tyle zżyje się z panią, aż sama zaproponuje, żeby pani dołączyła. To ona musi panią zaprosić do swojego świata. Z czasem musicie sobie wyrobić wspólny rytuał ze trójkę. Nie wiem, cokolwiek…. Sobotnie wycieczki rowerowe, wyjście na basen, wspólne gotowanie. Nie może być też sytuacji, że partnerka będzie pana zastępować.
- Nie rozumiem – pokręcił głową
- Na przykład, że umawiał się pan z dzieckiem, że odbierze ją pan ze szkoły, a nagle pod budynkiem pojawia się pani Ula – spojrzała na Cieplak – Pani natomiast musi okazywać małej zainteresowanie, podejmować próby, ale jeśli będzie niechętna, nie robić nic na siłę. Wszystko przyjdzie z czasem – uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Wyszli z gabinetu psychologa lekko podbudowani, ale także z przekonaniem, że czeka ich ciężka praca. Od tej chwili jeszcze większą uwagę przykładał do kontaktów z córką i poruszanych tematów. Delikatnie dawał do zrozumienia, że Ula jest dla niego ważna, że nie chce być całe życie sam, że szczęście daje mu obecność w jego świecie i córki i partnerki. W pewne sobotnie popołudnie całkiem przypadkiem spotkali się w jednym z centrów handlowych. Marek z Marysią szukali prezentu dla dziadka Krzysztofa na sześćdziesiąte drugie urodziny. Ula za to myszkowała po sklepach w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji na firmowy bankiet, na którym po raz pierwszy oficjalnie miała pojawić się z nowym partnerem.
- Może skoczymy razem na lody? Hmm? – spojrzał na córkę – Na dole jest twoja ulubiona lodziarnia – zachęcał by po chwili obrzucić ukochaną pytającym spojrzeniem.
- Ja chętnie. Nie spieszę się do domu
- Możemy iść – rzekła dziewczynka po dłuższej chwili wahania i intensywnego wpatrywania się w Ulę
- No i świetnie – rzekł z wyraźną ulgą i radością. Złożyli zamówienie na lodowe pucharki i owocowe soki i Dobrzański z lekką obawą próbował zacząć rozmowę, w której mogłaby uczestniczyć cała trójka. Nie miał pewności, czy córka zgodziła się na pobyt w kawiarni ze względu na to, że powoli zaczęła akceptować Ulę, czy tylko dlatego, że uwielbia słodkości.
- Za godzinę odwożę Marysię na zajęcia taneczne – spojrzał na córkę z dumą
- Taniec nowoczesny, towarzyski, czy klasyczny? – zainteresowała się
- Zdecydowanie towarzyski. O baletkach Mania nie chciała nawet słyszeć – czule pogłaskał córkę po głowie
- Nie będę łabędziem – mruknęła na co oboje się roześmiali
- Widzisz, moja księżniczka nie chce być łabędziem, ja nie wyobrażam sobie, żeby miała się kręcić na głowie, jak ci wszyscy od breakdance, więc padło na walce, rumby i samby – zrobił śmieszną minę
- Tata obiecał, że kupi mi kolorową sukienkę z cekinami – spojrzała w stronę Uli
- Skoro obiecał, to z pewnością kupi – uśmiechnęła się do niej – Musisz się teraz postarać – zwróciła się do Dobrzańskiego
- Wujek Pshemko ci uszyje. Już z nim rozmawiałem – puścił małej oczko
- Wujek Pshemko jest projektantem w firmie taty – wyjaśniła – A pani tańczy?
- Trochę tak – roześmiała się – Ale w swoim stylu, którego nikt nie rozumie. Za moich czasów szkoły tańca nie były tak popularne
- Za moich czasów – rzucił z przekąsem – Ale to zabrzmiało… Jakbyś miała już osiemdziesiąt lat – wywrócił oczami
- Pani Ula wygląda dużo młodziej – rzekła patrząc na ojca zdezorientowana dziewczynka. Wybuchnęli śmiechem
- Dziękuję ci bardzo – powiedziała, gdy uspokoiła się nieco

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz