B

wtorek, 12 listopada 2013

'Za późno?' I

Wyjechał. Nie mógł znieść widoku jej i Piotra razem. To on chciał ją całować, przytulać i szeptać czułe słówka. Nie mógł. Ona sobie tego nie życzyła. Nie mógł stać z boku i patrzeć na jej szczęście. Podobno można zrobić wiele dla szczęścia tej drugiej osoby, nawet odejść. On potrafił odejść. Ale był również wielkim egoistą. Kochał ją i nie potrafił patrzeć na jej uśmiech, którym obdarza Sosnowskiego. Nie potrafił cieszyć się jej szczęściem. Nie potrafił stać z boku i czekać na cud. Wiedział, że oczekiwanie nic nie da. Zbyt mocno ją zranił, zbyt mocno ją zawiódł. Zakpił z niej i z jej miłości. Oszukał i wykorzystał w najperfidniejszy sposób. Ona mu nie wybaczy. Wiedział to. Musiał wyjechać. A w zasadzie uciec. Uciec od niej, od miłości do niej, od otoczenia, które wciąż przypominało mu o wspólnie spędzonych chwilach. Wyjechał. Starał się żyć normalnie. Jakoś sobie poukładać świat bez niej. Nie potrafił. Nie potrafił stworzyć normalnego związku na dłuższą metę. Próbował trzy razy. Każda kolejna znajomość kończyła się szybciej, niż się zaczęła. Nie potrafił żyć normalnie, mimo, że od ich ostatniego spotkania przed pokazem minęło ponad dwa i pół roku. Wciąż za nią tęsknił. Brakowało mu jej głosu, śmiechu, jaj zapachu i pocałunków. Miał wrażenie, że z każdym dniem kocha ją coraz bardziej. Zastanawiał się, czy to w ogóle możliwe. Teraz rozumiał jej słowa ‘jeśli się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać’. Miała rację. On kochał ją prawdziwie i wciąż kocha. Nie mógł przestać mimo, że przez te wszystkie lata tak bardzo się starał. Podjął decyzję, że musi wrócić i spróbować to uratować. Przecież też go kochała. Wiedział to na pewno.

Zaczął zamykać wszystkie sprawy w Londynie. Rozwiązać umowę najmu mieszkania, zakończyć wszystkie zlecenia, które rozpoczął. Kilka miesięcy po przyjeździe zahaczył się w firmie produkującej odzież i akcesoria sportowe. Zajął się ich promocją. Niby dostawał comiesięcznie wpływy z tytułu współwłaścicielstwa w Febo&Dobrzański, ale i tak wolał iść do pracy. Zwariowałby w domu. Postanowił wrócić do kraju na początku kwietnia. Nie informował nikogo o swoim powrocie. Większość jego znajomości urwała się wraz z jego wyjazdem. Paulina była obrażona, że nie wybrał się wraz z nią do Włoch. Kontakty rozluźniły się również z Sebastianem. Przyjaciel miał mu za złe, że zaszył się na drugim końcu Europy i przez pół roku nie dawał znaku życia. Namawiał do powrotu, a każda tego typu dyskusja kończyła się awanturą. Początkowo Marek niemal agresywnie reagował na wszelkie wzmianki o Uli. Chciał zapomnieć, a swoimi opowieściami Olszański nie ułatwiał mu zadania. O FD nie rozmawiali w ogóle. Dla Marka to miejsce jakby przestało istnieć. Może dlatego, że przez kilkanaście miesięcy ta firma, ten budynek wiązał się głównie z jego asystentką, a później kochanką. Chciał wyeliminować wspomnienia. Tak było łatwiej. Przyjacielowi opowiadał głównie o sobie, swoim życiu w Anglii i pracy, którą podjął. Interesował się wyłącznie życiem prywatnym Olszańskiego. Moment powrotu był najlepszy również ze względu na Sebastiana. Na początku maja miał poślubić Violettę Kubasińską. Marek nie wyobrażał sobie, że mogłoby go nie być tego dnia obok przyjaciela. Z rodzicami kontakt ograniczył się to telefonów raz na jakiś czas. Dopytywał o zdrowie ojca i informował, że u niego wszystko w porządku. Wiedział, że senior miał mu za złe porzucenie firmy, dlatego rozmawiał głównie z matką, by nie doprowadzać do nieprzyjemnych dyskusji. Wiedział, że po raz kolejny zawiódł ojca. ‘Żadna nowość’ gorzko śmiał się w duchu. Ale wiedział, że pretensje ojca były uzasadnione. Porzucił firmę, kompletnie się nią nie interesował. Nie tak powinien zachowywać się współwłaściciel, nie tak powinien zachowywać się syn założyciela. Chciał naprawić swoje błędy. Wreszcie dorósł.

- Dobry Boże, Marek – szepnęła ze łzami w oczach Helena, gdy jej jedyny syn stanął w kwietniowy poranek u drzwi jej domu
- Witaj mamo. Tak bardzo za tobą tęskniłem – mocno ją przytulił. I on był bardzo wzruszony tym spotkaniem.
- Wróciłeś na stałe? – dopytywała – Obiecaj, że już nigdzie nie wyjedziesz – mówiła błagalnym tonem
- Nigdzie się już nie wybieram. Nie mogę całe życie uciekać. Czas zmierzyć się z rzeczywistością. I odzyskać to, co dla mnie najważniejsze – rzucił tajemniczo, gdy znaleźli się już w salonie
- O czym ty mówisz?
- Chcę wrócić do firmy. Chcę wreszcie być odpowiedzialny. Nawet nie wiem, kto nią teraz zarządza. Aleks? – obrzucił ją roześmianym spojrzeniem. Dopiero teraz siedząc w salonie swojego rodzinnego domu rozumiał jak bardzo tęsknił za Polską.
- Nie – odparła matka. Zmarszczył brwi – Pani Urszula – słowa matki spotęgowały jego zdziwienie. ‘A jednak wciąż tam jest. Może czeka na mnie? Gdyby nie czekała już dawno zmieniłaby pracę’ Miał ochotę tańczyć z radości. Jest w jego firmie, będzie miał łatwiejsze zadanie.
- Ula – szepnął i z rozmarzonym wyrazem twarzy uśmiechnął się pod nosem – To dla niej wróciłem. Nie potrafię przestać jej kochać. Chcę ją odzyskać – w jego głosie można było dostrzec dumę wynikającą z podjętej decyzji. Miał wrażenie, że wreszcie zachowuje się jak facet, a nie rozpieszczony chłopczyk, który kuli się na samą myśl o przeciwnościach. Podjął decyzję i konsekwentnie będzie dążył do realizacji swojego planu. Już się nie podda, nie ucieknie.
- Marek – Dobrzańska przyjrzała mu się uważnie – Ty o niczym nie wiesz, prawda?
- Ale o czym? – zapytał z szerokim uśmiechem. Powrót, spotkanie matki, a także wiadomość, że Ula wciąż jest na Lwowskiej wprawiały go w szampański nastrój. Helena przez dłuższą chwilę przyglądała mu się zmartwiona. Szkoda jej było syna. Popełnił w życiu wiele błędów, ale chciała by wreszcie był szczęśliwy, by wreszcie założył rodzinę z kobietą, którą pokocha prawdziwie i która jego będzie kochać bezgranicznie.
- Ula w październiku wyszła za tego kardiologa, Piotra – dodała, bacznie obserwując reakcję syna na te rewelacje.
- Żartujesz? – roześmiał się w akcie niedowierzania. Gdy matka konsekwentnie milczała, zaczęło powoli docierać do niego, że to jednak prawda. Błyskawicznie zrzedła mu mina. Zamiast szczęścia i beztroski na jego twarzy malowało się teraz zrezygnowanie, żal, złość i bezsilność. ‘Jest żoną. Jego żoną od sześciu miesięcy’. Rozum z trudem, ale przyjął to do wiadomości. Serce nie potrafiło. W jednej chwili jego świat rozsypał się na tysiące małych kawałeczków. Jego marzenia, plany przestały mieć w tym momencie jakikolwiek sens. Bez słowa zerwał się z miejsca i wybiegł z domu. Musiał się przejść. Musiał być teraz sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz