W gabinecie prezesa firmy
Febo&Dobrzański, który wciąż zajmowała, trwała zaciekła dyskusja.
- Ale kochanie, my naprawdę nie
mamy czasu na szukanie nowej agencji – westchnął Marek, który w głębi duszy
miał już serdecznie dość marudzenia Uli. Jej zachowanie było co najmniej
dziwne, a przedstawiane stanowisko nie było podparte sensownymi argumentami. Po
prostu uważał, że się uparła i za wszelką cenę chce przeforsować swoje
stanowisko. ‘Kobiety czasem tak mają’ powtarzał w myślach.
- Zlecę to Ani. Jest na tyle
bystra, że szybko znajdzie coś odpowiedniego – rzekła stanowczym głosem i
wróciła do analizowania ostatniego raportu. Wolała skończyć tę dyskusję jak
najszybciej, gdyż czuła, że zmierzona ona w niewłaściwym kierunku.
- Z pewnością nic lepszego i
tańszego – przekonywał lekko zirytowanym głosem. Znała ten ton – Ja się znam na
tym troszeczkę lepiej
- Ooo, w to nie wątpię – czyżby
wyczuł nutę ironii? Za wszelką cenę próbowała nie wybuchnąć i nie wygarnąć mu,
co o nim myśli w tej chwili.
- Powiedz mi, o co ci chodzi tak
naprawdę? – stanął nad jej biurkiem i wlepił w nią wyczekujące spojrzenie –
Twarz kolekcji mamy wybraną, pokaz za niecały miesiąc, a ty zamierzasz
dokonywać rewolucji? - kompletnie jej nie rozumiał. Po co sobie utrudniać,
skoro ten etap przygotowywania pokazu mieli zamknięty
- Nie mamy wybraną, tylko ty ją
wybrałeś – zauważyła przytomnie nie odrywając wzroku od kartki papieru
- Bo jest najlepsza. Była już
twarzą ‘FD Summer’. Ludzie ją znają, lubią, kojarzą z naszą firmą – wyliczał
- Czasami dobre są zmiany –
spojrzała na niego w taki sposób, by dać mu do zrozumienia, że chce zakończyć
tę dyskusję. Bez efektów.
- Możemy z nią negocjować dobre
warunki. Ma świetne nogi, ładny uśmiech – rzekł obojętnym tonem, a mimo to w
niej wzmagała agresja. ‘Koneser’ – przemknęło jej przez głowę, a przed oczami
stanęły jej obrazy, których nie chciała pamiętać. On i ona podczas
przygotowywania kolekcji. To były pierwsze miesiące jej pracy w FD. Sesja,
wybór modelki i jego wzrok znawcy i łowcy, który dosłownie pożerał te puste
kukły - jest blondynką, co będzie się dobrze komponować z kolorystyką kolekcji
– coraz trudniej było jej panować nad sobą
- Taaa, rozumiem, że osobiście
zamierzasz negocjować – rzekła z wyczuwalną kpiną - Teraz jest Sara, wcześniej
była Domi, którą też wybrałeś osobiście po bardzo kameralnym castingu – słysząc
te słowa roześmiał się nerwowo i podrapał się w tył głowy.
- Ty mnie o coś podejrzewasz? –
pierwsze zdenerwowanie ustąpiło miejsca zdumieniu
- A powinnam? – spojrzała mu
prosto w oczy. Zaśmiał się gorzko. Jej wciąż przed oczami stał obrazek sprzed
godziny. Wracała właśnie z bufetu. Mijając konferencyjną odruchowo spojrzała w
bok, zastanawiając się, czy Dobrzański skończył już spotkanie z kontrahentem. Z
Makulskim skończył, ale najwyraźniej teraz wziął się za negocjacje z Pati Hyć.
Długonoga brunetka opierała się o kant blatu i stojąc zdecydowanie za blisko
jej partnera, bawiła się jego krawatem. Marek nie był tym specjalnie przejęty.
Wydawało się, że wręcz przeciwnie. W pierwszej chwili miała ochotę tam wejść,
ale stwierdziła, że nie może i nie chce pilnować go na każdym kroku.
Niezauważona wróciła do swojego gabinetu.
- Rozumiem, że za dawne błędy
będę na cenzurowanym do końca życia – był rozgoryczony. Nie miała prawa. Nie
dał jej powodu – Zamierzasz teraz kwestionować każdą moją decyzję odnośnie
współpracujących z nami modelek, wyboru twarzy kolekcji? – zmarszczył brwi i
splatając ręce na torsie spojrzał na nią wyczekująco
- Te, przy których będziesz tak
gorliwie obstawał, tak – rzekła zdecydowanie i obrzuciła go wściekłym
spojrzeniem. Nie mogła pojąć dlaczego on nie potrafi i nie chce postawić się na
jej miejscu. Dlaczego nie stara się jej zrozumieć – Ty się nawet przez chwilę
nie zastanowiłeś, co ja czuję – rzekła oskarżycielsko – Co będę czuła, gdy będę
współpracowała z tym tabunem twoich kochanek
- Byłych kochanek – wtrącił się
ostrzej, niż zamierzał, ale zignorowała jego słowa
- Gdy przez korytarz będą
przewijać się te same twarze, które wielokrotnie widziałam w twoim gabinecie, a
co gorsza na twoich kolanach – rzekła patrząc na niego z bólem – Przecież były
dziesiątki takich sytuacji, gdy cię nakrywałam na zdradzie. Zapomniałeś już?
Wiem o wielu i domyślam się, o jak wielu nie wiem. I chyba nie chcę się
dowiedzieć, dlatego zamierzam rozpocząć współpracę z agencją, która do tej pory
nie miała styczności z FD, z którą ty nie miałeś styczności – rzekła dobitnie -
bo ja po prostu sobie nie potrafię z tym poradzić – zakończyła swój monolog. Stał
niewzruszony próbując przetrawić jej słowa. W końcu się odezwał
- Wydaje mi się, że troszeczkę
przesadzasz, a ja nie zamierzam cię całe życie przekonywać, że nie jestem
wielbłądem. Jesteś gorsza, niż Paulina, ale ona chociaż miała powody – rzucił pod
nosem na odchodne i szybko opuścił jej gabinet. Zabolało, oj zabolało. ‘Ja
chyba też mam’ szepnęła cicho. Wypuściła głośno powietrze i ukryła twarz w
dłoniach. Może i nie powinna tak na niego naskakiwać. W zasadzie mogła się
zapytać, o tę sytuację z konferencyjnej. Zobaczyć co ma do powiedzenia. Bardzo
szybko wydała na niego wyrok. Z drugiej strony on nie miał powodu porównywać
jej do panny Febo. Dzielił je rów mariacki, jakby to ujęła Violetta. Postanowiła,
że tego dnia musi odpocząć i się zresetować. Ostatnie miesiące były dla niej
mordercze. Praca, praca i jeszcze raz praca. Była przemęczona, a przez to
rozdrażniona. Mało sypiała. Spędzała nad dokumentami po dwanaście godzin
dziennie, przez pięć dni w tygodniu. Jeśli nawet nie w firmie, to zabierała
robotę do domu. Co prawda FD Gusto okazało się hitem, ale firma nadal nie
wyszła w pełni z kryzysu, a ona szukała najkorzystniejszych rozwiązań, by
pomnożyć zyski. Weekendy poświęcała rodzinie lub Markowi, który kategorycznie
domagał się jej obecności chociaż w te dwa dni. Te ciągłe podróże między firmą,
Rysiowem, a mieszkaniem Marka zaczynały ją wykańczać. Wreszcie sześć tygodni
temu przeniosła się do Dobrzańskiego na stałe. Przeprowadzka również dała jej
się we znaki, chociaż z rodzinnego domu zabrała jedynie dwa kartony i dwie
walizki. Uporządkowanie rzeczy, zorganizowanie życia na Siennej, to wszystko
wysysało energię. Potrzebowała relaksu, chwili tylko dla siebie. Postanowiła,
że oderwie się od rzeczywistości właśnie dzisiaj. Zresztą i tak nie chciała po
pracy wracać do domu, by nie nastąpił ciąg dalszy awantury. Nie miała na to
siły i ochoty. Podniosła słuchawkę telefonu i wybrała trzycyfrowy numer –
Viola, wpadnij do mnie na chwilę.
Dochodziła siedemnasta, gdy
zaczęła zbierać swoje rzeczy. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów miała wyjść
z biura o czasie. Normą stało się, że wychodziła wraz z Markiem ostatnia, ale
nie dzisiaj. Na dzisiaj miała plany. Kubasińska zareagowała z takim entuzjazmem
na jej propozycję, że o mało nie rzuciła się jej na szyję. Trochę się obawiała
pozostawienie wyboru lokalu Violce, ale ostatecznie stwierdziła, że raz na
jakiś czas może pozwolić sobie na szaleństwo. Wyłączała właśnie komputer, gdy
usłyszała ciche pukanie, a w drzwiach pojawił się Dobrzański. Był ostatnią
osobą, z którą chciała rozmawiać przed wyjściem.
- Możemy porozmawiać? – zaczął,
siadając na fotelu
- Nie bardzo, trochę się spieszę
– odparła, chowając do torebki telefon
- Ula, chciałem cię przeprosić,
za to, co powiedziałem wychodząc – splótł nerwowo palce i chrząknął – Ale może
faktycznie masz rację. Porozmawiamy o tym w domu. Daj mi pięć minut, spakuję
się tylko – już chciał wychodzić, gdy zatrzymały go jej słowa
- Ale ja nie wracam z tobą –
spojrzał na nią przerażony. ‘No chyba nie zamierza wrócić do Rysiowa przez
pierwszą, lepszą sprzeczkę’ – Jestem umówiona – ulga, wielka ulga, choć i
zaskoczenie
- A z kim, jeśli mogę zapytać
oczywiście – chrząknął zirytowany. Nawet nie próbował maskować zazdrości
- Z Violettą. Idziemy razem do
klubu – powiedziała to tak, jakby właśnie mu komunikowała, że woli dżem
malinowy, a nie wiśniowy, jakby to wyjście do klubu było oczywistą
oczywistością
- Aha – kiwnął głową potakująco,
nim przyswoił treść jej słów – Dokąd? – chciał się upewnić, czy aby na pewno
się nie przesłyszał
- Do klubu – spojrzała na niego z
satysfakcją – potańczymy, poplotkujemy, powygłupiamy się. Ty masz swojego
squasha, siłownię, Sebastiana, mecze i piwo, a ja cały czas albo siedzę w
pracy, albo nad papierami w domu. Też mi się należy chwila wolnego, także nie
czekaj na mnie z kolacją – jak gdyby nigdy nic wyminęła go i skierowała się
jeszcze na chwilę do bufetu. W sekretariacie natknął się jeszcze na Violettę,
która pośpiewując pod nosem kończyła malować paznokcie na wściekły róż
- Słyszałem, że idziecie do klubu
– zagadnął
- Ano! – opowiedziała mało
inteligentnie cała podekscytowana – Uleńka zaproponowała. Będzie mega zabawa.
Wybrałam najlepszą miejscówkę w mieście – paplała
- Proszę cię uważaj na nią –
rzekł z wyraźną troską – Ona ma bardzo słabą głowę.
- Spoko Mareczku, ze mną nie zginie – puściła mu oczko i dmuchając na
paznokcie pospiesznie złapała torebkę – Ciao!
Violetta zaplanowała ten wieczór
bardzo starannie. Najpierw fryzjer i wizyta u kosmetyczki, później szybka
sałatka lub inne danie fit i wreszcie wizyta w klubie ‘Fame’. Kilka razy była z
Sebastianem w 69, ale jakoś to miejsce ją nie przekonywało. Wolała znaleźć coś
innego i znalazła. Z opinii na forum dowiedziała się, że to świetna miejscówka
z pysznymi drinkami i fajną muzyką. Co prawda chciała jeszcze w międzyczasie
podjechać do domu by się przebrać, ale Ula kategorycznie zaprotestowała
stwierdzając, że sukienki, w które były ubrane mogą się nadawać również do
tańca. Pani Cieplak za wszelką cenę starała się uniknąć wizyty w domu i
kolejnej konfrontacji z Dobrzańskim. Owszem przeprosił, może i widziała w jego
oczach skruchę, ale mimo to nie zamierzała rezygnować ze swoich planów. Może
tym wieczorem chciała się trochę na nim odegrać? Gdy ona będzie się świetnie
bawić, on będzie siedział w domu, zagryzając zęby z zazdrości. Przynajmniej
miała nadzieję, że tak będzie. Nigdy nie przepadała za strumieniami alkoholu i
głośną muzyką, ale stwierdziła, że niczego teraz tak nie potrzebuje jak
beztroski i tańca. A alkohol? ‘Nikt nie powiedział, że od razu muszę się
upijać’
- Ula – spojrzała na przyjaciółkę
zaniepokojona Kubasińska, gdy ta zamawiała kolejnego drinka z palemką – chyba
ci już wystarczy
- No nie przesadzaj – roześmiała
się – zabawa się dopiero rozkręca – upiła kilka łyków i ruszyła na parkiet – no
chodź! – wyciągnęła przyjaciółkę na parkiet. Violetta starała się zachować
resztki zdrowego rozsądku. Początkowo miały zamówić tylko po jednym drinku i
skupić się na zabawie, ale z upływającym czasem Ula stawała się coraz bardziej
beztroska i odważniejsza w swoich poczynaniach. Dotąd spokojna pani prezes pod
wpływem procentów zamieniła się w duszę towarzystwa. Blondynka mając w pamięci
słowa Marka starała się hamować zapędy Cieplakówny, ale ostatecznie machnęła
ręką i ruszyła do tańca.
Dobrzański nie mógł sobie znaleźć
w domu miejsca. Próbował oglądać jakiś mecz, ale po kwadransie stwierdził, że i
tak bez sensu gapi się w ekran, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jakie
drużyny grają. Był wściekły na siebie, ale i na Ulkę za tę poranną kłótnię. Był
też wściekły na Sebastiana, że pojechał odwieźć matkę do sanatorium. ‘Gdyby był
na miejscu Violka siedziałaby z nim w domu, a nie latała z Ulką po klubach!’
prychnął pod nosem. Dochodziła dwudziesta trzecia, a jego ukochana najwyraźniej
nie miała zamiaru wrócić do domu przed północą. Niespełna pół godziny później
rozdzwoniła się jego komórka. Miał nadzieję, że to Ula z prośbą, by po nie
przyjechał, z informacją, że chce już wracać do domu, do niego. Na ekranie
ujrzał imię swojej byłej sekretarki.
- Cześć Viola – odebrał
zaskoczony jej telefonem – Wracacie już?
- Nie bardzo. Chyba Ulka mi się
zgubiła – próbowała przekrzyczeć głośną muzykę. W pierwszej chwili roześmiał
się, myśląc, że Kubasińska znów zaczęła wymyślać swoje niestworzone historie.
‘Najwyraźniej jej też odrobina alkoholu szkodzi’.
- Violetta, ja bardzo cię proszę,
nie wygłupiaj się – z trudem się uspokoił – Jedziecie już? – dociekał
- Ale ja mówię poważnie.
Tańczyłyśmy. Jest sporo ludzi. Mnie wyciągnął do tańca jakiś koleś. Ulka
tańczyła z innym no i teraz nigdzie jej nie widzę – darła się do aparatu. Marek
zerwał się na równe nogi.
- Który to klub? – zapytał
pospiesznie szukając kluczyków od auta
- Co?? Strasznie słabo cię
słyszę. Coś przerywa… Marek?
- Gdzie jesteście? – warknął
będąc już na klatce, kompletnie nie zwracając uwagi, czy obudzi sąsiadów
- W Fame – odpowiedziała.
Rozłączył się bez słowa.
Nie zważając na palącą przed
klubem grupkę osób i ewentualnych ochroniarzy zaparkował przy samym wejściu i
niemal wpadł do środka. Dobrze, że uniknął dyskusji w bramkarzami. Kubasińska
czekała na niego przy szatni.
- Szukałaś jej? – spojrzał na nią
wściekły, a jednocześnie przerażony. Czuł, że ten ich wypad do klubu nienajlepiej
się skończy.
- Próbowałam znaleźć ją w tym
tłumie, ale nigdzie jej nie widzę – stres spowodował, że procenty szybciej się
niwelowały. Wyminął blondynkę i ruszył w stronę głównej sali. Stanął przy
barierce i obrzucił uważnym wzrokiem tańczące kilka metrów niżej dziesiątki
osób.
- W łazience sprawdzałaś?
- Byłam w damskiej przed
telefonem do ciebie – nerwowym ruchem zaczesała włosy do tyłu. Zbiegł na dół i
przeciskając się przez zgraję bawiących się ludzi zaczął dotarł do ciemnych i
wąskich korytarzy oświetlonych jedynie słabym, niebieskim światłem. Jeden,
prowadzący najpewniej na zaplecze był pusty, kolejny również. Z następnego,
prowadzącego, jak wskazywała strzałka do damskiej toalety, wpadły wprost na
niego trzy wstawione dziewczyny, który na jego oko nie były jeszcze
pełnoletnie. Jedna z nich nawet coś do niego powiedziała, trzepocząc rzęsami,
ale szybko je wyminął, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem. Dotarł do
kolejnego, oddalonego najbardziej od sali głównej. ‘Pieprzone labirynty’
przeklinał w myślach podziemia klubu. 69 był pod tym względem dużo mniej
skomplikowany. W połowie jego długości dostrzegł całującą się parę. Podszedł do
nich szybkim krokiem. I stanął niemal tuż obok, dopiero teraz dostrzegając, że
dziewczyna jest ruda. Odetchnął z ulgą. Jej partner odrywając się od jej ust
posłał Dobrzańskiemu wściekłe spojrzenie. ‘Zgubiłeś coś frajerze? Wypad stąd!’.
Rzucając krótkie ‘sorry’ oddalił się. Pospiesznie analizował, gdzie ona może
być. Był pewny, że nie wyszłaby stąd zostawiając Violkę bez słowa. Patrząc na
lekko zawianą Kubasińską miał niemal pewność, że Ulka jest w podobnym, jak nie
gorszym stanie. Już miał wracać do czekającej na niego na górze Violetty, gdy
na końcu wąskiego przejścia dostrzegł schody prowadzące w dół. Podbiegł w
tamtym kierunku i stanął jak wryty. Jego dziewczyna namiętnie całowała się z
jakimś przypakowanym kolesiem, którego dłonie znajdowały się na jej
pośladkach. Dobrzańskiego trafił szlag!
- Zostaw ją! – krzyknął
podchodząc bliżej i odepchnął mężczyznę.
- Odwal się koleś – burknął
postawny blondyn, o twarzy, której nie powstydziłby się niejeden kryminalista –
Poszukaj sobie innej panny
- Powiedziałem zostaw moją żonę w
spokoju – dopiero, gdy Dobrzański
pociągnął ją za rękę w swoją stronę dostrzegła go
- Maaaareczek? Faajnie, że jesteś.
Zatańczymy? – jak gdyby nigdy nic rzuciła mu się na szyję.
- A to sorry – blondyn podniósł
ręce w obronnym geście i szybko się zmył. Spojrzał na Cieplak wściekły, a
jednocześnie zdumiony stanem, do jakiego się doprowadziła. Ledwie trzymała się
na nogach. Niewiele myśląc wziął ją na ręce i ruszył w kierunku wyjścia. Ufnie
wtuliła się w niego.
Deszcz padał coraz silniejszy a on biegł, kompletnie nie zwracając uwagi na przemoczony dres, na ściekające po twarzy krople wody. Nie mógł sobie poradzić z tym, że inny mężczyzna dotykał ją, całował. Kolacja czekała w piekarniku. Elegancko nakryty stół, jego ulubione wino. Siedziała na kanapie czekając na niego. Nerwowo spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta, a jego wciąż nie było. Nigdy nie biegał tak długo. Zaczęła się niepokoić. Wybrała jego numer, ale włączyła się automatyczna sekretarka. Najwyraźniej wyłączył telefon. Cierpliwie czekała na jego powrót.
Miała wrażenie, że za chwilę
rozsadzi jej skronie. Potarła dłonią czoło i niechętnie podniosła głowę do
góry. Niewiele pamiętała z wczorajszego wieczoru. Nawet nie pamiętała jakim
cudem znalazła się w swojej sypialni. Zatrzymała się na etapie kolejnego drinka
i szalonych tańców z Violką. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie
zanotowała obecności Marka. Przez szczelnie zasłonięte roletami okna do środka
próbowały wedrzeć się promienie słońca. Niechętnie spojrzała w stronę nocnej
szafki. Ku jej zaskoczeniu znalazła tam szklankę wody i jakiś proszek.
Najwyraźniej Marek postanowił jej ulżyć w cierpieniach. Szybko połknęła pigułkę
i ugasiła pragnienie. Sięgnęła po leżący na blacie telefon i z przerażeniem
stwierdziła, że dochodzi dziesiąta. Próbowała gwałtownie wstać, ale natychmiast
stwierdziła, że to nie jest najlepszy pomysł. Wolnymi ruchami ściągnęła się z
łóżka i ruszyła w stronę łazienki.
Wysiadła z taksówki i naciągając
na nos przeciwsłoneczne okulary przemierzała parking.
- Ula – usłyszała za sobą głos
przyjaciółki, która kilka sekund wcześniej zaparkowała swoją Corsę – Pani prezes
spóźniona – roześmiała się Milewska, całując jej policzek
- No spóźniona, spóźniona –
bąknęła niemrawo i ściągnęła okulary mrużąc oczy przed słońcem. Dzięki bogu
tabletki, które zostawił jej Dobrzański zaczynały powoli działać
- Coś marnie wyglądasz – kadrowa przyjrzała
się jej uważnie i zmarszczyła brwi – Jakbyś nie spała całą noc
- Bo tak w istocie chyba było. W
gruncie rzeczy nie pamiętam. Poszłyśmy z Violką do klubu i teraz wiem, że to
nie był najlepszy pomysł – skrzywiła się
- Do klubu? – zdziwiła się – No o
to bym cię nie podejrzewała – roześmiała się radośnie
- Posprzeczałam się trochę
wczoraj z Markiem. Zirytował mnie. Na dodatek przyłapałam go z Pati w
konferencyjnej i chciałam się trochę na nim odegrać. Jednak tą małą zemstę moja
głowa teraz bardzo przeżywa
- Jak to go przyłapałaś? –
zaciekawiła się
- Przechodziłam akurat koło
konferencyjnej, gdy trzepocząc rzęsami bawiła się jego krawatem, a on wydawał
się być z tego powodu niezwykle zadowolony. Nie chciałam patrzeć na to, co
będzie później. Zresztą nie zamierzam go pilnować na każdym kroku. Jak będzie
chciał zdradzić, to i tak zdradzi – rzekła gorzko – Ale zamierzam mu to dzisiaj
wygarnąć. Wczoraj nie miałam ochoty na kolejną awanturę – westchnęła
- Junior Dobrzański jest niewinny
– odparła Milewska zatrzymując się przed wejściem do budynku
- Słucham? – wlepiła w
przyjaciółkę wyczekujące spojrzenie
- Ja…- zawahała się przez chwilę
- można powiedzieć byłam wczoraj świadkiem tej rozmowy. Byłam akurat w
socjalnym. Tylne drzwi od konferencyjnej były uchylone. Też widziałam, że klei
się do niego za bardzo. Nie chciałam podsłuchiwać, ale – westchnęła próbując
wybrnąć z tej dość niezręcznej sytuacji – jesteś moją przyjaciółką. Ja musiałam
mieć pewność, że on jest uczciwy w stosunku do ciebie. Pati próbowała go
przekonać, by zrobił z niej twarz kolekcji. Konsekwentnie odmawiał, mówił, że
to ty teraz podejmujesz decyzje. Zaczęła powracać do przeszłości. Mówiła, że za
nim tęskni, że chciałaby odnowić ich znajomość, że jego związek z tobą nie
bardzo jej przeszkadza. Przekonywała go, że przecież było im razem dobrze. A
wiesz, co on odpowiedział? ‘Masz rację. Było nam razem dobrze. Ale z Ulą jest
mi najlepiej. I tylko z nią chcę być i tylko ona może zostać kiedyś moją żoną. A
romans nie wchodzi w grę. Jesteś piękną i mądrą dziewczyną. Znajdź sobie
jakiegoś fajnego faceta’ – skończyła cytować, a Ulka stała z szeroko otwartymi
oczami – Powiem ci, że mi wczoraj zaimponował – przyznała Milewska
- Znów w niego zwątpiłam – rzekła
z wyrzutem – Dziękuję ci, że mi o tym powiedziałaś – u boku starszej koleżanki ruszyła
w stronę wind z przekonaniem, że powinna go przeprosić za swój wczorajszy
wybuch. Swoją niechęć do Sary i dotychczasowych modelek mogła mu przedstawić w
inny sposób, a nie bezpośrednio sugerować mu załatwianie kontraktów przez
łóżko. Poza tym musiała z nim porozmawiać o wczorajszym wieczorze. Choć akurat
przy tej kwestii doszła do wniosku, że najpierw powinna dopytać Violki jak
znalazła się w domu. Dobrzański z pewnością nie był zachwycony stanem, w jakim
wróciła do domu. Postanowiła wyciągnąć Kubasińską na kawę, by dowiedzieć się o szczegóły
wczorajszego wieczoru. Wjechała na piąte piętro i skierowała się w stronę
swojego gabinetu. Sekretariat był pusty. Zdziwiło ją trochę, że nie ma na
posterunku ani jej asystentki, ani sekretarki. Jak się szybko przekonała
Kubasińska jednak była. W jej gabinecie, z jej partnerem. Podeszła bliżej
niedomkniętych drzwi.
- Prosiłem, tak? – mówił podniesionym
głosem – Prosiłem, żebyś ją pilnowała, że nie może dużo pić, że ma słabą głowę.
Ale ty jak zwykle okazałaś się nieodpowiedzialna! – syknął - Co to w ogóle był
za pomysł, żeby iść z nią do tego klubu!
- To ona chciała tam iść –
broniła się blondynka
- To trzeba było odmówić! - wrzasnął tak, że aż się wyprostowała - Sama z
pewnością by nie poszła! Ty masz świadomość, co mogło się stać, gdybym jej nie
znalazł? – zapytał wzburzony – Albo gdybym przyjechał dziesięć minut później?
- Marek, ja.. – chciała coś
powiedzieć, ale ostro jej przerwał
- Wiesz co, nic już nie mów –
rzucił i niemal wypadł z biura omal nie wpadając na oniemiałą Cieplak. Wyminął
ją bez słowa, nawet nie zaszczycając spojrzeniem i skierował się w stronę
schodów. Wchodząc do gabinetu zastała Kubasińską siedzącą na fotelu.
Przyjaciółka wyglądała od niej znacznie lepiej. Najwidoczniej pani prezes
zdecydowanie bardziej przesadziła wczoraj z alkoholem.
- Cześć – przywitała się z
sekretarką, która pogrążona w myślach nie usłyszała jej wejścia.
- Cześć. Jak się czujesz? –
zapytała przyglądając się jej uważnie
- Trochę boli mnie jeszcze głowa,
ale przeżyję – posłała jej blady uśmiech – Słyszałam twoją rozmowę z Markiem
Powiesz mi, co się wczoraj stało – poprosiła siadając na kancie sofy – Ja przyznam,
że niewiele pamiętam. Chyba trochę przesadziłam. Pamiętam, że tańczyłyśmy,
piłyśmy drinki i na tym film mi się urywa – rzekła niepewnie, a w uszach wciąż dźwięczały
jej słowa Dobrzańskiego
- Tak, piłyśmy – przyznała – W pewnym
momencie widziałam, że masz dość. Marek mnie prosił, bym nie pozwoliła ci dużo
pić. Sugerowałam, że masz dość, ale ty nie chciałaś słuchać. W końcu machnęłam
ręką i uznałam, że jeszcze kilka kieliszków nikomu nie zaszkodziło.
Tańczyłyśmy. Po pewnym czasie zniknęłaś mi z oczu. Nie mogłam cię znaleźć –
opowiadała wciąż zestresowana rozmową z byłym szefem – zadzwoniłam do Marka.
Przyjechał prawie natychmiast. Znalazł cię w podziemiach klubu. Nie chciał mi
dokładnie powiedzieć, o co chodzi, ale wiem, że znalazł cię tam z jakimś
facetem. Podobno się do ciebie dobierał – Ula przeklinając w duchu swoją
głupotę wpuściła głowę - Wyniósł cię pijaną i zabrał do domu. Ula – westchnęła –
przepraszam cię. Ja powinna być bardziej stanowcza. Powinnam dużo wcześniej
zadzwonić po taksówkę i dostarczyć się do domu – jęknęła
- Violka, daj spokój – spojrzała na
przyjaciółkę – To ja okazałam się kompletną idiotką, która nie zna umiaru. To
ja powinnam ciebie przeprosić. Za swoje zachowanie i za Marka. On nie powinien
mieć do ciebie pretensji. Ja jestem temu winna. I dziękuję ci, że zareagowałaś wczoraj
przytomnie i po niego zadzwoniłaś. Pewnie kiepsko spałaś, tak jak ja - uśmiechnęła się niemrawo – jeśli nie masz
nic ważnego do zrobienia, to idź do domu i odpocznij.
- Chyba masz rację. Nie mogłam
długo zasnąć… - przeczesała dłonią włosy – Dzięki Ula. Do jutra.
Gdy tylko przyjaciółka opuściła
gabinet nalała sobie szklankę wody i wypiła duszkiem. Nie sądziła, że kilka
drinków spowoduje, że straci kompletnie rozum. Zachowanie Marka jednoznacznie
wskazywało na to, że jest na nią wściekły. Doskonale wiedziała, co musiał czuć
widząc ją wczoraj z innym. Ona czuła się tak wielokrotnie, ale chciała się na
nim odgrywać w ten sposób. Poza tym on wówczas nie był jej, a teraz przecież
byli w związku. Chciała odreagować, chciała by był zazdrosny, że jest gdzieś
bez niego, ale nie chciała go ranić. Zresztą teraz miała świadomość, że nawet
nie miała powodu by być na niego wściekłą. Owszem wybrał Sarę, ale wszystko
wskazywało na to, że kierował się dobrem firmy, a nie osobistymi pobudkami. A
jego spotkanie z Pati nie przebiegło tak, jak sobie wyobrażała. Miała
świadomość, że czeka ją trudna rozmowa, że musi go przeprosić. Z jednej strony
nie chciała ich prywatnych spraw załatwiać w firmie, ale z drugiej wolała mieć
to jak najszybciej za sobą. Jednak tego dnia nie spotkała go już na firmowych korytarzach.
Najpierw od Ani dowiedziała się, że wyszedł z Czarkiem na lunch, a godzinę
później od Daniela, że zabrał już swoje rzeczy i wyszedł z biura. Wyszła z
firmy pół godziny wcześniej i taksówką dojechała do mieszkania Dobrzańskiego.
Po porannym słońcu nie było już śladu. Niebo zasnute ciemnymi chmurami
zapowiadało ulewę. Wjechała na górę i niepewnym ruchem przekręciła klucz w zamku. Stojąca w rogu teczka wskazywała, że
jej chłopak już jest. Nie zdążyła nawet powiesić żakietu na wieszak, gdy
pojawił się w przedpokoju ubrany w granatowy dres. Nawet na nią nie spojrzał.
Traktując ją jak powietrze usiadł na metalowej ławeczce stojącej pod lustrem i
zaczął wiązać adidasy.
- Chciałam z tobą porozmawiać –
rzekła niemal szeptem. W głębi duszy bała się spojrzeć mu w oczy. Bała się, że
dostrzeże tam rozczarowanie, może nawet ból.
- Ja chciałem rozmawiać wczoraj,
ale maiłaś lepszy pomysł na spędzenie wieczoru – prychnął z nutą złośliwości i
skupił się na sznurówkach drugiego buta. Tego się spodziewała. Przecież wczoraj
potraktowała go podobnie
- Chciałam cię przeprosić –
rzekła zdecydowanie – za naszą wczorajszą rozmowę, ale przede wszystkim za moją
wizytę w klubie, ja… - zaczęła, ale zbił ją z tropu swoim głośnym, lekceważącym
śmiechem
- Ale ja nie mam ochoty z tobą
rozmawiać. Święta Ula Cieplak. Wzór cnót i uczciwości – pokręcił głową z
niedowierzaniem – Zarzucasz mi romanse i prowadzenie haremu. Masz mnie za
ostatniego łajdaka, który w przerwie na lunch posuwa na twoim biurku wszystkie
dziewczyny z firmy, a wyszło na to, że to ja ciebie przyłapałem na zdradzie! –
spojrzał jej prowokująco prosto w oczy. Chłód bił z nich na kilometr – Bo to
dla mnie była zdrada! Zresztą – miotał się po przedpokoju jak zranione zwierzę –
gdybym tego nie przerwał… - nerwowo podrapał się po głowie, gdy nawiedziły go
obrazy poprzedniego wieczoru. Spuściła wzrok by się nie rozpłakać - Temu
facetowi niewiele brakowało, żeby stać tam ze spuszczonymi spodniami – urywanym
oddechem nabierał powietrza do płuc
- Wybacz mi – szepnęła cicho, ale
zignorował to
- Odkąd jesteśmy razem nie
pozwoliłem sobie na głupi flirt z żadną kobietą! – mówił podniesionym głosem - Ba,
na żadną nawet nie spojrzałem, jak na potencjalną zdobycz, a ty co? Chciałaś
się na mnie odegrać? Za przeszłość? Brawo! Udało ci się! – syknął i ruszył w
kierunku drzwi
- Proszę cię, nie wychodź teraz –
złapała go za rękę, ale wyrwał ją obrzucając ją pogardliwym spojrzeniem –
usiądźmy i porozmawiajmy. Marek, proszę – błagała ledwie hamując łzy
- Ja już skończyłem. Idę biegać –
naciągnął na głowę kaptur od bluzy i nacisnął klamkę
- Daj spokój. Zaraz będzie padać –
próbowała go zatrzymać ostatnim sensownym argumentem
- Nie jestem z cukru! – zakpił i
wyszedł ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Oparła czoło o wejściowe drzwi. Po jej
policzku spłynęła łza. Czuła, że coś między nimi pękło i coraz poważniej
zaczęła się obawiać, że nie uda jej się tego szybko naprawić. Wiedziała, że nie
może odpuścić. Bo jeśli teraz przestaną rozmawiać, to oboje się okopią, stworzą
mur, który trudno będzie rozbić. On będzie czuł się skrzywdzony, ona urażona,
że nie chce jej wysłuchać. To zawsze on był winny, to zawsze on był nie fair,
to zawsze on błagał o szansę i dążył do zgody. Teraz role się odwróciły.
Musiała wziąć się w garść i walczyć o ich związek. Ruszyła do kuchni, by
przygotować jego ulubioną zapiekankę. Postanowiła przygotować kolację, podczas
której miała nadzieję z nim porozmawiać, wyjaśnić i przeprosić.
Deszcz padał coraz silniejszy a on biegł, kompletnie nie zwracając uwagi na przemoczony dres, na ściekające po twarzy krople wody. Nie mógł sobie poradzić z tym, że inny mężczyzna dotykał ją, całował. Kolacja czekała w piekarniku. Elegancko nakryty stół, jego ulubione wino. Siedziała na kanapie czekając na niego. Nerwowo spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta, a jego wciąż nie było. Nigdy nie biegał tak długo. Zaczęła się niepokoić. Wybrała jego numer, ale włączyła się automatyczna sekretarka. Najwyraźniej wyłączył telefon. Cierpliwie czekała na jego powrót.
O dwudziestej pierwszej wszedł do
domu. Wysiłek fizyczny pomógł mu poukładać sobie wiele spraw w głowie. Był
zmęczony, przemoczony, zziębnięty i nieco spokojniejszy. Wszedł do salonu i
zobaczył ją. Spała zwinięta w kłębek na sofie. Ostrożnie, by jej nie zbudzić
okrył ją kocem i wyłączając po drodze piekarnik udał się do łazienki pod ciepły
prysznic.
Obudziła się, gdy w pomieszczeniu
było już jasno. Brak snu wcześniejszej nocy i stres dnia kolejnego sprawił, że
spała mocno i długo. Roztarła sztywny kark i usiadła napotykając wzrok Marka.
Siedział w samych bokserkach i czarnym podkoszulku, kubkiem kawy i patrzył na
nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Przepraszam – usłyszała zdumiona
– że nie wracałem tak długo i nie dawałem znaku życia. Wiem, że się martwiłaś.
- To ja przepraszam – westchnęła spoglądając
na jego spokojne oblicze. W głębi duszy odetchnęła. Przynajmniej zaczynali
rozmawiać - Miałeś prawo być na mnie wściekły. Gdyby nie alkohol i zazdrość
nigdy bym tego nie zrobiła. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy – zapewniła
spoglądając na niego z miłością
- Wiem – szepnął
- Jesteś atrakcyjnym mężczyzną,
pożądanym przez kobiety. Boję się, że pewnego dnia… - westchnęła – jestem cholernie
zazdrosna o twoje byłe kobiety, stąd ten mój upór przy zamianie Sary – pokiwał głową
ze zrozumieniem i odstawiając kubek przesiadł się obok niej
- Nie masz powodów do zazdrości.
Jestem twój, tylko twój – chwycił jej dłoń w swoją - Inne się nie liczą i
myślałem, że o tym wiesz. Poprosiłem już Anię o znalezienie nowej agencji. Masz
rację, nie pomyślałem w jak niezręcznej sytuacji cię stawiam – przyznał - Ty
też jesteś piękną kobietą. Szalałem w domu, gdy byłaś w klubie. A gdy zobaczyłem cię z tym facetem –
zacisnął pięść – Ja nie mogę cię stracić – spojrzał jej prosto w oczy
- Nie stracisz – szepnęła mu do
ucha, wtulając się w niego.
- Wyjdź za mnie – poprosił
- O niczym innym nie marzę –
uśmiechnęła się szeroko, by po chwili czule pocałować jego usta, gdy na chwilę
się od niego oderwała wskazał na stół
- W rewanżu za kolację zrobiłem
śniadanie – roześmiała się radośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz