B

wtorek, 28 lipca 2015

'Przypomnij mi' V

Pomógł jej wysiąść z auta i ruszył alejką wskazując na stary, dobrze utrzymany budynek, w ogrodzie którego stało kilkanaście stolików
- Twoja ulubiona restauracja. W czwartki zawsze mają świeże mule. Gdy zamówiliśmy je po raz pierwszy, powiedziałaś, że nigdy nie jadłaś lepszych. Jeśli masz ochotę, w drodze powrotnej możemy wstąpić tu na kolację 
- Chętnie – rozglądała się zaciekawiona
- Pierwszy raz przyjechaliśmy tutaj kilka dni po zaręczynach. W jedno z sobotnich popołudni chciałaś wyjść gdzieś na spacer. Stwierdziłem, że Łazienki, czy nadwiślański bulwar to takie oczywiste i zatłoczone miejsca. I przypomniałem sobie o tym parku, o tężniach. Gdy byłem mały czasami zabierała mnie tutaj niania. Wtedy to jeszcze nie wyglądało tak pięknie. Zwykłe wydeptane ścieżki nad kanałkiem wody, trochę zieleni. Kilka lat temu wiele się tu zmieniło. Byłaś zachwycona. Gdy znów nastała wiosna, zrodziła się taka mała tradycja i przynajmniej raz w miesiącu przyjeżdżaliśmy tu na piknik. Rozkładaliśmy się tam – wskazał na rozłożysty dąb nad brzegiem rzeczki – i spędzaliśmy całe popołudnie, które kończyliśmy kolację w knajpie. Nie wyobrażałaś sobie, że moglibyśmy gdzieś indziej świętować naszą rocznicę ślubu. I choć w ubiegłym roku było wyjątkowo pochmurno, to siedzieliśmy tutaj sącząc szampana i zajadając się tortem truskawkowym – opowiadał, przywołując wspomnienia szczęśliwych chwil.
- Szkoda, że teraz nie mamy ze sobą koca – rzekła siadając na równo przystrzyżonym trawniku
- Mamy. Zawsze wożę go w bagażniku. Daj mi trzy minuty – biegiem ruszył w kierunku parkingu. Uśmiechnęła się szeroko. Musiała przyznać, że był cudownym facetem. Troskliwym, opiekuńczym, inteligentnym i bardzo przystojnym. Był facetem, w którym z pewnością mogłaby się zakochać. Po kilku chwilach był przy niej ponownie, rozkładając kraciasty pled
- Tylko nie mamy prowiantu – rzucił zakłopotany – Tym razem trochę się nie przygotowałem –skrzywił się
- Nic nie szkodzi – położyła się. On usiadł obok, opierając się o pień drzewa. Bardzo szybko jej głowa spoczęła na jego udach. Uśmiechnął się do niej. Cieszył się, że za wszelką cenę nie stara się od niego odgrodzić, uciekać przed jego dotykiem, bliskością.
- Opowiedz mi o naszej podróży poślubnej – poprosiła wpatrując się w jego twarz. Zaczął swoją opowieść o ‘dwóch miodowych tygodniach’, jak zwykł je nazywać, które spędzili na Malediwach.

- Halo? – odebrała dzwoniący telefon – Witaj Piotr – na dźwięk imienia jej byłego partnera aż zesztywniał. Podszedł bliżej drzwi dzielących salon i gabinet, by lepiej słyszeć rozmowę, którą prowadziła jego żona – Nie prosiłam go o to…. Dziękuję coraz lepiej…. Nie. Naprawdę z każdym dniem odzyskuję siły, a wypadek staje się jedynie nieprzyjemnym wspomnieniem…. Jeszcze nie, ale liczę, że lada dzień się to zmieni…. Przykro mi, ale to niemożliwe. To, że czuję się lepiej, nie oznacza, że sama poruszam się po mieście. Zresztą nie jestem pewna, czy mam na to ochotę…. Proszę cię daj spokój. Pozostaję pod troskliwą opieką męża i naprawdę niczego więcej mi nie potrzeba…. Jak chcesz. Cześć – zakończyła połączenie, a on czuł zbierającą się w środku wściekłość. Zachowując największą ostrożność, by nie wywołać żadnego dźwięku, najdelikatniej jak potrafił zamknął drzwi i ciężko opadł na skórzany fotel. Chwilę bił się z myślami, by ostatecznie chwycić w dłoń komórkę i wybrać jedną z pozycji w książce telefonicznej.
- Cześć. Wróciliście już? Super. Słuchaj, musisz mi pomóc – rzekł, wyjaśniając dokładnie, o co mu chodzi.

Siedziała po kolacji w na sofie w salonie, czytając najnowszą powieść ulubionego autora. Usłyszała kroki schodzącego z góry Marka i jego radosny głos
- Ula, mam dla ciebie niespodziankę – rzekł niosąc w ręku swój biały tablet – Ktoś bardzo chce z tobą porozmawiać – podał jej urządzenie, na ekranie którego dostrzegła twarz swojego przyjaciela
- Maciuś? – zapytała z niedowierzaniem
- No wreszcie Śpiąca Królewno. Już myślałem, że się z Markiem nie doczekamy. Wyspałaś się chyba za wszystkie czasy – zaśmiał się – Jak się czujesz?  - dopytywał
- To ja wam nie będę przeszkadzał. Pogadajcie sobie. Trzymaj się Maciek – rzekł w stronę kamerki i zaszył się w gabinecie
- Jak dobrze jest wreszcie zobaczyć znajomą twarz – rzekła z wyraźną ulgą
- No właśnie Marek mówił, że wróciłaś do pełnej sprawności, ale masz problemy z pamięcią. I wybacz, że kontaktuję się dopiero teraz, ale byłem z Susan i Jankiem na urlopie w Portugalii. O wypadku dowiedziałem się od Marka. Długo nie odpisywałaś na maila i skontaktowałem się z nim.
- Daj spokój. Nie ma o czym mówić. O ile Susan jeszcze pamiętam, to nie bardzo pamiętam, że zostałeś ojcem.
- Jasiek ma już trzy lata. Zresztą byłaś z Markiem u nas na jego chrzcie. Wyślę ci wieczorem zdjęcia z uroczystości i aktualne, to może ci się ten mały urwis przypomni. Rozrabiał już na chrzcie, a z biegiem czasu jest jeszcze gorzej – pokręcił głową ze śmiechem – zaczepiał w samolocie wszystkie stewardesy. Wyłudził nawet od nich pluszowy samolot z logiem linii lotniczych
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy – stwierdziła, obserwując roześmianą twarz przyjaciela, gdy mówił o rodzinie
- Ty też byłaś, tylko teraz tego nie pamiętasz. Marek to porządny facet. Taki, na którego zasługujesz.
- Bardzo mi ciebie brakuje – przyznała – Zwłaszcza teraz, gdy niewiele pamiętam z życia sprzed wypadku.
- Wszystko wróci do normy. Potrzebujesz tylko trochę czasu. Postaram się częściej do ciebie odzywać.
- Ze wszystkich osób, z którymi wydziałam się ostatnio pamiętam jedynie ciebie i tatę. To niezbyt komfortowa sytuacja, gdy staje przed tobą ktoś, z kim łączyła cię przyjaźń, a teraz jest kompletnie obcym człowiekiem
- Widziałaś się z ojcem? – szczerze się zdziwił
- Tak. Kilka dni temu. Marek po niego pojechał. Cieszę się, że się spotkaliśmy, choć w pewnym momencie mnie wkurzył, zachwalając Piotra w obecności Marka. Jakby nie patrzeć to mój mąż
- Proszę cię nie rozmawiajmy o tym sukinsynu, bo mimo iż minęło już tyle czasu, wciąż mam ochotę obić mu gębę. Z jednej strony dobrze, że straciłaś pamięć, przynajmniej wymażesz tego pana ze swojego życia raz na zawsze.
- No chyba nie do końca. Dzwonił do mnie. Ojciec dał mu mój numer. Chciał się spotkać – ewidentnie dało się wyczuć, że jest zagubiona
- No nieeee – wywrócił oczami – I jeszcze ma tupet. Jak przyjadę do rodziców, to chyba naprawdę złożę mu wizytę. Niech ci raz na zawsze da spokój.
- Maciuś, powiedz mi, dlaczego my się rozstaliśmy? Ojciec wspominał, że to ja go zostawiłam. A w mojej głowie jest czarna dziura – westchnęła – Pamiętam początki naszej znajomości. Wydawał się fajnym facetem, tata go lubił, a później coś się wydarzyło, prawda?
- Zdradził cię – rzekł krótko chcąc zakończyć temat, ale ona wcale nie miała takiego zamiaru.
- Długo byliśmy razem? – dociekała – Opowiedz mi o tym
- Bo ja wiem. Dla mnie zdecydowanie za krótko. Zaręczyliście się po pół roku związku – postanowił wyłożyć karty na stół. Znał ją doskonale. Wiedział, że przez najbliższe dni będzie roztrząsać tę sprawę, jeśli nie pozna prawdy o Sosnowskim. Może nawet będzie się chciała z nim spotkać, a ten dupek znów zamiesza jej w głowie. Marek na to nie zasługiwał – Od początku byłem sceptyczny. Ty początkowo również nie chciałaś się spieszyć. Za to twój ojciec wprost oszalał z radości. Sosnowski naciskał na szybki ślub. Ponoć zakochał się w tobie na zabój. Miesiąc przed ślubem odwiedziłaś go bez zapowiedzi w szpitalu. Nakryłaś go w jednoznacznej sytuacji z pielęgniarką. Uciekłaś stamtąd. On cię nie widział. Wyprowadziłaś się i zostawiłaś list, w którym napisałaś, że wiesz o zdradzie i nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Wyjechałaś na kilka dni. Łgał twojemu ojcu w żywe oczy, a on mu uwierzył. Wmawiał panu Józefowi, że ten twój wyjazd, to efekt przedślubnego stresu. Gdy wróciłaś ojciec miał do ciebie pretensję, że zostawiłaś Sosnowskiego, że coś sobie ubzdurałaś, bo to dobry i zakochany w tobie chłopak – słuchała tych rewelacji z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami – Pokłóciliście się o to. Na dodatek pan Cieplak czuł w stosunku do Sosnowskiego ogromną wdzięczność za przyspieszenie tego pobytu w sanatorium. Miałaś żal do ojca, że stanął po jego stronie, a nie po twojej. Zerwałaś z nim kontakt i znów wyjechałaś na kilka dni. Tam poznałaś Marka i wtedy znów zaczął pojawiać się uśmiech na twojej twarzy dawał ci ogromne szczęście – zakończył, a ona westchnęła ciężko
- Jestem w szoku – pokręciła głową z niedowierzaniem – I pomyśleć, że ojciec w obecności Marka stwierdził, że Piotrek wciąż mnie kocha. Co za brednie! A ojciec nic się nie zmienił – zagryzła wargę – Żałuję, że chciałam się z nim spotkać, że wie gdzie teraz mieszkam, że zna mój numer telefonu. Najwyraźniej nic się nie zmienił i wciąż potencjalny zięć jest ważniejszy od córki. Powinnam była najpierw poznać prawdę, a dopiero zdecydować, czy chcę się z nim widzieć. Żałuję, że nie posłuchałam Marka. Tylko dlaczego on mi tego wszystkiego nie powiedział. Pytałam - pokręciła głową w geście bezradności - Przecież z pewnością zna całą prawdę 
- Może nie chciał, by wyszło na to, że opowiada ci głupoty z zazdrości o byłego i chce cię odciąć od rodziny? - odpowiedział jej pytaniem, które dało jej do myślenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz