B

czwartek, 16 kwietnia 2015

'Przyjaźń z bonusem' V ost.

 W koprodukcji z K.


- Cześć – posłał jej uroczy uśmiech, gdy po dobrych kilku minutach zdecydowała się otworzyć mu drzwi – Mogę wejść? – zapytał widząc jej zaciętą minę. Zwykle witała go promiennym wyrazem twarzy. 
- Jeśli musisz – bąknęła i nie czekając na niego ruszyła do salonu i ponownie usiadła przed włączonym laptopem i stertą papierów, które walały się po szklanym stoliku. Dochodziła osiemnasta trzydzieści a ona de facto nawet nie zaczęła. Wciąż przed oczami miała Dobrzańskiego z Martą na kolanach.  
- Widzę, że humorek dzisiaj nie dopisuje – rzucił ściągając marynarkę i siadając na fotelu
- Wiesz co, nie mam nastroju na twoje tandetne żarciki i komentarze – spojrzała na niego z politowaniem
- Yhmm, sorry – podniósł ręce w obronnym geście - Może faktycznie nie potrafię się dziś wspiąć na wyżyny elokwencji i błyskotliwości – chrząknął i przyjrzał się jej badawczo – Viola mi powiedziała, że byłaś w porze lunchu – zaczął ostrożnie
- Byłam. Ale byłeś zajęty spotkaniem z Martą. A raczej Martą – rzuciła patrząc mu bezczelnie w oczy
- Mogłaś chwilę zaczekać. Chętnie bym z tobą zjadł – rzekł nie bardzo wiedząc na czym stoi
- Wiesz, nie chciałam czekać. Sytuacja rozwijała się dość dynamicznie. Przypuszczałam, że może to długo potrwać – uśmiechnęła się złośliwie, za wszelką cenę tłumiąc gromadzące się w kącikach oczu łzy – Poza tym nie bardzo miałam ochotę wysłuchiwać jej jęków zza ściany. Ale w sumie, jak ktoś nie ma elementarnej wiedzy ekonomicznej, to musi czymś nadrabiać. I wskakiwanie do łóżka szefa jest w tej sytuacji najlepszym wyjściem – rzuciła kpiąco.
- Daj spokój  - westchnął z uśmiechem, mrużąc przy tym prawe oko
- A co, nie jest tak? Wszystkie swoje potknięcia próbuje tuszować rozkładając przed tobą nogi – powiedziała z pogardą. Zaśmiał się.
- Ty jesteś zazdrosna? – zapytał wyraźnie rozbawiony
- Może i jestem – syknęła – Wszystko było łatwe i proste dopóki nie pojawiła się ta tleniona pani dyrektor – ostatnie dwa słowa wypowiedziała z przekąsem – która najwyraźniej zamiast cyferek ma w głowie fluid, błyszczyk i żel intymny! – Marka jej wybuch najwyraźniej bawił, bo siedział śmiejąc się i kręcą z niedowierzaniem głową
- Ale… przecież się umawialiśmy... Ustaliliśmy zasady… – rzucił
- Ty i te twoje pieprzone zasady! Wiesz, jakoś próbowałam przekonać do nich swoje serce, ale nie chciało słuchać – była wyraźnie wściekła. Bezmyślność Dobrzańskiego doprowadzała ją do szału – Może jakbyśmy podpisali jakiś regulamin krwią..to może wtedy – ironizowała
- Nie bardzo rozumiem – spoważniał i zmarszczył brwi przyglądając się jej badawczo
- Zakochałam się w tobie – gapił się na nią z otwartymi ustami – Naiwna Cieplakówna zakochała się w tobie, jak się z nią parę razy bzyknąłeś. Zadowolony jesteś? No to teraz wyjdź! – ostatkiem sił hamowała łzy
- Ula – jęknął wciąż próbując pozbierać myśli po tym, co chwilę wcześniej usłyszał
- Cholernie żałuję, że się zgodziłam na ten twój układ! – niemal krzyknęła z pretensją - Straciłam przyjaźń nie zyskując nic w zamian. Bo ja nie potrafię się już z tobą przyjaźnić. Nie potrafię wysłuchiwać opowieści o twoich kolejnych podbojach miłosnych, dziewczynach, kandydatkach na żonę!  Mam tego dość! Przyjaźń to za mało! Wyjdź z mojego domu! – przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, po czym wstał i opuścił jej mieszkanie. Skuliła się na kanapie.

Wyszedł na osiedlową alejkę wciąż oszołomiony. Tego się nie spodziewał. Choć z drugiej strony powinien był się domyślić obserwując jej zachowanie od momentu, gdy zrezygnował z bonusa. Już wtedy, gdy powiedział jej, że pojawił się ktoś inny, wyglądała na zranioną. Wsiadł w samochód i ruszył w stronę Wisły. Musiał się przejść i przemyśleć swoje życie, przyjaźń, relację z Ulą. Gdy dojechał na oddaloną od miejskiego zgiełku polanę, zaparkował auto i ruszył przed siebie. Po chwili z zamyślenia wyrwał go dźwięk przychodzącego sms’a, przypominającego o niezapłaconej fakturze za komórkę. Wykasował wiadomość i spojrzał, że jego telefon wyświetla godzinę dziewiętnastą czterdzieści pięć. Wybrał numer Marty i gdy tylko usłyszał jej głos powiedział ‘Przepraszam, ale muszę odwołać nasze spotkanie. Coś mi wypadło. Cześć’ i nie czekając na reakcję dziewczyny szybko się rozłączył.
Wszedł do biura chwilę przed dziesiątą. Zasnął dopiero nad ranem i najzwyczajniej w świecie zaspał.
- Cześć – przywitał się ze swoim sekretarką, która zwracała dziś na siebie uwagę topem w kolorze wściekłego różu i żakietem w cętki – zrób mi proszę mocnej kawy
- Kacyk? – spojrzała na niego podejrzliwie
- Raczej mało snu – burknął i zamknął się w gabinecie. Nie zdążył nawet rozpakować teczki, gdy do środka wpadła wściekła Jastrzębska.
- Co ty sobie wyobrażasz, co? – wrzasnęła od progu. Zmarszczył brwi zdumiony jej zachowaniem – Najpierw się ze mną umawiasz, a później bez słowa wyjaśnienia wystawiasz mnie kwadrans wcześniej! Ja się nie pozwolę tak traktować! – na Marka ten wybuch podziałał jak płachta na byka. Już nie raz to przerabiał. Z Paulą, z Gabrysią. Miał tego po dziurki w nosie.
- Po pierwsze to się uspokój – rzekł stanowczo – Po drugie nie wydaje mi się, żebym musiał się tobie szczegółowo tłumaczyć z tego, na co mam ochotę, a na co nie i co robię. Nie jesteś moją matką, żoną, ba – zaśmiał się szyderczo – Nawet nie jesteś moją dziewczyną. A po trzecie, to nie tym tonem. Nie zapominaj, że jestem twoim szefem i w zasadzie powinny nas łączyć wyłącznie relacje szef-pracownik.
- Taak? – zapytała z przekąsem – Jakoś o tych oficjalnych relacjach nie pamiętałeś, gdy wczoraj o mało mnie tu nie przeleciałeś – sugestywnie spojrzała na jego biurko.
- Jak widzisz w porę poszedłem po rozum do głowy – spojrzał jej bezczelnie w oczy  
- Pieprzony fiut! – syknęła
- Udam, że tego nie słyszałem, bo mógłbym cię od razu zwolnić za obrazę przełożonego – uśmiechnął się złośliwie
- Sama odchodzę!
- Droga wolna
- I ty przepraszam nawet nie będziesz próbował mnie zatrzymać? – zrobiła zdziwioną minę. Roześmiał się głośno
- Słucham? Nie jesteś w centrum mojego świata. A jeśli chodzi o dyrektora finansowego, to nie oszukujmy się, radzisz sobie średnio, więc łatwo cię będzie zastąpić – wyszła trzaskając drzwiami. Była wściekła. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie był w stanie jej się oprzeć. Dobrzański jako pierwszy pokazał jej czerwoną kartkę i nie bardzo wiedziała z jakiego powodu. Jeszcze w południe wydawał się nią wybitnie zainteresowany.

- Wiem, że jesteś w domu. Widziałem na parkingu twój samochód – po raz enty walił w drzwi – Otwórz proszę! Pogadajmy – w końcu zamek ustąpił i stanęła w progu
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć, że nie mam ochoty na rozmowy z tobą? Więc bardzo cię proszę daj spokój i przestań robić sensację na klatce – rzekła z żalem i nutą pretensji
- Nie odejdę dopóki nie pogadamy – rzekł stanowczo i niemal siłą wepchnął ją do środka wchodząc za nią i zamykając drzwi.
- Super – bąknęła pod nosem – żałuję, że ci otworzyłam te pieprzone drzwi
- Chciałem cię przeprosić – obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem – za to, że byłem głupi i ślepy. I za to, że cię zraniłem też. Nie chciałem tego
- No to przeprosiłeś, więc możesz już iść – ponownie usiadła na sofie, okryła nogi kocem i wróciła do książki, którą czytała przed wizytą Dobrzańskiego
- Byłem wczoraj umówiony z Martą – zaczął, ale przerwała mu gniewnie
- Na boga, Marek! Oszczędź mi tego!
- Gdy wyszedłem stąd wczoraj, długo myślałem o tym, co nas łączy. O naszej przyjaźni, o naszej relacji z ostatnich tygodni. Nie chciałaś związku – zauważył zgodnie z prawdą - Po ostatnim partnerze rzeczywiście miałaś prawo się bać. Rozumiałem to – usiadł naprzeciw  niej – Na początku rzeczywiście to był sam seks. Brakowało mi kobiety. Znamy się tyle lat, wiemy o sobie wszystko. Sama doskonale wiesz, że nasze spotkania, początkowo od czasu do czasu, stawały się coraz częstsze. Zaczynałem się od ciebie uzależniać. Było nam razem dobrze – słuchała go uważnie, ale unikała jego wzroku, bojąc się słów, które mogą paść - Mnie było dobrze z tobą, a ty ze zwykłej przyjaciółki zaczęłaś się stawać kobietą, na której zaczyna mi zależeć – przez krótką chwilę spojrzała mu w oczy - Przestraszyłem się tego. I wiedziałem, że ty nie chcesz niczego na poważnie. Bałem się, że jeśli to zajdzie za daleko, to stracę twoją przyjaźń. A to była najcenniejsza rzecz, jaką miałem. I to był moment, kiedy w firmie pojawiła się Marta. Podobała mi się. Pociągała mnie. Chcąc uciec od uczuć, którymi zaczynałem cię darzyć i chcąc stworzyć coś trwałego, postanowiłem zrezygnować z seksu z tobą i spróbować stworzyć coś z nią. Już wczoraj, po twoim wyznaniu, zacząłem sobie uświadamiać, że zrezygnowałem z ciebie, kobiety którą znam na wylot, z którą potrafię się śmiać i płakać, z którą lubię rozmawiać i milczeć godzinami, która mnie rozumie… na rzecz kobiety, o której nic nie wiem i która mnie irytuje, gdy zaczynam ją poznawać… Gdzieś, kiedyś przeczytałem, że podstawą związku jest przyjaźń, szczerość i namiętność. Że najlepsze są związki oparte na przyjaźni. Potrafiliśmy być świetnymi przyjaciółmi przez lata. Chyba z nikim nie byłem tak szczery, jak z tobą. A namiętność… Przecież godzinami mogliśmy nie wychodzić z łóżka. Wiem, że…. – urwał na chwilę - Teraz było nam razem dobrze, bo bywaliśmy ze sobą przez chwilę, głównie w sypialni… Wiem, że będziemy się kłócić o głupoty… O moje porozrzucane skarpetki, o to, że zapomniałaś kupić cukier trzcinowy i nie mam czym osłodzić kawy, o to, że wolisz wyjść do kina, gdy ja w tym czasie chcę obejrzeć mecz… Ale na pewno nie będzie łączył nas tylko kredyt we frankach, bo nie musimy go brać – zaśmiał się przypominając jej ich rozmowę sprzed kilku miesięcy – Spróbujmy. Spróbujmy tak na poważnie – milczała, obserwując go uważnie.

Trwał właśnie bankiet z okazji kolejnej premiery FD. Prezes Dobrzański tradycyjnie pojawił się w towarzystwie Uli. Ale tym razem zachowywali się inaczej. Nie szczędzili sobie czułości i patrzyli na siebie inaczej, niż zwykle. To nie była już tylko para przyjaciół. Przekomarzali się przy stoliku z deserami, gdy pojawiła się obok nich Helena Dobrzańska. Witając ich niezwykle wylewnie rzekła z uśmiechem 'Cieszę się, że wreszcie zrozumieliście, że jesteście dla siebie stworzeni’. Uśmiechnęła się serdecznie i ruszyła na poszukiwania Krzysztofa. Dobrzański spojrzał na swoją partnerkę z uczuciem i szepnął jej na ucho, słowa, które wypowiedziała pod jego adresem kilka tygodni wcześniej ‘Przyjaźń to za mało’.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz