B

sobota, 2 sierpnia 2014

'Układ' II

Siedzieli obok siebie w ciszy. Od dwudziestu minut, od momentu, w którym się do niej dosiadł, nie odezwała się słowem. Nie chciał naciskać, nie chciał jej zmuszać do zwierzeń. Wiedział, że gdy będzie gotowa sama mu powie. Póki co chciał z nią być, by dać jej poczucie, że nie jest sama i jeśli tylko zechce znajdzie w nim wsparcie.
- W Polsce jestem od kilku tygodni – odpowiedziała wreszcie na pytanie, które zadał tuż po swoim przyjściu – bardzo szybko trafiłam tutaj. Leczę depresję – szepnęła. Objął ją ramieniem i pogładził plecy – Nie wiem, co będzie dalej, nie wiem, jak będę żyć, gdy stąd wyjdę. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc – delikatnie chwycił jej podbródek i zmusił, by spojrzała mu w oczy
- Masz mnie i zawsze możesz na mnie liczyć- zapewnił – Ula, to że spotkaliśmy się tutaj i właśnie teraz to nie jest przypadek. Co się z tobą działo przez te wszystkie lata?
- Gdy wyjechałam wtedy na staż do Londynu poznałam Davida. Był ode mnie starszy dwanaście lat, rozwiedziony, z dwójką dzieci. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłam z nim bardzo szczęśliwa, ale ten związek oznaczał zerwanie kontaktów z rodziną. Ojciec nie chciał zaakceptować, że jestem z człowiekiem z przeszłością, na dodatek starszym. Postawił mi warunek, albo wracam do Polski i rozstaję się z Davidem, albo nie jestem już jego córką – mówiła, a w jej oczach gromadziły się łzy. Był zaskoczony. Miał okazję poznać Józefa i nigdy by nie przypuszczał, że postawi córce taki warunek  – Wybrałam miłość. Nie mogliśmy się pobrać, bo sprawa o podział majątku z byłą żoną jeszcze nie była zakończona. Po jakimś czasie chciałam mieć z nim dziecko. Nie chciał się zgodzić, mimo tego, iż wiem, że bardzo mnie kochał. Mówił, że ma już dwójkę i to wystarczy. Z Gordonem i Emmą nawiązałam dobry kontakt. To w gruncie rzeczy były jeszcze małe dzieci. On ma teraz dwanaście lat, ona siedem. Nawet mnie polubiły. David był całym moim światem. Postawiłam wszystko na miłość i zapłaciłam za to ogromną cenę. Nie mam rodziny, przyjaciół, pracy. Zimą ubiegłego roku David wracał z negocjacji z Edynburga. Pogoda była fatalna. W wypadku samochodowym zginął na miejscu – jej ciałem wstrząsnął szloch. Mocniej przytulił ją do siebie – nawet nie mogłam go pochować. Nie byłam nikim z rodziny. Ceremonią zajęła się jego była żona. Ja na pogrzebie czułam się jak intruz wytykana palcami przez całą rodzinę. Kilka dni później Kate zajęła się jego majątkiem. Nawet nie odczekała okresu żałoby – gorzko zaśmiała się pod nosem – jedynymi spadkobiercami firmy, domu i reszty majątku zostały jego dzieci. Z uwagi na to, że nie są pełnoletnie, przez najbliższe lata zarządzać nim będzie Kate. Dała mi miesiąc na opuszczenie domu, w którym mieszkałam z Davidem przez ostatnie pięć lat, który kupił po rozwodzie. Zabrała mi wszystko, samochód, biżuterię, zabrała mi nawet złotą zawieszkę w kształcie serca, którą podarował mi na naszą trzecią rocznicę. W środku było jego zdjęcie. Nie chciała słuchać, że to prezent. Dla niej liczyła się tylko wartość tego drobiazgu. Nie pozwoliła zatrzymać mi nic, co będzie mi go przypominało. Jedyne co mi pozostało, to wspomnienia. W tym samym tygodniu, kiedy odbył się pogrzeb zwolnili mnie z pracy. Pracowałam w firmie Davida. Jego obowiązki przejął Anthony, jego zastępca, przyjaciel i obecny partner Kate. Na jej życzenie wręczył mi wypowiedzenie. W ciągu kilkunastu dni zostałam sama, bez pracy i dachu nad głową. Wróciłam do Polski w kwietniu. Nie potrafiłam żyć w Londynie. Każda mijana knajpa, park, sklep przypominał mi o Davidzie. Nie mogłam pojechać do Rysiowa. Ojciec mi mówił, że ten związek źle się dla mnie skończy. Nie zrozumiałby. Zatrzymałam się u mojej kuzynki w Bydgoszczy. Ale nie potrafiłam poukładać sobie życia na nowo, poradzić sobie z jego stratą. Potrzebowałam pomocy i trafiłam tutaj – po raz kolejny tego popołudnia szloch wstrząsnął jej ciałem
- Ciiii – szeptał w jej włosy, uspokajająco gładząc po plecach – wszystko będzie dobrze, wszystko się jakoś ułoży. Davida już nie ma, ale twoje życie toczy się dalej. Musisz znaleźć w sobie siłę. A ja ci w tym pomogę. Nigdy już nie będziesz sama, bo masz mnie – była mu wdzięczna. Odzyskała przyjaciela, którego tak bardzo teraz potrzebowała.
Spotykali się regularnie każdego dnia. Chodzili na długie spacery brzegiem morza albo siedzieli w kawiarni, gdy pogoda była deszczowa. Ula nieco oderwała się od swoich problemów słuchając opowieści o życiu Marka. Niewiele się u niego zmieniło. Jego stosunki z ojcem wciąż nie były najlepsze.
- On wciąż chce kierować moim życiem. Godziłem się na to mając dziesięć, dwadzieścia lat, ale teraz chcę żyć po swojemu, a nie mogę – skarżył się podczas jednej z popołudniowych kaw.
- Może szczera rozmowa by coś zmieniła – spojrzała na niego z troską. Odkąd spotkała go na plaży jej życie odrobinę zmieniło się na lepsze. Spędzone w jego towarzystwie godziny dawały jej wiele radości. Podświadomie tęskniła za nim wiele lat.
- Ty chyba naprawdę nie pamiętasz jaki jest mój ojciec. Każdą rozmowę, która zbacza na niewygodne dla niego tory ucina jednym zdaniem. Zawsze starałem się sprostać jego oczekiwaniom. Chciał, bym skończył SGH, skończyłem, bym pracował w FD, pracuję, mimo, iż doskonale wiesz, że chciałem być architektem. Podporządkowałem się by mieć spokój, by w pewnym momencie, gdy spełnię jego oczekiwania pozwolił mi żyć normalnie. Bym mógł sam o sobie decydować. Nic z tego – rzekł zrezygnowany – Kilkanaście dni temu podczas niedzielnego obiadu jasno i dobitnie zakomunikował mi wraz z matką, że mam już trzydzieści jeden lat i czas najwyższy, bym się ożenił – wywrócił oczami – Czekaj, jak to było…. Synu, Tomek Kostrzewski się żeni we wrześniu, córka Mikołajczyków wychodzi za mąż na wiosnę, a syn Rymkiewiczów w grudniu zostanie ojcem, a w marcu bierze ślub. Oni są wszyscy od ciebie młodsi. My naprawdę z mamą nie wiemy dlaczego ty nie możesz się ustatkować. Co my mamy mówić znajomym? Czas, żebyś dorósł i się ożenił! To było mniej więcej powiedziane takim tonem – wyjaśnił Ulce – I oczywiście wciąż ojciec nie może przeżyć, że Paula nie zostanie jego synową. Wypomina mi to przy każdej możliwej okazji – podkreślił
- Wciąż nie znają powodów waszego rozstania? – bardziej stwierdziła, niż zapytała. Pokiwał przecząco głową
- Ojciec by tego nie zrozumiał. Nawet nie miałem po co zaczynać tej rozmowy – machnął ręką
- Marek, przyjdzie taki moment, że będziesz musiał mu powiedzieć
- A on wtedy uzna, że mam wypaczone poczucie humoru. Nie, nie, nie – westchnął - Ta rozmowa nie jest na moje nerwy. Zresztą na ojca też. Później będzie mi wyrzucał, że jego problemy z sercem to moja wina. Matka będzie miała do mnie pretensję.
- Co zamierzasz? – dociekała – Wiesz, że on teraz nie spocznie, dopóki cię nie ożeni.
- Przyjechałem tutaj by znaleźć jakieś rozwiązanie i szczerze mówiąc nic nie wymyśliłem. Chciałbym z nim porozmawiać, ale boję się. Jestem zwykłym tchórzem – powiedział gorzko, nerwowo zagryzając dolną wargę – gorzej będzie, jak ojciec sam zacznie mi szukać kandydatki na żonę. Już sobie wyobrażam ten casting na panią Dobrzańską, która będzie najlepiej pasować do rodziny. Całe szczęście, że dziewczyn, z którymi pojawiałem się na pokazach nie traktował w kategoriach potencjalnej synowej i nie przeprowadzał im testu na inteligencję. Póki co traktował to w kategoriach przygodnych znajomości i darował sobie komentarze na ich temat. No nic – wciągnął głośno powietrze – zobaczymy, jak to się ułoży. Póki co, wracasz ze mną do Warszawy w czwartek. Zamieszkasz u mnie. Dom jest duży, mieszkam w nim sam, wprowadzisz do niego trochę życia. Przynajmniej będzie mnie komu witać po przyjściu z pracy – posłał jej czarujący uśmiech – do tej pory robił to pies sąsiadów. W międzyczasie pomyślimy o jakiejś pracy. Staniesz na nogi.
- Dziękuję – szepnęła tonąc w jego szarych oczach. W ciągu ostatnich kilkunastu dni okazał jej wiele serca. Od nikogo wcześniej nie otrzymała tak wielkiego wsparcia. Nawet jej kuzynka, gdy stanęła w jej drzwiach zapłakana, nie potrafiła po prostu jej przygarnąć i przytulić do siebie. Dobrzański bez problemu odczytywał jej potrzeby. Nawet nie musiała mu nic mówić, o nic prosić. Miał rację, mówiąc kiedyś, że łączy ich porozumienie dusz.

-Sympatyczna dziewczyna – odezwała się Helena, gdy Marek odwoził ją do domu po jej niezapowiedzianej wizycie
- Owszem. Jest dla mnie bardzo ważna – odpowiedział nie odrywając wzroku od drogi
- Czy między wami… - chciała dokończyć, ale nie pozwolił jej
- Nie – rzekł stanowczo – To moja przyjaciółka
- Z którą mieszkasz – podkreśliła – To pierwsza kobieta, którą na dłużej wpuściłeś do swojego domu
- Która mieszka u mnie – wyjaśnił – Przechodzi teraz trudny okres w swoim życiu. Pomagam jej – wyjaśnił i tym samym zakończył dyskusję. Nie miał ochoty na dalszą polemikę z matką.

-Ula, chodź do mnie na chwilę – krzyknął z salonu, gdy usłyszał, że drzwi wejściowe się otworzyły. Często wieczorami odbywała godzinne spacery po okolicy. Obrzeża Warszawy zachwycały ciszą i spokojem, którego nade wszystko teraz potrzebowała. Mieszkali razem prawie dwa miesiące. Ula zaczęła powoli stawać na nogi. Marek zapewnił jej cotygodniowe sesje u psychologa i dach nad głową. Z oszczędności, które przywiozła z Wysp dorzucała się do utrzymania, co wywoływało jego protesty. Postanowiła, iż od września zacznie szukać pracy – Usiądź, chcę z tobą porozmawiać – zaczął poważnym tonem. Widziała na jego twarzy skupienie, ale i cień obawy – Chciałbym, żebyś wysłuchała mnie do końca. Ja zdaję sobie sprawę, jak zabrzmi to, co za chwilę powiem, ale w chwili obecnej wydaje mi się to najrozsądniejszym wyjściem, na którym oboje skorzystamy – westchnął przypominając sobie po raz enty rozmowę z matką - Ula, weźmy ślub – powiedział prosto z mostu. Jej oczy były teraz wielkości pięciozłotowej monety. Pokiwała głową z niedowierzaniem – Zapewnie ci najlepsze warunki. Niczego ci nie zabraknie. Będziesz miała spokój i dostatnie życie – wyliczał - Jeśli będziesz chciała, znajdziemy ci pracę, jeśli nie, nie musisz pracować. Jako twój mąż wezmę wszystko na siebie. Jeśli podejmiesz decyzję, że nie dasz rady dłużej tego ciągnąć, albo w pewnym momencie poznasz kogoś wartego twojej uwagi, obiecuję, że rozwiedziemy się w krótkim czasie. Zabezpieczę cię. Ja pomogę tobie, a ty mnie. Tym ślubem zamknę usta rodzicom. Wiem, że potrzebujesz czasu na zastanowienie. Nie będę naciskał. Proszę jedynie, byś to przemyślała – spojrzał na nią z nadzieją. Wstał i ruszył do swojego gabinetu.
- Zgadzam się – usłyszał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz