- Ja pieprze, stary, to jest
jakiś cyrk – za wszelką cenę starał się poluzować muszkę, która niemal wpijała
się w jego szyję. Nie znosił takiego outfitu. Olszański obrzucił go rozbawionym
spojrzeniem.
- Nie przesadzaj. Może nie będzie
tak źle. Dobre żarcie a i panny niczego sobie – wzrokiem wybitnego znawcy
powiódł za blondynką z obfitym biustem, która wolnym krokiem przechadzała się
po parkiecie. Marek wywracał tylko oczami.
- Nie będzie źle? – zakpił –
Będzie gorzej. Czuję się jak debil. Albo nie, lepiej, jak koń na targowisku. Co
to w ogóle jest za pomysł! – kręcił głową z powątpiewaniem sącząc drinka. To
całe przedstawienie zaczęło się raptem trzydzieści minut temu, a on już miał
dość.
- To nie ty jesteś tu oferowanym
towarem, a raczej one – rozejrzał się po sali – A przy okazji może i ja
skorzystam – uśmiechnął się cwaniacko – Tamta brunetka spogląda na mnie
zachęcająco – kiwnął głową w stronę stojącej w rogu pomieszczenia młodziutkiej
dziewczynie w granatowej sukni.
- Weź ty się puknij w łeb! Ja
nawet nie wiem, czy ona jest pełnoletnia. Kto ją tu przyprowadził? Poza tym nie
patrzy na ciebie zachęcająco, bo ewidentnie jest przerażona i spanikowana tym
eventem. Podobnie zresztą, jak ja. Po cholerę ja się tu w ogóle pojawiałem –
wyrzucał sobie
- Bo jakbyś się nie pojawił, to
mamuśka zapisałaby cię do tego programu.... – pstrykał palcami chcąc sobie
przypomnieć tytuł – No tego na kanale trzydziestym, co teściowa wybiera synową.
‘Idealna żona dla mojego panicza’ czy jakoś tak – Dobrzański pacnął się w czoło
otwartą dłonią i już miał sięgnąć po kolejnego drinka, gdy usłyszał za plecami
głos swojej rodzicielki
- Marku, pozwól, że ci
przedstawię przyjaciela rodziny, Stefana Rydza – obrzucił niskiego blondyna
znudzonym spojrzeniem i podał mu rękę – Stefan jest właścicielem salonu Jaguara
w Sopocie – ‘o fuck! Widzę, że casting ogólnopolski’ – A to jego córka Vanessa – ‘Vanessa, o boże!
Dobrze, że nie dali jej na imię Mercedes. Chociaż w sumie Mercedes i Jaguar
trochę się gryzą. Vanessa Rydz. No tego jeszcze nie grali. Weź się z taką ożeń,
miej z nią dzieci. Brajan Dobrzański albo lepiej Kevin. Jak Kevin sam w domu!’
– ukłonił się grzecznie, zamienił kilka kurtuazyjnych zdań i uciekł na drugi
koniec salonu. ‘Co za porażka. Ojciec ją tak zachwalał, jak perski sprzedawca
dywanów. Chociaż w sumie to sprzedawca samochodów. Musi mieć gadane. Nie
wytrzymam tu długo. Za to Seba bawi się chyba świetnie’. Z zaciekawieniem
przyglądał się przyjacielowi, który robił maślane oczka do długonogiej
piękności o rudych włosach. ‘Muszę się stąd jak najszybciej wymiksować. Myśl
Dobrzański, myśl!’.
- Przepraszam bardzo – zatrzymał
mijającą go dziewczynę, która niosła tacę z kieliszkami szampana – Możesz mi
pomóc? – zapytał i wtedy spojrzał na jej twarz. Zamarł. Stała przed nim piękna
dziewczyna, która swoją urodą mogła przyćmić niejedną z zaproszonych kobiet.
Gdyby nie włosy związane w schludny kucyk i czarna, skromna sukienka, w którą
były ubrane pracownice firmy cateringowej, byłaby zdecydowanie gwiazdą wieczoru.
- Słucham? – zapytała uprzejmie
wpatrując się w niego swoimi nienaturalnie błękitnymi oczami. Przez krótki
moment zapomniał języka w gębie, by szybko przypomnieć sobie, po co ją zaczepił
i jaki ma cel
- Moja matka zorganizowała tę
szopkę – spojrzał na nią lekko zakłopotany, czując na plecach wzrok rodzicielki
- ale za moment tu zwariuję – i szybko miejsce zakłopotania zajął uroczy
uśmiech - Muszę się dyskretnie wymknąć, bo gotowa jeszcze zatrzymać mnie na
środku ogrodu. Wyjdę za chwilę na taras zamówić taksówkę. Poproszę by była za
kwadrans. Gdy dam ci znak, podjedziesz do mojej matki i ją zagadasz.
Czymkolwiek. Ja w tym czasie zdążę wyjść – początkowo patrzyła na niego
dziwnie. Cała ta impreza wydawała jej się idiotyzmem. Podobne zdanie miała o
przybyłych gościach i organizatorce, ale zachowując profesjonalizm nie
komentowała i starała się zachować powagę. Teraz, słysząc jego prośbę zrobiło jej się go
żal. Ewidentnie było widać, że jest zażenowany pomysłem matki.
- Zgoda
- Dzięki – uśmiechnął się ukazując
swoje dołeczki i szybko wyszedł zadzwonić. Po kilkunastu minutach spojrzał na
nią znacząco. Podeszła do Heleny pytając uprzejmie, kiedy życzy sobie by podano
tort i kiedy ma wjechać czekoladowa fontanna. Siedząc w Skodzie obklejonej
logiem jednej z warszawskich korporacji jechał w stronę swojego apartamentu na
Powiślu. Odetchnął z ulgą. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego matka zorganizowała
to kretyńskie przyjęcie. ‘Całe szczęście, że ojciec jest w sanatorium w
Szwajcarii. Chyba by się zapadł pod ziemię obserwując tę farsę’. To prawda,
miał już trzydzieści dwa lata. To prawda, od czterech lat, od czasu rozstania z
Pauliną nie był w stałym związku, ale to nie był powód do organizowania
castingu na jego żonę. Zresztą wszystkie dziewczyny, z którymi spotykał się
przelotnie w między czasie nigdy nie były dobre dla jego matki. Miała ściśle
sprecyzowane wymagania. Musiała być ładna, żeby dobrze wyglądać u jego boku na
pierwszych stronach gazet i z dobrego domu, co oznaczało w jej mniemaniu
pokaźny majątek, znane nazwisko i szerokie kontakty towarzyskie. Nie liczyła
się inteligencja, charakter i uczucia syna. Prawda jest taka, że syn prawie w
ogóle się nie liczył. Miał spełniać jej wymagania i podporządkować się planowi,
jaki ułożyła na jego życie. Gdy skarżył się, że nie kocha Pauliny, że chce
zakończyć ten związek Helena Dobrzańska reagowała furią i histerią. Dopiero,
gdy panna Febo poinformowała potencjalną teściową, że chce zakończyć związek z
Markiem, że zakochała się w przystojnym Włochu, że chce mieć z nim dziecko,
odpuściła i zrezygnowała z planowania ożenku. Cały czas powtarzała swojemu
jedynakowi ‘Marku, przekroczyłeś już trzydziestkę. Czas się ożenić, założyć
rodzinę, ustabilizować. Przejmiesz niebawem firmę, musisz mieć porządek w życiu
prywatnym’. I w ostatnich miesiącach Helena Dobrzańska poczuła misję. Musiała
ożenić syna. Postanowiła wydać przyjęcie, na którym mieli pojawić się jej
znajomi z wolnymi córkami, które chciałyby w przyszłości zostać panią
Dobrzańską. Chętnych nie brakowało. Przystojny brunet o znanym nazwisku i z
zasobnym kontem był dobrą partią. A Marek? Miał niewiele do powiedzenia. Miał
się podporządkować i realizować scenariusz napisany przez matkę. Nie chciał tak
żyć. Chciał przechodzić przez życie po swojemu, chciał się zakochać, czuć
motyle w brzuchu, chciał spełniać marzenia swoje i swojej ukochanej. Helena
tego nie rozumiała.
Od tego nieszczęsnego przyjęcia
minął tydzień. Ile on się nasłuchał, jaki to jest niewdzięczny i
nieodpowiedzialny, że znika z przyjęcia bez słowa wyjaśniania, że wszystkie
przybyłe panny były zawiedzione i że Dobrzańska musiała świecić oczami przed
swoimi przyjaciółmi. Wszelkie próby wyjaśnień kwitowała krótkim ‘skończ i nie
rób z siebie dłużej błazna!’. Machnął ręką i postanowił nie pojawiać się więcej
na tego typu imprezach. Mimochodem zapytał o nazwę firmy cateringowej,
tłumacząc, że jedzenie i obsługa były na najwyższym poziomie, a jego kolega z siłowni szuka czegoś
odpowiedniego na rocznicę ślubu rodziców. Szybko otrzymał wizytówkę firmy
‘Royal Party – Catering & Servis’. Od tej nieszczęsnej imprezy nie mógł
zapomnieć o prześlicznej brunetce o niebieskich oczach, która mu pomogła.
Żałował, że nie poprosił jej wtedy o numer telefonu. Przecież był nią
zachwycony od pierwszego wejrzenia. Miała w sobie coś…. I te oczy… Prosto z
willi Dobrzańskich postanowił jechać do siedziby firmy na Elektoralną.
Młodziutka dziewczyna z recepcji zaprowadziła go do pokoju Marty Kwiatkowskiej,
event managera.
- Słucham pana, w czym mogę
pomóc? – uśmiechnęła się przyjaźnie
- Mam takie nietypowe pytanie, a
w zasadzie prośbę… - chrząknął nieco zakłopotany powodem swojej wizyty – W
ubiegłą sobotę odbywało się przyjęcie w domu Heleny Dobrzańskiej w Wilanowie.
Tam wśród państwa pracowników była taka dziewczyna…. Koło metra siedemdziesięciu,
brunetka, piękne, błękitne oczy – Kwiatkowska uśmiechnęła się lekko pod nosem –
Szukam jej i liczę na to, że pani mi pomoże – posłał jej jeden ze swoich
zniewalających uśmiechów.
- Przykro mi, ale to niemożliwe.
Nawet jakbym chciała obowiązuje mnie ochrona danych – rzekła profesjonalnym
tonem.
- Rozumiem – pokiwał głową lekko
zrezygnowany – A może mogłaby jej pani przekazać moją wizytówkę z prośbą o
telefon. Hmm? Bardzo mi zależy…
- Panie Marku, polityka naszej
firmy… - zaczęła, ale nie dał jej skończyć
- Jasne – wypuścił głośno
powietrze i zmarszczył na chwilę brwi – Chcę zorganizować przyjęcie. U mnie w
domu – kobieta pokręciła głową rozbawiona nieco determinacją mężczyzny i
chwyciła brulion
- Urodzinowe, imieninowe,
zaręczynowe?
- Wszystko jedno… Bez okazji. Dla
przyjaciół. Zgadzam się na wszystkie fontanny, confetti, baloniki, sałatki
krabowe i co tam jeszcze pani wymyśli. Warunek jest jeden. Tą imprezę mają obsługiwać
ta sama ekipa, co w ubiegłą sobotę
- Postaram się. Nie wiem, czy wszyscy
nasi pracownicy będą dostępni we wskazanym przez pana terminie. Kiedy to
przyjęcie miałoby się odbyć?
- Jak najszybciej. Jutro się
pewnie nie uda – spojrzała na niego znacząco. ‘Po cholerę zwlekałem aż do
piątku. Mogłem się zebrać wcześniej’ wyrzucał sobie – To może w środę?
Wieczorem. O dwudziestej – kobieta zanotowała datę
- Postaram się. Ilu będzie gości?
– Dobrzańskiego to pytanie lekko zbiło z tropu. W sumie nikogo jeszcze nie
zaprosił, z nikim o tym nie rozmawiał. To był spontaniczny pomysł by ponownie
spotkać się z tą dziewczyną. Nie miał tylu przyjaciół, których chciałby gościć
w domu. Bliższe relacje utrzymywał z garstką lojalnych mu ludzi, którzy nie
biegali po redakcjach sprzedając nowinki z jego życia prywatnego.
- Dwanaście osób – rzucił od tak.
Listą gości postanowił zająć się później
- Dwanaście? – zapytała z
niedowierzaniem – I pan chce wynająć barmana do mieszania drinków, dwóch
kelnerów, pięć kelnerek, kucharza i dwóch jego pomocników? Liczba obsługi
będzie się równała liczbie gości. Nie uważa pan, że…
- Droga pani, sam wiem ile osób
chcę zatrudnić – wtrącił się ostro, by po chwili się zreflektować –
Przepraszam. Może ma pani rację. Zostańmy przy barmanie i kelnerkach. Dań
ciepłych nie będzie, więc kucharz i jego świta są zbędni. Tu jest moja
wizytówka. Mail, telefon, na odwrocie zapisałem swój adres domowy. Rachunek i
propozycję menu proszę wysłać mi na skrzynkę. Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz