W koprodukcji z K.!
Z niewielką torbą zakupów
wkroczyła w sobotnie popołudnie do domu Dobrzańskich. Została powitana
rozognionym spojrzeniem właściciela i niecierpliwością jego córki
- Witaj Marysiu
- Dzień dobry – na małe
twarzyczce pojawił się cień uśmiechu - To co, zrobi mi pani te naleśniki?
- Oczywiście, przecież obiecałam
– posłała jej ciepły uśmiech i ruszyła w dobrze sobie znanym kierunku – Mam
nadzieję, że masz mąkę i jajka – rzuciła jeszcze w stronę ukochanego
- No ba – rzekł dumny z siebie,
że do tej wizyty jest wyjątkowo dobrze przygotowany – Nawet udało mi się kupić
truskawki – wraz z Marysią ruszyli za nią, ale szybko ich ostudziła
- O nie, nie. Moje naleśniki, to
mój sekret. Dopóki nie rozrobię ciasta macie zakaz wstępu do kuchni – na
błagalną minę obojga tylko przecząco pokręciła głową – Idę teraz umyć ręce i
zabieram się do pracy. Będziecie mogli przyjść, jak was zawołam – jak na komendę
ojciec i córka wzruszyli ramionami i udali się w stronę sofy, na której przed
przyjściem Cieplak grali w Chińczyka. Wyjątkowo szybko odmazała się w tej
kuchni. Rozkład kuchennych przyborów poznała nieco podczas ubiegłego weekendu i
to z pewnością ułatwiło jej pracę. Niespełna dwadzieścia minut później
zaprosiła ich do siebie mając już rozrobione ciasto, rozgrzaną patelnię i
przygotowane na miseczkach dodatki.
- Wspominałaś, że najbardziej
lubisz z truskawkami i bitą śmietaną, prawda? – zapytała zdejmując z patelni
specjalnie do naleśników przystosowanej, gorący placek. Dziewczynka kiwnęła
głową wdrapując się na barowy stołek i wpatrując się w swoje ulubione danie
niemal z cieknącą śliną. Ula podsunęła w jej kierunku talerz z naleśnikiem po
brzegi wypełnionym truskawkami i przyozdobionym dwoma kleksami bitej śmietany,
które posypała wiórkami czekolady. Dziewczynka niemal rzuciła się na swoją
porcję
- Są pyszne – stwierdziła z pełną
buzią, gdy Marek wraz z Ulą z niecierpliwością oczekiwali jej reakcji.
Dobrzański spojrzał na ukochaną z mieszaniną miłości i wdzięczności.
Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym satysfakcji.
- A ja zasłużyłem na naleśnika?
- No nie wiem, nie wiem. Marysiu,
podzielimy się z tatą?
- No pewnie! – rzekła
entuzjastycznie, gdy jej talerz świecił już pustkami – Ale dostanę jeszcze dwa?
- Dla wszystkich starczy.
Zrobiłam tyle, że będziecie mieli dość. To damy tacie jednego gorącego, a
później usmażę resztę
- Tatuś najbardziej lubi z
serkiem waniliowym i borówkami – zeskoczyła ze stołka i pognała w kierunku
lodówki po serek garwoliński
- No skoro tatuś lubi – szepnęła
w jego kierunku z błyskiem w oku
- Tatuś nie tylko serek lubi –
odpowiedział jej w podobnym tonie unosząc lewą brew do góry i spoglądając jednoznacznie
- Zdążyłam zauważyć – Marysia z
pewnym zdezorientowaniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań, co skutecznie
ich sprowadziło na ziemię – To co, ja smażę, a ty zajmiesz się dodatkami,
zgoda? – mała uśmiechnęła się tylko rozpromieniona. Z nutą rozczulenia i
radości obserwował, jak dwie najważniejsze kobiety w jego życiu przygotowują mu
słodką przekąskę.
Reszta wieczoru upłynęła im w
miłej atmosferze. Po skończonym posiłku, gdy we trójkę czuli się, jak bąki, Ula
została zaproszona przez Dobrzańską do wspólnej gry w Chińczyka.
- Ale przyjdzie pani jeszcze do
nas? – upewniała się, gdy Ula zbierała się już do wyjścia chwilę przed
dwudziestą pierwszą
- Bardzo chętnie – pogłaskała ją
po głowie i rozpromieniona spojrzała na swojego partnera. Wychodziło na to, że
Marysia coraz bardziej zaczyna przyzwyczajać się do jej obecności w życiu
rodziny Dobrzańskich
- I zrobi mi pani naleśniki?
- Zrobię. Ale tym razem na słono.
Co ty na to? – kucnęła koło dziewczynki - Obiecuję, że będą równie dobre
- Zgoda. To kiedy pani przyjdzie?
- A co ty na to, żebyśmy spędzali
czas z panią Ulą w każdą sobotę? – Marek postanowił kuć żelazo póki gorące i
wdrażać w życie zalecenia pani psycholog
- Pewnie. Będzie pysznie – rzekła
z rozbrajającą szczerością, na co oboje się roześmiali – Tatusiu, idę się myć.
Dobranoc – pomachała Uli i ruszyła schodami na górę. Dobrzański wraz z Ulą
wyszedł przed dom, odprowadzając ją do samochodu
- Mam taką cholerną ochotę cię
pocałować, że ledwo nad tym panuję – rzucił przez zaciśnięte zęby. Całe
popołudnie ledwo się hamował, żeby się na nią nie rzucić. I nawet najmniejszy
dotyk podczas przekazywania sobie kostki do gry wywoływał w jego ciele
prawdziwą burzę
- To czemu tego nie zrobisz? –
spojrzała mu prosto w oczy
- Bo boję się, że moja ciekawska córka
obserwuje nas przez okno w swoim pokoju – westchnął spuszczając głowę
- Szkoda, że okna nie są na
stronę ogrodu – szepnęła. I ona miała ochotę na tę krótką chwilę bliskości
- Szkoda – mruknął – Masz jakieś
plany na wtorek?
- Moje plany w ostatnich
miesiącach tyczą się tylko ciebie – uśmiechnął się
- To zabieram cię po pracy do
teatru, a później do hotelu
- A Marysia?
- Gdy mam ważne spotkania,
Marysia zostaje z nianią. A to jest bardzo ważne spotkanie.
- Kocham cię – szepnęła tonąc w
jego spojrzeniu
- Ja ciebie też kocham. I
dziękuję za dzisiaj – mimo obawy o to, że jego córka uważnie im się przygląda,
przez krótką chwilę ją do ciebie przytulił – Jedź ostrożnie i daj mi znać, jak
już będziesz w domu – z wnętrza samochodu posłała mu jeszcze powietrznego
buziaka i odjechała z jego posesji. Zamknął pilotem bramę i uprzednio składając
do pudełka grę, ruszył do pokoju córki. Dopiero wychodziła z łazienki, więc
tak, jak przypuszczał, musiała ich podglądać. Okrył ją szczelnie kołdrą i dał
słodkiego buziaka. Gdy zgasił światło, zatrzymał go jej głos
- Tatusiu, a ty lubisz panią Ulę?
- Wiesz, że tak. Bardzo ją lubię.
- Ja chyba też ją trochę lubię –
szepnęła i mocniej wtuliła się w poduszkę. Z ulgą uśmiechnął się pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz