Kończył się właśnie jego ulubiony
program publicystyczny, gdy dosiadła się na sofę, okrywając sobie nogi kocem.
Jesień w tym roku rozpoczynała się deszczowymi i dość chłodnymi dniami.
Wieczorami słupki rtęci nie wskazywały więcej, jak jedenaście stopni.Nie znosiła tej pory roku.
- Możesz przełączyć na osiemnasty
– wskazała na pilota – zaraz ma się zacząć dramat psychologiczny z Kutcherem.
- Efekt motyla? – spojrzał na nią
zmieniając kanał. Kiwnęła potakująco głową – Chcesz herbaty?
- Chętnie. Malinową, jeśli możesz
– uśmiechnął się do niej serdecznie i po kilku minutach wrócił z dwoma
parującymi kubkami. Leżała rozłożona na połowie sofy. Przysiadł z boku nie
chcąc jej spychać, ani krępować swoją zbytnią bliskością – Chłopcy już śpią? –
zapytał, rzucając okiem na ostatnie reklamy, które przez dobre piętnaście minut
nudziły Ulkę
-Leon śpi jak kamień po tym
waszym wieczornym spacerze. Roch pakował tornister na jutrzejsze zajęcia i miał
się położyć - Widziałeś już kiedyś ten film? –
zagadnęła, gdy na ekranie pojawiły się pierwsze napisy
- Tak – przyznał poprawiając koc
na jej podkulonych nogach, tym samym nieco zmniejszając dzielący ich dystans –
Ciekawe ujęcie zdarzeń przyczynowo-skutkowych. Dobry do refleksji nad własnym
życiem. Choć uważam, że teraz powinnaś oglądać jakieś komedie. Na przykład ‘głupi
i głupszy’ – roześmiała się, obserwując jego śmieszną minę
- Daj spokój. Wiesz, że nie
znoszę komedii! – zaprotestowała
- Ale przyznasz, że ‘Listy do
Julii’ ci się podobał – spojrzał na nią prowokująco, przypominając sobie jedno
z ich pierwszych wyjść do kina tuż po zaręczynach
- No może troszkę – wywróciła oczami
- Taaa – rzucił zaczepnie –
Troszkę. Płakałaś pod koniec – spojrzała na niego z udawanym politowaniem –
Widziałem – ku jego zaskoczeniu położyła mu głowę na ramieniu
- Dobra – głośno wypuściła
powietrze – No może trochę płakałam – delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy.
Ostrożnie wyswobodził rękę i objął ją delikatnie pozwalając, by wtuliła głowę w
zagłębienie jego szyi - A teraz cicho bądź, bo oglądam!
– rzekła kategorycznie, hamując się od śmiechu. Oboje delektowali się swoim
dotykiem, bliskością, zapachem. Do obojga dopiero teraz z pełną mocą docierało,
jak bardzo za tym tęsknili.
Gdy
film się skończył smacznie
spała. Wykonując milimetrowe ruchy, tak by jej nie obudzić, wstał i
ułożył jej
głowę na puchatym jaśku. Mruknęła coś przez sen, ale się nie zbudziła.
Szczelnie okrył ją kocem i przez chwilę przyglądał się z rozczuleniem.
Nachylił się i musnął ustami jej skroń. Zostawiając włączoną
niewielką lampkę w rogu pokoju, ruszył na górę.
Nie uciekała przed jego dotykiem,
ale i on nie starał się być nachalny. Ot, zwykłe przytulenie, całus na
powitanie w policzek, trzymanie za rękę, by dodać otuchy podczas wizyty
kontrolnej u profesora. Po prostu był obok. Na szczęście wyniki były w porządku, a oni mogli
wreszcie odetchnąć z ulgą.
- Wróciliście do siebie? –
zapytała Milewska, gdy w jedno z październikowych popołudni piła kawę w salonie
pani Dobrzańskiej
- No co ty! – roześmiała się –
Skąd taki pomysł?
- Z obserwacji – przyjrzała się
przyjaciółce uważnie - Prowadzicie normalne życie rodzinne.
- Przesadzasz. Marek mi tylko
pomaga przy chłopcach. Nie powinnam się jeszcze forsować – tłumaczyła próbując
przekonać i Alicję i siebie.
- Kogo ty chcesz oszukać? –
spojrzała na nią z politowaniem – Od trzech miesięcy żyjecie w zawieszeniu i
udajecie, że tak jest dobrze. Ale to wpływa źle zarówno na was, jak i na
chłopców. Powinnaś coś zdecydować. Albo w prawo, albo w lewo. Albo jesteście
razem, albo nie. Widzę, jak on się stara, jak ewidentnie liczy na to, że do
niego wrócisz, jak chodzi radosny po firmie. Od lat go takiego nie widziałam. A i ty wydajesz się ostatnio jakby szczęśliwsza.
- Proszę cię, daj spokój –
westchnęła upijając łyk zielonej herbaty – Dopiero co się podźwignęłam po
związku z Arturem. A poza tym nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki –
machnęła ręką
- Doprawdy? - spojrzała na nią wymownie - Rzeka nigdy nie jest
taka sama. Wy nie jesteście tacy sami – spojrzała na swoją pasierbicę z troską –
Przyzwyczaiłaś się do tego, że on jest obok. Chłopcy również. Będzie płacz,
krzyk i histeria. Im później tym gorzej. Zastanów się, czego chcesz i rozwiąż tę
sytuację. Sami siebie oszukujecie, bo jest wam tak wygodnie, nie patrząc na
konsekwencje i na to, co będzie za pół roku. Piłka jest po twojej stronie –
cmoknęła jej policzek i ruszyła do wyjścia
Rzeczywiście
Alicja miała rację.
Od kilku miesięcy żyli jak normalna rodzina. No prawie. O ile na
początku Marek
był niezbędny do pomocy przy Leonie i odciążeniu jej z domowych
obowiązków, o
tyle teraz radziła sobie świetnie sama. Owszem, wciąż bardzo ją
wspierał, albo
robił to dlatego, że chciał, a nie dlatego, że takie były wskazania
lekarskie.
Blizny po operacji się zagoiły, a ona od tygodni funkcjonowała
normalnie.
Udawali taką ‘pararodzinę’. Jak parabank. Gotowali razem obiadki,
chodzili na
spacery, układali puzzle. Rano robiła im śniadanie, pracowała kilka
godzin nad dokumentami,
które przysyłał jej Maciek, przygotowywała obiad i bawiła się z Leonem,
gdy
Elwira szła już do domu. Marek rano odwoził Rocha do szkoły, wracając z
pracy
robił zakupy, czytał Leo bajkę i kładł go spać, pomagał pierworodnemu w
odrobieniu pracy domowej. Wieczorami, gdy zostawali sami dużo
rozmawiali, albo
nadrabiali zaległości kinowe. Prawdziwy związek partnerski. I jedynym
elementem różniącym ich od klasycznej,
normalnej rodziny, normalnego małżeństwa, były dwie, osobne sypialnie.
Marek był
świetnym ojcem, mogłaby powiedzieć, że również dobrym przyjacielem… Ale
nie
chciała używać w stosunku do niego tego określenia. Wciąż w głowie
dudniły jej zasłyszane
słowa znanego reżysera, że ‘gdy dwoje ludzi potrafi się przyjaźnić po
rozstaniu, to znaczy, że nigdy się nie kochali’. A ona i Marek przecież
naprawdę się kochali. Wciąż był jej bardzo bliski. Ale nie potrafiła
jednoznacznie
określić, czy mógłby znów być jej partnerem. Nie potrafiła lub nie
chciała tego
powiedzieć głośno. Owszem, brakowało jej bliskości. Brakowało jej
mężczyzny.
Marek wciąż powtarzał, że jest piękna, cudowna… i wiedziała, że mówi to
szczerze, a nie tylko po to, by podbudować jej wiarę w siebie. Jego oczy
wyrażały wszystko. On naprawdę
patrzył na nią z zachwytem i…. Miłością? Czy ona potrafiła jeszcze tak
na niego
patrzeć? Tęskniła za pocałunkami, dotykiem… Mężczyzny. Pytanie, którego?
Artura, a może właśnie Marka? Wiele razy analizowała ich rozmowę z
sypialni. Jego deklarację, że jest dumny i wściekły... On w gruncie
rzeczy postawił sprawę jasno. Alicja miała rację. Nie mogą dalej tak
żyć.
- Jestem – krzyknął do progu
licząc na to, że w przedpokoju za chwilę pojawi się dwóch urwisów. Przywitała
go jednak cisza. Wszedł do salonu i zastał tam Ulę – Cześć – musnął ustami jej
policzek – Gdzie chłopcy?
- Maciek zabrał ich do Rysiowa –
wyjaśniła przyglądają mu się uważnie.
- To ja po nich pojadę – już się
chciał odwrócić, gdy w ostatniej chwili złapała go za rękę
- Poczekaj. Specjalnie się ich
pozbyłam na te kilka godzin. Chciałam z tobą porozmawiać – rzekła spokojnie. Zmarszczył brwi i
spojrzał na nią niepewnie. Miał złe przeczucia - Kilka dni temu ktoś mi
uświadomił, że nie możemy dłużej tak żyć, że muszę zdecydować, że to
zawieszenie, w którym tkwimy od kilkunastu tygodni nie jest dobre dla nikogo –
nerwowo podrapał się po głowie i przełknął ślinę, czując w gardle rosnącą gulę –
Przede wszystkim chciałam ci bardzo podziękować za ostatnie miesiące. Za opiekę
nade mną i chłopcami, za troskę i wsparcie. Widzę, jak się starasz i… – jej wywód przerwał
jego nerwowy śmiech
- Wiesz co, darujmy sobie tę
akademię. Czuję, jakbym miał za chwilę dostać dyplom wzorowego ucznia. Więc omijając
kurtuazję grajmy w otwarte karty – spojrzał na nią z wyraźnym zawodem malującym
się na twarzy – Chyba tyle jesteśmy sobie winni. Mam się spakować, tak? –
spojrzał na nią tak, jakby czekał na wyrok
- Tak – ten krótki wyraz,
składający się z trzech liter, niczym ostrze sztyletu wbiło się prosto w jego
serce. Spuścił głowę próbując ukryć swój ból i jak z procy wystrzelił na górę.
Wbiegając po schodach do sypialni rzucił pod nosem ‘na co ja głupi liczyłem’. Słyszała. Wolnym krokiem ruszyła za nim. Stanęła
w progu obserwując, jak zamaszystymi ruchami wrzuca koszule do swojej walizki.
- Narwany, jak zawsze – z uśmiechem
pokręciła głową. Spojrzał na nią, jak na wariatkę. On właśnie w tej chwili
przeżywa swój dramat, a ona ze śmiechem przygląda się jego kolejnej porażce –
Powoli, bo się pogniotą i będziesz musiał na nowo prasować – chciała zabrać mu
z ręki materiał, ale odsunął się
- Będę musiał – wzruszył
ramionami – I tak nie będę miał nic lepszego do roboty
- Marek – zaczęła spokojnie, ale
ten jej ton doprowadzał go w tym momencie do szału
- Co, przygotowałaś dla mnie
pożegnalną kolacyjkę? – wycedził
- Musiałaby, to być kolacja
pożegnalno-powitalna – zatrzymał się w pół kroku i kilkakrotnie zamrugał
oczami, jakby układając sobie w głowie, podczas tej krótkiej chwili, sens jej
słów – Nie dałeś mi dokończyć…. – posłała mu tajemniczy uśmiech – Chciałam,
żebyś spakował swoje rzeczy i przeniósł je do mojej sypialni – niedowierzanie mieszało
się ze szczęściem. Z każdą sekundą coraz szerszy uśmiech pojawiał się na jego
twarzy. Ona również śmiała się do niego – Nie obiecuję, że od razu będzie
normalnie, że będę potrafiła z tobą być w pełnym tego słowa znaczeniu –
spuściła wzrok – Nie do końca jeszcze się akceptuję – szepnęła – Ale chcę,
byśmy znów byli normalną rodziną
- Niczego innego nie pragnę –
rzekł wyraźnie wzruszony
- Pocałuj mnie – nie trzeba mu
było dwa razy powtarzać. Zachłannie wpił się w jej wargi. Tak bardzo tęsknił za
jej ustami. Jej również brakowało jego czułych muśnięć i namiętnego tańca
języków.
- Wciąż tak bardzo cię kocham –
szepnął i oparł swoje czoło o jej. Ona nie potrafiła odpowiedzieć mu równie
mocnym wyznaniem.
- Ja nigdy do końca nie pozbyłam
się tej miłości do ciebie – stwierdziła zgodnie z prawdą – A tak szczerze, to
czuję, jakbym zakochiwała się w tobie od nowa – pogładziła kciukiem jego gładki
policzek. Muskał palcami jej kark, włosy, jakby chciał sobie przypomnieć ich
fakturę, zapach.
- Mam nadzieję, że będę potrafił
dać ci szczęście, na które zasługujesz- wymruczał
- Kto, jak nie ty? – spytała i
mocno wtuliła się w jego ramiona.
https://www.youtube.com/watch?v=FxLzdkglwj0
Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń