Klasyczna randka – kino, kolacja
i spacer. Oni mieli swój przepis na udany wieczór – spacer, teatr, hotel. I
choć Dobrzański kompletnie nie mógł skupić się na spektaklu, co chwila zerkając
na swoją towarzyszkę, to Ula wydawała się wyjątkowo zaabsorbowana tym, co
działo się na scenie. W kwestii teatru byli zgodni, oboje nie znosili dramatów.
Wybór sztuki był więc oczywisty i padł na komedię, którą kilka tygodni
wcześniej oglądali jego przyjaciele. Teatr znajdował się w Śródmieściu, więc z
dość obiektywnych przyczyn na dalszą część wieczoru wybrali Novotel Centrum.
Jadąc windą na jedenaste piętro miał ochotę rzucić się na nią, ale ostatkiem
sił powstrzymywał się, gdyż nie byli sami. Na pierwszym poziomie dosiadła się
do nich para niemieckich turystów, wciskając przycisk z numerem dwunastym. Nie
pozostało im nic innego, jak stojąc po przeciwległych stronach windy, mierzyć
się spojrzeniem pełnym pożądania i zniecierpliwienia. Gdy drzwi się zamknęły, a
karta znalazła się w odpowiednim miejscu, uruchamiając oświetlenie, dopadł do
jej warg, łapczywie się w nie wpijając. Pomogła mu pozbyć się marynarki i
sprawnie poradziła sobie z guziczkami jego koszuli. Ściągnął pantofle i
skarpety, a klękając przed nią pozbawił szpilek. Rozpiął zamek jej spodni, a
następnie pomógł je zdjąć. Wstał i zajął się jej bluzką. Gdy została już w
samej bieliźnie, delikatnie pchnął partnerkę na łóżko. Zawisł nad nią,
obsypując skórę twarzy, dekoltu i ramion deszczem pocałunków. Zębami zsunął ramiączko
stanika, najpierw jedno, później drugie, by po chwili włożyć rękę pod jej plecy
i jednym ruchem go rozpiąć. Gdy tylko uwolnił z koronki jej piersi przyssał się
do twardniejącego sutka. Całował, przygryzał, ugniatał. Uwielbiał jej piersi i
temu uwielbieniu dawał teraz wyraz. Jej przyspieszony oddech i krótkie pomrukiwania
były dowodem tego, że jest jej dobrze. Chciał, żeby to właśnie z nim było jej
najlepiej. Ustami rozpoczął dalszą wędrówkę po jej ciele, aż wreszcie dotarł do
kwiatu kobiecości. Zsunął ostatni element bielizny i rozchylił jej nogi. Przyssał
się do jej płatków, raz po raz wsuwając do wnętrza swój wilgotny język. Mocno
zacisnęła dłonie na śnieżnobiałej pościeli i pojękiwała z rozkoszy, jaką jej
dawał. Gdy po dłuższej chwili, powrócił do penetrowania jej ust, zdała sobie
sprawę z niesprawiedliwości, jaka miała miejsce. Ona była naga, rozpalona, on
wciąż miał na sobie spodnie. Z jego drobną pomocą ściągnęła je, by ślad za nimi
poszły bokserki, uwalniając nabrzmiałą z podniecenia męskość. Znów całowała
jego usta, łącząc ich języki w namiętnym tańcu, a dłonią zjechała do jego
krocza, delikatnie je masując. Nie przerywając kontaktu wzrokowego musnęła
ustami jego podbródek, tors pokryty ciemnymi, krótkimi włoskami, brzuch, pod
skórą którego rysowały się mięśnie, aż wreszcie dotarła do celu swojej podróży.
Gdy jej słodkie usta znalazły się na jego przyrodzeniu gwałtownie wciągnął
powietrze przez nos i odrzucił głowę do tyłu. Ustami i dłonią wykonywała
kolejne ruchy, a on czuł, że jeszcze chwila i nie wytrzyma. Podniósł się więc
do pozycji siedzącej i przyciągnął do siebie. Chciał zamienić ich miejscami,
chciał, by znów znalazła się pod nim. Nie pozwoliła mu. Dziś to ona chciała
dominować. Dziś to ona chciała nadawać im rytm. Założył zabezpieczenie i zgodnie
z jej życzeniem położył się, a ona usiadła na nim okrakiem, łącząc ich w
cudownym zespoleniu. Gdy wypełnił ją całą, oboje, jakby na moment zachłysnęli
się tą chwilą. Zaczęła się poruszać w górę i w dół, w górę i w dół nadając im
swoje tempo. Patrzył na jej falujące piersi, patrzył w jej cudownie błękitne oczy
i czuł, że rozpiera go szczęście. Objął jej biodra rękami, pomagając jej
przyspieszyć. Po chwili oparła się na przedramionach, na wysokości jego głowy.
Przyciągnął ją jeszcze bliżej i po raz enty miażdżył wargami jej usta. Z trudem
łapali powietrze. Zaczął poruszać biodrami, zwiększając ich tempo. Czuł, że
jeszcze trochę i nadejdzie wreszcie upragniony orgazm. Nie wychodząc z niej,
podciągnął ich do góry, do pozycji siedzącej. Oparł się o wezgłowie łóżka
sadzając ją sobie na biodrach i mocno chwycił za pośladki. Teraz to on ustalał
ich tempo. Unosiła się i opadała, kiedy chciał. Objęła go za szyję, przytulając
do siebie. Oboje uwielbiali tę bliskość, oboje uwielbiali podczas zbliżenia
patrzeć sobie w oczy. Jej jęki stały się bardziej intensywne. Najwyraźniej
dochodziła. I on czuł, że jest już blisko. Jeszcze kilka ruchów i znaleźli się
w raju spełnienia. Ciężko dyszał trzymając ją w ramionach. Gdy wyrównał nieco
oddech znów sięgnął jej ust, składając na nich czuły pocałunek.
- Jest mi z tobą najlepiej – rzekł
opierając swoje wilgotne od potu czoło o jej policzek
- Mnie z tobą też – pogładziła
jego kark – Całe życie czekałam właśnie na ciebie – szepnęła mu do ucha.
- Tak bardzo nie chcę się już z
tobą rozstawać – oboje mieli świadomość, że to życzenie będzie musiało jeszcze
trochę poczekać. Musnął ustami czubek jej nosa i wypuścił ją ze swoich objęć
pozwalając ułożyć się wygodnie pod cienką kołdrą. Ściągnął prezerwatywę i
odrzucając ją obok łóżka, położył się na lewym boku, opierając głowę na
przedramieniu i patrzył na nią. Naga, z zaróżowionymi od przebytej rozkoszy
policzkami i włosami w lekkim nieładzie była dla niego najpiękniejsza.
- Opowiesz mi o swoim małżeństwie
– poprosiła wodząc opuszkami palców po jego ramieniu. Roześmiał się pod nosem
- Zawsze po seksie wracasz do
przeszłości swojego partnera?
- Nie, ale ta kwestia od dawna
nie daje mi spokoju – szepnęła – Odkąd zobaczyłam jej zdjęcie w pokoju Marysi.
Ale jeśli nie chcesz, nie musisz opowiadać. Może masz rację, że nie powinnam do
tego wracać – rzekła lekko zmieszana
- Tego nie powiedziałem. Po
prostu trochę dziwnie będę się czuć opowiadając o mojej byłej żonie, leżąc w
łóżku z kobietą, którą kocham i czując jeszcze smak twoich pocałunków, ale ok,
rozmawiajmy. Co chcesz wiedzieć? – czule pogładził ją po policzku, celowo
zahaczająco o usta
- Wszystko, co chcesz mi
powiedzieć – pokiwał głową i nabrał powietrza do płuc, zastanawiając się od
czego zacząć
- Poznaliśmy się jakoś na
początku liceum. Paula jest w moim wieku. Przeprowadziła się wraz z bratem i
rodzicami do Warszawy z Mediolanu. Jej ojciec był Włochem. Nie wypalił mu jakiś
biznes. Matka Polka zaproponowała by przenieśli się tutaj i zaczęli budować coś
od zera. Nasze matki znały się z czasów młodości i kiedyś przypadkowo spotkały
się w sklepie. Febo mieszkali raptem kilka przecznic dalej – wpatrzona w niego
uważnie go słuchała – Kiedyś mieszkaliśmy na Grójeckiej. Nasi ojcowie
postanowili zacząć wspólnie jakiś biznes i dość przypadkowo powstało
Febo&Dobrzański. Febo często bywali gośćmi w naszym domu. Z Aleksem nigdy
się nie lubiliśmy, za to z Paulą złapałem świetny kontakt. Była beztroska,
potrafiła cieszyć się życiem, nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Szybko
zaczęliśmy ze sobą chodzić. To była moja pierwsza, młodzieńcza miłość – na
moment spuściła wzrok. Poczuła ukłucie zazdrości, ale doskonale wiedziała, że
zazdrość o przeszłość jest bez sensu – Rozstaliśmy się po trzech latach.
Związek na odległość nie miał sensu, a ona wyjeżdżała na pięć lat do Mediolanu
na studia. Wróciła po trzech, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
Byli już pełnoletni, ale moi rodzice zobowiązali się do pomocy. Ja w tym czasie
byłem w mało poważnym związku z koleżanką ze studiów, a gdy Paula wróciła
odniosłem wrażenie, że powinienem się nią zaopiekować. Zmieniła się. Już nie
była tą beztroską dziewczyną, którą poznałem kilka lat wcześniej. Stała się
chłodna i zdystansowana. Po roku wróciliśmy do siebie, choć to już nie było to
samo. Tłumaczyłem to sobie tragedią, jaką przeżyła. Oświadczyłem się rok po
skończeniu studiów. Po ośmiu, albo dziewięciu miesiącach wzięliśmy ślub. Teraz,
z perspektywy czasu wydaje mi się, że mnie zawsze zależało bardziej. Ona chyba
była ze mną z wygody, niż z wielkiej miłości. Zapewniałem jej stabilne i
dostatnie życie, a ona mogła zajmować się sobą. Chciałem normalnej rodziny,
ciepłego domu, którego ona chyba nie potrafiła stworzyć. Ale zgodziła się na
dziecko. Coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Miałem wrażenie, że
kompletnie nie jestem dla niej ważny, a co gorsza, że coraz mniej znaczy dla
niej również Marysia. Pilniejsza była wizyta u kosmetyczki, niż wyjście z córką
na spacer – westchnął – Chciałem to ratować, chociaż już wtedy moje uczucie
słabło widząc, że nie jest odwzajemnione. Ona już dawno przekreśliła naszą
rodzinę. Chyba od samego początku. Resztę już znasz. Dzisiaj wydaje mi się, że
od początku do siebie kompletnie nie pasowaliśmy, bo nasze wyobrażenie o
szczęśliwym związku było zupełnie inne. Mnie zależało na rodzinie, jej na wygodnym
życiu z bogatym partnerem, byciu celebrytką. Tyle – pocałował wnętrze jej dłoni
- Dziękuję, że mi o tym
powiedziałeś
- W związku nie powinno mieć się
przed sobą tajemnic. Dość gadania o mojej byłej. Co powiesz na wesołe
miasteczko w sobotę? – zrobił śmieszną minę, by nieco rozładować atmosferę
- Dla mnie bomba! – puściła mu
oczko
- Marysia też się ucieszy.
Uwielbia kolejki górskie, chociaż całą przejażdżkę zakrywa sobie oczy –
roześmieli się oboje
- Jutro nie zjem z tobą lunchu –
zakomunikowała, a gdy zmarszczył brwi, odebrała to jako sygnał do wyjaśnień –
Mamy posiedzenie zarządu w południe, nie wyrobię się
- Szkoda. Ja cały piątek będę w
szwalni w Łodzi
- Trudno – posmutniała – będę
czekać i tęsknić. Która godzina?
- Dochodzi dwudziesta druga.
Muszę się powoli zbierać – skrzywił się – Umówiłem się z Renatą, że zwolnię ją
o jedenastej. To co, szybki – chrząknął wymownie – prysznic na koniec? –
parsknęła śmiechem, kręcąc głową z pobłażaniem, by po chwili spoważnieć
- Swoją drogą muszę poważnie z
tobą porozmawiać o Renacie. Zadbana, całkiem ładna trzydziestolatka w domu
samotnego ojca – posłał jej szelmowski uśmiech
- Nie jestem już samotny –
zauważył – Poza tym nie interesowała mnie wcześniej, więc tym bardziej nie
interesuje mnie teraz, kiedy mam tak namiętną kobietę – pochylił się nad nią i
musnął ustami jej szyję – Kochanie, żadna kobieta nie jest dla ciebie
zagrożeniem. Jesteś bezkonkurencyjna! – wstał i wziął ją na ręce, kierując się
w stronę łazienki
- No ja myślę – namiętnie wpiła
się w jego wargi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz