B

środa, 11 marca 2015

Miniaturka XXIII 'Oszukany'

Siedział w ciemnym pokoju, sącząc już drugą szklaneczkę szkockiej. Pustym wzrokiem wpatrywał się w ścianę, na której wpadające przez niezasłonięte okno światło księżyca tworzyło magiczną poświatę. Czuł się… dziwnie. Choć słowo dziwnie z pewnością nie jest adekwatne. Nie bardzo potrafił określić, jak czuje się w tej chwili. Zdradzony? Nie. Oszukany? Może tak. Chociaż nie raz był oszukiwany, a jednak dopiero tym razem uderzyło to w niego z taką mocą. Może dlatego, że kochał. Zawsze to on oszukiwał. Uwodził i kłamał, zaliczał i porzucał. Zwykle nie były zaskakująco piękne. Ot, takie przecietę, ale potrafiły zaspokoić jego pragnienia. Wykorzystywał ich miłość, oddanie, zaślepienie. Przeważnie były w niego wpatrzone, jak w obrazek i były w stanie zrobić dla niego wszystko. A on bez skrupułów mówił im prosto w twarz, że nic do nich nie czuje, że dobrze się bawił, ale to koniec, żeby zniknęły z jego życia. Odchodziły ze łzami w oczach i złamanym sercem. Te piękne były bardzo interesowne i wykorzystywały jego. Uwodziły, mamiły, oddawały się mu, by tylko załatwić sobie jakiś kontrakt, dostać od niego kosztowne prezenty, by przedstawił je swoim wpływowym znajomym. Łasiły się do niego jak pieski, by sprezentował im futro, kolię, by załatwił im umowę na najbliższe dwa lata  w prestiżowej agencji modelek w Mediolanie, Paryżu, Berlinie. I gdy dostały to, co chciały, z przesłodzoną minką zamykały mu drzwi przed nosem. Łudził się, że może wreszcie dla którejś z nich jest ważny, że któraś z nich wreszcie dostrzeże w nim mężczyznę, który pragnie ciepła, uczucia, bezinteresownej troski. Łudził się, że któraś z nich wreszcie dostrzeże w nim mężczyznę, a nie tylko bogatego panicza ze znanym nazwiskiem i szerokimi znajomościami. Nic z tego. Choć bardzo chciał, nie potrafił być w związku. Kiedyś był. Tuż po studiach związał się z córką współwłaścicieli. Jak się okazało dla niej również nic nie znaczył. Była z nim, bo był przystojny. Była z nim, by zaimponować koleżankom, by wzbudzić w nich zazdrość, że udało jej się zdobyć ‘tego Dobrzańskiego’. Kolejne oszustwo, którego doświadczył. I wreszcie na jego drodze stanęła ona. Całkiem przypadkowo, jak sądził, choć teraz wiedział, że to kolejne kłamstwo. Znów czuł się oszukany. Z tym, że teraz bolało nie do zniesienia. Bolało, że go oszukała. Bolało, że stracił miłość.

Poznali się w pewien kwietniowy wieczór w jego ulubionej knajpie. Dobijał trzydziestki i od pewnego czasu huczne zabawy w klubie zamienił na piątkowe kolacje w jednej ze stołecznych knajp. Przychodził sam, albo z przyjacielem. Siadał zawsze przy tym samym stoliku, zamawiał jedzenie i wsłuchiwał się w grę pana Gustawa na pianinie, któremu towarzyszyła czasami młoda dziewczyna o imieniu Klara, studentka wydziału wokalistyki estradowej. Relaksowały go te piątkowe wypady. Odkąd zasiadł w fotelu prezesa i nie chciał zawieść ojca, pracował na pełnych obrotach pięć dni w tygodniu. Gdy wychodził już do domu wpadł na nią. Oblała mu koszulę czerwonym winem. W pierwszym momencie był wściekły. To była jego ulubiona, liliowa koszula. Ale gdy spojrzał jej w oczy, odpłynął, a złość odeszła w siną dal. Stała przed nim prześliczna brunetka z nienaturalnie niebieskimi oczami i lekko zakłopotaną miną. Zaczęła go żarliwie przepraszać, a on nie tracąc ani chwili stwierdził, że to była jego ulubiona koszula i może puścić ten incydent w niepamięć pod jednym warunkiem – zgodzi się pójść z nim na kolację następnego dnia. Zgodziła się i nawet nie musiał jej specjalnie namawiać. Być może nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Trudno mu to było jednoznacznie stwierdzić. Na pewno było to silne zauroczenie, które z każdym kolejnym spotkaniem zaczęło przeradzać się w miłość. Podczas tego sobotniego wieczoru, który spędzili razem w przytulnej restauracji na obrzeżach Warszawy dostrzegł, że jest nie tylko piękna, ale również inteligentna i zabawna. Na jego drodze stanął ideał. Ideał kobiety, której szukał latami.  Śmiał się w duchu, że to takie trywialne być zakochanym na wiosnę. Ku jego ogromnej radości zgodziła się na kolejne spotkanie. W piątek, w knajpie, w której się poznali. Nie chciał niczego przyspieszać, nie chciał niczego zniszczyć i jej wystraszyć. Ale to ona, ku jego radości ale i dozie zaskoczenia, poprosiła by pokazał jej swoje mieszkanie. Wiedział, co to oznacza. Finał tego wieczoru miał miejsce w sypialni. Zwariował na jej punkcie. Cudownie było im nie tylko w łóżku. Potrafili rozmawiać godzinami, a przyjemność sprawiało im także wspólne milczenie. Była jego rówieśniczką, ekonomistką, analitykiem w jednym z funduszy inwestycyjnych. Wiedział, czuł, że spotkał wreszcie właściwą kobietę. Szczerą, otwartą i zakochaną w nim tak po prostu. Byli razem ledwie trzy miesiące, a on już zaczął planować zaręczyny. W pierwszy weekend sierpnia miał ją zabrać nad morze. Apartament przy plaży, świece, szampan i pierścionek, który od dwóch tygodni leżał w szufladzie jego biurka. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Ten weekend spędzali w jej mieszkaniu. Namiętny poranek, śniadanie do łóżka. Wydostali się z pościeli dopiero przed południem. Właśnie wybierała sukienkę, którą miała założyć w ten upalny dzień, gdy zapiszczał jego telefon. Odczytał wiadomość od przyjaciela, który informował go, że jeśli nie dokona przelewu za hotel, to organizatorzy konferencji wykreślą go z listy uczestników. Poprosił ją o udostępnienie laptopa. Bez namysłu podała mu urządzenie i zniknęła pod prysznicem. Przelał sześćset euro na właściwy rachunek i już miał zamknąć klapę komputera, gdy na pulpicie dostrzegł folder oznaczony jego imieniem. Z zaciekawieniem kliknął sądząc, że znajdzie tam kilka z ich nielicznych, wspólnych zdjęć, które już zdążyli sobie zrobić. Nic z tych rzeczy. Były tam wyłącznie jego zdjęcia. Kilkadziesiąt, z różnych okresów jego życia. Ku jego zdziwieniu również zdjęcia z czasów studenckich, które z pewnością nie krążyły nigdzie po sieci, ani żadna plotkarska gazeta ich nie publikowała. W jego głowie pojawiły się tysiące myśli. Zastanawiał się kim jest kobieta, z którą kochał się dziś rano, z którą był od kilku miesięcy, której planował się oświadczyć. Pospiesznie naciągnął spodnie i założył szary t-shirt, w którym przyjechał do niej wczorajszego wieczora. Nerwowo przemierzał salon w oczekiwaniu na jej powrót z łazienki. Był zamyślony i zdenerwowany. Oszukała go! Perfidnie go oszukała. Nawet nie spostrzegł, gdy znalazła się koło niego. Do rzeczywistości przywrócił go dotyk jej dłoni oplatających go w pasie.
- To co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem? – zapytała chcąc przytulić się do jego pleców. Odskoczył, jak oparzony i wlepił w nią przeszywające spojrzenie. Zmarszczyła brwi nie bardzo rozumiejąc czemu zachowuje się tak dziwnie.
- Kim ty jesteś? – zapytał odchodząc kilka kroków – Kim ty jesteś? – powtórzył przez zaciśnięte zęby – Psychofanką ‘tego Dobrzańskiego’ – celowo użył określenia, które stosowano nagminnie w prasie – Siostrą, przyjaciółką, współlokatorką którejś z moich byłych dziewczyn, która teraz chce się na mnie zemścić? – na język cisnęły mu się wszystkie scenariusze, które przyszły mu do głowy przez ostatni kwadrans – Szpiegiem konkurencji? No kim? – wzbierał w niej niepokój, ale postanowiła za wszelką cenę zachować pozory
- Nie bardzo rozumiem… - zaczęła powoli, ale przerwał jej
- Skąd to masz? – wskazał na otwarty folder na ekranie laptopa – Oszukałaś mnie! – rzekł oskarżycielskim tonem – Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- westchnęła próbując zebrać myśli. Nie było już odwrotu.
- Rocznik osiemdziesiąty trzeci. Studia na SGH – zaczęła siadając na fotelu. On stał po drugiej stronie pokoju ze skrzyżowanymi na piersi rękami – Oprócz ekonomii studiowałam równocześnie zarządzanie. Grupa czwarta. Ty byłeś w pierwszej. Mieliśmy razem niewiele zajęć. Ledwie kilka wykładów i parę egzaminów - zmarszczył brwi próbując sobie ją przypomnieć. Może ją wtedy uwiódł i porzucił? Nie pamiętał jej - W auli c, w której spotykał się cały nasz rok na zajęciach u profesora Mączyka, w kolejnych latach Tybowskiego i Kaczora zawsze siadałeś na górze, w przedostatnim rzędzie, z grupą swoich znajomych – opowiadała wypranym z emocji głosem. Tylko ona wiedziała, ile ją to kosztuje – Ale na każdym egzaminie przesiadałeś się trzy rzędy niżej i siadałeś obok mnie. Uśmiechałeś się wtedy uroczo i ze swoim uwodzicielskim spojrzeniem pytałeś czy ci pomogę – zmarszczył brwi przysłuchując się tej opowieści - Zawsze się zgadzałam, mimo tego, że do następnego egzaminu mijając mnie na korytarzu nie mówiłeś mi nawet cześć. Traktowałeś mnie, jak powietrze. Żeby tego było mało naśmiewałeś się ze mnie razem ze swoimi kolegami, Remkiem i Marcinem. Pamiętasz? Okularnica w niemodnych ciuchach i aparacie ortodontycznym – przełknął głośno ślinę i ciężko opadł na sofę – Zakochana w tobie od pierwszego wejrzenia. A ty traktowałeś mnie jak śmiecia, który można użyć, a później się go pozbyć, gdy jest nieużyteczny. Chyba dzięki mnie skończyłeś studia. Na egzaminie z zarządzania ryzykiem na rynkach kapitałowych byłeś tak skacowany, że ledwo byłeś w stanie tam wysiedzieć. Napisałam najpierw odpowiedzi na twoje pytania, a dopiero później wzięłam się za swoją kartkę. Nawet nie oczekiwałam od ciebie słowa dziękuję, które przez te wszystkie lata padło raptem cztery razy. Mnie wystarczyło twoje spojrzenie, twój uśmiech, gdy podsuwałeś mi swój test. Przez całe pięć lat wierzyłam, że gdy będę ci pomagać wreszcie dostrzeżesz we mnie nie tylko paszczura – szepnęła cicho – ale normalną dziewczynę, która zrobi dla ciebie wszystko. Na koniec studiów był bal absolwenta, pamiętasz? Tańczyłeś po kolei ze wszystkimi dziewczynami z roku. Ze wszystkimi – podkreśliła z bólem – tylko nie ze mną. Brzydula. Tak na mnie mówiliście. Nawet nie pamiętałeś mojego imienia. Pewnie dlatego, gdy przedstawiłam ci się po latach nie skojarzyłeś faktów. Zresztą byłam o tym przekonana. Tam wtedy, na tym balu zrozumiałam, że dopóki nie zmienię się, nie mam co liczyć na twoje przychylne spojrzenie. Byłeś koneserem kobiecego piękna, a ja nie mieściłam się w tych ramach. Przez te wszystkie lata nie potrafiłam o tobie zapomnieć. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy śniły mi się te roześmiane oczy w kolorze górskiego lodowca, które widziałam zawsze wtedy, gdy oddawałam ci wypełniony test. Przez te wszystkie lata nie potrafiłam przestać cię kochać mimo tych wszystkich przykrości. I gdy już zdjęłam aparat, okulary zamieniłam na szkła kontaktowe i zarobiłam na modne ubrania postanowiłam cię odnaleźć – spojrzała mu prosto w oczy – Od początku wiedziałam, że będziemy tworzyć świetną parę, a ty w głębi duszy potrafisz być wspaniałym facetem. Czułym, torskliwym i dobrym. Pewnie masz mnie za wariatkę – wzruszyła ramionami, przecierając nerowowo czoło dłonią, za wszelką cenę starając się nie rozpłakać – ale ja po prostu chciałam zaznać odrobiny szczęścia u twojego boku – zakończyła swój monolog, a on przez chwilę siedział, jak skamieniały.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – zapytał już nieco łagodniejszym tonem. Jej wyznanie wywarło na nim piorunujące wrażenie. Wściekłość zastąpiło rozczarowanie – Dlaczego mnie oszukiwałaś? Chciałaś zbudować związek na kłamstwie? Sądziłaś, że to się nigdy nie wyda, że znaliśmy się wcześniej?
- Nie wiem – szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza, którą szybko otarła – Przepraszam
- Oszukałaś mnie, a tyle razy ci powtarzałem, że najbardziej w tobie cenię tą prawdomówność, szczerość i otwartość. Wiesz, ile razy mnie oszukano, a ty z premedytacją zrobiłaś to samo! – rzekł z pretensją i nie czekając na jej dalsze wyjaśniania szybkim krokiem wyszedł z jej mieszkania, solidnie przy tym trzaskając drzwiami.
Prosto z jej domu pojechał nad Wisłę. Musiał się przejść. Musiał ochłonąć. Próbowała się do niego dodzwonić. Wyłączył telefon i ze złością wcisnął go do kieszeni. Nie potrafił zrozumieć, jak mogła go oszukać, skoro tak go kochała. Przed wieczorem wrócił do domu. Nie czuł głodu. Nalał sobie szklankę szkockiej. 

Nie powiedziała mu, że się znali, że razem studiowali, że to ona pomagała mu na studiach. Czuł się rozczarowany. Sądził, że znalazł wreszcie ideał. Ale czy tak w istocie nie było? Przecież byli razem tacy szczęśliwi. Myślał o założeniu z nią rodziny, o ślubie, dzieciach, domu na przedmieściach. Naprawdę ją kochał. Kochał całym sobą, jak jeszcze nigdy. W pewnym momencie zaczął dostrzegać również swoje błędy. Bo przecież też je popełnił. Może nie teraz, ale w przeszłości. Przecież nie oszukiwałaby go, gdyby te pięć lat temu nie potraktował jej w tak bezczelny sposób. Gdyby nie liczyło się wówczas dla niego opakowanie, gdyby by ulegał presji kolegów. Ona nie była w stosunku do niego uczciwa, ale on kiedyś również nie był fair. Zaczął się zastanawiać, czy teraz zwróciłby na nią uwagę, gdyby w dalszym ciągu wyglądała jak Brzydula. I szybko doszedł do wniosku, że nie. Że pewnie nawrzeszczałby na nią w tej knajpie, oskarżył o zniszczenie koszuli i nie chciał nawet na nią patrzeć. Wciąż był powierzchowny, a mimo to była z nim, kochała go, troszczyła się o niego. Dała mu wszystko to, czego szukał przez ostatnie lata i do czego dążył. Czy warto przez jeden błąd przekreślić miłość? Przecież była jego ideałem. Ideałem, na którym co prawda pojawiła się rysa, ale zaufanie można z czasem odbudować. Zmieniła się dla niego i chciała  z nim być pomimo przeszłości. Przecież Ula, niegdyś Brzydula, była jego miłością. Miłością, której nie może stracić, której nie chce stracić. Zamówił taksówkę. Chwycił portfel i klucze i szybko wyszedł z domu. Otworzyła mu zapłakana, z podpuchniętymi oczami. Nie kryła zaskoczenia, gdy ujrzała go na klatce. Niewiele myśląc wszedł do środka i mocno do siebie przytulił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz