Wszedł do jej sali. Przyglądała
mu się uważnie. Uśmiechnął się niewyraźnie i usiadł na krześle, chwytając jej
dłoń w swoją. Zabrała rękę posyłając mu przepraszające spojrzenie. Z jego oczu
bił smutek i rozpacz. Była skołowana i nie bardzo wiedziała, jak ma się w
stosunku do niego zachowywać. Twierdził, że był jej mężem. Oznacza to, że byli
ze sobą blisko, że mieszkali razem, wiedzieli o sobie wszystko, spędzali razem
czas, święta i inne rzewne okazje, śmiali się z tych samych dowcipów, a przede
wszystkim, że się kochali. Było to dla niej trudne, bo w tym momencie wydawało
jej się, jakby tego mężczyznę widziała po raz pierwszy w życiu. Nawet nie
wiedziała, jak ma na imię.
- Jakoś nie potrafię oswoić się z
myślą, że mam męża – chrząknęła – Przepraszam
- Nie musisz mnie przepraszać.
Rozumiem, to znaczy staram się zrozumieć. Głęboko wierzę w to, że to stan
przejściowy, że za kilka dni pamięć ci wróci – przełknął ślinę. Nie miał
pojęcia, co zrobi gdy jej amnezja będzie trwała długie tygodnie lub miesiące –
Jutro ściągnę tu do ciebie psychologa. Może on nam podpowie, co możemy zrobić,
żeby przypomnieć ci życie sprzed wypadku. Ja postaram się nie przytłaczać cię
swoją obecnością i nie osaczać cię, choć nie ukrywam, będzie to trudne – rzekł
z nutą goryczy
- Dziękuję – szepnęła cicho
- Przyjdę jutro. Śpij, powinnaś
wypoczywać i się regenerować – uśmiechnął się łagodnie. Miał ochotę ją
pocałować, choćby musnąć ustami jej czoło, ale ograniczył pożegnanie do
zwykłego ‘do jutra’. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, osunął się po ścianie i
rozpłakał, ukrywając twarz w dłoniach. Po szpitalnym korytarzu, ze względu na
późną porę nie kręciło się zbyt wiele osób. Zresztą zupełnie się tym nie
przejmował. Przeżywał teraz swój osobisty dramat i to było teraz dla niego
najważniejsze. Gdy nieco się już uspokoił, wybrał numer przyjaciela
- Cześć. Ula się obudziła – rzekł
mało entuzjastycznie – Cieszę się, oczywiście, że się cieszę! – rzekł nieco
ostrzej niż zamierzał, a potem zamilkł na dłuższą chwilę – Stary, ona mnie nie
poznaje – słone krople znów zaczęły płynąć po jego twarzy – Jestem dla niej
kompletnie obcym człowiekiem – dodał z bólem – Nie, nie. Nie mam ochoty. Ale
dzięki. Jadę do domu się przespać. Jesteśmy w kontakcie. Na razie
- Witaj – podszedł do jej łóżka z
bukiecikiem kwiatków – Bardzo lubiłaś stokrotki
- Pamiętam – powiedziała z
uśmiechem przyglądając się drobnym kwiatkom. Poczuł chłód w sercu uświadamiając
sobie, że przecież ona doskonale pamięta co lubiła, a czego nie. Pamięta
wszystko, oprócz ich wspólnego życia
- Był już dzisiaj u ciebie
lekarz?
- Tak, razem z rehabilitantem.
Popołudniu mamy zacząć pierwsze ćwiczenia – wyjaśniła
- To dobrze – chrząknął.
Kompletnie nie wiedział, jak ma się w stosunku do niej zachowywać. Z jednej
strony obiecał, że nie będzie jej osaczał, ale z drugiej ostatkiem sił się
powstrzymywał, żeby jej nie przytulić, pocałować, powiedzieć, jak bardzo za nią
tęskni i jak bardzo ją kocha. Dystans, z jakim go traktowała paraliżował go
kompletnie.
- Wczoraj zapomniałam zapytać,
jak masz na imię – spojrzała na niego niepewnie, jakby wstydząc się tego, że
nie wie, jak nazywa się człowiek, który ponoć jest jej mężem
- Marek
- Pewnie to cholernie głupio
zabrzmi, ale Ula – wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą uścisnął. Przemknęło
mu przez myśl, że to kuriozalna sytuacja – Ula Cieplak – dokończyła w swoim
stylu. Zawsze się tak przedstawiała.
- Dobrzańska – poprawił ją. Zmarszczyła
brwi – Ula Dobrzańska. Przyjęłaś moje nazwisko – wyjaśnił. Zmieszana spuściła
wzrok.
- Opowiesz mi jak się tu
znalazłam? – poprosiła cicho. Zamyślił się na chwilę, gdy przed oczami stanęły
mu obrazy tego pieprzonego dnia.
- Była sobota, dwudziestego maja.
Przed południem pojechałem na turniej tenisowy. Chciałem żebyś pojechała ze mną,
nawet się śmiałem, że przegram, gdy nie będziesz mnie dopingować, ale ciągle
powtarzałaś, że i tak wygram, bo jestem najlepszy, a ty w tym czasie dokończysz
wyliczenia na najbliższe posiedzenie zarządu.
- Posiedzenie zarządu? –
zmarszczyła brwi
- Jesteś dyrektorem finansowym w
mojej firmie, to znaczy firmie, którą ponad trzydzieści lat temu założyli moi
rodzice wraz z przyjaciółmi. Dom mody Febo&Dobrzański. Jestem jej prezesem –
pokiwała głową w geście zrozumienia – Wróciłem coś koło drugiej, może trzeciej.
- Wygrałeś? – wpatrywała się w
jego twarz swoimi błękitnymi oczami. Pokiwał twierdząco głową, choć z
perspektywy późniejszych wydarzeń w ogóle to zwycięstwo go nie cieszyło. Gdyby
wiedział, wcale by tam nie pojechał. Spędziliby ten dzień razem, a później
odwiózłby ją na spotkanie z blondynką.
- Dochodziła czwarta, gdy
powiedziałaś mi, że wychodzisz, bo umówiłaś się z Adą na zakupy
- Adą? – wtrąciła się dopytując
- Przyjaźnicie się. Jest szefową
PR’u w FD. Bardzo się o ciebie martwi. Jestem z nią w stałym kontakcie. Gdy byłaś
w śpiączce często cię odwiedzała. Teraz musiała pilnie lecieć do Francji. W
ubiegłym tygodniu zmarła jej babcia. Jak tylko wróci do Polski ma tutaj przyjechać
– wyjaśnił – Tak więc powiedziałaś, że wychodzisz. Nie ukrywałem, że byłem
zawiedziony. Praktycznie cały dzień spędziliśmy oddzielnie i miałem nadzieję,
że chociaż popołudnie będzie dla nas. Powiedziałaś, że szybko wrócisz.
Umówiliśmy się na siódmą. Zrobiłem kolację i czekałem na ciebie. Ale ty o dziewiętnastej
nie przyjechałaś. Próbowałem się do ciebie dodzwonić, ale komórka milczała.
Miałem złe przeczucia, ale bardzo chciałem wierzyć w to, że bateria ci się
rozładowała. Wreszcie mój telefon zadzwonił. Ale nie byłaś to ty a policja.
Poinformowali mnie o wypadku. Jakiś gówniarz, który dopiero miesiąc wcześniej
zrobił prawo jazdy, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym. Uderzył w ciebie, a
sam wylądował na latarni. Byłaś poważnie poturbowana. Długo byłaś w śpiączce,
ale ja wierzyłem, że wreszcie do mnie wrócisz. Doczekałem się – dodał na koniec
z ulgą, choć nie do końca te słowa były prawdą. Owszem, obudziła się, ale nie
można było uznać, że wróciła do niego. Nie można wrócić do kogoś, kogo się nie
zna, nie pamięta – Chcesz, żebym ci jeszcze o czymś opowiedział? – zapytał z
nadzieją, że będzie chciała usłyszeć o nich.
- Mam do ciebie tysiące pytań,
ale nie dzisiaj. Głowa mnie boli
- Jasne, rozumiem – odparł z nutą
goryczy – Pójdę porozmawiać z lekarzem. Koło trzeciej przyjdzie do ciebie pani
psycholog. Wpadnę później.
- Marek? – pierwszy raz zwróciła
się do niego po imieniu. Tak bardzo mu tego brakowało. Zatrzymał się w pół
kroku i odwrócił do niej z urzekającym uśmiechem
- Tak?
- Nie wiesz, kiedy odwiedzi mnie
tata? – zamurowało go. Kompletnie nie wiedział, jak się w tej sytuacji
zachować.
- Yyyyy nie odwiedzi cię –
próbował wybrnąć ogólnikami
- Jak to? – zdziwiła się – Nie powiedziałeś
mu, że miałam wypadek? – naskoczyła na niego
- Nie, bo nawet nie znam jego
numeru telefonu. Od trzech lat nie utrzymujecie kontaktu – w jej oczach
dostrzegł niedowierzanie. Tak, zdecydowanie Ula mu nie wierzyła. W głowie jej
się nie mieściło, jak może nie utrzymywać kontaktu z ojcem. Przecież zawsze
była z nim bardzo związana, a te relacje zacieśniły się jeszcze bardziej po
śmierci matki.
- Dlaczego? – wypaliła
- Nie wiem, czy akurat ja
powinienem ci o tym opowiedzieć. Może sama sobie za chwilę wszystko przypomnisz
– westchnął – Poza tym to temat zdecydowanie na dłuższą rozmowę. Innym razem. Wypoczywaj –
rzekł i szybko opuścił jej salę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz