B

sobota, 28 grudnia 2013

Miniaturka XIV 'Ja, Ty i Ona'

Od trzech lat byli małżeństwem. Niespełna rok po ślubie przyszedł na świat Tymek. Została z nim osiem miesięcy. Później wróciła do pracy. Chciała wrócić. Syn był ważny, ale brakowało jej ludzi, zajęcia, cyferek. Przez okres macierzyńskiego pomagała Markowi z wyliczeniami przed zarządem, ale to było za mało. Zawsze była w ruchu, lubiła swoją pracę i chciała wrócić na swoje dawne stanowisko. Mąż nie robił trudności. W firmie była mu bardzo potrzebna a i dla ich syna znalazła się odpowiednia niania. Jego matka poleciła im panią Janinę. Bardzo żywotną, sześćdziesięciopięcioletnią kobietę, która od kilku lat udzielała się dla podopiecznych fundacji. Tymoteusz bardzo polubił swoją nową ‘babcię’. Wszystko biegło swoim rytmem i układało tak, jak powinno. Znów tworzyli świetny duet w pracy. Od zawsze rozumieli się bez słów i uzupełniali. Zaczęli planować drugie dziecko. Marek początkowo naciskał, chciał od razu rozpocząć starania. Ula wolała jeszcze chwilę poczekać. Chciała nacieszyć się pracą i nieco odchować Tymka. Uległ żonie. Postanowili, że najlepszym momentem na początek ciąży będzie koniec jesieni, tuż po trzecich urodzinach ich pierworodnego.

Byli szczęśliwi. Kochali się, cieszyli swoją rodziną. Firma świetnie prosperowała. Marek pospłacał dawne zobowiązania i teraz skupiali się wyłącznie na liczeniu zysków. Nowe kontrakty przynosiły krocie. I wtedy zapadła decyzja o przyjęciu specjalisty od PR. Ich marka była coraz bardziej znana, umacniała się jej pozycja na rynku i potrzebny był specjalista, który wszystkim się zajmie i który odciąży prezesa. Spłynęło wiele ofert. Wspólnie z Ulą i Sebastianem wybrał pięcioro kandydatów, których zaprosili na rozmowy kwalifikacyjne. Najlepiej wypadły dwie osoby o podobnych kompetencjach i doświadczeniu. Mikołaj Piątkowski i Monika Kamińska. Oboje w okolicach trzydziestki. Z tej dwójki mieli wybrać PR’owca Febo&Dobrzański. Sebastian od samego początku zachwycony był Moniką. Długonoga blondynka z dużym biustem zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Ula wolała Mikołaja. Może to było zachowanie asekuracyje? Gdy patrzyła na Kamińską i obserwowała sposób jej bycia, towarzyszył jej dziwny niepokój. Próbowała przekonać chłopaków, iż mężczyzna będzie lepszy na tym stanowisku i dłużej będą mogli na nim polegać. Zwykle była zwolenniczką równouprawnienia, zawsze twierdziła, że kobiety bywają niedoceniane i dyskryminowane, ale teraz bardzo starała się przeforsować swoje racje, iż młoda blondynka szybko zajdzie w ciąże i porzuci ich na długie miesiące. Marek się wahał. Doceniał profesjonalizm obojga. Decyzja należała do niego. Uległ podszeptom Olszańskiego, który twierdził, że nie tylko piękna, ale i mądra pani od PR z pewnością da sobie radę, a jak będzie trzeba śmiało będzie mogła wystąpić przed kamerami i pełnić rolę rzecznika prasowego.

Monika od samego początku nie wywarła dobrego wrażenia na Ulce. Te napięte między nimi relacje dało się wyczuć. Ula stosowała wobec Kamińskiej zasadę ograniczonego zaufania. Widziała, jak blondynka patrzy na jej męża. Marek początkowo tego nie dostrzegał. Zachowywał w stosunku do niej należny dystans, starał się zachowywać profesjonalnie. Blisko ze sobą współpracowali. Monika bardzo starała się przypodobać Markowi i zyskać jak największe zaufanie prezesa. Doceniał jej profesjonalizm. Polubili się. Ula z niepokojem obserwowała tą rodzącą się między nimi zażyłość. Nie mogła wiele zrobić. Marek bagatelizował jej uwagi składając to na karb zazdrości. Gdy ilekroć robiła mu wymówki, że dużo pracuje z Moniką powtarzał 'Jesteś zazdrosna? Uważam, że przesadzasz, choć nie ukrywam, że schlebia mi to'. Imponowała mu zazdrosna postawa żony. Tak samo, jak imponowało mu zachowanie Moniki. Czuł, że się jej podoba. Musiał przyznać, że to było miłe, ale mimo to starał się jasno wyznaczać granice. Miał żonę, dziecko i nie szukał przygód. Kamińska bardzo się starała. Starała się przypodobać, ale robić to w taki sposób, by nikt nie mógł zarzucić jej nachalności, a jej postępowanie można będzie interpretować dwojako. Granica, którą kiedyś wyznaczył Marek stopniowo zaczęła się przesuwać. Z czasem zyskała coraz mocniejszą pozycję w firmie i coraz lepsze relacje łączyły ją z Markiem. Jej trafne decyzje i posunięcia bardzo podobały się prezesowi. W pewnym momencie zaczął traktować ją jak wyrocznię. Zdanie i sugestie innych, również Uli, przestały się liczyć. Monika stała się niemal strategiem firmy. Uli było przykro, że mąż nie liczy się z jej zdaniem, a realizuje wszystkie propozycje kogoś, kto ledwie kilka miesięcy pracuje w FD. Ich życie się zmieniło. Zarówno to zawodowe, jak i prywatne. Już nie byli nierozłącznym duetem. Teraz u boku Marka na oficjalnych spotkaniach pojawiała się Monika. Dobrzański twierdził, iż lepiej będzie, jak jedno z nich stale będzie obecne w firmie w razie jakiś problemów, niezapowiedzianych wizyt kontrahentów. Ona pilnowała wszystkiego na miejscu, on chodził w towarzystwie Kamińskiej na lunche, śniadania i biznesowe kolacje. Za każdym razem, kiedy mijała ich na korytarzu, gdy wychodzili na spotkanie, a ona zostawała na miejscu, widziała to triumfujące spojrzenie blondynki. Wielokrotnie zastanawiała się, czy te służbowe kolacje nie są wyłącznie przykrywką, pretekstem. Zaczęła go sprawdzać, ale ilekroć próbowała potwierdzić swoje podejrzenia, przekonywała się, że kontrahenci są prawdziwi, a wyjścia rzeczywiście służbowe. W ich życiu domowym też wiele się zmieniło. Przez to, że pracowali oddzielnie, również osobno wracali do domu. O różnych porach. Zwykle ona tuż po siedemnastej. Spieszyła się do dziecka. Marek później. Niewiele rozmawiali o pracy, a pozostałe tematy ograniczały się wyłącznie do Tymka. Gdzieś zagubili po drodze ‘ich’. Wspólne sprawy, problemy, marzenia. Ula stała z boku. Starała się trzymać rękę na pulsie, ale znalazła się w trudnej sytuacji. Nie chciała odgrywać roli zaborczej i zazdrosnej żony, zwłaszcza, że nic nie mogła tak naprawdę zarzucić ani Markowi ani Monice. Jej obawy jednak rosły z każdym dniem. Marek wszystko bagatelizował.
Nerwy puściły jej po raz pierwszy, gdy zmuszeni byli zabrać Tymka do firmy. Pani Janina złapała jakiegoś wirusa i przez tydzień nie mogła zajmować się małym. Rodzice Marka byli w Szwajcarii, a dziadek Józef tego dnia miał kontrolne badania w szpitalu. Nie było wyjścia. Mały Dobrzański musiał przyjechać z rodzicami do firmy i zostać pod opieką Ani i Violetty. Marek z dumą krążył po firmie nosząc na rękach syna. Chełpił się nim. Ula obserwowała tę scenę z uśmiechem. Było tak, jak kilkanaście tygodni po porodzie. Wtedy też urządził sobie wycieczkę, chwaląc się przed pracownikami noworodkiem. Gdy jej dziecko trafiło w ręce Moniki, która stwierdziła, że Tymek jest równie uroczy i czarujący, jak jego tata, nie wytrzymała. Ostentacyjnie zabrała syna z rąk Kamińskiej i ku zaskoczeniu swojego męża zamknęła się z małym w swoim gabinecie na cały dzień. Marek nie potrafił zrozumieć jej zachowania i miał jej za złe dąsy, które w jego mniemaniu okazywała Monice. Nie chciała o tym rozmawiać. Wiedziała, że nie ma sensu. Ilekroć rozpoczynała temat nowej ulubienicy męża, ten ją zbywał i wszystko zrzucał na karb zazdrości. Od momentu pojawienia się Tymoteusza w firmie Marek zaczął przekazywać Uli wskazówki wychowawcze autorstwa Moniki. Jego żonę trafił szlak. Zaczęli się regularnie kłócić. Czarę goryczy przelał tydzień, w którym obchodzili swoją czwartą rocznicę ślubu. Dobrzański zabrał żonę na romantyczną kolację. Było bardzo miło. Po raz pierwszy od miesięcy. Podczas tego wieczoru zapomniała o pani dyrektor, jej zażyłości z mężem i swoich obawach. Widziała, że Marek skupiony jest wyłącznie na niej i ich sprawach. Przez te kilka godzin znów było tak, jak dawniej. Znów było cudownie. Podarował jej piękny naszyjnik. Trochę nie w jej stylu, trochę zbyt wystawny, ale bardzo ładny. Następnego dnia pojawiła się w nim w firmie. Specjalistka od PR’u nie omieszkała skomentować nowej biżuterii, gdy przyszła do Dobrzańskiej z dokumentami do podpisania. ‘Piękny naszyjnik. Sama bym lepszego nie wybrała’ – rzuciła z ironicznym uśmieszkiem i spojrzała na Ulę wymownie. To dało Dobrzańskiej do myślenia. Marek wiedział, że lubi nieco skromniejsze błyskotki, że taki przepych nie jest w jej stylu. W jej myślach zaczęło pojawiać się wiele pytań. Postanowiła, że porozmawia o tym z mężem wieczorem. Nie może i nie potrafi tak dłużej żyć. Idąc na lunch mijała gabinet męża. Była zaskoczona, gdy zobaczyła, że Kamińska siedzi na biurku prezesa rozkosznie wymachując nogami. Oboje byli bardzo rozbawieni. A Markowi najwyraźniej podobało się, że blondynka bawi się jego krawatem. Intencje Moniki były bardzo czytelne. Marek był jej celem. Potwierdziły się jej obawy z początków współpracy. Poczuła ukłucie w sercu. Miała jasny dowód na to, że jej mąż lepiej czuje się w towarzystwie blondynki, niż swojej własnej żony. Słona kropla spłynęła po jej policzku. Poza tym nie sądziła, że Dobrzański pozawala Monice na takie zachowanie. W jej głowie pojawiło się jeszcze więcej wątpliwości. ‘A może coś przegapiłam?’ Wyszła wcześniej do domu nie informując nawet Marka. Zresztą miała niemal pewność, że nawet nie zauważy jej nieobecności. Zawiozła Tymka do Rysiowa. Przez całą drogę intensywnie myślała o swoim małżeństwie i kierunku, w którym ten związek zmierza.
Marek jak zwykle wrócił później. Z kieliszkiem białego wina czekała na niego w salonie.
- Gdzie Tymek? – zapytał rozwiązując krawat.
- W Rysiowie - odparła spokojnie - Musimy porozmawiać.
- O czym? - zainteresował się, przeczesując palcami włosy
- O nas
- A musimy rozmawiać dzisiaj? Jestem padnięty - przetarł lekko zaczerwienione oczy i ruszył w kierunku barku. Nalał sobie kieliszek koniaku. Przez chwilę obserwowała go w milczeniu.  Postanowiła zagrać w otwarte karty.
- Od jak dawna masz romans z Moniką? – jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zdążyła się już wypłakać, gdy była sama. Teraz była nad wyraz spokojna.
- Słucham? – roześmiał się licząc na to, że się przesłyszał
- Pytam, od jak dawna zdradzasz mnie z Moniką – wyraz twarzy Uli świadczył o tym, że nie żartuje. Zmarszczył brwi.
- Ty mnie chyba nie podejrzewasz… - urwał i wlepił w żonę zaskoczone spojrzenie. W milczeniu i skupieniu czekała na jego odpowiedź – Jak mogłaś coś takiego pomyśleć? – pretensja w jego głosie była ewidentna
- Widzę, co się z tobą dzieje w ostatnich miesiącach – odparła spokojnie – Więc… - ponagliła go
- Nigdy ciebie nie zdradziłem – powiedział poważnie, patrząc jej prosto w oczy. Dosiadł się obok niej – Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza
- No chyba nie do końca – odparła natychmiast - Marek, ja widzę, co się dzieje. Ty w ciągu ostatnich kilku miesięcy kompletnie straciłeś głowę. Nie ma nas! Nie ma naszej rodziny. Jest tylko Monika, Monika i Monika! Twój świat kręci się wokół Moniki! Jej imię pada w każdej naszej rozmowie! Stała się dla ciebie autorytetem nie tylko w pracy. Wydaje mi się, że jest dla ciebie ideałem żony i matki! – już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nie dała mu szans – Może ty powinieneś zamienić mnie na Monikę, co? Przecież zna cię lepiej ode mnie. Tak świetnie się dogadujecie. I tak fantastycznie wychowałaby Tymka! Bo przecież ja się nie znam na wychowaniu własnego syna! Monika to, Monika tamto! Ciągle to powtarzasz. Monika powiedziała, że Tymek powinien chodzić już na angielski, bo jest zdolnym dzieckiem. Monika powiedziała, że powinniśmy ubierać go bardziej elegancko, bo kolor jego oczu, tak jak i mój będzie idealnie komponował się z błękitną koszulą! – w złości cytowała jego wypowiedzi sprzed kilku tygodni – Pamiętasz? Mam wymieniać dalej?! – krzyknęła i gwałtownie wstała z sofy. Marek był zdumiony zachowaniem żony i emocjami, jakie przez nią przemawiały.
- Chciałaś rozmawiać, a teraz się kłócisz. Nie mam na to ochoty. Idę pod prysznic - jak gdyby nigdy nic wstał.
- No oczywiście, najłatwiej jest uciec. Zawsze mnie zbywasz! - powiedziała oskarżycielsko 
- Dobrze, porozmawiajmy.... - westchnął - Odnoszę wrażenie, że trochę przesadzasz – próbował bagatelizować.
- Ty masz takie wrażenie? A ja mam wrażenie, że od pewnego czasu żyjemy w jakimś pieprzonym trójkącie! Ja, ty i Monika! Opamiętaj się Marek! Naprawdę tego nie widzisz, że ona stoi między nami? Naprawdę tego nie widzisz, co się z nami dzieje? Jak się od siebie ostatnio odsunęliśmy! Jak masz więcej tematów z nią, niż ze mną! Ile czasu spędzasz z nią, a ile ze mną i swoim własnym synem! Zastanów się nad sobą i tym co robisz! Zastanów się nad swoim życiem, naszym małżeństwem i swoją relacją z Moniczką, bo w pewnym momencie może  być za późno i już nie będzie czego ratować! – pospiesznie ruszyła w kierunku drzwi, ale zatrzymała się w pół kroku
- Ula – zerwał się z miejsca i ruszył w jej kierunku – Poczekaj…
- A możesz mi jeszcze łaskawie powiedzieć – weszła mu w słowo – czy twoja ulubienica ma z tym coś wspólnego? – wskazała na naszyjnik. Spuścił wzrok. Wiedział, że kręcenie nic nie pomoże. Westchnął i spojrzał jej w oczy.
- Pomagała mi wybierać
- Od kiedy dyrektor PR pomaga prezesowi wybrać prezent dla żony na rocznicę ślubu!? – W jej głosie było tyle bólu i rozczarowania. Jej teoria się potwierdziła. Czuła, że to nie był wybór Marka. ‘Jak mógł?’ Przecież zawsze kupował jej prezenty sam, poświęcając wyborowi wiele uwagi. Idealnie potrafił trafić w jej gust. Szybkim ruchem zerwała błyskotkę z szyi i rzuciła nią prosto w Marka – Daj go Moniczce. Będzie zachwycona. W końcu jest w jej stylu, a nie w moim – powiedziała przez łzy i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Został na środku salonu ze świadomością, że jego rodzina się sypie. Powoli zaczynało do niego docierać, że Ula ma rację. Monika stopniowo odgrywała coraz ważniejszą rolę w jego życiu. Początkowo była zwykłym pracownikiem firmy, ale z czasem starała się coraz bardziej do niego zbliżyć i zacieśnić ich relacje. ‘Czyżby to była jej świadoma strategia?’ Wiedział, że pozwolił Kamińskiej na zbyt wiele. Teraz rozumiał, jak to mogło wyglądać z perspektywy Uli i jak ona się czuła. Zaniedbał ją i ich syna. Popełnił multum błędów, które mogą go kosztować wiele, bardzo wiele.
Nie wróciła na noc. Próbował się do niej dodzwonić, ale szybko się zorientował, że telefon został w jej torebce, w przedpokoju. Nie wzięła ze sobą nic. Telefonu, dokumentów, kluczyków do samochodu. Całą noc nie spał. Szalał z niepokoju. Wiedział, że jeśli coś jej się stanie nigdy sobie tego nie wybaczy. Ta wczorajsza rozmowa, a w zasadzie kłótnia wiele mu uświadomiła. Przede wszystkim to, jak ważna jest dla niego jego żona i jak wiele bólu jej zadał swoim zachowaniem. Miał świadomość, że musi wszystko naprawić, bo inaczej straci ją bezpowrotnie. Nigdy nie miał zamiaru zdradzić Uli. Nawet mu to przez myśl nie przeszło. Wiedział, że jego zachowanie w stosunku do Kamińskiej bardzo boli Ulę. Tak samo, jak boli ją podejście Moniki do ich relacji, jej wtrącanie się, chełpienie się ich zażyłością. Wiedział również, że ostatnio był zbyt obojętny w stosunku do Ulki. Wszystko to sprawiało, że cierpiała równie mocno, jak gdyby przeleciał panią dyrektor. Musi bardziej uważać i pilnować wyznaczonej granicy. Jeśli Monika się nie dostosuje, zwolni ją. I nawet się nie będzie zastanawiał.
Przed dziewiątą usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Momentalnie znalazł się tuż przy niej i potrwał ją w swoje ramiona. Nie zastanawiał się, czy będzie protestować, czy go odepchnie. Musiał ją przytulić. Nie wyrwała się. Wtuliła się w niego.
- Tak bardzo się o ciebie martwiłem – wyszeptał wprost w jej włosy.  W jego głosie słychać było ulgę.  
- Byłam u Ali. Musiałam wszystko przemyśleć – powiedziała, gdy wyswobodziła się już z tego uścisku.
- Rozumiem. Chodź – chwycił ją za rękę prowadząc do salonu – Musimy porozmawiać
- A ty nie powinieneś być już w firmie
- Firma nie jest w tej chwili najważniejsza. A nasza rodzina tak. Nasz związek jest ważniejszy od firmy. Ty jesteś ważniejsza od firmy – zapewnił, gdy usiadła już tuż obok niego – Przemyślałem wszystko bardzo dokładnie. Miałem jedenaście godzin na rozmyślania i teraz widzę, jak wiele błędów popełniłem. Wiedziałem, że jesteśmy małżeństwem, że mamy dziecko, że osiągnąłem pewien constans i przestałem się starać. Co nie znaczy, że przestało mi na tobie zależeć. Wiem, że przestałem ci to ostatnio okazywać, że cię zaniedbałem. Skupiłem się na firmie. Faktycznie, masz rację, że pozwoliłem Monice za bardzo się zbliżyć. Nasze relacje powinny zostać wyłącznie w sferze szef-podwładny. Popełniłem błąd. Nigdy nie przyszło mi przez myśl, że mógłby łączyć mnie z nią romans, ale pozwoliłem na to, by nasze relacje były zbyt zażyłe. Przepraszam – szepnął i pocałował wewnętrzna stronę jej dłoni – Przepraszam, że cię tak traktowałem. Przepraszam za to, że przestałem liczyć się z twoim zdaniem. Przepraszam, że przestałem cię słuchać i bagatelizowałem wszystkie sygnały, które mi wysyłałaś. Teraz wiem, że to nie była czysta zazdrość. Kocham cię – po jej policzku spłynęła łza. Tak dawno tego od niego nie słyszała. Szybko starł kciukiem słoną kroplę – Ty i Tymek jesteście całym moim światem. Wybacz mi, że przez chwilę zapomniałem jak bardzo jesteście dla mnie ważni.
- Tak bardzo się bałam, że się rozpadniemy. I byłam taka bezsilna, bo nie mogłam nic zrobić. Bagatelizowałeś moje obawy, a ja mogłam jedynie przyglądać się, jak ona wkrada się coraz bardziej do twojego życia.
- Jej kontrakt wygasa za cztery miesiące. Obiecuję ci, że go nie przedłużę. A jeśli to tego czasu będzie starała się ingerować w nasze życie rozwiążę go przed czasem – znów pocałował jej dłoń - Wziąłem tydzień wolnego. Ty też masz urlop.
- A co z firmą? – obrzuciła go pytającym spojrzeniem
- Sebastian się wszystkim zajmie. Mój ojciec też będzie wpadał. Już z nim rozmawiałem. Zaraz jadę po Tymka. Chcę, żebyśmy się jeszcze dzisiaj spakowali i pojechali do domku na Mazury. Pani Marysia już go dla nas przygotowuje. Pomyślałem, że dobrze będzie, jak spędzimy trochę czasu razem, z dala od firmy i tego zgiełku.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało – szepnęła i pocałowała go namiętnie. W jego oczach malowała się miłość i radość, że jej nie stracił. Widziała, że intensywnie się nad czymś zastanawia  - No mów śmiało – zachęciła go
- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o rodzeństwie dla Tymka – z tajemniczym uśmiechem kiwnęła głową – Zdaje sobie sprawę, że dziecko to nie plaster na problemy w związku, ale wiem, że będziemy stopniowo zacieśniać nasze relacje i znów będzie tak, jak dawniej. A ja bardzo pragnę mieć z tobą jeszcze jedno dziecko – zatonęła w jego oczach. W napięciu oczekiwał jej reakcji.
- Myślę, że ten wyjazd będzie świetną okazją, by postarać się o dziewczynkę – uśmiechnęła się i wtuliła w jego tors – Kocham cię Marek
- Ja ciebie też – pogłaskał ją po plecach – i dziękuję ci, że nie pozwoliłaś mi ciebie stracić - szepnął wprost do jej ucha.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz