B

niedziela, 1 marca 2015

'Kto, jak nie Ty' XIII ost.

Kończył się właśnie jego ulubiony program publicystyczny, gdy dosiadła się na sofę, okrywając sobie nogi kocem. Jesień w tym roku rozpoczynała się deszczowymi i dość chłodnymi dniami. Wieczorami słupki rtęci nie wskazywały więcej, jak jedenaście stopni.Nie znosiła tej pory roku.
- Możesz przełączyć na osiemnasty – wskazała na pilota – zaraz ma się zacząć dramat psychologiczny z Kutcherem.
- Efekt motyla? – spojrzał na nią zmieniając kanał. Kiwnęła potakująco głową – Chcesz herbaty?
- Chętnie. Malinową, jeśli możesz – uśmiechnął się do niej serdecznie i po kilku minutach wrócił z dwoma parującymi kubkami. Leżała rozłożona na połowie sofy. Przysiadł z boku nie chcąc jej spychać, ani krępować swoją zbytnią bliskością – Chłopcy już śpią? – zapytał, rzucając okiem na ostatnie reklamy, które przez dobre piętnaście minut nudziły Ulkę
-Leon śpi jak kamień po tym waszym wieczornym spacerze. Roch pakował tornister na jutrzejsze zajęcia i miał się położyć - Widziałeś już kiedyś ten film? – zagadnęła, gdy na ekranie pojawiły się pierwsze napisy
- Tak – przyznał poprawiając koc na jej podkulonych nogach, tym samym nieco zmniejszając dzielący ich dystans – Ciekawe ujęcie zdarzeń przyczynowo-skutkowych. Dobry do refleksji nad własnym życiem. Choć uważam, że teraz powinnaś oglądać jakieś komedie. Na przykład ‘głupi i głupszy’ – roześmiała się, obserwując jego śmieszną minę
- Daj spokój. Wiesz, że nie znoszę komedii! – zaprotestowała
- Ale przyznasz, że ‘Listy do Julii’ ci się podobał – spojrzał na nią prowokująco, przypominając sobie jedno z ich pierwszych wyjść do kina tuż po zaręczynach
- No może troszkę – wywróciła oczami
- Taaa – rzucił zaczepnie – Troszkę. Płakałaś pod koniec – spojrzała na niego z udawanym politowaniem – Widziałem – ku jego zaskoczeniu położyła mu głowę na ramieniu
- Dobra – głośno wypuściła powietrze – No może trochę płakałam – delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy. Ostrożnie wyswobodził rękę i objął ją delikatnie pozwalając, by wtuliła głowę w zagłębienie jego szyi - A teraz cicho bądź, bo oglądam! – rzekła kategorycznie, hamując się od śmiechu. Oboje delektowali się swoim dotykiem, bliskością, zapachem. Do obojga dopiero teraz z pełną mocą docierało, jak bardzo za tym tęsknili.
Gdy film się skończył smacznie spała. Wykonując milimetrowe ruchy, tak by jej nie obudzić, wstał i ułożył jej głowę na puchatym jaśku. Mruknęła coś przez sen, ale się nie zbudziła. Szczelnie okrył ją kocem i przez chwilę przyglądał się z rozczuleniem. Nachylił się i musnął ustami jej skroń. Zostawiając włączoną niewielką lampkę w rogu pokoju, ruszył na górę.

Nie uciekała przed jego dotykiem, ale i on nie starał się być nachalny. Ot, zwykłe przytulenie, całus na powitanie w policzek, trzymanie za rękę, by dodać otuchy podczas wizyty kontrolnej u profesora. Po prostu był obok. Na szczęście wyniki były w porządku, a oni mogli wreszcie odetchnąć z ulgą.

- Wróciliście do siebie? – zapytała Milewska, gdy w jedno z październikowych popołudni piła kawę w salonie pani Dobrzańskiej
- No co ty! – roześmiała się – Skąd taki pomysł?
- Z obserwacji – przyjrzała się przyjaciółce uważnie - Prowadzicie normalne życie rodzinne.
- Przesadzasz. Marek mi tylko pomaga przy chłopcach. Nie powinnam się jeszcze forsować – tłumaczyła próbując przekonać i Alicję i siebie.
- Kogo ty chcesz oszukać? – spojrzała na nią z politowaniem – Od trzech miesięcy żyjecie w zawieszeniu i udajecie, że tak jest dobrze. Ale to wpływa źle zarówno na was, jak i na chłopców. Powinnaś coś zdecydować. Albo w prawo, albo w lewo. Albo jesteście razem, albo nie. Widzę, jak on się stara, jak ewidentnie liczy na to, że do niego wrócisz, jak chodzi radosny po firmie. Od lat go takiego nie widziałam. A i ty wydajesz się ostatnio jakby szczęśliwsza.
- Proszę cię, daj spokój – westchnęła upijając łyk zielonej herbaty – Dopiero co się podźwignęłam po związku z Arturem. A poza tym nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki – machnęła ręką
- Doprawdy? - spojrzała na nią wymownie - Rzeka nigdy nie jest taka sama. Wy nie jesteście tacy sami – spojrzała na swoją pasierbicę z troską – Przyzwyczaiłaś się do tego, że on jest obok. Chłopcy również. Będzie płacz, krzyk i histeria. Im później tym gorzej. Zastanów się, czego chcesz i rozwiąż tę sytuację. Sami siebie oszukujecie, bo jest wam tak wygodnie, nie patrząc na konsekwencje i na to, co będzie za pół roku. Piłka jest po twojej stronie – cmoknęła jej policzek i ruszyła do wyjścia

Rzeczywiście Alicja miała rację. Od kilku miesięcy żyli jak normalna rodzina. No prawie. O ile na początku Marek był niezbędny do pomocy przy Leonie i odciążeniu jej z domowych obowiązków, o tyle teraz radziła sobie świetnie sama. Owszem, wciąż bardzo ją wspierał, albo robił to dlatego, że chciał, a nie dlatego, że takie były wskazania lekarskie. Blizny po operacji się zagoiły, a ona od tygodni funkcjonowała normalnie. Udawali taką ‘pararodzinę’. Jak parabank. Gotowali razem obiadki, chodzili na spacery, układali puzzle. Rano robiła im śniadanie, pracowała kilka godzin nad dokumentami, które przysyłał jej Maciek, przygotowywała obiad i bawiła się z Leonem, gdy Elwira szła już do domu. Marek rano odwoził Rocha do szkoły, wracając z pracy robił zakupy, czytał Leo bajkę i kładł go spać, pomagał pierworodnemu w odrobieniu pracy domowej. Wieczorami, gdy zostawali sami dużo rozmawiali, albo nadrabiali zaległości kinowe. Prawdziwy związek partnerski. I jedynym elementem różniącym ich od klasycznej, normalnej rodziny, normalnego małżeństwa, były dwie, osobne sypialnie. Marek był świetnym ojcem, mogłaby powiedzieć, że również dobrym przyjacielem… Ale nie chciała używać w stosunku do niego tego określenia. Wciąż w głowie dudniły jej zasłyszane słowa znanego reżysera, że ‘gdy dwoje ludzi potrafi się przyjaźnić po rozstaniu, to znaczy, że nigdy się nie kochali’. A ona i Marek przecież naprawdę się kochali. Wciąż był jej bardzo bliski. Ale nie potrafiła jednoznacznie określić, czy mógłby znów być jej partnerem. Nie potrafiła lub nie chciała tego powiedzieć głośno. Owszem, brakowało jej bliskości. Brakowało jej mężczyzny. Marek wciąż powtarzał, że jest piękna, cudowna… i wiedziała, że mówi to szczerze, a nie tylko po to, by podbudować jej wiarę w siebie. Jego oczy wyrażały wszystko. On naprawdę patrzył na nią z zachwytem i…. Miłością? Czy ona potrafiła jeszcze tak na niego patrzeć? Tęskniła za pocałunkami, dotykiem… Mężczyzny. Pytanie, którego? Artura, a może właśnie Marka? Wiele razy analizowała ich rozmowę z sypialni. Jego deklarację, że jest dumny i wściekły... On w gruncie rzeczy postawił sprawę jasno. Alicja miała rację. Nie mogą dalej tak żyć.

- Jestem – krzyknął do progu licząc na to, że w przedpokoju za chwilę pojawi się dwóch urwisów. Przywitała go jednak cisza. Wszedł do salonu i zastał tam Ulę – Cześć – musnął ustami jej policzek – Gdzie chłopcy?
- Maciek zabrał ich do Rysiowa – wyjaśniła przyglądają mu się uważnie.
- To ja po nich pojadę – już się chciał odwrócić, gdy w ostatniej chwili złapała go za rękę
- Poczekaj. Specjalnie się ich pozbyłam na te kilka godzin. Chciałam z tobą porozmawiać – rzekła spokojnie. Zmarszczył brwi i spojrzał na nią niepewnie. Miał złe przeczucia - Kilka dni temu ktoś mi uświadomił, że nie możemy dłużej tak żyć, że muszę zdecydować, że to zawieszenie, w którym tkwimy od kilkunastu tygodni nie jest dobre dla nikogo – nerwowo podrapał się po głowie i przełknął ślinę, czując w gardle rosnącą gulę – Przede wszystkim chciałam ci bardzo podziękować za ostatnie miesiące. Za opiekę nade mną i chłopcami, za troskę i wsparcie. Widzę, jak się starasz i… – jej wywód przerwał jego nerwowy śmiech
- Wiesz co, darujmy sobie tę akademię. Czuję, jakbym miał za chwilę dostać dyplom wzorowego ucznia. Więc omijając kurtuazję grajmy w otwarte karty – spojrzał na nią z wyraźnym zawodem malującym się na twarzy – Chyba tyle jesteśmy sobie winni. Mam się spakować, tak? – spojrzał na nią tak, jakby czekał na wyrok
- Tak – ten krótki wyraz, składający się z trzech liter, niczym ostrze sztyletu wbiło się prosto w jego serce. Spuścił głowę próbując ukryć swój ból i jak z procy wystrzelił na górę. Wbiegając po schodach do sypialni rzucił pod nosem ‘na co ja głupi liczyłem’. Słyszała. Wolnym krokiem ruszyła za nim. Stanęła w progu obserwując, jak zamaszystymi ruchami wrzuca koszule do swojej walizki.
- Narwany, jak zawsze – z uśmiechem pokręciła głową. Spojrzał na nią, jak na wariatkę. On właśnie w tej chwili przeżywa swój dramat, a ona ze śmiechem przygląda się jego kolejnej porażce – Powoli, bo się pogniotą i będziesz musiał na nowo prasować – chciała zabrać mu z ręki materiał, ale odsunął się
- Będę musiał – wzruszył ramionami – I tak nie będę miał nic lepszego do roboty
- Marek – zaczęła spokojnie, ale ten jej ton doprowadzał go w tym momencie do szału
- Co, przygotowałaś dla mnie pożegnalną kolacyjkę? – wycedził
- Musiałaby, to być kolacja pożegnalno-powitalna – zatrzymał się w pół kroku i kilkakrotnie zamrugał oczami, jakby układając sobie w głowie, podczas tej krótkiej chwili, sens jej słów – Nie dałeś mi dokończyć…. – posłała mu tajemniczy uśmiech – Chciałam, żebyś spakował swoje rzeczy i przeniósł je do mojej sypialni – niedowierzanie mieszało się ze szczęściem. Z każdą sekundą coraz szerszy uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Ona również śmiała się do niego – Nie obiecuję, że od razu będzie normalnie, że będę potrafiła z tobą być w pełnym tego słowa znaczeniu – spuściła wzrok – Nie do końca jeszcze się akceptuję – szepnęła – Ale chcę, byśmy znów byli normalną rodziną
- Niczego innego nie pragnę – rzekł wyraźnie wzruszony
- Pocałuj mnie – nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Zachłannie wpił się w jej wargi. Tak bardzo tęsknił za jej ustami. Jej również brakowało jego czułych muśnięć i namiętnego tańca języków.
- Wciąż tak bardzo cię kocham – szepnął i oparł swoje czoło o jej. Ona nie potrafiła odpowiedzieć mu równie mocnym wyznaniem.
- Ja nigdy do końca nie pozbyłam się tej miłości do ciebie – stwierdziła zgodnie z prawdą – A tak szczerze, to czuję, jakbym zakochiwała się w tobie od nowa – pogładziła kciukiem jego gładki policzek. Muskał palcami jej kark, włosy, jakby chciał sobie przypomnieć ich fakturę, zapach.  
- Mam nadzieję, że będę potrafił dać ci szczęście, na które zasługujesz- wymruczał
- Kto, jak nie ty? – spytała i mocno wtuliła się w jego ramiona.

 https://www.youtube.com/watch?v=FxLzdkglwj0

1 komentarz:

  1. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń