B

czwartek, 12 listopada 2015

'W chmurach' IX

W koprodukcji z K.!


Z niewielką torbą zakupów wkroczyła w sobotnie popołudnie do domu Dobrzańskich. Została powitana rozognionym spojrzeniem właściciela i niecierpliwością jego córki
- Witaj Marysiu
- Dzień dobry – na małe twarzyczce pojawił się cień uśmiechu - To co, zrobi mi pani te naleśniki?
- Oczywiście, przecież obiecałam – posłała jej ciepły uśmiech i ruszyła w dobrze sobie znanym kierunku – Mam nadzieję, że masz mąkę i jajka – rzuciła jeszcze w stronę ukochanego
- No ba – rzekł dumny z siebie, że do tej wizyty jest wyjątkowo dobrze przygotowany – Nawet udało mi się kupić truskawki – wraz z Marysią ruszyli za nią, ale szybko ich ostudziła
- O nie, nie. Moje naleśniki, to mój sekret. Dopóki nie rozrobię ciasta macie zakaz wstępu do kuchni – na błagalną minę obojga tylko przecząco pokręciła głową – Idę teraz umyć ręce i zabieram się do pracy. Będziecie mogli przyjść, jak was zawołam – jak na komendę ojciec i córka wzruszyli ramionami i udali się w stronę sofy, na której przed przyjściem Cieplak grali w Chińczyka. Wyjątkowo szybko odmazała się w tej kuchni. Rozkład kuchennych przyborów poznała nieco podczas ubiegłego weekendu i to z pewnością ułatwiło jej pracę. Niespełna dwadzieścia minut później zaprosiła ich do siebie mając już rozrobione ciasto, rozgrzaną patelnię i przygotowane na miseczkach dodatki.
- Wspominałaś, że najbardziej lubisz z truskawkami i bitą śmietaną, prawda? – zapytała zdejmując z patelni specjalnie do naleśników przystosowanej, gorący placek. Dziewczynka kiwnęła głową wdrapując się na barowy stołek i wpatrując się w swoje ulubione danie niemal z cieknącą śliną. Ula podsunęła w jej kierunku talerz z naleśnikiem po brzegi wypełnionym truskawkami i przyozdobionym dwoma kleksami bitej śmietany, które posypała wiórkami czekolady. Dziewczynka niemal rzuciła się na swoją porcję
- Są pyszne – stwierdziła z pełną buzią, gdy Marek wraz z Ulą z niecierpliwością oczekiwali jej reakcji. Dobrzański spojrzał na ukochaną z mieszaniną miłości i wdzięczności. Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym satysfakcji.
- A ja zasłużyłem na naleśnika?
- No nie wiem, nie wiem. Marysiu, podzielimy się z tatą?
- No pewnie! – rzekła entuzjastycznie, gdy jej talerz świecił już pustkami – Ale dostanę jeszcze dwa?
- Dla wszystkich starczy. Zrobiłam tyle, że będziecie mieli dość. To damy tacie jednego gorącego, a później usmażę resztę
- Tatuś najbardziej lubi z serkiem waniliowym i borówkami – zeskoczyła ze stołka i pognała w kierunku lodówki po serek garwoliński
- No skoro tatuś lubi – szepnęła w jego kierunku z błyskiem w oku
- Tatuś nie tylko serek lubi – odpowiedział jej w podobnym tonie unosząc lewą brew do góry i spoglądając jednoznacznie
- Zdążyłam zauważyć – Marysia z pewnym zdezorientowaniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań, co skutecznie ich sprowadziło na ziemię – To co, ja smażę, a ty zajmiesz się dodatkami, zgoda? – mała uśmiechnęła się tylko rozpromieniona. Z nutą rozczulenia i radości obserwował, jak dwie najważniejsze kobiety w jego życiu przygotowują mu słodką przekąskę.
Reszta wieczoru upłynęła im w miłej atmosferze. Po skończonym posiłku, gdy we trójkę czuli się, jak bąki, Ula została zaproszona przez Dobrzańską do wspólnej gry w Chińczyka.
- Ale przyjdzie pani jeszcze do nas? – upewniała się, gdy Ula zbierała się już do wyjścia chwilę przed dwudziestą pierwszą
- Bardzo chętnie – pogłaskała ją po głowie i rozpromieniona spojrzała na swojego partnera. Wychodziło na to, że Marysia coraz bardziej zaczyna przyzwyczajać się do jej obecności w życiu rodziny Dobrzańskich
- I zrobi mi pani naleśniki?
- Zrobię. Ale tym razem na słono. Co ty na to? – kucnęła koło dziewczynki - Obiecuję, że będą równie dobre
- Zgoda. To kiedy pani przyjdzie?
- A co ty na to, żebyśmy spędzali czas z panią Ulą w każdą sobotę? – Marek postanowił kuć żelazo póki gorące i wdrażać w życie zalecenia pani psycholog
- Pewnie. Będzie pysznie – rzekła z rozbrajającą szczerością, na co oboje się roześmiali – Tatusiu, idę się myć. Dobranoc – pomachała Uli i ruszyła schodami na górę. Dobrzański wraz z Ulą wyszedł przed dom, odprowadzając ją do samochodu
- Mam taką cholerną ochotę cię pocałować, że ledwo nad tym panuję – rzucił przez zaciśnięte zęby. Całe popołudnie ledwo się hamował, żeby się na nią nie rzucić. I nawet najmniejszy dotyk podczas przekazywania sobie kostki do gry wywoływał w jego ciele prawdziwą burzę
- To czemu tego nie zrobisz? – spojrzała mu prosto w oczy
- Bo boję się, że moja ciekawska córka obserwuje nas przez okno w swoim pokoju – westchnął spuszczając głowę
- Szkoda, że okna nie są na stronę ogrodu – szepnęła. I ona miała ochotę na tę krótką chwilę bliskości
- Szkoda – mruknął – Masz jakieś plany na wtorek?
- Moje plany w ostatnich miesiącach tyczą się tylko ciebie – uśmiechnął się
- To zabieram cię po pracy do teatru, a później do hotelu
- A Marysia?
- Gdy mam ważne spotkania, Marysia zostaje z nianią. A to jest bardzo ważne spotkanie.
- Kocham cię – szepnęła tonąc w jego spojrzeniu
- Ja ciebie też kocham. I dziękuję za dzisiaj – mimo obawy o to, że jego córka uważnie im się przygląda, przez krótką chwilę ją do ciebie przytulił – Jedź ostrożnie i daj mi znać, jak już będziesz w domu – z wnętrza samochodu posłała mu jeszcze powietrznego buziaka i odjechała z jego posesji. Zamknął pilotem bramę i uprzednio składając do pudełka grę, ruszył do pokoju córki. Dopiero wychodziła z łazienki, więc tak, jak przypuszczał, musiała ich podglądać. Okrył ją szczelnie kołdrą i dał słodkiego buziaka. Gdy zgasił światło, zatrzymał go jej głos
- Tatusiu, a ty lubisz panią Ulę?
- Wiesz, że tak. Bardzo ją lubię.
- Ja chyba też ją trochę lubię – szepnęła i mocniej wtuliła się w poduszkę. Z ulgą uśmiechnął się pod nosem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz