- Cześć – w czwartkowe popołudnie
pojawił się w drzwiach jej gabinetu
- Cześć – bąknęła
- Wpadłem wyciągnąć cię na lunch
– rozsiadł się na fotelu i uśmiechnął szeroko wyraźnie dumny ze swojego pomysłu
- Nie mam ochoty – skrzywiła się
– Mam paskudny dzień i z tego wszystkiego straciłam apetyt – potarła dłonią
kark. Wstał z zajmowanego miejsca i stanął za nią ugniatając delikatnie spięte
mięśnie. Jego dotyk przynosił ulgę.
- Paskudny dzień, bo?
- Spotkał mnie dziś zaszczyt
audiencji u samego prezesa. Chociaż nie – przerwała na moment, gdy ucisnął zbyt
mocno przy prawym braku – to bardziej była wizytacja. Urządził nam małą
kontrolę bez zapowiedzi. Na szczęście wszystko przebiegało bez problemów do
czasu, gdy przyszedł do mojego gabinetu na kawę. Wyciągnął z teczki tabelki,
które zapewne przygotowała mu mało rozgarnięta asystentka i stwierdził, że moja
placówka wypada poniżej średniej w egzekwowaniu spłat kredytów indywidualnych.
W ciągu kwartału muszę poprawić wynik o dwadzieścia procent. Cóż. Pan jaśnie
wielmożny prezes nie rozumie, że jest kryzys i nie tylko my mamy problem ze
ściąganiem należności. Ludzie tracą pracę i po prostu nie płacą. Rzeczywiście,
na dwadzieścia sześć tysięcy kredytów zaciągniętych w naszym banku ze spłatą czterech
tysięcy jest problem. Ale to z drugiej strony nie są jakieś ogromne sumy –
żaliła się – To w zdecydowanej mierze nawet nie są kredyty hipoteczne. Co ja
mam zrobić? Wysłać do pani Wiesławy z Różanej komornika, bo pożyczyła od nas
dwa tysiące na skuter dla wnuczka, a teraz nie spłaca, bo ma niską emeryturę i
nie wystarczyłoby jej w tym miesiącu na leki? – ciągnęła na jednym wdechu –
Trzeba szukać rozwiązania korzystnego dla obu stron, a nie stawiać klientów pod
ścianą
- Ostatnio ty mi powtarzałaś, że
wszystko będzie dobrze. I miałaś rację. Wszystko się wyjaśnia. U ciebie też
będzie w porządku. Znajdziesz jakieś świetne rozwiązanie i przekonasz do niego
prezesa. A on zamiast machać ci przed nosem jakimiś tabelkami da ci premię.
Przecież jesteś najlepsza – spojrzał na nią pokrzepiająco - To, co? Dasz się
zaprosić na ten lunch?
- Musisz jeszcze wrócić do firmy?
– spojrzała na niego uważnie
- A masz dla mnie lepszą
propozycję? – zaciekawił się
- Kąpiel w twojej wannie, a
później wspólne przygotowanie zapiekanki serowej
- Idziemy – wyciągnął dłoń w jej
kierunku
Siedziała w trójkątnej wannie po
brzegi wypełnionej pianą o zapachu kokosa. Plecami opierała się o jego tors. Z
przyjemnością chłonął zapach jej skóry i mokrych włosów.
- Mówiłeś, że wszystko się
wyjaśnia w firmie. Rozumiem, że wyniki kontroli wskazują na Aleksa
- Papiery firmowe są w porządku.
Adam dokonał swoistego rodzaju szpagatu na polecenie Febo. Mój przyszywany
braciszek podrobił mój podpis. Turek wyleciał. Już ogłosiłem konkurs.
- A co z Aleksem? – dopytywała sącząc
wino
- Ojciec wykluczył go z zarządu.
Musi albo udzielić wszelkich pełnomocnictw Paulinie, by mogła występować w jego
imieniu, albo odsprzedać swoje udziały. Mamy prawo pierwokupu – wodził
opuszkami placów po jej piersiach – Szczerze mówiąc z przyjemnością bym się go
pozbył, ale znając go to nie odpuści tak łatwo i będzie próbował manipulować
Pauliną. Całe szczęście, że jej przeszła złość, więc może nie będzie chciała mi
zaszkodzić. Oby panna Febo zachowała resztki rozsądku.
- Myślę, że mimo wszystko nie
będzie dla niego ryzykowała. Widzi, jak to się skończyło dla jej brata. Ona ma
tutaj ciepłą posadkę i całkiem spore dywidendy. Ja sobie jej w innej firmie nie
wyobrażam – zaśmiała się z lekką kpiną
- Też racja – przyznał całując
jej szyję – Dosyć tego moczenia – odsunął ją lekko wstając – idziemy teraz do
sypialni – spojrzał na nią znacząco – a później do kuchni, bo zaczyna mi
burczeć w brzuchu – zaśmiała się
- A nie możemy od razu do kuchni?
Zgłodniałam – zmarszczyła nosek, jak mała dziewczynka
- Masz rację – uśmiechnął się
chytrze otulając jej ciało ręcznikiem i ignorując ostatnie słowo rzekł –
Kuchenny blat też będzie dobry – nim zdążyła zareagować wziął ją na ręce i
ruszył w kierunku drzwi całując gwałtownie
- Zaczynamy się zachowywać, jak
klasyczna para – szepnęła łapiąc oddech
- yhhhym – mruknął schodząc
ustami na jej szyję – To co? Wspólny kredyt? – zahaczył językiem o jej sutek
- Taaaa – prychnęła żartobliwie
- Cześć Aniu – przywitała się
szerokim uśmiechem z recepcjonistką
- Cześć – wyraźnie ucieszyła się
na jej widok – Dawno cię u nas nie było
- To były ciężkie miesiące dla
mnie w banku, ale nie żałuję. Poza tym to Marek zwykle mnie wyciągał na lunch.
Dziś jest na odwrót – puściła jej oczko i ruszyła w stronę gabinetu swojego
przyjaciela i od kilku miesięcy również kochanka. Violetty, jak zwykle nie było
na miejscu. Zapukała krótko i nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Dobrzański
wyraźnie rozbawiony siedział na sofie z nieznaną jej blondynką.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że
masz spotkanie. Violki nie ma – wskazała na drzwi lekko zakłopotana swoim
wtargnięciem, jak również zaciekawiona towarzystwem bruneta
- Nic nie szkodzi. Witaj –
podszedł do niej i musnął ustami jej policzek – Nawet dobrze się składa.
Będziecie miały okazję się poznać. To jest Marta Jastrzębska, nasz nowy
dyrektor finansowy – z nieskłamaną przyjemnością i satysfakcją spojrzał na średniego
wzrostu blondynkę, która szczerzyła się do niego, jak głupi do sera – A to Ula
Cieplak, moja przyjaciółka, która jeszcze do niedawna piastowała twoje
stanowisko – panie podały sobie ręce wymieniając się grzecznościowymi
formułkami i obrzucając się badawczym spojrzeniem.
- To ja wpadnę do ciebie później –
Jastrzębska zatrzepotała rzęsami i wyszła
- Nie wspominałeś, że konkurs już
rozstrzygnięty –na jej słowa wzruszył ramionami
- Jakoś nie było okazji. W
zeszłym tygodniu byłaś za granicą, w tym oboje byliśmy dość zajęci, a Marta w
zasadzie pracuje od poniedziałku
- Wpadałam zabrać cię na
zapiekanki – zmieniła temat by zatuszować, że nowa pani dyrektor wybitnie nie przypadła
jej do gustu
- Wiesz, że chyba czytasz mi w
myślach – uśmiechnął się do niej uroczo – Mam na nie ochotę od kilku dni
- Uważam, że powinniście mu dać
więcej swobody. A zawłaszcza twój ojciec powinien przestać go ciągle
kontrolować – rzekł zgniatając tekturkę po długiej bułce, gdy spacerowali
parkowymi alejkami – To rozsądny chłopak. Ja nie sądzę, by miał zamiar strzelić
jakąś głupotę. Zresztą mówiłaś, że Kindze też zależy na skończeniu studiów –
Dwie gałki truskawkowych? – wskazał na budkę z lodami
- Jak zawsze – już po chwili
ruszyli w dalszą drogę ze swoimi wafelkami
- Ja wiem, że ty masz rację –
wróciła do przerwanej konwersacji o najświeższym pomyśle swojego brata – Ale
nie wiem, czy nie powinni zaczekać chociaż rok. Oni mają dopiero po dwadzieścia
lat. Godzenie pracy ze studiami nie jest proste, a to tylko po to, by razem
zamieszkać. Przecież widzą się codziennie. Ja rozumiem, że gdyby mieszkali
daleko od siebie, ale to są tylko trzy ulice
- Miłość – zaśmiał się pod nosem –
I znając Jaśka z pewnością nie zaniedba studiów. On chce po prostu być
mężczyzną
- Mężczyzną…. I tego właśnie boi
się ojciec…. Że bardzo szybko zostanie dziadkiem – westchnęła, a on zaśmiał się
jeszcze głośniej
- Ula, oni są ze sobą od trzech
lat. To normalne, że ze sobą sypiają
- Wiem – pokiwała głową - Ale
ojciec uważa, że to jest troszeczkę inaczej, gdy się razem mieszka
- No ja nie widzę różnicy i tego
nie rozumiem.
- Dobra. Koniec o Jaśku. Pojadę w
niedzielę do Rysiowa i postaram się przekonać ojca, żeby dał mu zielone
światło. A propos weekendu, co robisz jutro? Mam ochotę na kino. Wchodzi dziś
nowy film sensacyjny z Banderasem i Jolie – spojrzała na niego. Widziała, że
się lekko spiął i zmarszczył brwi.
- Wiesz co – westchnął, chcąc
zyskać chwilę na zebranie myśli – Bardzo chętnie, ale może w przyszłym tygodniu….
W ogóle to nawet się cieszę, że wyciągnęłaś mnie na ten spacer, bo chciałem z
tobą porozmawiać – zaczęła przeczuwać, czego może dotyczyć ta rozmowa –
Pamiętasz, jak na samym początku, nim rozszerzyliśmy naszą przyjaźń,
ustaliliśmy pewne zasady? – spojrzał na nią niepewnie. Wiedział, że ta rozmowa
dla nich obojga nie będzie łatwa – Mówię o wyłączności i tym, że… jeśli jedno z
nas będzie chciało spotykać się z kimś innym, to rezygnujemy z bonusa i wracamy
do etapu klasycznej przyjaźni – kiwnęła głową celowo unikając jego wzroku. On
też się czuł niezręcznie – No właśnie, dlatego… - urwał na chwilę i głośno wypuścił
powietrze, nerwowo drapiąc się po głowie – Cholera nie sądziłem, że to będzie
takie trudne – zaśmiał się pod nosem. Postanowiła ułatwić mu zadanie
- Chodzi o Martę, prawda? –
kiwnął potakująco głową – W porządku – odparła, starając się, by jej głos
brzmiał jak najbardziej naturalnie – Cieszę się, że mi o tym mówisz i że
uczciwie stawiasz sprawę
- Nigdy bym cię nie okłamał.
Jesteś dla mnie zbyt ważna – chwycił jej dłoń i delikatnie musnął ustami –
Zaciekawiła mnie. Wiem, że jest wolna… Nie wiem, czy coś z tego będzie, ale chcę
ją zaprosić jutro na kolacje – miała dość. Nie chciała, by roztaczał przed nią
wizję wspólnego wieczoru z nową kobietą. Ostentacyjnie spojrzała na zegarek
- Cholera, późno już. Przepraszam
cię Marek, ale muszę wracać. O czternastej mam spotkanie.
- Jasne – bąknął nieco zaskoczony
jej nagłą chęcią powrotu do banku, zwłaszcza, że chwilę wcześniej wybiła
dopiero trzynasta, a placówkę i park dzieliło raptem pięć minut spacerkiem
- Trzymaj się – musnęła jego
policzek
- Pa – popatrzył jak odchodzi szybkim
krokiem. Z rękoma w kieszeni spodni wrócił do firmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz