Pomógł jej wysiąść z auta i
ruszył alejką wskazując na stary, dobrze utrzymany budynek, w ogrodzie którego
stało kilkanaście stolików
- Twoja ulubiona restauracja. W
czwartki zawsze mają świeże mule. Gdy zamówiliśmy je po raz pierwszy,
powiedziałaś, że nigdy nie jadłaś lepszych. Jeśli masz ochotę, w drodze
powrotnej możemy wstąpić tu na kolację
- Chętnie – rozglądała się
zaciekawiona
- Pierwszy raz przyjechaliśmy
tutaj kilka dni po zaręczynach. W jedno z sobotnich popołudni chciałaś wyjść
gdzieś na spacer. Stwierdziłem, że Łazienki, czy nadwiślański bulwar to takie
oczywiste i zatłoczone miejsca. I przypomniałem sobie o tym parku, o tężniach. Gdy
byłem mały czasami zabierała mnie tutaj niania. Wtedy to jeszcze nie wyglądało
tak pięknie. Zwykłe wydeptane ścieżki nad kanałkiem wody, trochę zieleni. Kilka
lat temu wiele się tu zmieniło. Byłaś zachwycona. Gdy znów nastała wiosna,
zrodziła się taka mała tradycja i przynajmniej raz w miesiącu przyjeżdżaliśmy
tu na piknik. Rozkładaliśmy się tam – wskazał na rozłożysty dąb nad brzegiem
rzeczki – i spędzaliśmy całe popołudnie, które kończyliśmy kolację w knajpie.
Nie wyobrażałaś sobie, że moglibyśmy gdzieś indziej świętować naszą rocznicę
ślubu. I choć w ubiegłym roku było wyjątkowo pochmurno, to siedzieliśmy tutaj
sącząc szampana i zajadając się tortem truskawkowym – opowiadał, przywołując
wspomnienia szczęśliwych chwil.
- Szkoda, że teraz nie mamy ze
sobą koca – rzekła siadając na równo przystrzyżonym trawniku
- Mamy. Zawsze wożę go w
bagażniku. Daj mi trzy minuty – biegiem ruszył w kierunku parkingu. Uśmiechnęła
się szeroko. Musiała przyznać, że był cudownym facetem. Troskliwym,
opiekuńczym, inteligentnym i bardzo przystojnym. Był facetem, w którym z
pewnością mogłaby się zakochać. Po kilku chwilach był przy niej ponownie,
rozkładając kraciasty pled
- Tylko nie mamy prowiantu –
rzucił zakłopotany – Tym razem trochę się nie przygotowałem –skrzywił się
- Nic nie szkodzi – położyła się.
On usiadł obok, opierając się o pień drzewa. Bardzo szybko jej głowa spoczęła
na jego udach. Uśmiechnął się do niej. Cieszył się, że za wszelką cenę nie stara
się od niego odgrodzić, uciekać przed jego dotykiem, bliskością.
- Opowiedz mi o naszej podróży
poślubnej – poprosiła wpatrując się w jego twarz. Zaczął swoją opowieść o
‘dwóch miodowych tygodniach’, jak zwykł je nazywać, które spędzili na Malediwach.
- Halo? – odebrała dzwoniący
telefon – Witaj Piotr – na dźwięk imienia jej byłego partnera aż zesztywniał.
Podszedł bliżej drzwi dzielących salon i gabinet, by lepiej słyszeć rozmowę,
którą prowadziła jego żona – Nie prosiłam go o to…. Dziękuję coraz lepiej….
Nie. Naprawdę z każdym dniem odzyskuję siły, a wypadek staje się jedynie
nieprzyjemnym wspomnieniem…. Jeszcze nie, ale liczę, że lada dzień się to
zmieni…. Przykro mi, ale to niemożliwe. To, że czuję się lepiej, nie oznacza,
że sama poruszam się po mieście. Zresztą nie jestem pewna, czy mam na to
ochotę…. Proszę cię daj spokój. Pozostaję pod troskliwą opieką męża i naprawdę
niczego więcej mi nie potrzeba…. Jak chcesz. Cześć – zakończyła połączenie, a
on czuł zbierającą się w środku wściekłość. Zachowując największą ostrożność,
by nie wywołać żadnego dźwięku, najdelikatniej jak potrafił zamknął drzwi i
ciężko opadł na skórzany fotel. Chwilę bił się z myślami, by ostatecznie
chwycić w dłoń komórkę i wybrać jedną z pozycji w książce telefonicznej.
- Cześć. Wróciliście już? Super.
Słuchaj, musisz mi pomóc – rzekł, wyjaśniając dokładnie, o co mu chodzi.
Siedziała po kolacji w na sofie w
salonie, czytając najnowszą powieść ulubionego autora. Usłyszała kroki
schodzącego z góry Marka i jego radosny głos
- Ula, mam dla ciebie
niespodziankę – rzekł niosąc w ręku swój biały tablet – Ktoś bardzo chce z tobą
porozmawiać – podał jej urządzenie, na ekranie którego dostrzegła twarz swojego
przyjaciela
- Maciuś? – zapytała z
niedowierzaniem
- No wreszcie Śpiąca Królewno.
Już myślałem, że się z Markiem nie doczekamy. Wyspałaś się chyba za wszystkie
czasy – zaśmiał się – Jak się czujesz? -
dopytywał
- To ja wam nie będę
przeszkadzał. Pogadajcie sobie. Trzymaj się Maciek – rzekł w stronę kamerki i
zaszył się w gabinecie
- Jak dobrze jest wreszcie
zobaczyć znajomą twarz – rzekła z wyraźną ulgą
- No właśnie Marek mówił, że
wróciłaś do pełnej sprawności, ale masz problemy z pamięcią. I wybacz, że
kontaktuję się dopiero teraz, ale byłem z Susan i Jankiem na urlopie w
Portugalii. O wypadku dowiedziałem się od Marka. Długo nie odpisywałaś na maila
i skontaktowałem się z nim.
- Daj spokój. Nie ma o czym
mówić. O ile Susan jeszcze pamiętam, to nie bardzo pamiętam, że zostałeś ojcem.
- Jasiek ma już trzy lata.
Zresztą byłaś z Markiem u nas na jego chrzcie. Wyślę ci wieczorem zdjęcia z
uroczystości i aktualne, to może ci się ten mały urwis przypomni. Rozrabiał już
na chrzcie, a z biegiem czasu jest jeszcze gorzej – pokręcił głową ze śmiechem
– zaczepiał w samolocie wszystkie stewardesy. Wyłudził nawet od nich pluszowy
samolot z logiem linii lotniczych
- Cieszę się, że jesteś
szczęśliwy – stwierdziła, obserwując roześmianą twarz przyjaciela, gdy mówił o
rodzinie
- Ty też byłaś, tylko teraz tego
nie pamiętasz. Marek to porządny facet. Taki, na którego zasługujesz.
- Bardzo mi ciebie brakuje –
przyznała – Zwłaszcza teraz, gdy niewiele pamiętam z życia sprzed wypadku.
- Wszystko wróci do normy.
Potrzebujesz tylko trochę czasu. Postaram się częściej do ciebie odzywać.
- Ze wszystkich osób, z którymi
wydziałam się ostatnio pamiętam jedynie ciebie i tatę. To niezbyt komfortowa
sytuacja, gdy staje przed tobą ktoś, z kim łączyła cię przyjaźń, a teraz jest
kompletnie obcym człowiekiem
- Widziałaś się z ojcem? –
szczerze się zdziwił
- Tak. Kilka dni temu. Marek po
niego pojechał. Cieszę się, że się spotkaliśmy, choć w pewnym momencie mnie
wkurzył, zachwalając Piotra w obecności Marka. Jakby nie patrzeć to mój mąż
- Proszę cię nie rozmawiajmy o
tym sukinsynu, bo mimo iż minęło już tyle czasu, wciąż mam ochotę obić mu gębę.
Z jednej strony dobrze, że straciłaś pamięć, przynajmniej wymażesz tego pana ze
swojego życia raz na zawsze.
- No chyba nie do końca. Dzwonił
do mnie. Ojciec dał mu mój numer. Chciał się spotkać – ewidentnie dało się
wyczuć, że jest zagubiona
- No nieeee – wywrócił oczami – I
jeszcze ma tupet. Jak przyjadę do rodziców, to chyba naprawdę złożę mu wizytę.
Niech ci raz na zawsze da spokój.
- Maciuś, powiedz mi, dlaczego my
się rozstaliśmy? Ojciec wspominał, że to ja go zostawiłam. A w mojej głowie
jest czarna dziura – westchnęła – Pamiętam początki naszej znajomości. Wydawał
się fajnym facetem, tata go lubił, a później coś się wydarzyło, prawda?
- Zdradził cię – rzekł krótko chcąc
zakończyć temat, ale ona wcale nie miała takiego zamiaru.
- Długo byliśmy razem? –
dociekała – Opowiedz mi o tym
- Bo ja wiem. Dla mnie
zdecydowanie za krótko. Zaręczyliście się po pół roku związku – postanowił wyłożyć
karty na stół. Znał ją doskonale. Wiedział, że przez najbliższe dni będzie
roztrząsać tę sprawę, jeśli nie pozna prawdy o Sosnowskim. Może nawet będzie
się chciała z nim spotkać, a ten dupek znów zamiesza jej w głowie. Marek na to
nie zasługiwał – Od początku byłem sceptyczny. Ty początkowo również nie
chciałaś się spieszyć. Za to twój ojciec wprost oszalał z radości. Sosnowski
naciskał na szybki ślub. Ponoć zakochał się w tobie na zabój. Miesiąc przed
ślubem odwiedziłaś go bez zapowiedzi w szpitalu. Nakryłaś go w jednoznacznej
sytuacji z pielęgniarką. Uciekłaś stamtąd. On cię nie widział. Wyprowadziłaś
się i zostawiłaś list, w którym napisałaś, że wiesz o zdradzie i nie chcesz
mieć z nim nic wspólnego. Wyjechałaś na kilka dni. Łgał twojemu ojcu w żywe
oczy, a on mu uwierzył. Wmawiał panu Józefowi, że ten twój wyjazd, to efekt przedślubnego
stresu. Gdy wróciłaś ojciec miał do ciebie pretensję, że zostawiłaś
Sosnowskiego, że coś sobie ubzdurałaś, bo to dobry i zakochany w tobie chłopak –
słuchała tych rewelacji z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami –
Pokłóciliście się o to. Na dodatek pan Cieplak czuł w stosunku do Sosnowskiego
ogromną wdzięczność za przyspieszenie tego pobytu w sanatorium. Miałaś żal do
ojca, że stanął po jego stronie, a nie po twojej. Zerwałaś z nim kontakt i znów
wyjechałaś na kilka dni. Tam poznałaś Marka i wtedy znów zaczął pojawiać się
uśmiech na twojej twarzy dawał ci ogromne szczęście – zakończył, a ona
westchnęła ciężko
-
Jestem w szoku – pokręciła
głową z niedowierzaniem – I pomyśleć, że ojciec w obecności Marka
stwierdził,
że Piotrek wciąż mnie kocha. Co za brednie! A ojciec nic się nie zmienił
–
zagryzła wargę – Żałuję, że chciałam się z nim spotkać, że wie gdzie
teraz
mieszkam, że zna mój numer telefonu. Najwyraźniej nic się nie zmienił i
wciąż
potencjalny zięć jest ważniejszy od córki. Powinnam była najpierw poznać
prawdę, a dopiero zdecydować, czy chcę się z nim widzieć. Żałuję, że nie
posłuchałam Marka. Tylko dlaczego on mi tego wszystkiego nie powiedział.
Pytałam - pokręciła głową w geście bezradności - Przecież z pewnością
zna całą prawdę
-
Może nie chciał, by wyszło na to, że opowiada ci głupoty z zazdrości o
byłego i chce cię odciąć od rodziny? - odpowiedział jej pytaniem, które
dało jej do myślenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz