B

poniedziałek, 29 lipca 2013

'Po drugiej stronie nieba' III

Niechętnie zmotywował się do wstania z łóżka i pójścia do pracy. Liczył, że tam ją spotka i może uda mu się namówić ją na rozmowę. A jeśli nie w biurze, to może chociaż po pracy. Musiał spróbować jej wytłumaczyć. Dobrzański, co tu jest do tłumaczeni? Przeleciałeś  swoją byłą dziewczynę. Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Matka z ulgą przyjęła, że jedzie do DF. Ratowanie rodziny to jedno, ale firma też wymagała uwagi i jego obecności. Krzysztofa nie było, Aleks i Paulina kilka lat temu sprzedali swoje udziały i założyli w Mediolanie dom mody ‘Febo’. Firma została w rękach Dobrzańskich zmieniając nazwę na Dobrzański Fashion. Ktoś musiał nią kierować, a Sebastian nie był najodpowiedniejszym kandydatem na po. prezesa. Podjechał pod budynek firmy. Samochodu jego żony nie było nigdzie w pobliżu. Liczył się z tym, że może jej wcale nie zastać w pracy. Jeśli jej nie będzie pojedzie do domu. Wjechał na piąte piętro przyciągając uwagę wszystkich pracowników znajdujących się w koło. Nie wyglądał najlepiej. Zmęczona twarz, dwudniowy zarost i smutek bijący z oczu to jego dzisiejszy znak rozpoznawczy. Rzucił krótkie ‘cześć’ do dziewczyn i nie zważając na paplaninę Violetty zamknął się w gabinecie. Wychylił głowę jeszcze na chwilę, by powiedzieć do Ani krótko i stanowczo ‘odwołaj wszystkie dzisiejsze i jutrzejsze spotkania’. Nim zdążył zatonąć w swoim prezesowskim fotelu do gabinetu wparował Olszański.
- No witamy prezesa – przywitał się ze śmiechem – Jak wyjazd? – Dobrzański skrzywił się. Wolałbym o nim nie pamiętać.
- Działo się wczoraj coś ważnego? – zapytał zgrabnie zmieniając temat
- Nie. Luz. Parę papierków czeka do podpisania. A i dla Ulki przyszły jakieś faktury. Jest u siebie, to od razu jej zaniosę?
- Nie ma – odparł krótko
- Będzie później? – dopytywał kadrowiec
- Nie wiem – wzruszył ramionami i spojrzał na kumpla pustym wzrokiem
- Pokłóciliście się? Czyżbyś się nie sprawdził po powrocie z delegacji? – zapytał nabijając się z prezesa.
- Wyjdź – powiedział stanowczo
- Stary, wyluzuj – Sebastian spoważniał widząc, że to coś poważniejszego – Co się stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać – odparł i spojrzał na przyjaciela w charakterystyczny sposób, dając mu tym samym znak, by opuścił jego biuro.
Olszański minął się w drzwiach z Milewską. Weszła do jego gabinetu z białą kartką w ręku.
- Dzień dobry – powiedziała. W jej tonie głosu wyczuł chłód. Zerwał się z miejsca.
- Witaj – chciał się do niej uśmiechnąć, ale zamiast tego na jego twarzy pojawiło się coś na kształt grymasu. Widział, że ona już wie.
- Ula prosiła bym dała ci to – na dźwięk imienia swojej żony serce niebezpiecznie przyspieszyło. Rzucił wzrokiem na kartkę papieru i już wiedział, że Ula nie pojawi się dziś w biurze. Jutro z resztą też. Był naiwny myśląc, że jak gdyby nigdy nic spotkają się dzisiaj w siedzibie firmy. Pocieszał się faktem, że nie złożyła wypowiedzenia, a jedynie prośbę o miesiąc urlopu.
- Jak ona się czuje? – zapytał unikając jej wzroku. Gorzko zaśmiał się w duchu. Od kilku dni nie potrafił patrzeć ludziom w oczy. Na swoje odbicie w lustrze też nie mógł patrzeć. Brzydził się sobą.
- Świetnie! Powiedziałabym, że wręcz rewelacyjnie. Świętuje – każde jej słowo, aż ociekało ironią
- A tak poważanie? – wyszeptał spuszczając głowę
- Tak poważnie, to jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tyle płakał – powiedziała z pretensją w głosie i skierowała się do wyjścia
- Jest w domu, czy w Rysiowie? Muszę z nią porozmawiać…
- Ty jedyne co musisz zrobić, to dać jej spokój i pozwolić się wyciszyć – rzekła stanowczo i wyszła trzaskając drzwiami.
Schował twarz w dłonie. On cierpiał, ale miał świadomość, że ją to wszystko boli dwa razy mocniej. Pieprzony ze mnie łajdak! A ona tak we mnie wierzyła… Zranił ją i zawiódł na całej linii. Miał ochotę umrzeć, by już nigdy nie widzieć tych cudownych, błękitnych oczu przepełnionych żalem i bólem. Zawiódł ją. Siebie też. Cholerna chwila zapomnienia. Co mnie napadło?
Poinformował Turka, że przez miesiąc będzie zastępował jego żonę, która jest na urlopie. Całe szczęście, że chociaż ten lizus nie dociekał dlaczego jego bezpośrednia przełożona zrobiła sobie tak nagle wolne. Do końca dnia nawet na chwilę nie wyszedł ze swojego gabinetu. Pragnął ukryć się przed całym światem.

Nie zważając na temperaturę za oknem rozpaliła w kominku. Usiadła przed nim po turecku, trzymając na kolanach album ze zdjęciami. Setki fotografii przedstawiały kolejne momenty z ich życia. Weekend w Budapeszcie, podczas którego jej się oświadczył, ślub podczas którego ślubował jej miłość i wierność, wakacje na Dominikanie, pierwsza gwiazdka we trójkę, urodziny Szymka. Rwała na pół ich wspólne zdjęcia i kolejno paliła w kominku. Zachowała tylko te, na których byli we trójkę. To nie wina Szymona, że jego rodzice zniszczyli ich rodzinę. Miał prawo mieć pamiątki z okresu dzieciństwa, gdy jego rodzice potrafili się jeszcze kochać i być razem. Ogień trawił ich zdjęcia, ale ona tych wspólnych obrazów nie potrafiła wyrzuć ze swojego serca i swojej pamięci. Znów płakała.
Ta zdrada tak bardzo ją bolała. Nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała przechodzić przez to samo piekło, co inne zdradzane kobiety. Kiedyś się bała, ale po kilku latach razem stwierdziła, że Marek naprawdę ją kocha, że zdrady i romanse ich nie dotyczą, że to wszystko dzieje się gdzieś daleko, obok nich i nigdy nie ma prawa zdarzyć się w ich rodzinie. Nigdy nie sądziła, że będzie przechodziła przez to samo piekło, co Paulina... Bo Febo przecież nie kochał, dlatego ją zdradzał. Ona należała do tej grupy kobiet, które rozkochały go w sobie. Była to mikroskopijna grupa. Jednoosobowa. Tak jej się przynajmniej wydawało. Uświadamiała sobie, że tak naprawdę Febo nigdy nie mogła kochać Marka. Bo jak się kocha, to zdrada boli tak bardzo, że nie można tak łatwo wybaczyć. Kocha się i jednocześnie nienawidzi. Na ewentualne wybaczenie potrzeba czasu, a Febo wybaczenie i kolejną porcję zaufania przyznawała mu z przydziału. Ona nie potrafiła przejść obok jego występku obojętnie.
Nie radziła sobie z własnym życiem. Nie radziła sobie sama ze sobą. Nie wiedziała, jak będzie wyglądało jej życie bez Marka. Bo przecież on zawsze był obok. Zaczęła prawdziwie żyć, oddychać pełną piersią, gdy spróbowali po raz drugi, gdy byli razem tak na sto procent. Nienawidziła go, ale odkąd się wyprowadził nie mogła znaleźć sobie miejsca. Potrzebowała go. Tak bardzo go potrzebowała, a jednocześnie wiedziała, że nie potrafi wybaczyć i zaufać. Czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć? Czy będę potrafiła jeszcze z nim być? Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Było to dla niej zbyt trudne i było na te odpowiedzi za wcześnie. Podjęła decyzję. Musi wyjechać.

- Stary, co się z tobą dzieje? Od trzech dni cię nie poznaję – Sebastian spojrzał na przyjaciela strapiony. Widział, że przyjaciel dziwnie się zachowuje. Ilekroć wchodził do jego gabinetu, ten stał tępo wpatrzony w panoramę Warszawy, malującą się za oknem. Był małomówny, a jeśli już się odzywał, to zbywał wszystkich półsłówkami. Olszański przyjął sobie za punkt honoru dowiedzieć się co się stało. A że coś się stało był pewien. Zachowanie Marka połączone z ciągłą nieobecnością pani dyrektor nie było przypadkowe.
- Dręczą mnie wyrzuty sumienia – odparł gorzko Dobrzański. Przyjaciel zmarszczył brwi intensywnie zastanawiając się, o co czym mówi prezes – Zdradziłem ją – wyszeptał wciąż patrząc przed siebie.
- Co zrobiłeś?! – Olszański krzyknął na tyle głośno, że z pewnością słyszał go Pshemko piętro niżej – Stary, tobie kompletnie odbiło?! 
- I kto to mówi? Patrzcie, święty się znalazł! – wrzasnął Dobrzański. Był wściekły na siebie… chciał sobie ulżyć wyżywając się na przyjacielu.
- Święty nie jestem i nie byłem, ale ja swojej żony na prawo i lewo nie zdradzam! – nawet nie próbował ukryć swojego zdenerwowania – Dobrze pamiętam, jak kiedyś żyliśmy, ale ja w przeciwieństwie do ciebie dorosłem! Jestem odpowiedzialny za swoją rodzinę i swoje dziecko i nigdy bym tego Violce nie zrobił, bo za bardzo ją kocham! Pieprzony Casanova! – zaśmiał się złośliwie - Co, znudziła ci się wierność? – zadrwił - Ja myślałem, że doceniłeś to, że wybaczyła ci te wszystkie kłamstwa, że mimo wszystko cię chciała… Tak za nią biegałeś, prosiłeś, a teraz co? Zachciało ci się nowych wrażeń?! Jesteś żałosny i nic się nie zmieniłeś! – krzyknął po raz ostatni i wyszedł trzaskając drzwiami.
Dobrze wiedział, że Sebastian ma rację. Nie potrafił zrozumieć jak mógł być takim głupcem. Łajdak i tchórz! – wyrzucał sobie. Zdradził i kłamał. Jak zwykle. Nie potrafił wyciszyć wyrzutów sumienia. Dobrze wiedział, że ta zdrada boli Ulę bardziej, niż gdyby przyszedł, stanął przed nią i powiedział, że chce rozwodu, bo kocha inną. Wiedział, że to zdrady, a nie braku miłości Ula bała się najbardziej. Chyba dlatego, że doskonale wiedziała, jak kiedyś żył. Wielokrotnie była świadkiem jego wyskoków, jeszcze za czasów związku z Pauliną. Zawsze potępiała jego zachowanie i nie potrafiła zrozumieć. Tą zdradą zadał jej cios poniżej pasa i doskonale wiedział, że jego żona, mimo iż jest bardzo silną kobietą, tak łatwo się z tego nie podźwignie. Zdawał sobie sprawę, że stracił coś bezpowrotnie. Wiedział, że miłość, którą go obdarzyła już nigdy nie będzie taka sama. Jeśli jeszcze w ogóle będzie... Chwila zapomnienia dużo go kosztowała.

Usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Serce gwałtownie przyspieszyło, gdy na wyświetlaczu zobaczył imię ‘Ula’. Czyżby odsłuchała moją wiadomość? Może odebrała sms’y? Boże, spraw by chciała ze mną rozmawiać. Drżącym palcem nacisnął kopertę i odczytał kilka słów, które pozbawiły go złudzeń. ‘Chcę żebyś zabrał dzisiaj resztę swoich rzeczy’. Westchnął. Przynajmniej się z nią zobaczę. Bardzo się mylił. Gdy tuż po siedemnastej wkroczył do ich domu napotkał ciszę, spokój i Alicję. Gdy Milewska zobaczyła duży bukiet czerwonych róż, który dzierżył w dłoni odezwała się
- Uli nie ma – widziała, że ta informacja zbiła go z tropu
- A gdzie jest? – miał nadzieję na rozmowę z żoną, ale liczył także na spotkanie z synem
- Wyjechała z twoją matką i Szymkiem na kilka dni nad morze – powiedziała zgodnie z prawdą. Pokiwał głową ze zrozumieniem – Prosiła, byś zostawił mi klucze – spojrzał na Milewską ze smutkiem. Położył na szklanej ławie bukiet, a obok niego klucze do ich domu. Ruszył na górę pakować swoje rzeczy.

Wrócił późnym wieczorem do Konstancina. Zamknął się w swoim pokoju. Nie zapalał światła. Położył się na łóżku i myślał. Zaśmiał się w duchu. Przez ostatnie kilka dni myślał o swoim życiu więcej niż przez ostatnie trzydzieści lat. Wokół panowała cisza. Odkąd zabrakło w jego życiu Uli i Szymona otaczała go cisza. Brakowało mu jej głosu, brakowało mu śmiechu syna. Nienawidził ciszy! Zamknął oczy. Pod powiekami przelatywały mu różne obrazy. Ich ślub, wspólne wakacje, powitanie Nowego Roku, gdy wyznała mu, że jest w ciąży. Widział ból malujący się na jej twarzy, gdy kazała mu się wyprowadzić. Widział, jak za wszelką cenę hamowała emocje, wybuch złości. Widział jej cudowne, kiedyś roześmiane oczy, twarz synka. Widział twarz uśpionej, wtulonej w białą pościel Anki. Gwałtownie otworzył oczy. Wiedział, że dziś już nie zaśnie. Przez ostatnie dni mało spał. Noc była najlepszą porą by zastanawiać się co teraz będzie. Bał się o ich przyszłość, o ich małżeństwo. Po tym, jak Ula kazała mu zabrać rzeczy, kazała oddać klucze wiedział, że będzie jeszcze trudniej niż przypuszczał. Bał się, że Ula nigdy mu nie wybaczy. Zbyt dobrze ją znał. Bo tego, że nie zapomni był w stu procentach pewny. Zdrady się nie zapomina. Można wybaczyć, ale zawsze się pamięta. To do końca życia siedzi w człowieku jak zadra. Musiał coś zrobić. Nie wiedział, czy uda mu się ją odzyskać. Nie chciał jej stracić, nie chciał stracić rodziny, którą przez te wszystkie lata budowali. Czy przypadkiem już dawno ich nie straciłem? Czy nie straciłem ich podczas nocy z Anką? Co ja sobie myślałem? Że co, że prześpię się z nią, a później wrócę do Uli i będzie jak dawniej? Już nic nie będzie jak dawniej!

- Marek, masz gościa – powiedziała Violetta wchodząc do jego gabinetu. Tuż za Olszańską weszła kobieta, której za wszelką cenę nie chciał już nigdy spotkać.
- Witaj Marku – powiedziała Urbańska
- Dzięki Viola – odparł gardłowym głosem i zwracając się do swojego gościa powiedział – Siadaj – wskazał jej sofę, on celowo został za biurkiem. Przyglądała mu się uważnie. Standardowo od kilku dni unikał wzroku swojego rozmówcy
- Widzę, że się mnie nie spodziewałeś. Naprawdę nie masz mi nic do powiedzenia? – obrzuciła go badawczym spojrzeniem
- Masz rację, powinienem cię przeprosić – odparł poważnym tonem
- Co ty nie powiesz? Przyznam, że byłam trochę zdezorientowana, gdy obudziłam się sama… - zaczęła, ale nie dał jej dokończyć
- Posłuchaj – powiedział nieco nerwowo – przepraszam, że tak wyszło. Do tego w ogóle nie powinno było dojść. Mam rodzinę – spojrzał na stojącą na biurku ramkę ze zdjęciem, z którego patrzyła na niego roześmiana Ula z wtulonym w nią Szymonem
- Szkoda, że o swojej rodzinie nie pamiętałeś, gdy zaciągnąłeś mnie do swojego apartamentu! – krzyknęła wściekła
- Bardzo tego żałuję – cedził każde słowo. Zamknął oczy lekko spuszczając głowę – Kocham żonę. Mamy wspaniałego syna. Bardzo mi zależy na rodzinie. Ciebie mogę jedynie przeprosić – gwałtownie wstała i ruszyła w kierunku drzwi.
- Daruj sobie! Nic się nie zmieniłeś. Kawał z ciebie sukinsyna – wyszła trzaskając drzwiami. Ukrył twarz w dłoniach.

Nie potrafił powiedzieć matce prawdy. Nie potrafił powiedzieć, że w momencie, kiedy zobaczył Ankę wróciły dawne wspomnienia i pragnienia. Pieprzone sentymenty. Była jego pierwszą dziewczyną. To z nią był po raz pierwszy. I zapragnął być znów… Zwłaszcza, że teraz była jeszcze piękniejsza. Kłamał matce, bo sam nie potrafił zrozumieć, jak można kochać jedną kobietę, tęsknić za nią i pragnąć drugiej. Alkohol był najłatwiejszym wytłumaczeniem. Owszem, wypił jednego drinka za dużo, szumiało mu w głowie, ale doskonale pamiętał, jak zapragnął jej ust, gdy tylko ją zobaczył, jak zaatakował jej wargi na hotelowym korytarzu, jak spod drzwi jej pokoju ściągnął ją do swojego apartamentu, jak pieścił jej ciało i jak rankiem uciekł jak tchórz. To nie Anka czekała na tę noc od naszego rozstania, tylko ja. Uciekł, bo chciał uniknąć rozmowy, tłumaczeń. Uciekł, bo dotarło do niego co naprawdę zrobił i co przez tą chwilę zapomnienia i dawne pragnienia może stracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz