Kilkanaście minut po pożegnaniu z
przyjacielem wciąż siedziała zamyślona. Próbowała poukładać wszystko w głowie i
wciąż chodziła do tych samych wniosków. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku gabinetu.
Bezgłośnie nacisnęła klamkę i spojrzała na swojego męża. Siedział tyłem do
drzwi wpatrzony w ciemność za szybą. Zastanawiała się, o czym on w tej chwili myśli.
A jej mąż analizował, jak bardzo zmieniło się ich życie w ciągu ostatnich
miesięcy. Przeklinał dzień, w którym
pojechała na te cholerne zakupy. Gdyby nie wypadek, być może odliczaliby już
dni do porodu ich dziecka. Przecież podjęli decyzję o powiększeniu rodziny,
mieli wszystko zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Teraz pierwsze dziecko,
za dwa lata drugie. Dziś nie wiedział, co czeka go w przyszłości, jak będzie
wyglądało ich życie za miesiąc, rok, a przede wszystkim czy wciąż będą razem,
czy ona będzie chciała z nim być. Spostrzegł ją dopiero, gdy stanęła przed nim.
- Potrzebujesz czegoś? –
zmarszczył brwi i obrzucił ją zatroskanym spojrzeniem – Zbladłaś – zauważył
- Maciek właśnie mi przypomniał, dlaczego
rozstałam się z Piotrem, a przede wszystkim dlaczego zerwałam kontakt z ojcem –
lekko pokiwał głową w geście zrozumienia – Potrzebuje pogadać. Mam wrażenie,
czuję – poprawiła się - że oprócz Maćka, jesteś jedyną osobą, z którą mogę to
zrobić naprawdę szczerze
- Cieszę się, że tak myślisz –
uśmiechnął się ciepło – Siadaj i słucham – sugestywnie wskazał na stojący w
rogu pomieszczenia fotel
- Wolałabym iść na taras.
Nalejesz nam po lampce wina?
- Oczywiście. Daj mi chwilę –
ruszył do piwniczki.
Podał jej kieliszek i usiadł
obok, na rattanowej sofie wyłożonej miękkimi poduchami w kolorze piasku
pustyni.
- Miałeś rację – zaczęła –
powinnam była jeszcze się wstrzymać ze spotkaniem z ojcem. Powinnam była
najpierw przypomnieć sobie, albo dowiedzieć się o naszych relacjach z
przeszłości. Ty wiedziałeś, prawda? – spojrzała na niego wyczekująco
- Tak. Nie chciałem, żeby to
wyglądało.. – zaczął, ale wtrąciła się
- Jakbyś celowo odciągał mnie od
rodziny
- I izolował w obawie przed
odrodzeniem się uczuć do Piotra
- Żałuję, że widziałam się z
ojcem, że wie, gdzie mieszkamy i że wysłałam cię do niego. Bardzo mi go
brakuje, ale widzę, że on wciąż wierzy, że ja kiedyś do Piotrka wrócę. Jakby
nic nie robił sobie z tego, że w moim życiu jesteś ty. I przepraszam cię, że
byłeś świadkiem tych żałosnych zachwytów nad moim byłym – objął ją ramieniem i
przytulił do swojego boku – Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało
- Mogę ci odpowiedzieć tym samym –
czule musnął ustami jej skroń – I cieszę się, że już przede mną nie uciekasz
- Choć do normalnego życia
jeszcze daleko, co? – czyżby spojrzała na niego z nutą prowokacji?
- Wszystko musi się toczyć swoim
rytmem. W przyszły weekend zabieram cię na wycieczkę – rzucił radośnie
- Dokąd? – zaciekawienie malowało
się na jej twarzy
- Na Kaszuby
- Tam, gdzie się poznaliśmy?
- Dokładnie tam. Udało mi się zarezerwować
nawet te same pokoje – był wyraźnie z siebie zadowolony. Uwielbiała obserwować tę
radość w jego oczach – Moi rodzice chcieli wpaść, ale powiedziałem im, że
wyjeżdżamy. To nawet lepiej. Chyba jest jeszcze za wcześnie na rodzinne
obiadki. Byłabyś skrępowana – spojrzała na niego z wdzięcznością. Rzeczywiście
nie miała jeszcze ochoty na spotkanie z teściami. Nie miała pewności, czy
byliby tak wyrozumiali, jak jej mąż
- A jakie miałam z nimi relacje?
- Dobre – odparł bez chwili
zawahania - Ojciec cię uwielbia. Podbiłaś jego serce nie tylko urodą i
wdziękiem, ale przede wszystkim talentem ekonomicznym. Twierdzi, że nigdy nie
miał tak genialnego dyrektora finansowego w firmie. Mama podchodziła do ciebie
początkowo z wyczuwalnym dystansem. Miała nadzieję, że moją żoną zostanie
Paula. Zresztą, mówiłem ci już o tym – machnął ręką – Ale gdy lepiej cię
poznała polubiłyście się. Nawet zaprosiła cię do kapituły w swojej fundacji, a
to wiele znaczy – roześmiał się, a ona mocnej wtuliła się w jego ramię.
- Dobrze mi tu z tobą – czuł, jak
w jego sercu rozlewa się ciepło – Jak lubiliśmy spędzać wieczory?
- Latem, właśnie tak, jak teraz.
Zimą przed kominkiem. Uwielbiałaś czytać książki z głową na moich kolanach
- Chyba nic się w tej kwestii nie
zmieni – posłała mu szeroki uśmiech. Odpowiedział jej tym samym.
Weekendowe spotkanie z Adą
przebiegło szybko i nieco sztucznie. Choć widziała wyraźną troskę i radość z
poprawy jej stanu zdrowia, na twarzy koleżanki, to nie potrafiła pozbyć się
wyraźnego dystansu w stosunku do blondynki. O ile zaakceptowała w swoim życiu
Marka, o tyle z innymi osobami, których nie pamiętała, miała problem. Ada
widząc bijący od Dobrzańskiej chłód i spojrzenie Marka, który wysyłał jej niemą
prośbę o wyrozumiałość szybko się pożegnała, podkreślając, że będzie trzymała kciuki
za szybki powrót pamięci.
- Tutaj się poznaliśmy – rzekł zatrzymując
się na środku mostku. Rozglądała się zaciekawiona.
- Pięknie tu. Pójdziemy tam? –
wskazała na niewielką polankę po drugiej stronie rzeki. Wyciągnął w jej
kierunku dłoń, którą mocno chwyciła – Mamy cudowną przeszłość. Szkoda, że jej
nie pamiętam. Ty pewnie masz cudowne wspomnienia – wyszeptała idąc wolnym
krokiem
- Mam. Ale chcę mieć jeszcze
tysiące pięknych wspomnień z tobą w roli głównej. I mam nadzieję, że mi na to
pozwolisz – spojrzał na nią niepewnie. Każdego dnia zadawał sobie pytanie ‘co
dalej’.
- Nie zamierzam odchodzić, bo
tego się boisz prawda? – kiwnął głową jednocześnie ją spuszczając. Stanęła
naprzeciw niego – Jesteś cudownym facetem. Takim, o jakim marzą miliony kobiet.
Nawet jeśli sobie nie przypomnę, to nie zrezygnuję z ciebie. Chyba powoli
zaczynam się w tobie zakochiwać od nowa – pogładziła dłonią jego policzek - Pytanie,
czy ty będziesz potrafił zaakceptować fakt, że dla mnie nasze wspólne życie
zaczęło się dopiero całkiem niedawno.
- Nie ważne kiedy. Po prostu chcę
się przy tobie zestarzeć – bez słowa się do niego przytuliła. A po spacerze
było prawie tak, jak wtedy. Prawie, bo wtedy kolację jedli osobno, teraz przy jednym
stoliku, naprzeciw siebie, śmiejąc się, żartując i dyskutując. A później był
drink i tym razem odprowadził ją pod same drzwi pokoju. Podziękowała mu za ten
wieczór pocałunkiem w policzek. Nie wymagał wiele. Brał tyle, ile mu dawała i
cierpliwie czekał na to, aż będzie gotowa na kolejne kroki.
We wtorkowe popołudnie wpadł po
powrocie z firmy rozpromieniony, z bukietem kwiatów.
- Zabieram cię dziś na randkę – krzyknął
od progu
- Dokąd? – nie kryła, że podobała
jej się perspektywa wieczornego wyjścia
- Klasycznie. Kino, kolacja i
spacer. Bądź gotowa na dziewiętnastą trzydzieści – puścił jej oczko i szybkim
krokiem wbiegł na górę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz