Wyjechał. Nie mógł znieść widoku
jej i Piotra razem. To on chciał ją całować, przytulać i szeptać czułe słówka.
Nie mógł. Ona sobie tego nie życzyła. Nie mógł stać z boku i patrzeć na jej
szczęście. Podobno można zrobić wiele dla szczęścia tej drugiej osoby, nawet
odejść. On potrafił odejść. Ale był również wielkim egoistą. Kochał ją i nie
potrafił patrzeć na jej uśmiech, którym obdarza Sosnowskiego. Nie potrafił
cieszyć się jej szczęściem. Nie potrafił stać z boku i czekać na cud. Wiedział,
że oczekiwanie nic nie da. Zbyt mocno ją zranił, zbyt mocno ją zawiódł. Zakpił
z niej i z jej miłości. Oszukał i wykorzystał w najperfidniejszy sposób. Ona mu
nie wybaczy. Wiedział to. Musiał wyjechać. A w zasadzie uciec. Uciec od niej,
od miłości do niej, od otoczenia, które wciąż przypominało mu o wspólnie
spędzonych chwilach. Wyjechał. Starał się żyć normalnie. Jakoś sobie poukładać
świat bez niej. Nie potrafił. Nie potrafił stworzyć normalnego związku na
dłuższą metę. Próbował trzy razy. Każda kolejna znajomość kończyła się
szybciej, niż się zaczęła. Nie potrafił żyć normalnie, mimo, że od ich
ostatniego spotkania przed pokazem minęło ponad dwa i pół roku. Wciąż za nią
tęsknił. Brakowało mu jej głosu, śmiechu, jaj zapachu i pocałunków. Miał
wrażenie, że z każdym dniem kocha ją coraz bardziej. Zastanawiał się, czy to w
ogóle możliwe. Teraz rozumiał jej słowa ‘jeśli się kogoś kocha, to nie można
tak po prostu przestać’. Miała rację. On kochał ją prawdziwie i wciąż kocha.
Nie mógł przestać mimo, że przez te wszystkie lata tak bardzo się starał. Podjął
decyzję, że musi wrócić i spróbować to uratować. Przecież też go kochała.
Wiedział to na pewno.
Zaczął zamykać wszystkie sprawy w
Londynie. Rozwiązać umowę najmu mieszkania, zakończyć wszystkie zlecenia, które
rozpoczął. Kilka miesięcy po przyjeździe zahaczył się w firmie produkującej
odzież i akcesoria sportowe. Zajął się ich promocją. Niby dostawał
comiesięcznie wpływy z tytułu współwłaścicielstwa w Febo&Dobrzański, ale i
tak wolał iść do pracy. Zwariowałby w domu. Postanowił wrócić do kraju na
początku kwietnia. Nie informował nikogo o swoim powrocie. Większość jego
znajomości urwała się wraz z jego wyjazdem. Paulina była obrażona, że nie
wybrał się wraz z nią do Włoch. Kontakty rozluźniły się również z Sebastianem.
Przyjaciel miał mu za złe, że zaszył się na drugim końcu Europy i przez pół
roku nie dawał znaku życia. Namawiał do powrotu, a każda tego typu dyskusja
kończyła się awanturą. Początkowo Marek niemal agresywnie reagował na wszelkie
wzmianki o Uli. Chciał zapomnieć, a swoimi opowieściami Olszański nie ułatwiał
mu zadania. O FD nie rozmawiali w ogóle. Dla Marka to miejsce jakby przestało
istnieć. Może dlatego, że przez kilkanaście miesięcy ta firma, ten budynek
wiązał się głównie z jego asystentką, a później kochanką. Chciał wyeliminować
wspomnienia. Tak było łatwiej. Przyjacielowi opowiadał głównie o sobie, swoim
życiu w Anglii i pracy, którą podjął. Interesował się wyłącznie życiem
prywatnym Olszańskiego. Moment powrotu był najlepszy również ze względu na
Sebastiana. Na początku maja miał poślubić Violettę Kubasińską. Marek nie
wyobrażał sobie, że mogłoby go nie być tego dnia obok przyjaciela. Z rodzicami
kontakt ograniczył się to telefonów raz na jakiś czas. Dopytywał o zdrowie ojca
i informował, że u niego wszystko w porządku. Wiedział, że senior miał mu za
złe porzucenie firmy, dlatego rozmawiał głównie z matką, by nie doprowadzać do
nieprzyjemnych dyskusji. Wiedział, że po raz kolejny zawiódł ojca. ‘Żadna
nowość’ gorzko śmiał się w duchu. Ale wiedział, że pretensje ojca były
uzasadnione. Porzucił firmę, kompletnie się nią nie interesował. Nie tak
powinien zachowywać się współwłaściciel, nie tak powinien zachowywać się syn
założyciela. Chciał naprawić swoje błędy. Wreszcie dorósł.
- Dobry Boże, Marek – szepnęła ze
łzami w oczach Helena, gdy jej jedyny syn stanął w kwietniowy poranek u drzwi
jej domu
- Witaj mamo. Tak bardzo za tobą
tęskniłem – mocno ją przytulił. I on był bardzo wzruszony tym spotkaniem.
- Wróciłeś na stałe? – dopytywała
– Obiecaj, że już nigdzie nie wyjedziesz – mówiła błagalnym tonem
- Nigdzie się już nie wybieram.
Nie mogę całe życie uciekać. Czas zmierzyć się z rzeczywistością. I odzyskać
to, co dla mnie najważniejsze – rzucił tajemniczo, gdy znaleźli się już w
salonie
- O czym ty mówisz?
- Chcę wrócić do firmy. Chcę
wreszcie być odpowiedzialny. Nawet nie wiem, kto nią teraz zarządza. Aleks? –
obrzucił ją roześmianym spojrzeniem. Dopiero teraz siedząc w salonie swojego
rodzinnego domu rozumiał jak bardzo tęsknił za Polską.
- Nie – odparła matka. Zmarszczył
brwi – Pani Urszula – słowa matki spotęgowały jego zdziwienie. ‘A jednak wciąż
tam jest. Może czeka na mnie? Gdyby nie czekała już dawno zmieniłaby pracę’
Miał ochotę tańczyć z radości. Jest w jego firmie, będzie miał łatwiejsze
zadanie.
- Ula – szepnął i z rozmarzonym
wyrazem twarzy uśmiechnął się pod nosem – To dla niej wróciłem. Nie potrafię
przestać jej kochać. Chcę ją odzyskać – w jego głosie można było dostrzec dumę
wynikającą z podjętej decyzji. Miał wrażenie, że wreszcie zachowuje się jak
facet, a nie rozpieszczony chłopczyk, który kuli się na samą myśl o
przeciwnościach. Podjął decyzję i konsekwentnie będzie dążył do realizacji
swojego planu. Już się nie podda, nie ucieknie.
- Marek – Dobrzańska przyjrzała
mu się uważnie – Ty o niczym nie wiesz, prawda?
- Ale o czym? – zapytał z
szerokim uśmiechem. Powrót, spotkanie matki, a także wiadomość, że Ula wciąż
jest na Lwowskiej wprawiały go w szampański nastrój. Helena przez dłuższą
chwilę przyglądała mu się zmartwiona. Szkoda jej było syna. Popełnił w życiu
wiele błędów, ale chciała by wreszcie był szczęśliwy, by wreszcie założył
rodzinę z kobietą, którą pokocha prawdziwie i która jego będzie kochać
bezgranicznie.
- Ula w październiku wyszła za
tego kardiologa, Piotra – dodała, bacznie obserwując reakcję syna na te
rewelacje.
- Żartujesz? – roześmiał się w
akcie niedowierzania. Gdy matka konsekwentnie milczała, zaczęło powoli docierać
do niego, że to jednak prawda. Błyskawicznie zrzedła mu mina. Zamiast szczęścia
i beztroski na jego twarzy malowało się teraz zrezygnowanie, żal, złość i
bezsilność. ‘Jest żoną. Jego żoną od sześciu miesięcy’. Rozum z trudem, ale
przyjął to do wiadomości. Serce nie potrafiło. W jednej chwili jego świat
rozsypał się na tysiące małych kawałeczków. Jego marzenia, plany przestały mieć
w tym momencie jakikolwiek sens. Bez słowa zerwał się z miejsca i wybiegł z
domu. Musiał się przejść. Musiał być teraz sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz