B

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

'Przyjaźń z bonusem' III

W koprodukcji z K.



- Cześć – w czwartkowe popołudnie pojawił się w drzwiach jej gabinetu
- Cześć – bąknęła
- Wpadłem wyciągnąć cię na lunch – rozsiadł się na fotelu i uśmiechnął szeroko wyraźnie dumny ze swojego pomysłu
- Nie mam ochoty – skrzywiła się – Mam paskudny dzień i z tego wszystkiego straciłam apetyt – potarła dłonią kark. Wstał z zajmowanego miejsca i stanął za nią ugniatając delikatnie spięte mięśnie. Jego dotyk przynosił ulgę.
- Paskudny dzień, bo?
- Spotkał mnie dziś zaszczyt audiencji u samego prezesa. Chociaż nie – przerwała na moment, gdy ucisnął zbyt mocno przy prawym braku – to bardziej była wizytacja. Urządził nam małą kontrolę bez zapowiedzi. Na szczęście wszystko przebiegało bez problemów do czasu, gdy przyszedł do mojego gabinetu na kawę. Wyciągnął z teczki tabelki, które zapewne przygotowała mu mało rozgarnięta asystentka i stwierdził, że moja placówka wypada poniżej średniej w egzekwowaniu spłat kredytów indywidualnych. W ciągu kwartału muszę poprawić wynik o dwadzieścia procent. Cóż. Pan jaśnie wielmożny prezes nie rozumie, że jest kryzys i nie tylko my mamy problem ze ściąganiem należności. Ludzie tracą pracę i po prostu nie płacą. Rzeczywiście, na dwadzieścia sześć tysięcy kredytów zaciągniętych w naszym banku ze spłatą czterech tysięcy jest problem. Ale to z drugiej strony nie są jakieś ogromne sumy – żaliła się – To w zdecydowanej mierze nawet nie są kredyty hipoteczne. Co ja mam zrobić? Wysłać do pani Wiesławy z Różanej komornika, bo pożyczyła od nas dwa tysiące na skuter dla wnuczka, a teraz nie spłaca, bo ma niską emeryturę i nie wystarczyłoby jej w tym miesiącu na leki? – ciągnęła na jednym wdechu – Trzeba szukać rozwiązania korzystnego dla obu stron, a nie stawiać klientów pod ścianą
- Ostatnio ty mi powtarzałaś, że wszystko będzie dobrze. I miałaś rację. Wszystko się wyjaśnia. U ciebie też będzie w porządku. Znajdziesz jakieś świetne rozwiązanie i przekonasz do niego prezesa. A on zamiast machać ci przed nosem jakimiś tabelkami da ci premię. Przecież jesteś najlepsza – spojrzał na nią pokrzepiająco - To, co? Dasz się zaprosić na ten lunch?
- Musisz jeszcze wrócić do firmy? – spojrzała na niego uważnie
- A masz dla mnie lepszą propozycję? – zaciekawił się
- Kąpiel w twojej wannie, a później wspólne przygotowanie zapiekanki serowej
- Idziemy – wyciągnął dłoń w jej kierunku

Siedziała w trójkątnej wannie po brzegi wypełnionej pianą o zapachu kokosa. Plecami opierała się o jego tors. Z przyjemnością chłonął zapach jej skóry i mokrych włosów.
- Mówiłeś, że wszystko się wyjaśnia w firmie. Rozumiem, że wyniki kontroli wskazują na Aleksa
- Papiery firmowe są w porządku. Adam dokonał swoistego rodzaju szpagatu na polecenie Febo. Mój przyszywany braciszek podrobił mój podpis. Turek wyleciał. Już ogłosiłem konkurs.
- A co z Aleksem? – dopytywała sącząc wino
- Ojciec wykluczył go z zarządu. Musi albo udzielić wszelkich pełnomocnictw Paulinie, by mogła występować w jego imieniu, albo odsprzedać swoje udziały. Mamy prawo pierwokupu – wodził opuszkami placów po jej piersiach – Szczerze mówiąc z przyjemnością bym się go pozbył, ale znając go to nie odpuści tak łatwo i będzie próbował manipulować Pauliną. Całe szczęście, że jej przeszła złość, więc może nie będzie chciała mi zaszkodzić. Oby panna Febo zachowała resztki rozsądku.
- Myślę, że mimo wszystko nie będzie dla niego ryzykowała. Widzi, jak to się skończyło dla jej brata. Ona ma tutaj ciepłą posadkę i całkiem spore dywidendy. Ja sobie jej w innej firmie nie wyobrażam – zaśmiała się z lekką kpiną
- Też racja – przyznał całując jej szyję – Dosyć tego moczenia – odsunął ją lekko wstając – idziemy teraz do sypialni – spojrzał na nią znacząco – a później do kuchni, bo zaczyna mi burczeć w brzuchu – zaśmiała się
- A nie możemy od razu do kuchni? Zgłodniałam – zmarszczyła nosek, jak mała dziewczynka
- Masz rację – uśmiechnął się chytrze otulając jej ciało ręcznikiem i ignorując ostatnie słowo rzekł – Kuchenny blat też będzie dobry – nim zdążyła zareagować wziął ją na ręce i ruszył w kierunku drzwi całując gwałtownie
- Zaczynamy się zachowywać, jak klasyczna para – szepnęła łapiąc oddech
- yhhhym – mruknął schodząc ustami na jej szyję – To co? Wspólny kredyt? – zahaczył językiem o jej sutek
- Taaaa – prychnęła żartobliwie

- Cześć Aniu – przywitała się szerokim uśmiechem z recepcjonistką
- Cześć – wyraźnie ucieszyła się na jej widok – Dawno cię u nas nie było
- To były ciężkie miesiące dla mnie w banku, ale nie żałuję. Poza tym to Marek zwykle mnie wyciągał na lunch. Dziś jest na odwrót – puściła jej oczko i ruszyła w stronę gabinetu swojego przyjaciela i od kilku miesięcy również kochanka. Violetty, jak zwykle nie było na miejscu. Zapukała krótko i nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Dobrzański wyraźnie rozbawiony siedział na sofie z nieznaną jej blondynką.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że masz spotkanie. Violki nie ma – wskazała na drzwi lekko zakłopotana swoim wtargnięciem, jak również zaciekawiona towarzystwem bruneta
- Nic nie szkodzi. Witaj – podszedł do niej i musnął ustami jej policzek – Nawet dobrze się składa. Będziecie miały okazję się poznać. To jest Marta Jastrzębska, nasz nowy dyrektor finansowy – z nieskłamaną przyjemnością i satysfakcją spojrzał na średniego wzrostu blondynkę, która szczerzyła się do niego, jak głupi do sera – A to Ula Cieplak, moja przyjaciółka, która jeszcze do niedawna piastowała twoje stanowisko – panie podały sobie ręce wymieniając się grzecznościowymi formułkami i obrzucając się badawczym spojrzeniem.
- To ja wpadnę do ciebie później – Jastrzębska zatrzepotała rzęsami i wyszła
- Nie wspominałeś, że konkurs już rozstrzygnięty –na jej słowa wzruszył ramionami
- Jakoś nie było okazji. W zeszłym tygodniu byłaś za granicą, w tym oboje byliśmy dość zajęci, a Marta w zasadzie pracuje od poniedziałku
- Wpadałam zabrać cię na zapiekanki – zmieniła temat by zatuszować, że nowa pani dyrektor wybitnie nie przypadła jej do gustu
- Wiesz, że chyba czytasz mi w myślach – uśmiechnął się do niej uroczo – Mam na nie ochotę od kilku dni

- Uważam, że powinniście mu dać więcej swobody. A zawłaszcza twój ojciec powinien przestać go ciągle kontrolować – rzekł zgniatając tekturkę po długiej bułce, gdy spacerowali parkowymi alejkami – To rozsądny chłopak. Ja nie sądzę, by miał zamiar strzelić jakąś głupotę. Zresztą mówiłaś, że Kindze też zależy na skończeniu studiów – Dwie gałki truskawkowych? – wskazał na budkę z lodami
- Jak zawsze – już po chwili ruszyli w dalszą drogę ze swoimi wafelkami
- Ja wiem, że ty masz rację – wróciła do przerwanej konwersacji o najświeższym pomyśle swojego brata – Ale nie wiem, czy nie powinni zaczekać chociaż rok. Oni mają dopiero po dwadzieścia lat. Godzenie pracy ze studiami nie jest proste, a to tylko po to, by razem zamieszkać. Przecież widzą się codziennie. Ja rozumiem, że gdyby mieszkali daleko od siebie, ale to są tylko trzy ulice
- Miłość – zaśmiał się pod nosem – I znając Jaśka z pewnością nie zaniedba studiów. On chce po prostu być mężczyzną
- Mężczyzną…. I tego właśnie boi się ojciec…. Że bardzo szybko zostanie dziadkiem – westchnęła, a on zaśmiał się jeszcze głośniej
- Ula, oni są ze sobą od trzech lat. To normalne, że ze sobą sypiają
- Wiem – pokiwała głową - Ale ojciec uważa, że to jest troszeczkę inaczej, gdy się razem mieszka
- No ja nie widzę różnicy i tego nie rozumiem.
- Dobra. Koniec o Jaśku. Pojadę w niedzielę do Rysiowa i postaram się przekonać ojca, żeby dał mu zielone światło. A propos weekendu, co robisz jutro? Mam ochotę na kino. Wchodzi dziś nowy film sensacyjny z Banderasem i Jolie – spojrzała na niego. Widziała, że się lekko spiął i zmarszczył brwi.
- Wiesz co – westchnął, chcąc zyskać chwilę na zebranie myśli – Bardzo chętnie, ale może w przyszłym tygodniu…. W ogóle to nawet się cieszę, że wyciągnęłaś mnie na ten spacer, bo chciałem z tobą porozmawiać – zaczęła przeczuwać, czego może dotyczyć ta rozmowa – Pamiętasz, jak na samym początku, nim rozszerzyliśmy naszą przyjaźń, ustaliliśmy pewne zasady? – spojrzał na nią niepewnie. Wiedział, że ta rozmowa dla nich obojga nie będzie łatwa – Mówię o wyłączności i tym, że… jeśli jedno z nas będzie chciało spotykać się z kimś innym, to rezygnujemy z bonusa i wracamy do etapu klasycznej przyjaźni – kiwnęła głową celowo unikając jego wzroku. On też się czuł niezręcznie – No właśnie, dlatego… - urwał na chwilę i głośno wypuścił powietrze, nerwowo drapiąc się po głowie – Cholera nie sądziłem, że to będzie takie trudne – zaśmiał się pod nosem. Postanowiła ułatwić mu zadanie
- Chodzi o Martę, prawda? – kiwnął potakująco głową – W porządku – odparła, starając się, by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie – Cieszę się, że mi o tym mówisz i że uczciwie stawiasz sprawę
- Nigdy bym cię nie okłamał. Jesteś dla mnie zbyt ważna – chwycił jej dłoń i delikatnie musnął ustami – Zaciekawiła mnie. Wiem, że jest wolna… Nie wiem, czy coś z tego będzie, ale chcę ją zaprosić jutro na kolacje – miała dość. Nie chciała, by roztaczał przed nią wizję wspólnego wieczoru z nową kobietą. Ostentacyjnie spojrzała na zegarek
- Cholera, późno już. Przepraszam cię Marek, ale muszę wracać. O czternastej mam spotkanie.
- Jasne – bąknął nieco zaskoczony jej nagłą chęcią powrotu do banku, zwłaszcza, że chwilę wcześniej wybiła dopiero trzynasta, a placówkę i park dzieliło raptem pięć minut spacerkiem
- Trzymaj się – musnęła jego policzek
- Pa – popatrzył jak odchodzi szybkim krokiem. Z rękoma w kieszeni spodni wrócił do firmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz