W koprodukcji z K.
- Cześć – posłał jej uroczy uśmiech, gdy po dobrych kilku minutach zdecydowała się otworzyć mu drzwi – Mogę wejść? – zapytał widząc jej zaciętą minę. Zwykle witała go promiennym wyrazem twarzy.
- Jeśli musisz – bąknęła i nie
czekając na niego ruszyła do salonu i ponownie usiadła przed włączonym laptopem
i stertą papierów, które walały się po szklanym stoliku. Dochodziła osiemnasta
trzydzieści a ona de facto nawet nie zaczęła. Wciąż przed oczami miała
Dobrzańskiego z Martą na kolanach.
- Widzę, że humorek dzisiaj nie
dopisuje – rzucił ściągając marynarkę i siadając na fotelu
- Wiesz co, nie mam nastroju na
twoje tandetne żarciki i komentarze – spojrzała na niego z politowaniem
- Yhmm, sorry – podniósł ręce w
obronnym geście - Może faktycznie nie potrafię się dziś wspiąć na wyżyny
elokwencji i błyskotliwości – chrząknął i przyjrzał się jej badawczo – Viola mi
powiedziała, że byłaś w porze lunchu – zaczął ostrożnie
- Byłam. Ale byłeś zajęty spotkaniem
z Martą. A raczej Martą – rzuciła patrząc mu bezczelnie w oczy
- Mogłaś chwilę zaczekać. Chętnie
bym z tobą zjadł – rzekł nie bardzo wiedząc na czym stoi
- Wiesz, nie chciałam czekać.
Sytuacja rozwijała się dość dynamicznie. Przypuszczałam, że może to długo
potrwać – uśmiechnęła się złośliwie, za wszelką cenę tłumiąc gromadzące się w
kącikach oczu łzy – Poza tym nie bardzo miałam ochotę wysłuchiwać jej jęków zza
ściany. Ale w sumie, jak ktoś nie ma elementarnej wiedzy ekonomicznej, to musi
czymś nadrabiać. I wskakiwanie do łóżka szefa jest w tej sytuacji najlepszym
wyjściem – rzuciła kpiąco.
- Daj spokój - westchnął z uśmiechem, mrużąc przy tym
prawe oko
- A co, nie jest tak? Wszystkie
swoje potknięcia próbuje tuszować rozkładając przed tobą nogi – powiedziała z
pogardą. Zaśmiał się.
- Ty jesteś zazdrosna? – zapytał
wyraźnie rozbawiony
- Może i jestem – syknęła –
Wszystko było łatwe i proste dopóki nie pojawiła się ta tleniona pani dyrektor –
ostatnie dwa słowa wypowiedziała z przekąsem – która najwyraźniej zamiast
cyferek ma w głowie fluid, błyszczyk i żel intymny! – Marka jej wybuch najwyraźniej
bawił, bo siedział śmiejąc się i kręcą z niedowierzaniem głową
- Ale… przecież się umawialiśmy...
Ustaliliśmy zasady… – rzucił
- Ty i te twoje pieprzone zasady!
Wiesz, jakoś próbowałam przekonać do nich swoje serce, ale nie chciało słuchać –
była wyraźnie wściekła. Bezmyślność Dobrzańskiego doprowadzała ją do szału –
Może jakbyśmy podpisali jakiś regulamin krwią..to może wtedy – ironizowała
- Nie bardzo rozumiem –
spoważniał i zmarszczył brwi przyglądając się jej badawczo
- Zakochałam się w tobie – gapił się
na nią z otwartymi ustami – Naiwna Cieplakówna zakochała się w tobie, jak się z
nią parę razy bzyknąłeś. Zadowolony jesteś? No to teraz wyjdź! – ostatkiem sił
hamowała łzy
- Ula – jęknął wciąż próbując
pozbierać myśli po tym, co chwilę wcześniej usłyszał
- Cholernie żałuję, że się
zgodziłam na ten twój układ! – niemal krzyknęła z pretensją - Straciłam
przyjaźń nie zyskując nic w zamian. Bo ja nie potrafię się już z tobą
przyjaźnić. Nie potrafię wysłuchiwać opowieści o twoich kolejnych podbojach
miłosnych, dziewczynach, kandydatkach na żonę! Mam tego dość! Przyjaźń to za mało! Wyjdź z
mojego domu! – przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, po czym wstał i
opuścił jej mieszkanie. Skuliła się na kanapie.
Wyszedł na osiedlową alejkę wciąż
oszołomiony. Tego się nie spodziewał. Choć z drugiej strony powinien był się
domyślić obserwując jej zachowanie od momentu, gdy zrezygnował z bonusa. Już wtedy,
gdy powiedział jej, że pojawił się ktoś inny, wyglądała na zranioną. Wsiadł w
samochód i ruszył w stronę Wisły. Musiał się przejść i przemyśleć swoje życie,
przyjaźń, relację z Ulą. Gdy dojechał na oddaloną od miejskiego zgiełku polanę,
zaparkował auto i ruszył przed siebie. Po chwili z zamyślenia wyrwał go dźwięk
przychodzącego sms’a, przypominającego o niezapłaconej fakturze za komórkę.
Wykasował wiadomość i spojrzał, że jego telefon wyświetla godzinę dziewiętnastą
czterdzieści pięć. Wybrał numer Marty i gdy tylko usłyszał jej głos powiedział ‘Przepraszam,
ale muszę odwołać nasze spotkanie. Coś mi wypadło. Cześć’ i nie czekając na
reakcję dziewczyny szybko się rozłączył.
Wszedł do biura chwilę przed
dziesiątą. Zasnął dopiero nad ranem i najzwyczajniej w świecie zaspał.
- Cześć – przywitał się ze swoim
sekretarką, która zwracała dziś na siebie uwagę topem w kolorze wściekłego różu
i żakietem w cętki – zrób mi proszę mocnej kawy
- Kacyk? – spojrzała na niego
podejrzliwie
- Raczej mało snu – burknął i zamknął
się w gabinecie. Nie zdążył nawet rozpakować teczki, gdy do środka wpadła
wściekła Jastrzębska.
- Co ty sobie wyobrażasz, co? –
wrzasnęła od progu. Zmarszczył brwi zdumiony jej zachowaniem – Najpierw się ze
mną umawiasz, a później bez słowa wyjaśnienia wystawiasz mnie kwadrans
wcześniej! Ja się nie pozwolę tak traktować! – na Marka ten wybuch podziałał
jak płachta na byka. Już nie raz to przerabiał. Z Paulą, z Gabrysią. Miał tego
po dziurki w nosie.
- Po pierwsze to się uspokój –
rzekł stanowczo – Po drugie nie wydaje mi się, żebym musiał się tobie
szczegółowo tłumaczyć z tego, na co mam ochotę, a na co nie i co robię. Nie
jesteś moją matką, żoną, ba – zaśmiał się szyderczo – Nawet nie jesteś moją
dziewczyną. A po trzecie, to nie tym tonem. Nie zapominaj, że jestem twoim
szefem i w zasadzie powinny nas łączyć wyłącznie relacje szef-pracownik.
- Taak? – zapytała z przekąsem –
Jakoś o tych oficjalnych relacjach nie pamiętałeś, gdy wczoraj o mało mnie tu
nie przeleciałeś – sugestywnie spojrzała na jego biurko.
- Jak widzisz w porę poszedłem po
rozum do głowy – spojrzał jej bezczelnie w oczy
- Pieprzony fiut! – syknęła
- Udam, że tego nie słyszałem, bo
mógłbym cię od razu zwolnić za obrazę przełożonego – uśmiechnął się złośliwie
- Sama odchodzę!
- Droga wolna
- I ty przepraszam nawet nie
będziesz próbował mnie zatrzymać? – zrobiła zdziwioną minę. Roześmiał się
głośno
- Słucham? Nie jesteś w centrum
mojego świata. A jeśli chodzi o dyrektora finansowego, to nie oszukujmy się,
radzisz sobie średnio, więc łatwo cię będzie zastąpić – wyszła trzaskając
drzwiami. Była wściekła. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie był w stanie jej się
oprzeć. Dobrzański jako pierwszy pokazał jej czerwoną kartkę i nie bardzo
wiedziała z jakiego powodu. Jeszcze w południe wydawał się nią wybitnie
zainteresowany.
- Wiem, że jesteś w domu.
Widziałem na parkingu twój samochód – po raz enty walił w drzwi – Otwórz proszę!
Pogadajmy – w końcu zamek ustąpił i stanęła w progu
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć,
że nie mam ochoty na rozmowy z tobą? Więc bardzo cię proszę daj spokój i
przestań robić sensację na klatce – rzekła z żalem i nutą pretensji
- Nie odejdę dopóki nie pogadamy –
rzekł stanowczo i niemal siłą wepchnął ją do środka wchodząc za nią i zamykając
drzwi.
- Super – bąknęła pod nosem –
żałuję, że ci otworzyłam te pieprzone drzwi
- Chciałem cię przeprosić –
obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem – za to, że byłem głupi i ślepy. I za to,
że cię zraniłem też. Nie chciałem tego
- No to przeprosiłeś, więc możesz
już iść – ponownie usiadła na sofie, okryła nogi kocem i wróciła do książki,
którą czytała przed wizytą Dobrzańskiego
- Byłem wczoraj umówiony z Martą –
zaczął, ale przerwała mu gniewnie
- Na boga, Marek! Oszczędź mi
tego!
- Gdy wyszedłem stąd wczoraj,
długo myślałem o tym, co nas łączy. O naszej przyjaźni, o naszej relacji z ostatnich
tygodni. Nie chciałaś związku – zauważył zgodnie z prawdą - Po ostatnim
partnerze rzeczywiście miałaś prawo się bać. Rozumiałem to – usiadł
naprzeciw niej – Na początku
rzeczywiście to był sam seks. Brakowało mi kobiety. Znamy się tyle lat, wiemy o
sobie wszystko. Sama doskonale wiesz, że nasze spotkania, początkowo od czasu
do czasu, stawały się coraz częstsze. Zaczynałem się od ciebie uzależniać. Było
nam razem dobrze – słuchała go uważnie, ale unikała jego wzroku, bojąc się
słów, które mogą paść - Mnie było dobrze z tobą, a ty ze zwykłej przyjaciółki
zaczęłaś się stawać kobietą, na której zaczyna mi zależeć – przez krótką chwilę
spojrzała mu w oczy - Przestraszyłem się tego. I wiedziałem, że ty nie chcesz
niczego na poważnie. Bałem się, że jeśli to zajdzie za daleko, to stracę twoją
przyjaźń. A to była najcenniejsza rzecz, jaką miałem. I to był moment, kiedy w
firmie pojawiła się Marta. Podobała mi się. Pociągała mnie. Chcąc uciec od
uczuć, którymi zaczynałem cię darzyć i chcąc stworzyć coś trwałego, postanowiłem
zrezygnować z seksu z tobą i spróbować stworzyć coś z nią. Już wczoraj, po
twoim wyznaniu, zacząłem sobie uświadamiać, że zrezygnowałem z ciebie, kobiety
którą znam na wylot, z którą potrafię się śmiać i płakać, z którą lubię
rozmawiać i milczeć godzinami, która mnie rozumie… na rzecz kobiety, o której
nic nie wiem i która mnie irytuje, gdy zaczynam ją poznawać… Gdzieś, kiedyś
przeczytałem, że podstawą związku jest przyjaźń, szczerość i namiętność. Że najlepsze
są związki oparte na przyjaźni. Potrafiliśmy być świetnymi przyjaciółmi przez
lata. Chyba z nikim nie byłem tak szczery, jak z tobą. A namiętność…
Przecież godzinami mogliśmy nie wychodzić z łóżka. Wiem, że…. – urwał na chwilę - Teraz
było nam razem dobrze, bo bywaliśmy ze sobą przez chwilę, głównie w sypialni…
Wiem, że będziemy się kłócić o głupoty… O moje porozrzucane skarpetki, o to, że
zapomniałaś kupić cukier trzcinowy i nie mam czym osłodzić kawy, o to, że
wolisz wyjść do kina, gdy ja w tym czasie chcę obejrzeć mecz… Ale na pewno nie
będzie łączył nas tylko kredyt we frankach, bo nie musimy go brać – zaśmiał się
przypominając jej ich rozmowę sprzed kilku miesięcy – Spróbujmy. Spróbujmy tak
na poważnie – milczała, obserwując go uważnie.
Trwał właśnie bankiet z okazji
kolejnej premiery FD. Prezes Dobrzański tradycyjnie pojawił się w towarzystwie
Uli. Ale tym razem zachowywali się inaczej. Nie szczędzili sobie czułości i
patrzyli na siebie inaczej, niż zwykle. To nie była już tylko para przyjaciół.
Przekomarzali się przy stoliku z deserami, gdy pojawiła się obok nich Helena
Dobrzańska. Witając ich niezwykle wylewnie rzekła z uśmiechem 'Cieszę się, że wreszcie zrozumieliście, że jesteście dla
siebie stworzeni’. Uśmiechnęła się serdecznie i ruszyła na poszukiwania
Krzysztofa. Dobrzański spojrzał na swoją partnerkę z uczuciem i szepnął jej na
ucho, słowa, które wypowiedziała pod jego adresem kilka tygodni wcześniej ‘Przyjaźń to za mało’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz