- W Polsce jestem od kilku
tygodni – odpowiedziała wreszcie na pytanie, które zadał tuż po swoim przyjściu
– bardzo szybko trafiłam tutaj. Leczę depresję – szepnęła. Objął ją ramieniem i
pogładził plecy – Nie wiem, co będzie dalej, nie wiem, jak będę żyć, gdy stąd
wyjdę. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc – delikatnie chwycił jej podbródek i
zmusił, by spojrzała mu w oczy
- Masz mnie i zawsze możesz na
mnie liczyć- zapewnił – Ula, to że spotkaliśmy się tutaj i właśnie teraz to nie
jest przypadek. Co się z tobą działo przez te wszystkie lata?
- Gdy wyjechałam wtedy na staż do
Londynu poznałam Davida. Był ode mnie starszy dwanaście lat, rozwiedziony, z
dwójką dzieci. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłam z nim bardzo
szczęśliwa, ale ten związek oznaczał zerwanie kontaktów z rodziną. Ojciec nie
chciał zaakceptować, że jestem z człowiekiem z przeszłością, na dodatek
starszym. Postawił mi warunek, albo wracam do Polski i rozstaję się z Davidem,
albo nie jestem już jego córką – mówiła, a w jej oczach gromadziły się łzy. Był
zaskoczony. Miał okazję poznać Józefa i nigdy by nie przypuszczał, że postawi
córce taki warunek – Wybrałam miłość.
Nie mogliśmy się pobrać, bo sprawa o podział majątku z byłą żoną jeszcze nie
była zakończona. Po jakimś czasie chciałam mieć z nim dziecko. Nie chciał się
zgodzić, mimo tego, iż wiem, że bardzo mnie kochał. Mówił, że ma już dwójkę i
to wystarczy. Z Gordonem i Emmą nawiązałam dobry kontakt. To w gruncie rzeczy
były jeszcze małe dzieci. On ma teraz dwanaście lat, ona siedem. Nawet mnie
polubiły. David był całym moim światem. Postawiłam wszystko na miłość i
zapłaciłam za to ogromną cenę. Nie mam rodziny, przyjaciół, pracy. Zimą
ubiegłego roku David wracał z negocjacji z Edynburga. Pogoda była fatalna. W
wypadku samochodowym zginął na miejscu – jej ciałem wstrząsnął szloch. Mocniej
przytulił ją do siebie – nawet nie mogłam go pochować. Nie byłam nikim z
rodziny. Ceremonią zajęła się jego była żona. Ja na pogrzebie czułam się jak
intruz wytykana palcami przez całą rodzinę. Kilka dni później Kate zajęła się
jego majątkiem. Nawet nie odczekała okresu żałoby – gorzko zaśmiała się pod
nosem – jedynymi spadkobiercami firmy, domu i reszty majątku zostały jego
dzieci. Z uwagi na to, że nie są pełnoletnie, przez najbliższe lata zarządzać
nim będzie Kate. Dała mi miesiąc na opuszczenie domu, w którym mieszkałam z
Davidem przez ostatnie pięć lat, który kupił po rozwodzie. Zabrała mi wszystko,
samochód, biżuterię, zabrała mi nawet złotą zawieszkę w kształcie serca, którą
podarował mi na naszą trzecią rocznicę. W środku było jego zdjęcie. Nie chciała
słuchać, że to prezent. Dla niej liczyła się tylko wartość tego drobiazgu. Nie
pozwoliła zatrzymać mi nic, co będzie mi go przypominało. Jedyne co mi
pozostało, to wspomnienia. W tym samym tygodniu, kiedy odbył się pogrzeb
zwolnili mnie z pracy. Pracowałam w firmie Davida. Jego obowiązki przejął
Anthony, jego zastępca, przyjaciel i obecny partner Kate. Na jej życzenie
wręczył mi wypowiedzenie. W ciągu kilkunastu dni zostałam sama, bez pracy i
dachu nad głową. Wróciłam do Polski w kwietniu. Nie potrafiłam żyć w Londynie.
Każda mijana knajpa, park, sklep przypominał mi o Davidzie. Nie mogłam pojechać
do Rysiowa. Ojciec mi mówił, że ten związek źle się dla mnie skończy. Nie
zrozumiałby. Zatrzymałam się u mojej kuzynki w Bydgoszczy. Ale nie potrafiłam
poukładać sobie życia na nowo, poradzić sobie z jego stratą. Potrzebowałam
pomocy i trafiłam tutaj – po raz kolejny tego popołudnia szloch wstrząsnął jej
ciałem
- Ciiii – szeptał w jej włosy,
uspokajająco gładząc po plecach – wszystko będzie dobrze, wszystko się jakoś
ułoży. Davida już nie ma, ale twoje życie toczy się dalej. Musisz znaleźć w
sobie siłę. A ja ci w tym pomogę. Nigdy już nie będziesz sama, bo masz mnie –
była mu wdzięczna. Odzyskała przyjaciela, którego tak bardzo teraz
potrzebowała.
Spotykali się regularnie każdego
dnia. Chodzili na długie spacery brzegiem morza albo siedzieli w kawiarni, gdy
pogoda była deszczowa. Ula nieco oderwała się od swoich problemów słuchając
opowieści o życiu Marka. Niewiele się u niego zmieniło. Jego stosunki z ojcem
wciąż nie były najlepsze.
- On wciąż chce kierować moim
życiem. Godziłem się na to mając dziesięć, dwadzieścia lat, ale teraz chcę żyć
po swojemu, a nie mogę – skarżył się podczas jednej z popołudniowych kaw.
- Może szczera rozmowa by coś
zmieniła – spojrzała na niego z troską. Odkąd spotkała go na plaży jej życie
odrobinę zmieniło się na lepsze. Spędzone w jego towarzystwie godziny dawały
jej wiele radości. Podświadomie tęskniła za nim wiele lat.
- Ty chyba naprawdę nie pamiętasz
jaki jest mój ojciec. Każdą rozmowę, która zbacza na niewygodne dla niego tory
ucina jednym zdaniem. Zawsze starałem się sprostać jego oczekiwaniom. Chciał,
bym skończył SGH, skończyłem, bym pracował w FD, pracuję, mimo, iż doskonale
wiesz, że chciałem być architektem. Podporządkowałem się by mieć spokój, by w
pewnym momencie, gdy spełnię jego oczekiwania pozwolił mi żyć normalnie. Bym
mógł sam o sobie decydować. Nic z tego – rzekł zrezygnowany – Kilkanaście dni
temu podczas niedzielnego obiadu jasno i dobitnie zakomunikował mi wraz z
matką, że mam już trzydzieści jeden lat i czas najwyższy, bym się ożenił –
wywrócił oczami – Czekaj, jak to było…. Synu, Tomek Kostrzewski się żeni we
wrześniu, córka Mikołajczyków wychodzi za mąż na wiosnę, a syn Rymkiewiczów w
grudniu zostanie ojcem, a w marcu bierze ślub. Oni są wszyscy od ciebie młodsi.
My naprawdę z mamą nie wiemy dlaczego ty nie możesz się ustatkować. Co my mamy
mówić znajomym? Czas, żebyś dorósł i się ożenił! To było mniej więcej
powiedziane takim tonem – wyjaśnił Ulce – I oczywiście wciąż ojciec nie może
przeżyć, że Paula nie zostanie jego synową. Wypomina mi to przy każdej możliwej
okazji – podkreślił
- Wciąż nie znają powodów waszego
rozstania? – bardziej stwierdziła, niż zapytała. Pokiwał przecząco głową
- Ojciec by tego nie zrozumiał.
Nawet nie miałem po co zaczynać tej rozmowy – machnął ręką
- Marek, przyjdzie taki moment, że
będziesz musiał mu powiedzieć
- A on wtedy uzna, że mam
wypaczone poczucie humoru. Nie, nie, nie – westchnął - Ta rozmowa nie jest na
moje nerwy. Zresztą na ojca też. Później będzie mi wyrzucał, że jego problemy z
sercem to moja wina. Matka będzie miała do mnie pretensję.
- Co zamierzasz? – dociekała –
Wiesz, że on teraz nie spocznie, dopóki cię nie ożeni.
- Przyjechałem tutaj by znaleźć
jakieś rozwiązanie i szczerze mówiąc nic nie wymyśliłem. Chciałbym z nim
porozmawiać, ale boję się. Jestem zwykłym tchórzem – powiedział gorzko, nerwowo
zagryzając dolną wargę – gorzej będzie, jak ojciec sam zacznie mi szukać
kandydatki na żonę. Już sobie wyobrażam ten casting na panią Dobrzańską, która
będzie najlepiej pasować do rodziny. Całe szczęście, że dziewczyn, z którymi
pojawiałem się na pokazach nie traktował w kategoriach potencjalnej synowej i
nie przeprowadzał im testu na inteligencję. Póki co traktował to w kategoriach
przygodnych znajomości i darował sobie komentarze na ich temat. No nic –
wciągnął głośno powietrze – zobaczymy, jak to się ułoży. Póki co, wracasz ze
mną do Warszawy w czwartek. Zamieszkasz u mnie. Dom jest duży, mieszkam w nim
sam, wprowadzisz do niego trochę życia. Przynajmniej będzie mnie komu witać po
przyjściu z pracy – posłał jej czarujący uśmiech – do tej pory robił to pies
sąsiadów. W międzyczasie pomyślimy o jakiejś pracy. Staniesz na nogi.
- Dziękuję – szepnęła tonąc w
jego szarych oczach. W ciągu ostatnich kilkunastu dni okazał jej wiele serca.
Od nikogo wcześniej nie otrzymała tak wielkiego wsparcia. Nawet jej kuzynka,
gdy stanęła w jej drzwiach zapłakana, nie potrafiła po prostu jej przygarnąć i
przytulić do siebie. Dobrzański bez problemu odczytywał jej potrzeby. Nawet nie
musiała mu nic mówić, o nic prosić. Miał rację, mówiąc kiedyś, że łączy ich
porozumienie dusz.
-Sympatyczna dziewczyna –
odezwała się Helena, gdy Marek odwoził ją do domu po jej niezapowiedzianej
wizycie
- Owszem. Jest dla mnie bardzo
ważna – odpowiedział nie odrywając wzroku od drogi
- Czy między wami… - chciała
dokończyć, ale nie pozwolił jej
- Nie – rzekł stanowczo – To moja
przyjaciółka
- Z którą mieszkasz – podkreśliła
– To pierwsza kobieta, którą na dłużej wpuściłeś do swojego domu
- Która mieszka u mnie – wyjaśnił
– Przechodzi teraz trudny okres w swoim życiu. Pomagam jej – wyjaśnił i tym
samym zakończył dyskusję. Nie miał ochoty na dalszą polemikę z matką.
-Ula, chodź do mnie na chwilę –
krzyknął z salonu, gdy usłyszał, że drzwi wejściowe się otworzyły. Często
wieczorami odbywała godzinne spacery po okolicy. Obrzeża Warszawy zachwycały ciszą
i spokojem, którego nade wszystko teraz potrzebowała. Mieszkali razem prawie
dwa miesiące. Ula zaczęła powoli stawać na nogi. Marek zapewnił jej
cotygodniowe sesje u psychologa i dach nad głową. Z oszczędności, które
przywiozła z Wysp dorzucała się do utrzymania, co wywoływało jego protesty.
Postanowiła, iż od września zacznie szukać pracy – Usiądź, chcę z tobą
porozmawiać – zaczął poważnym tonem. Widziała na jego twarzy skupienie, ale i
cień obawy – Chciałbym, żebyś wysłuchała mnie do końca. Ja zdaję sobie sprawę,
jak zabrzmi to, co za chwilę powiem, ale w chwili obecnej wydaje mi się to
najrozsądniejszym wyjściem, na którym oboje skorzystamy – westchnął przypominając
sobie po raz enty rozmowę z matką - Ula, weźmy ślub – powiedział prosto z
mostu. Jej oczy były teraz wielkości pięciozłotowej monety. Pokiwała głową z
niedowierzaniem – Zapewnie ci najlepsze warunki. Niczego ci nie zabraknie.
Będziesz miała spokój i dostatnie życie – wyliczał - Jeśli będziesz chciała,
znajdziemy ci pracę, jeśli nie, nie musisz pracować. Jako twój mąż wezmę
wszystko na siebie. Jeśli podejmiesz decyzję, że nie dasz rady dłużej tego
ciągnąć, albo w pewnym momencie poznasz kogoś wartego twojej uwagi, obiecuję,
że rozwiedziemy się w krótkim czasie. Zabezpieczę cię. Ja pomogę tobie, a ty
mnie. Tym ślubem zamknę usta rodzicom. Wiem, że potrzebujesz czasu na
zastanowienie. Nie będę naciskał. Proszę jedynie, byś to przemyślała – spojrzał
na nią z nadzieją. Wstał i ruszył do swojego gabinetu.
- Zgadzam się – usłyszał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz