- Trudno jest stwierdzić, czy
amnezja jest chwilowa, czy trwała – rzekła niska, około czterdziestoletnia
blondynka, która chwilę wcześniej zakończyła rozmowę z Ulą – Ważne są rozmowy z
bliskimi i poczucie bezpieczeństwa
- Z tym może być problem –
zachmurzył się – Mnie nie pamięta, swojej przyjaciółki, naszych znajomych, z
którymi się aktualnie przyjaźnimy, również. Pamięta za to swojego ojca i życie
sprzed pięciu lat. Praktycznie z nikim z tamtego okresu nie utrzymywała teraz
relacji. Dość radykalnie odcięła się od dawnego życia. Jedyną osobą, którą
wciąż utrzymuje kontakt od czasów podstawówki jest jej kolega Maciek. Jednak w
ostatnich latach to zdecydowanie kontakty okazjonalne, głównie mailowe. Maciek
mieszka z żoną w Kanadzie - wyjaśnił
- A wspomniał pan coś o ojcu.
Pani Ula też o nim mówiła. Co z nim? – dociekała
- Od kilku lat jest z nim
skłócona i nie utrzymują kontaktu.
- Może właśnie to jest ten
moment. Może powinni się spotkać, pogodzić
- Nie wiem. Mnie trudno to
ocenić. Ula teraz myśli o nim ciepło, pamięta go z dawnych lat. Boję się, że
później może mieć do mnie żal, że doprowadziłem do ich spotkania, gdy już sobie
przypomni, co było powodem ich konfliktu.
- Zobaczymy, podejmiemy decyzję z
późniejszym czasie – zamyśliła się na chwilę - Czyli zostaje nam tylko pan i
moja praca z pacjentką. Musi jej pan stopniowo przypominać dawne życie. Ale w
dawkach rozsądnych. Takie nagłe przypomnienie życia sprzed wypadku bywa dla
pacjentów szokiem i przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Chcemy tego
uniknąć. Musimy znaleźć punkt w jej przeszłości, który być może spowoduje, że
ta pamięć wróci. Czasem jest to wspomnienie z wyjazdu, wakacji, wspólnie
oglądany film, ulubiona potrawa. Miałam kiedyś pacjenta, z którym pracowałam
miesiącami i nic, a później poszedł na przyjęcie do sąsiadów, zjadł tort,
bardzo podobny do tego, który w dzieciństwie robiła jego babcia. Wspomnienia
wróciły. Ja nie twierdzę, że w przypadku pani Uli będzie tak samo, każdy przypadek
jest inny, ale warto spróbować. Ja wiem, że to będzie dla pana trudne, będzie
trwało długo, ale musicie znów nauczyć się siebie, musicie znów nauczyć się żyć
razem.
- A co będzie, jeśli ona sobie
nic nie przypomni, a w tym nowym życiu mnie nie pokocha? - wpatrywał się w twarz swojej rozmówczyni w
napięciu
- Nie umiem panu odpowiedzieć na
to pytanie – rzekła spuszczając wzrok. Było jej go żal. Widać, że darzył żonę
silnym uczuciem.
- Cześć kochanie – rzucił od
progu i niewiele myśląc podszedł do łóżka krótko całując jej usta. Patrząc na
jej minę szybko sobie uświadomił, że nie powinien ani tak mówić, ani pozwalać
sobie na takie gesty – przepraszam, trochę się zagalopowałem – rzekł zmieszany i
szybko chciał zmieć temat – Rozmawiałem z twoim rehabilitantem. Robisz duże
postępy i jak tak dalej pójdzie pod koniec tygodnia cię stąd wypiszą
- Cieszę się. Mam już dość tego
leżenia i tego miejsca również. Marek, opowiesz mi, jak się poznaliśmy? – tym
pytaniem, a w zasadzie tą prośbą rozlała w jego sercu przyjemne ciepło.
Ściągnął marynarkę i rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Był październik. Wyjątkowo ciepły
i pogodny. Przyjechałem na jakąś nudną konferencję do niewielkiego hotelu na
Kaszubach. Nowoczesny kompleks pośród sosnowego lasu. Nie chciało mi się jechać,
ale stwierdziłem, że dwa dni wolnego dobrze mi zrobią. Później bardzo się
cieszyłem, że zdecydowałem się na ten wyjazd – rozpoczął swoją opowieść,
jednocześnie mając przed oczami wydarzenia z początku tamtej jesieni.
Minął bramę i budkę ochrony i asfaltową droga ruszył przed siebie. Po
kilkuset metrach dostrzegł w oddali niewielki mostek. Podążył w jego kierunku.
Na środku stała młoda dziewczyna. Na pierwszy rzut oka niewiele młodsza do
niego. Niezbyt wysoka, z kasztanowymi włosami sięgającymi ramion, w białych
spodniach i granatowym polo. Była tak pogrążona we własnych myślach, że nawet
nie zwróciła uwagi na fakt, że nie jest już sama.
- Kiedy patrzę na płynącą rzekę ogarnia mnie spokój – rzekł cicho,
stając tuż obok niej i patrząc się przed siebie – Życie można porównać do
płynącej rzeki. A ludzie, to te małe listki niesione przez jej nurt. Zwalniają
tempo, zaczepiają się o wystające konary, ale koniec końców płyną dalej. Do
celu. Do ostatecznego celu. Do śmierci – spojrzała na właściciela tego wyjątkowego
głosu. Spoglądała na jego profil.
- Pan zawsze zaczyna rozmowę od wątku śmierci? – zapytała po krótkiej
chwili milczenia
- Nie. Tylko wtedy, gdy młoda dziewczyna stoi samotnie pośrodku mostu –
spojrzał prosto w jej błękitne oczy
- Sądził pan, że zaczepia przyszłego samobójcę? – zapytała poważnym
tonem. Nic nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w jej oczy. Roześmiała się –
Zapewniam, że wybrałabym inny most, a przede wszystkim inną rzekę. Tu jest zbyt
płytko. Ewidentnie woda sięga pasa – wskazała przed siebie – Zdaje się, że
najgłębiej jest tam, przy wiadukcie kolejowym. To nie jest odpowiednia rzeka
dla topielców – wyjaśniła rzeczowo
- Pani jest stąd, skoro tak dobrze zna pani to miejsce – bardziej
stwierdził, niż zapytał
- Nie. Przyjechałam dwa dni temu, ale zdążyłam już dobrze poznać
okolicę. Zresztą te tereny bardzo przypominają mi moje rodzinne, na Mazowszu.
Niedaleko domu też miałam taką rzeczkę, taki most. Łudzące podobieństwo. Kiedyś
całe dnie spędzałam nad tamtą rzeką. Jak byłam mała, jeździłam tam z rodzicami
na rowerach. Uwielbiałam na swoim czerwonym składaku stawać pośrodku podobnego jak
ten mostu i obserwować wypoczywających na brzegu ludzi. Dziś są tam tylko
krzaki, tak, jak tutaj. Nikt już tam nie zagląda. A jeszcze kilka lat temu były
tam piękne, malutkie plaże, z białym piaskiem, odgrodzone od siebie niskimi
sosnami. Ludzie z okolicy opalali się co weekend, a dzieci pluskały w wodzie.
Później przychodziłam tam ze znajomymi na pikniki, ogniska. Chodziłam tam z
przyjaciółką. Potrafiłyśmy iść środkiem rzeki kilka kilometrów. Woda była
całkiem ciepła. Tamta rzeka słyszała wiele naszych sekretów. Takich, o których
wiemy tylko my. Dziś nie utrzymuję z Renatą kontaktów. Rozpadłyśmy się, poszło
o jakieś głupstwo – ciągnęła dalej, a on z uwagą słuchał, nie zadając zbędnych
pytań i nie wyrywają jej z tego transu – Od lat nie chodzę tam z rodziną. Kilka
lat temu, podczas porodu, zmarła moja mama. Nie udało się uratować ani jej, ani
Beatki. Nad ulubioną rzeką byłam w ubiegłym tygodniu. Poszłam tam powspominać
czasy beztroskiego dzieciństwa. Teraz jestem tu i zastanawiam się nad ostatnimi
latami mojego życia i nad przyszłością. Swoisty rachunek zysków i strat –
ucichła. Wpatrywał się w nią w kompletnym milczeniu. Spojrzała na niego jakby
nieco speszona swoim wcześniejszym zachowaniem, swoją otwartością – Dlaczego ja
w zasadzie o tym panu opowiadam? – bardziej zapytała siebie, niż jego. Ale to
on odpowiedział.
- Bo może potrzebuje się pani wygadać – odparł z uprzejmym uśmiechem
- Nie mam w zwyczaju zwierzać się obcym ludziom. Zwykle jestem bardzo
ostrożna przy zawieraniu nowych znajomości – westchnęła – Może nawet zbyt
ostrożna – dodała pod nosem.
- A ja nie mam w zwyczaju zaczepiać wszystkich napotkanych dziewczyn. A
już na pewno nie tych stojących na mostach – zaśmiał się. Spojrzała na niego z
ukosa – To może żeby nie było, że rozmawia pani z kimś obcym.. – zaczął,
jednocześnie wyciągając do niej dłoń – Marek Dobrzański
- Ula Cieplak – odparła odwzajemniając uścisk – A ty co tu robisz? –
spytała od niechcenia
- Przyjechałem dzisiaj na coś w rodzaju mini konferencji do pobliskiego
hotelu. Trochę przynudzają, więc postanowiłem przejść się po okolicy – odparł
zgodnie z prawdą, co przyjęła jedynie kiwnięciem głowy. Spojrzała na zegarek
- Powinnam już iść – wydawało mu się, że tylko szuka pretekstu, by zakończyć
to dziwaczne spotkanie
- Szkoda – odparł – Spotkamy się jeszcze?
- Wątpię – odparła bez przekonania. Ruszyła przed siebie.
- Poczekaj – zawołał za nią -
Gdybyś jednak jeszcze kiedyś miała ochotę się komuś wygadać – wcisnął
jej w rękę wizytówkę – to śmiało. Chętnie posłucham. Może nawet będę potrafił
coś doradzić – nawet nie spoglądając na kartonik włożyła go do tylnej kieszeni
spodni. Nie pomachała. Nie odwróciła się. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie.
Patrzył na nią do momentu aż zniknęła za zakrętem. To było naprawdę dziwne
spotkanie. Powolnym krokiem wrócił do hotelu wciąż myśląc o tej dziewczynie.
Miała piękną twarz i niezwykłe oczy. Na jego oko miała ze dwa, może trzy kilo
nadwagi. Potężnie zbudowane nogi, zbyt małe wcięcie w talii. Chyba jej
największym atutem były piersi, które nawet pod ciemnym polo prezentowały się
rewelacyjnie. Nie była zwyczajną
dziewczyną, jakich setki spotykał codziennie na ulicach Warszawy. Miała coś w
sobie. Może to ta tajemniczość pomieszana ze smutkiem, a może zupełnie coś
innego… Szkoda, że się już nie spotkają. Był pewny, że nie zadzwoni.
- Ale nie musiałem czekać na twój
telefon. Spotkaliśmy się jeszcze raz tego samego dnia po kolacji w hotelowym lobby.
Szedłem właśnie na drinka, gdy wracałaś z kolacji. Trochę się musiałem
nagimnastykować, ale w końcu dałaś się zaprosić na lampkę wina, by porozmawiać
ot tak zwyczajnie, o życiu. Okazało się, że oboje mieszkamy w Warszawie.
Świetnie nam się rozmawiało. Następnego dnia miałem wracać do domu. Konferencja
dobiegła końca, ale zostałem. Wiedziałem, że ciebie czekają jeszcze cztery dni
pobytu. Zaprzyjaźniliśmy się. Jeszcze tam na Kaszubach opowiedziałaś mi
historię swojego związku z Piotrem – zauważył, że lekko się ożywiła na dźwięk
imienia swojego byłego partnera. Poczuł ukłucie zazdrości, ale postanowił je
zignorować
- Rozstaliśmy się przed moim
przyjazdem na Kaszuby, tak? – wtrąciła się
- Tak. Odeszłaś od niego – rzekł
krótko, bez wdawania się w szczegóły - Ja w rewanżu opowiedziałem ci historię
mojego życia. Opowiadałem o zerwanych zaręczynach z córką współwłaścicieli
firmy. O zaplanowaniu mojego życia i małżeństwa przez rodziców, którzy w
młodości nie pozwalali mi oddychać pełną piersią. Musiałem realizować ich plan.
Moje życie było de facto ich życiem. Ale zbuntowałem się i jasno wyznaczyłem
granice. Jak będziesz kiedyś chciała to opowiem ci wszystko dokładniej. Stwierdziłem,
że małżeństwo z rozsądku to nie jest to, czego szukam. Chciałem się zakochać. I
już tam, na Kaszubach wiedziałem, że to ty skradłaś moje serce. Zakochałem się
po raz pierwszy w życiu, ale dobrze wiedziałem, że ty szybko nie będziesz
gotowa na nowy związek. Wróciliśmy razem do Warszawy. Zgodziłaś się jechać ze
mną autem zamiast PKP. Na szczęście nie chciałaś zerwać tej znajomości. Wspólne
kolacje, wyjścia, godziny rozmów. Przed Wigilią po raz pierwszy mnie
pocałowałaś. Czułem, jakbym pod choinkę dostał gwiazdkę z nieba. W sylwestrową
noc wyznałem ci miłość, ale dla ciebie to było za wcześnie. Szanowałem to i
cierpliwie czekałem. I w gruncie rzeczy nie musiałem długo czekać. Usłyszałem
od ciebie ‘kocham cię’ w Walentynki. Oświadczyłem ci się w pierwszą rocznicę
naszego spotkania, a w czerwcu wzięliśmy ślub – słuchała do w skupieniu, nic nie
mówiąc – Chyba za dużo tych rewelacji, jak na jeden dzień. Zmęczyłem cię,
prawda? – lekko kiwnęła głową
- Muszę to sobie wszystko na
spokojnie poukładać. Przemyśleć – spojrzał na nią ze zrozumieniem – Jutro opowiesz
mi więcej
- Dobrze. Potrzebujesz czegoś?
Przywieźć ci coś?
- Nie dziękuję. Zadbałeś o
wszystko, czego mi trzeba – posłał jej blady uśmiech i skierował się w stronę
drzwi. Nim wyszedł usłyszał jeszcze -
Dziękuję ci Marek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz