B

piątek, 3 kwietnia 2015

'Przyjaźń z bonusem' II

W koprodukcji z K.




Wyszedł pierwszy z kabiny prysznicowej i podał jej rękę. Ostatni raz musnął ustami jej kark i otulił jej nagie ciało puchatym ręcznikiem w kolorze kawy z mlekiem. Po chwili narzuciła na swoje ramiona frotowy szlafrok. On szybko osuszył włosy i wciągnął na biodra bokserki. W ślad za nimi szybko poszły jeansy, które ostatnie pół godziny przeleżały na podłodze, tuż pod najnowszym modelem pralki.
- Będę spadał – spojrzał w jej kierunku. Czyżby na jej twarzy dostrzegł cień zawodu?
- Szkoda. Myślałam, że zostaniesz na kolacji. Nikt nie przyrządza tak obłędnych krewetek w sosie limonkowym – teatralnie się skrzywiła
- Możemy się umówić na jutro – rzekł z błyskiem w oku – Obiecuję ci i krewetki i jeszcze kilka innych atrakcji – roześmiała się głośno wywracając oczami, bo doskonale wiedziała, co mu chodzi po głowie – Dziś muszę skończyć te wyliczenia, bo jeśli nie, to Aleks nie omieszka tego wyciągnąć na jutrzejszym zarządzie
- Trzeba było przyjechać z tym do mnie – zauważyła, rozczesując mokre włosy – Przecież bym ci pomogła.
- Co do ciebie miałem zgoła inne plany – cmoknął ją w policzek wyrywając jej tym samym szczotkę z ręki, by nieco przygładzić swoje sterczące, ciemne kosmki – Już nie pracujesz w FD i masz kupę swojej roboty.
- A co do jutra, to jestem już umówiona z Beti na naleśniki i film o Delfinie Gabo
- Szkoda, wielka szkoda. Żeby jakiś Gabo wygrał z Dobrzańskim – westchnął i puścił jej oczko - Lecę. Pa – szybko musnął jej usta i chwytając z przedpokoju swoją teczkę opuścił jej mieszkanie. Wsiadł do grafitowego BMW i ruszył w kierunku domu. Ich przedziwna relacja trwała już dziewięć tygodni i oboje byli z jej kształtu bardzo zadowoleni. Proponując jej ten układ początkowo był pełen obaw, czy się zgodzi, czy nie zepsuje to ich przyjaźni. Nie dawał wówczas tego po sobie poznać, by jej nie spłoszyć, nie zniechęcić, ale nie wiedział, czy będzie to zmierzało w dobrym kierunku. Na szczęście się nie mylił. Teraz wiedział, że ta propozycja była strzałem w dziesiątkę. Oboje czerpali jak najwięcej. Początkowe spotkania od czasu do czasu przerodziły się w normalny, regularny romans. Byli nie tylko świetnymi przyjaciółmi, ale i kochankami idealnie potrafiącymi zaspokoić swoje pragnienia.

Dochodziła dwudziesta pierwsza, gdy wjechała windą na właściwe piętro. Popołudniowa wizyta w kinie i odwiezienie siostry do Rysiowa zajęło jej zdecydowanie dłużej, niż zakładała. Skierowała się w stronę drzwi, gdy zdumiona dostrzegła siedzącego na schodach prezesa.
- Marek? Co ty tu robisz? – stanęła nad nim
- Czekam na ciebie – pokazał jej trzymają w ręku butelkę wina – Pogadamy?
- Chodź – sugestywnie spojrzała na swoje drzwi – Trzeba było zadzwonić – przekręciła klucz w zamku i zapaliła światło w przedpokoju
- Nie chciałem psuć Beatce wieczoru – posłał jej blady uśmiech i ruszył w kierunku kuchni
- Jesteś głodny? – ruszyła za nim zrzucając po drodze szpilki
- Nie. Jadłem zanim tutaj przyjechałem. Mam ochotę się nawalić – rzekł sięgając do szafki, w której trzymała kieliszki
- Co się stało? – oparła się o blat i przyjrzała mu się uważnie
- Po raz kolejny okazałem się synem, z którego nie można być dumnym – jego słowa aż ociekały goryczą. Napełnił do połowy kieliszki bordowym płynem i podał jej jeden
- Aha – upiła łyk – A konkretniej? – dociekała. Przenieśli się na sofę w salonie i zaczął jej opowiadać przebieg dzisiejszego zarządu. Opisał swoje spięcie z Aleksem i próbę udowodnienia, że jest niewinny. Febo od lat nie potrafił się pogodzić z faktem, że to nie on jest prezesem. Po odejściu Uli co prawda ubiegał się o fotel dyrektora finansowego, ale przegrał konkurs. Ku jego rozpaczy jej miejsce zajął Adam Turek, wieloletni księgowy. Konkurs na prezesa przegrał już wcześniej. Jako udziałowiec był sfrustrowany i niedoceniony. Pragnął władzy. Władzy absolutnej. Nie mogąc się pogodzić z porażką, co chwila próbował podłożyć Markowi świnię. Tym razem oskarżył go o defraudację firmowych pieniędzy.
- Zarządziłem audyt zewnętrzny. Sądzę, że nasz Aleksio dogadał się z Turkiem. Pewnie mu obiecał podwyżkę, gdy zajmie fotel prezesa. Jak ta cała farsa się skończy poszukam nowego fachowca – skrzywił się – Chyba jesteś nie do zastąpienia – spojrzał na nią przygnębiony – Dobry był ten nasz tandem – rzucił i ruszył po drugą butelkę. Stawiając na stoliku odkorkowanego Merlota ponownie znalazł się przy niej – A wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? Że ojciec mi nie wierzył. A Aleksowi uwierzył nad wyraz szybko. On przedstawił jakiś świstek i to wystarczyło – zaśmiał się pod nosem – A ja muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem – pocieszająco pogłaskała go po karku – Czekałem na to ‘zawiodłeś mnie synu’. Nie doczekałem się, chociaż ojciec miał to wypisane na twarzy
- Chodź tu do mnie – odstawiając kieliszek przyciągnęła go do siebie. Wtulił się w nią, jak mały chłopiec – Wszystko się wyjaśni. Turek to tchórz. Prędzej, czy później wyda się, że to sprawka Febo. Może wreszcie twój ojciec przejrzy na oczy. Nie masz się co martwić. Jesteś niewinny i to jest najważniejsze. Prawda zawsze zwycięża. Potrzeba odrobiny cierpliwości – gładziła go po włosach
- Mogę dzisiaj u ciebie zostać? – miała wrażenie, że jego oczy przypominają teraz te kocie, jednego z bohaterów Shreka – Nie chce mi się wracać do pustego domu
- Pewnie – uśmiechnęła się
- W twojej sypialni – posłał jej cwaniacki uśmiech.  
- Jesteś niemożliwy – ze śmiechem pokręciła głową
– Dziękuję ci, że jesteś – szepnął całując wewnętrzną stronę jej dłoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz