B

sobota, 7 grudnia 2013

Miniaturka XII 'Lubię kiedy kobieta...'

Do tej mini polecam włączyć sobie jeden z bardzo przyzwoitych utworów. Piękny wiersz K. Przerwy-Tetmajera, genialna aranżacja i hipnotyzujący głos człowieka, który uwodzi recytowaną poezją...

http://www.youtube.com/watch?v=TuFNxF1bywA





Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Zaatakował jej wargi pocałunkiem pełnym pasji, rozpoczynając tym samym namiętną grę dwojga spragnionych siebie ciał. Niczego innego teraz nie pragnął, jak całować tę kobietę do utraty tchu. Nie pozostawała mu dłużna. Oddawała tę pieszczotę z równie wielkim zaangażowaniem. Nawet na chwilę nie zaprzestając tańca ich języków, szybko pozbył się marynarki. Przyciągnął ją bliżej siebie. Przez cienki materiał koszuli lepiej czuł jej ciepło, jej ciało, jej obecność. Jednym ruchem rozpiął zamek jej sukienki, która niemal bezszelestnie opadła na zimne płytki posadzki. Czuł na swoim torsie jej piersi, okryte jedynie koronowym stanikiem. Wplotła palce w jego włosy. Opuszkami zaczęła masować skórę głowy. Ta drobna, z pozoru niewiele znacząca pieszczota, stopniowo doprowadzała go do obłędu. Mocno chwytając w dłonie pośladki, uniósł ją do góry. Instynktownie oplotła jego biodra swoimi nogami. Podczas tej krótkiej podróży do sypialni, jej drobne palce rozpoczęły masaż jego karku. Wydarzenia ostatnich dni sprawiały, że był niezwykle spięty. Ale to nie miało teraz znaczenia. Wiedział, że potrzebuje jeszcze chwili, a rozluźni się totalnie. Wpadnie wreszcie w ten stan, za którym tęsknił od dawna. Stan absolutnej błogości. Postawił ją na miękkim, puchatym dywaniku, tuż obok łóżka. Jej drobne dłonie szybko rozpinały kolejne guziki lawendowej koszuli. Energicznym ruchem rzuciła ją w kąt pokoju. Uwodził ją swoim przenikliwym i rozpalonym do granic możliwości spojrzeniem. Klęknął, by pomóc jej pozbyć się szpilek. Gdy ponownie jego twarz znalazła się naprzeciw jej, dostrzegł w jej oczach bezbrzeżne pokłady miłości, czułości, szczęści i ku jego ogromnemu zadowoleniu, również pożądania. I znów łapczywie wpił się w jej usta. Tak bardzo za nimi tęsknił. Poczuł, że rozpoczęła walkę z klamrą jego paska. Nie miała jeszcze wielkiego doświadczenia w pozbywaniu się męskich spodni i nie ukrywał, że bardzo go to cieszyło. Pomógł jej i szybko pozbył się zbędnej części garderoby. Jej dłonie wsunęły się pod bokserki. Nieznacznie odsunął biodra i chwycił jej nadgarstki w dłonie. Przecząco kiwając głową spojrzał w jej zdziwione błękitne tęczówki. Nie chciał, by tej nocy coś działo się szybko. Chciał powoli ją rozpalać, stopniować rozkosz. Chciał delektować się tym zbliżeniem.

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,

kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,

gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie

i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Gwałtownym ruchem obrócił ją placami do siebie i w takiej pozycji, lekko pchnął na łóżko. Zawisł tuż nad nią, opierając się na jednym ręku. Jego dłoń zaczęła masować jej pośladki, otulone prześwitującym materiałem. Usta rozpoczęły wędrówkę po jej plecach. Schodził od karku, aż po krzyż, znacząc linię wzdłuż kręgosłupa. Ciepły oddech przyjemnie drażnił jej skórę. Zapięcie stanika puściło. Wreszcie przekręcił ją na plecy. Wariowała, gdy nie mogła patrzeć na niego, gdy ich spojrzenia nie mogły się spotkać, gdy nie wiedziała jego figlarnego uśmiechu. Przywarł do jej piersi. Językiem zataczał kółka wokół brodawek, delikatnie je przygryzając od czasu do czasu. Jego ręka powędrowała w stronę koronkowych majtek. Przez cienki materiał dotknął jej kobiecości. Wskazującym palcem zaczął delikatnie drażnić to najwrażliwsze miejsce. Podciągnęła jego głowę do góry. Pożerał ją wzrokiem. Znów pieścił jej wargi, drażniąc językiem podniebienie. Przygryzała jego dolną wargę. Gdy choć na chwilę schodził z pocałunkami na jej szyję, szalała, łapczywie szukając jego ust. Powoli stawała się wilgotna. Oddychała coraz ciężej. Jego czarne z pożądania oczy patrzyły na nią z satysfakcją. Odsunął się od niej na chwilę, by uwolnić ich ciała z ostatnich części garderoby. Uniosła lekko biodra, by ułatwić mu zadanie. Złożył na jej łonie krótki pocałunek. Uważnie obserwowała każdy jego ruch, gdy pozbywał się granatowych bokserek, pod którymi rysowała się wyraźnie pobudzona męskość. Zapach jego rozgrzanej skóry, połączony z ulubionymi perfumami, odurzał ją. Zawisł nad nią, opierając się na przedramieniu. Drugą ręką wodził po skórze jej szyi, policzków, pieszcząc z atencją wrażliwe miejsce za uchem, obrysowując kontur jej warg. Znów zawładnął jej ustami. Jej dłoń powędrowała w kierunku jego przyrodzenia. Gdy jej zgrabne palce zaczęły wodzić po nim w górę i w dół zamknął oczy i głośno wciągnął powietrze do płuc. Po chwili dołączyła druga dłoń, która  intensywnie zaczęła masować jego pośladki. Jęknął. Niemal szalał z rozkoszy, ale miał dość. Pragnął połączyć się z nią wreszcie w jedno ciało. Na moment klęknął między jej nogami rozkładając jej ręce na wysokości głowy. Wiedziała, że za chwilę poczuje go w sobie. Ten moment ekscytacji odejmował jej jasność myślenia. Tonąc w jej błękitnym spojrzeniu wsunął się do środka. Splótł palce ich dłoni w intymnym geście i zaczął poruszać się w jej wnętrzu. Powoli, acz zdecydowanie. Serce przyspieszyło. Oddychała krótkim, urywanym oddechem wprost w jego rozchylone usta, które co chwila łapały jej wargi w swoje. Poczuł jej pierwsze skurcze zaciskające się na nim. Uwielbiał ten moment, gdy jej oczy zachodziły mgłą. Znieruchomiał, dając jej tym samym krótką chwilę wytchnienia. Z zamkniętymi oczami szukała jego ust, dając mu znak, że jest gotowa na ich dalszą podróż po meandrach rozkoszy. Oplotła jego biodra nogami, mocniej przyciskając go do siebie. Chciała poczuć go głębiej, jeszcze intensywniej. Kontynuowali swoją podróż, ponownie odnajdując wspólny rytm. Gardłowym głosem wypowiadała jego imię. Ciepły oddech drażnił skórę jej ucha, gdy błagał, by szeptała do niego, by jego imię nie schodziło z jej ust. Oddychał coraz głośniej, ciężej. Czuł, że za chwilę nadejdzie spełnienie. Przyspieszył, masując miejsce ich zespolenia kciukiem. Paznokciami przyjechała po skórze jego pleców, kreśląc na nich czerwone ślady. Doszedł. Chwilę później i jej mięśnie spięły się gorączkowo. Pomieszczenie wypełniły tłumione pocałunkami krzyki rozkoszy. Scałowywał to miłosne upojenie z jej ust, powiek, linii żuchwy.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania

przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania

zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,

gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Wyczerpani opadli na satynową pościel ciasno spleceni. Długo leżeli obok siebie bez ruchu, najbliżej, jak było to możliwe. Delikatne uśmiechy błądziły po ich twarzach. Zawstydzona nieco tym przeżytym uniesieniem, spuściła wzrok. Podniósł kciukiem jej podbródek tak, by mógł zatonąć w jej spojrzeniu. W jego oczach widziała miłość. W jej malowało się bezkresne oddanie i szczęście.
Miał wiele kobiet w swoim życiu. Bardzo wiele. Imion większości z nich nawet nie pamiętał. Ale wiedział jedno. To, co przeżywał z tamtymi było tylko namiastką. Namiastką prawdziwej rozkoszy. Szybki seks w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb. Działanie niemal instynktowne. Przy niej czuł się zupełnie inaczej. Przy niej nawet najmniejszy gest jego ciało odbierało ze zdwojoną siłą. Jeszcze nigdy zbliżenie nie dawało mu tak wiele przyjemności i satysfakcji. To przy niej zrozumiał, jaka piękna może być gra dwóch nagich ciał. Teraz już wiedział, że urodził się po to, by zasypiać tuląc ją w swoich ramionach. By budzić się o poranku, a dzień rozpoczynać od wyznania miłości. By co noc tonąć w bezkresnych falach rozkoszy. By słyszeć, jak w chwilach absolutnej ekstazy, gardłowym głosem wypowiada jego imię. By to miłosne upojenie, które zaznał dopiero przy niej, towarzyszyło mu do końca jego dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz