Spacerował nadmorską promenadą.
Próbował poukładać swoje myśli, nabrać dystansu, jakoś zorganizować swoje
życie. Miał wiele planów, marzeń, postanowień, ale brakowało mu odwagi. Odwagi,
by stawić czoła przeciwnościom losu, by sprzeciwić się ojcu. Był słaby. Od
małego zabiegał o akceptację seniora Dobrzańskiego. Ojciec stawiał mu coraz to
nowe wymagania, podnosił poprzeczkę. A on za każdym razem musiał sprostać. Nie
zawsze się udawało i wtedy słyszał ‘zawiodłeś mnie synu’. Nienawidził tego
zdania. I mimo, iż nieraz dwoił się i troił, to rzadko kiedy słyszał od ojca
pochwałę. Wciąż czekał. Czekał trzydzieści jeden lat, by usłyszeć ‘jestem z
ciebie dumny’. Bał się, że się nie doczeka. I mimo tego, że wielokrotnie słyszał,
jak rodzice chwalili się nim wśród znajomych, to nigdy nie powiedzieli mu tego prosto w
oczy. Zawsze musiał być najlepszy. Musiał najlepiej się uczyć, grać w tenisa,
wygrywać zawody żeglarskie organizowane przez szkółkę przyjaciela rodziny.
Musiał dostać się na najlepszą uczelnię, skończyć ją z najlepszą lokatą i
pracować tak, by kampanie Febo&Dobrzański były uznawane za najlepsze w
branży. Zawsze musiał być przed wszystkimi, a czasami po prostu nie miał na to
siły i ochoty. Miał dość stawianych mu wyzwań. Chciał żyć po swojemu. Nie mógł.
Tak, jak nie mógł powiedzieć ojcu o wielu sprawach. Nie mógł z nim porozmawiać,
bo miał pewność, iż nie tylko po raz kolejny usłyszałby ‘zawiodłeś mnie synu’,
ale po prostu ojciec skreśliłby go na wieki. Straciłby szacunek, zaufanie,
rodzinę. Ojciec nie przyjmował do wiadomości, że może on zrobić coś wbrew, że
może się nie podporządkować jego wizji. Już raz przeszedł drogę przez mękę, gdy
rozstał się ze swoją dziewczyną, córką współwłaścicieli firmy. Ojciec nie odzywał
się go niego pół roku, gdyż to Paulinę wybrał sobie na synową. Żadne argumenty
Marka do niego nie trafiały. A Dobrzański junior jeszcze bardziej czuł się niezrozumiany
i osamotniony. Helena starała się okazywać mu więcej serca, ale bardzo często
stała po stronie męża. Chciał żyć w zgodzie ze sobą, ale oznaczałoby to
zerwanie kontaktu z rodziną. Bał się tego.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
Czerwcowe wieczory nie zaliczały się jeszcze do najcieplejszych, dlatego też
plaża zaczęła szybko pustoszeć. Nieliczni turyści siedzieli tylko na
karimatach, z narzuconymi na ramiona kocami. Zwrócił uwagę na dziewczynę,
siedzącą samotnie u podnóża wydmy. Z daleka była łudząco podobna do kobiety,
która niegdyś odgrywała ważną rolę w jego życiu. Przypomniała mu o Uli.
Postanowił zejść na dół i podejść bliżej. To, że miałby ją spotkać właśnie
tutaj, w Kołobrzegu, po tylu latach wydawało mu się tak nieprawdopodobne, jak
trafienie szóstki w totka. Jednak wiedział, iż jeśli tego nie sprawdzi, będzie
go to męczyło przez kilka kolejnych dni. Podszedł bliżej i był już niemal
pewny.
- Ula? – zapytał, stając nad nią.
Dziewczyna siedziała na kocu, rysując sosnową gałązką dziwne kształty na żółtym
piasku. Nawet na niego nie spojrzała, jakby nie słysząc jego słów, jakby nie
widząc, że ktoś jest tuż obok – Ula – tym razem już stwierdził, a nie zapytał,
gdy klęknął przed nią i zatonął w jej chabrowych oczach. Tempo wpatrywała się w
niego nie okazując żadnych emocji – Tak długo cię szukałem – szepnął i porwał
ją w swoje ramiona, tuląc do siebie długo. Dopiero jego dotyk wyrwał ją z
zamyślenia i przywrócił jasność umysłu. Rozpłakała się, mocniej wtulając w jego
klatkę piersiową niczym mała dziewczynka. Był zaskoczony jej zachowaniem. Nie
wiedzieli się ponad pięć lat. Studiowali razem. Już na pierwszym roku szybko
się zaprzyjaźnili. Tworzyli bardzo zgrany duet. Była powierniczką jego
największych sekretów, to ona znała szczegóły rozstania z Pauliną, to jej
opowiadał o swoich kontaktach z ojcem. Stworzyli wyjątkową relację. Marek
nazywał to porozumieniem dusz. Miał nadzieję, że ich znajomość, ich przyjaźń
będzie trwała wiecznie. Nikt tak dobrze go nie rozumiał, jak właśnie Ula
Cieplak. Niepozorna dziewczyna z podwarszawskiego Rysiowa, wybitny talent ekonomiczny
SGH. Była piękna, choć nie do końca zdawała sobie z tego sprawę i nigdy swojej
urody nie podkreślała makijażem, czy drogimi ubraniami. Pochodziła ze skromnej
rodziny, ale ilekroć jeździł do Rysiowa, zawsze czuł tam miłość i szacunek,
jakim darzyli się członkowie tej rodziny. Byli sobie bliscy przez cały okres
studiów. Później ona wyjechała na staż do Londynu i już nie wróciła. Początkowo
wymieniali maile, ale z czasem ich kontakt zupełnie się urwał. Bardzo tego
żałował, iż nie zawalczył wówczas o tę znajomość, później było mu głupio
odezwać się po tak długim okresie milczenia. A i ona nie szukała kontaktu. I
teraz, gdy zupełnie się tego nie spodziewał, spotkał ją ponownie na swojej
drodze. Gdy tylko upewnił się, że to ona, obiecał sobie, że nie nigdy nie
straci jej z oczu.
- Co się dzieje? – zapytał z
troską, gdy uspokoiła się nieco i odsunęła lekko – Ktoś cię skrzywdził?
- Życie – odpowiedziała cicho,
unikając jego wzroku
- Tyle lat się nie widzieliśmy i
nagle spotkałem ciebie tutaj, na drugim końcu Polski. Chodź, zabieram cię na
kolację. Pogadamy – wstał i otrzepując jedną ręką piasek ze spodni, drugą
wyciągnął w jej kierunku pomagając wstać
- Nie mogę, muszę wracać –
odpowiedziała
- Ktoś na ciebie czeka? Mąż,
narzeczony, dziecko? – zacisnęła powieki i przecząco pokiwała głową
- Muszę wracać – powtórzyła
- Odprowadzę cię. Gdzie się
zatrzymałaś? – dociekał, otaczając ją ramieniem. Poczuł, że drży. Szybko
ściągnął swoją cienką kurtkę i narzucił na jej ramiona.
- W ośrodku Eden – wskazała ręką
duży kompleks, który było widać z plaży
- Długo tu jeszcze zostajesz? Ja
dopiero wczoraj przyjechałem, na tydzień, może dłużej
- Turnus kończy mi się za
dziesięć dni
- Spotkamy się jutro? Chciałbym
ci tyle opowiedzieć i dowiedzieć się, co u ciebie działo się przez te wszystkie
lata
- Mam czas wolny od piętnastej.
Jeśli chcesz przyjdź na plażę. Siedzę zawsze w tym samym miejscu –rzekła patrząc
z zaciekawieniem w jego buty – Dzięki – powiedziała podając mu granatową kurtkę
z kapturem i weszła na teren ośrodka
- Do jutra – krzyknął za nią, ale
nie odpowiedziała i nawet się nie odwróciła. Jej zachowanie było
zastanawiające. Przebywała w sanatorium. ‘Może miała jakiś wypadek’ przeszło mu
przez myśl. Zachowywała się dziwnie. Była małomówna, jakby przestraszona.
Zupełnie niepodobna do Uli, którą znał. W okresie studiów też nigdy nie była przebojowa,
nie była duszą towarzystwa, ale ciepłą i wesołą dziewczyną. Teraz, jakby
radość życia z niej uleciała. ‘Ciekawe co się stało?’ pytał sam siebie, gdy
wolnym krokiem ruszył w kierunku swojego hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz