Wyznał jej miłość, a ona wyszła.
Tak po prostu wyszła. Nie wiedział co o tym myśleć. Zastanawiał się, jak będzie
wyglądało ich jutrzejsze spotkanie w FD. Był zdenerwowany. Miała prawo na niego
naskoczyć, miała prawo poczuć się zdezorientowana. Rzeczywiście wysyłał jej
sprzeczne sygnały. Ale to dlatego, że najzwyczajniej w świecie się bał. Zaśmiał
się gorzko pod nosem. ‘Ile ja mam lat? Dwadzieścia? Żeby się bać związku z
kobietą… żeby się bać miłości’. Usiadł i wyjął teczkę z nutami. Gra na
fortepianie przynosiła ukojenie. Pozwoliła uciec na chwilę od rzeczywistości.
Przenieść się w inny wymiar. Kolejne dźwięki wydobywały się spod jego palców.
Minęła godzina, może dwie. Sam nie wiedział. Zatracał się w tej muzyce, gdy
znów usłyszał dzwonek domofonu. Po raz kolejny tego dnia stanęła w jego
drzwiach. Nie odezwała się. On też o nic nie zapytał. Powiedział już dość, nie
słysząc nic w zamian. Teraz ruch należał do niej. Pocałowała go gwałtownie.
Obrócił
się na lewy bok. Ciepło
jej ciała, zapach… Leżąc w jego satynowej pościeli nie przypominała
bezczelnej pani dyrektor. Była jego słodką dziewczynką, którą pragnął na
zawsze zamknąć w swoich ramionach. Był szczęśliwy, bo była obok. Nie
wiedział, czy ta noc była
pierwszą z wielu, czy ostatnią. Wczoraj o tym nie myślał. Postanowił żyć
chwilą. Rozkosznie się przeciągnęła i wreszcie ujrzał błękit jej oczu.
Kciukiem
delikatnie pogładził jej policzek. Uśmiechnęła się.
- Dzień dobry – szepnęła.
- Nie godzę się na otwarty związek,
ani na żaden trójkąt – usłyszała w odpowiedzi. Zaśmiała się perliście.
- Nie ma mowy o trójkącie. W
zeszłym tygodniu rozstałam się z Tomkiem – odparła i namiętnie pocałowała go w
usta – Pamiętaj, że od ciebie też oczekuję wierności – powiedziała poważnym
tonem
- Jesteś pierwszą kobietą, która
nocuje w tym domu – zapewnił, wpatrując się w jej oczy
- I obiecuje ci, że zrobię
wszystko, by inna nie zajęła mojego miejsca – wciąż nie powiedziała mu, co do
niego czuje. Wciąż nie usłyszał ‘kocham cię’, ale czy słowa, które padły z jej ust
nie były jednoznaczne? Wtuliła się w niego. Leżeli w milczeniu, gdy znów się
odezwała – Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie?
- Oczywiście
- Dlaczego na początku mnie tak
gnoiłeś? Za wszelką cenę starałeś się mnie zdyskredytować, chciałeś złamać moją
wiarę w siebie – westchnął. A jednak wciąż ją to męczyło...
- A jeśli powiem, że dostrzegłem
w tobie nieoszlifowany diament? – odpowiedział pytaniem
- To ci chyba nie uwierzę- odparła
kreśląc palcami kółka na jego torsie.
- Wiedziałem, że jesteś dobra.
Bardzo dobra i strasznie zarozumiała – zaśmiał się - Chciałem cię nieco
utemperować, a jednocześnie sprawdzić. Mój ojciec postępował tak ze mną.
Chciał, bym wciąż udowadniał mu, że jestem najlepszy. Podcinał skrzydła, bym
się odradzał. Dzięki temu osiągnąłem wszystko, co teraz mam. Przepraszam –
dodał po chwili milczenia – Wiem, że momentami byłem bezczelny, że sprawiałem
ci przykrość
- Wiesz, że były momenty, kiedy
zaczynałam cię nienawidzić?
- Cytując Gombrowicza powiem ci,
że miłość i nienawiść to dwa oblicza tego samego – mówiąc to złożył pocałunek
na jej obojczyku. Jego usta rozpoczęły wędrówkę po jej rozgrzanej skórze.
- Prezesie – nie chciała
przerywać tej błogiej chwili, ale czas płynął nieubłaganie – za chwilę spóźnimy
się do firmy
- Pani dyrektor- mówił między
kolejnymi pocałunkami - prezes zarządza dzisiaj wolne. Znów się zatracili. W jego ramionach czuła się wyjątkowo.
Zeszła na dół w jego spodniach
dresowych i za dużym podkoszulku. Kończył przygotowywać śniadanie. Z
nieskłamaną przyjemnością obserwowała, jak smaży omlet. Co chwila karmił ją
winogronami, kradnąc w zamian pocałunki. Gdy ze smakiem konsumowała
przygotowane przez niego śniadanie obserwował ją i dyskretnie uśmiechał się pod
nosem. Jej śmiech i zapach wypełniające teraz wnętrze jego domu były brakującym
elementem jego życia. Ona była brakującym elementem jego życia. Chciał by już
zawsze było tak, jak teraz.
- Zagrasz coś dla mnie? –
wskazała na fortepian. Bez słowa podszedł i już po chwili salon wypełniły
dźwięki ‘Besame mucho’. Stojąc za nim
przytuliła się do jego pleców. Było jej dobrze. Bardzo dobrze. Jak jeszcze nigdy przedtem.
Zgodnie postanowili nie afiszować
się ze swoim związkiem w pracy. Co prawda w zaciszu swoich gabinetów nie
szczędzili sobie pocałunków, ale na korytarzach starali się hamować. Posyłali
sobie uśmiechy, tęskne spojrzenia, ale zachowywali dystans. Ania o nic nie
pytała, ale obserwując ich delikatnie uśmiechała się pod nosem. Widziała, że od
kilku dni obojgu śmieją się oczy.
Spędzali w jego domu kolejny w
tym tygodniu wspólny wieczór. Siedzieli na sofie wtuleni w siebie. Sączyli
białe wino, gdy z ust Marka padły nagle słowa, które kompletnie ją zaskoczyły
- Zamieszkaj ze mną – odsunęła się
i obrzuciła go pytającym spojrzeniem
- Nie uważasz, że to trochę za
szybko? Jesteśmy razem od tygodnia – celowo zaakcentowała ostatnie słowo –
Powinniśmy się lepiej poznać… - rzuciła nieco zakłopotana. Tak naprawdę nie
wiedziała co ma mu odpowiedzieć, bo sama nie wiedziała, czego chce.
-
Ale i tak prawie tu mieszkasz –
odparł spokojnie – W ciągu ostatnich ośmiu dni nocowałaś tutaj cztery
razy…
Chcę nam ułatwić życie. Kocham cię i chcę z tobą być. Codziennie, a nie
kilka razy
w tygodniu. Chcę dzielić z tobą życie, więc naturalne, że będziemy
również dzielić dom. Ja już nie mam dwudziestu lat i chyba… - urwał na
chwilę –
potrzebuję stabilizacji – milczała, więc kontynuował – Sądziłem, że jest
ci ze
mną dobrze…
- Bo jest – wtrąciła się cicho
- To w czym problem? Czy decyzję o
wspólnym mieszkaniu ułatwi ci fakt, że będziesz wiedziała, który ser żółty wolę
i czy używam pasty Colgate, czy Elmex? – wciąż milczała – Chyba, że nie jesteś
pewna swoich… - urwał. Przecież tak naprawdę nigdy nie powiedziała wprost, że
go kocha. Pospiesznie analizowała całą sytuację. Postanowiła kierować się
sercem.
- Jestem pewna – powiedziała pewnie
– Kocham cię – dodała tonąc w jego szarych oczach. Uśmiechnął się ukazując
swoje dołeczki. Musnął delikatnie jej usta – W weekend zacznę pakować swoje
rzeczy.
-
Miejsce w garderobie już jest –
puścił jej oczko i pocałował w czubek głowy - nie mogę się doczekać,
kiedy twoje ubrania zawisną obok moich koszul - szczęśliwa wtuliła się w
jego ramiona.
Ah, przepiękne opowiadanie.Tak jakby oglądała odcinki - bardzo dobrze są opisany bohatery, nie puste. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń