W koprodukcji z K.!
Przygotował piżamkę w fioletowe
słonie, szczoteczkę i pastę do zębów o smaku truskawkowym, szczotkę do włosów, bluzeczkę
i spodnie na przebranie, cienką kurteczkę na wypadek, gdyby pogoda nico się
popsuła i nieprzemakalne buty. Dorzucił do tego jeszcze kilka drobiazgów, jak
majteczki i skarpetki, paczkę chusteczek higienicznych i owocowy żel pod
prysznic. Wszystko spakował do kolorowego plecaczka córki, który to plecak
postawił na szafce w przedpokoju. Wszystko na jutrzejszą wyprawę było gotowe.
Pozostało mu tylko porozmawiać z córką, żeby słuchała dziadków i była ostrożna
w kontaktach z końmi. Wiedział, że matka nie pozwoli Marysi wsiąść na nic
większego, oprócz kucyka, ale wolał dmuchać na zimne. Nie wyobrażał sobie, co
by począł, gdyby jego małej córeczce się coś stało.
Pożegnał Marysię dwoma całusami
- Wyślij mi proszę sms’a, gdy
tylko dojedziecie – zwrócił się do matki, obserwując, jak jego córka gramoli
się na przeznaczone do jazdy siedzisko, w samochodzie jego ojca
- Zadzwonię
- Wolałbym nie – rzekł lekko
zmieszany, a widząc pytające spojrzenie matki, musiał zdobyć się na wyjaśniania
– Czekam na Ulę. Ma wpaść za godzinę – spojrzał na zegarek odliczając kolejne
minuty do spotkania z ukochaną. Matka uśmiechnęła się szeroko
- Rozumiem. Cieszę się, że jesteś
szczęśliwy – pogładziła do po plecach
- Jestem. Chociaż do pełni
szczęścia brakuje całkowitej akceptacji ze strony Marysi – z rozczuleniem
spojrzał w stronę córki, która żywo dyskutowała o czymś z dziadkiem
- Ale chyba jest lepiej
- Jest. Na szczęście jest –
odparł z ulgą
- Kiedy w końcu ją poznamy? – Helena
nie kryła radości z faktu, że Marek znalazł sobie wreszcie kobietę. Nigdy nie
przypuszczała, że Paulina, osoba, którą traktowała jak własną córkę, porzuci
Marka, a co gorsza odtrąci własne dziecko
- Jeszcze nie teraz. Najpierw
chcę poukładać relacje z Marysią. Jak ona ją zaakceptuje, zacznę wprowadzać ją
do rodziny i pojawiać się z nią oficjalnie
- Nie mogę się doczekać – puściła
synowi oczko i ruszyła w kierunku samochodu
- Powiedz Marysi, że zadzwonię do
niej wieczorem
- Możesz być zajęty – rzuciła śmiejąc
się pod nosem
- Zadzwonię – rzekł zdecydowanie.
Pomachał w stronę odjeżdżającego samochodu ojca i zniknął we wnętrzu domu. Ula
miała przyjechać o dziesiątej.
- Cześć prezesie – przywitała go
w progu radosnym uśmiechem. Wciągnął ją za rękę do środka i zamknął w swoich
ramionach
- Już nie mogłem się doczekać
kochanie – krótko musnął jej szyję, by swoje usta przenieść na jej wargi.
Zatracili się w żarliwym pocałunku – Pozwolisz, że zwiedzanie domu rozpoczniemy
od mojej sypialni – ciasno splatając ich palce ruszył w stronę schodów.
Pokręciła głową z lekkim pobłażaniem
- Od razu przechodzisz do
konkretów – posłał jej cwaniacki uśmiech
- Nie moja wina, że mam tylko dwadzieścia
cztery godziny by się tobą nacieszyć
- Dziękuję ci – szepnął przyjemnie
zmęczony
- Teraz za każdym razem będziesz
mi dziękował, kiedy będziemy się kochać? – zaśmiała się pod nosem, delikatnie
drapiąc paznokciami skórę na jego klatce piersiowej
-
Nie – prawy kącik ust
powędrował w górę – To znaczy za cudowny seks też dziękuję. Przede
wszystkim dziękuję za wyrozumiałość. Wiem, że chciałabyś więcej –
przekręcił się na bok i podpierając głowę na przedramieniu,
spojrzał prosto w jej chabrowe oczy - Uwierz mi, ja też. Wiem, że nasz
związek póki co jest daleki od normalnego. Krótkie spotkania, wspólne
lunche i wieczorne sms'y to za mało. Ja wiem - musnął ustami wnętrze jej
dłoni - Nie poświęcam ci tyle czasu, ile powinienem. A ty jesteś
wspaniała, że to rozumiesz. Obiecuję ci to wygrodzić. Ale nade wszystko
dziękuję ci za cierpliwość w stosunku do Marysi.
- Kocham cię – wyznała mu w
końcu. On odkrył się z uczuciami już dawno. Ona była bardziej wstrzemięźliwa i
mimo tego, że czuł się ważny, nie mógł doczekać się tych dwóch magicznych słów –
I bardzo bym chciała, żeby mnie zaakceptowała.
- Wszystko jest na dobrej drodze,
mówiłem ci – z czułością przeczesał jej włosy, odgarniając niesforny kosmyk z
jej oczu – Teraz tylko się musisz postarać, żeby ci wyszły pyszne naleśniki –
zachichotali oboje
- Przez żołądek do serca –
mruknęła
- A propos żołądka. Co byś
chciała zjeść na obiad?
- Zdaje się na ciebie
- Mądrze – musnął jej usta –
Przygotuję coś pysznego
- Będziesz gotował? – zapytała zaskoczona.
Sądziła, że zaserwuje jej coś z cateringu. Twierdząco kiwnął głową i podniósł
się w poszukiwaniu bokserek i spodni
- Nie dość, że jesteś
fantastycznym ojcem, równie dobrym kochankiem, to jeszcze okażesz się świetnym
szefem kuchni. Ile masz jeszcze talentów, Marku Dobrzański? – przyjrzała mu się
uważnie, zagryzając lekko dolną wargę
- Niezliczoną ilość – ponownie wdrapał
się na łóżko i znów całował jej wargi – Poleż sobie jeszcze. Później zapraszam
na rekonesans domu, a ja będę na ciebie czekał za trzy kwadranse w jadalni.
Ubrała bieliznę, a z garderoby
wyciągnęła jedną z jego koszul. Wiedziała, że nie będzie zły. Był niezwykle ułożony.
Nie tylko w życiu i poglądach, ale nawet w sposobie segregowania czystych skarpet
i koszul, które ku jej wielkiemu zdziwieniu były pogrupowane kolorami. Wolnym
krokiem przemierzała korytarz dzielący sypialnię Marka od kolejnego pokoju.
Szare ściany przyozdobione były niezliczoną ilością fotografii. Na zdecydowanej
większości zdjęć była sama Marysia. W różnym wieku, od niemowlaka, na fotce z
pasowania na ucznia kończąc. Na kilku zdjęciach pojawiła się w towarzystwie
Marka, pucołowatego blondyna z atrakcyjną blondynką w dość ekstrawaganckich
ubraniach. Na jednym zdjęciu rozpoznała nawet Pshemko. Marek jej kiedyś
dokładnie opisywał ekscentrycznego projektanta. Wreszcie dotarła do zdjęcia
przedstawiającego jego rodziców. Miała stuprocentową pewność, że to oni. Marek
odziedziczył po ojcu to figlarne spojrzenie i zniewalający uśmiech. Uchyliła
drzwi kolejnego pomieszczenia, którym okazał się pokój Marysi. W nim, podobnie,
jak w całym mieszkaniu, panował porządek. Książki równo ustawione na półce, pluszaki
poustawiane na komodzie i nocnej szafce. I właśnie na komodzie dostrzegła
fotografię pięknej kobiety o włoskiej urodzie. To było jedyne zdjęcie w całym
domu prezentujące jego byłą żonę. Przyjrzała jej się uważnie i szybko
stwierdziła, że jej oczy kompletnie pozbawione są ciepła, a twarz przyozdobiona
była sztucznym uśmiechem. Zastanawiała się, co urzekło Marka w matce jego
córki. Wydawało jej się, że jest typem mężczyzny, który oprócz urody, ceni
sobie również wnętrze człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz