B

środa, 12 października 2016

'Zakazany owoc' III

Był w kropce. Naprawdę nie wiedział, jak postąpić.  Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. A nawet jeśli miałoby się pojawić jakieś światełko w tunelu, to z pewnością byłby to pociąg. Rodzice nie dali mu pola manewru. Nie pozostawili wyboru. Zadecydowali, a on miał się dostosować. Jak zwykle. Paula dopięła swego. To nawet nie chodziło o wybór pomiędzy Ulą a firmą. A przynajmniej nie do końca. Chodziło o coś więcej. A najgorsze było to, że był z tym wszystkim sam. Nie miał się nawet kogo poradzić. Od kilku miesięcy to Ula była powierniczką jego problemów, rozterek, nieocenionym doradcą. Sebastian? Z pewnością by nie zrozumiał. Olszańskiemu w głowie by się nie mieściło, jak Marek, koneser kobiecego piękna zakochał się w firmowej Brzyduli. Jego przyjaciel był zbyt powierzchowny. Dla niego liczyła się buzia. Dla Marka przestała się liczyć, gdy zaczął bliżej poznawać Cieplakównę. Trudno, potrzebował się wygadać. Wystukał na ekranie numer przyjaciela.

- Zaraz, zaraz – Olszański dopijał już trzeciego drinka. Podczas pierwszych dwóch próbował pojąć, jak jego kumpel mógł się zakochać w firmowej pokrace – Kochasz Cieplak, a żenisz się z Febo?
- Czy ty nie słyszałeś, co przed chwilą powiedziałem? – zdenerwował się brunet – Rodzice nie pozostawili mi wyboru. Paula ich nakręciła. Zrobiła z siebie ofiarę, a ze mnie drania, który bawi się jej uczuciami, a sam nie jest do nich zdolny. A moi rodzice wszystko łyknęli. Oni mi się nie pozwolą wycofać z tego ślubu – pokręcił głową z rezygnacją
- Stary, muszę powiedzieć, że to historia niczym z taniego romansidła. Miłość wystawiona na próbę. Albo ukochana kobieta, albo majątek – zaczął gestykulować, jakby opowiadał bajkę
- Ciebie to bawi?! Fuck you! – wyraźnie wściekły zaczął zbierać się do wyjścia, ale przyjaciel chwycił go za ramię
- Poczekaj. Sorry! Po prostu staram się to jakoś objąć rozumem i nie bardzo mi wychodzi. Ale rozumiem cię. Mnie też ciężko byłoby zrezygnować z dostatniego życia
- Paula już mi obiecała, że puści mnie z torbami i tu akurat jej wierzę – mruknął – Ale tu nawet nie o to chodzi. Przede wszystkim chodzi o Ulę i te pieprzone kredyty.
- No tak – pokiwał głową – Słysząc te twoje dzisiejsze rewelacje kompletnie zapomniałem, że wy zaczęliście się spotykać dla kredytów
- A gdyby Ulka się o tym dowiedziała, nie chciałaby mnie znać – rzekł gorzko
- Przecież nie musisz jej uświadamiać. Wiesz o tym ty, wiem o tym ja. Obiecuję nie puścić pary z gęby – mówiąc to skierował swój wzrok na dzwoniący telefon przyjaciela, na którym pojawiło się imię Cieplakówny.
- Miałem się do niej odezwać. Nie wiem, co mam jej powiedzieć – wzruszył ramionami. Wystukał krótką wiadomość ‘Przepraszam, jestem z Sebą na drinku. Przyjadę do Ciebie jutro’ – Nie wiem, czy potrafiłbym ją cały czas oszukiwać – westchnął – To znaczy nie wiem, czy byłbym w stanie udawać, że zainteresowałem się nią tak po prostu. Ona mi od początku wierzyła, a ja ją oszukałem i wykorzystałem. Mam poczucie winy. I będę miał jeszcze większe poczucie winy, gdy powiem jej, że ślub się odbędzie
- Co? – Olszański nie krył zdziwienia. Nie sądził, że jego kumpel ulegnie Febo
- A jakie ja mam wyjście, co? – spojrzał na blondyna poirytowany – Dobrzańscy i Febo przeciwko mnie i Uli. Przypominam ci, że ona wzięła osiemset pięćdziesiąt tysięcy kredytu dla firmy. Jeśli odwołam ślub, to wyrzucą mnie z firmy. Zostanę bez środków do życia, domu, oszczędności. Miesięczna rata wynosi dwadzieścia tysięcy. Sądzisz, że Aleks będzie ochoczo spłacał te zobowiązania? Szczerze wątpię. Przekona ojca, że wyprowadzaliśmy z Ulą pieniądze workami, a on oczywiście mu uwierzy, bo ja przecież zawsze go tylko zawodzę. Ja będę miał związane ręce i puste konto. Już słyszę ten dźwięk, jak komornik puka do drzwi domu w Rysiowie.
- Ale przecież Ulka ma weksle na udziały
- No i to jest kolejny problem. Gdy mnie wyrzucą z firmy rodzice zażądają zwrotu udziałów. Ojciec dostanie zawału gdy się dowie, że firma jest w obcych rękach. Mało tego, gdy mnie nie będzie na stanowisku prezesa, Aleks zacznie węszyć. Gwarantuje ci, że w tydzień się zorientuje jaka jest sytuacja firmy i że Ulka sfałszowała raport. A za to jest prokurator. Nie mogę stracić kontroli nad firmą, bo oboje z Ulą będziemy mieć duże kłopoty. Trudno – rzekł z goryczą – Naważyłem piwa, to teraz sam będę musiał je wypić. Mogłem iść prostą drogą, mogłem nie kłamać, nie udawać, że jestem tak genialnym prezesem tej firmy, niczym Biedroń prezydentem Słupska – prychnął – Najgorsza jest świadomość, że ją zawiodę i skrzywdzę.

Z nietęgą miną jechał do Rysiowa. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć, jak wytłumaczyć. Zresztą co tu jest do tłumaczenia? ‘Zakochałaś się w kompletnym palancie’. Długo siedział w aucie przed bramą Cieplaków. Wreszcie zadzwonił do drzwi. Kilka sekund później pojawiła się w nich Ula. Uśmiechnęła się na jego widok, a jednocześnie jej oczy były smutne. Przyglądała mu się pytająco. Czyżby coś przeczuwała?
- Wejdź – chciała przepuścić go w drzwiach, ale nie ruszył się z miejsca
- Przejdźmy się, co? – jego głos był lekko zachrypnięty. A w niej rósł niepokój. Po jego wczorajszym, dość chłodnym sms’ie zaczęła zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak.
- Stało się coś? – zapytała, idąc z nim ramię w ramię brukowaną uliczką
- Ula – jęknął i zamknął na chwilę oczy próbując zebrać myśli. Zatrzymali się oboje. On ze spuszczoną głową i ona z wlepionym w niego wzrokiem, pełnym niepewności – Ula, muszę ożenić się z Pauliną – wydusił to wreszcie z siebie, a ona czuła, jakby uchodziło z niej powietrze – Rodzice nie pozostawili mi wyboru. Paula nakręciła ich przeciwko mnie. Przepraszam – szepnął, obserwując jak w jej oczach gromadzą się łzy. Ból w jej oczach był nie do zniesienia.
- Przecież jej nie kochasz – rzekła cicho
- To prawda. Kocham ciebie. Nie kłamałem. Ale nie mogę wycofać się z tego ślubu.
- Zrozumieją. Pogodzą się z tym – panicznie zaczęła szukać argumentów
- Nie. Nie zrozumieją. Ojciec nie zrozumie. Poza tym nie zrozumie kredytów i sfałszowanego raportu. Muszę być odpowiedzialny za firmę, ale przede wszystkim za ciebie, bo cię kocham. Tylko tak mogę cię chronić – chciał ją przytulić, ale odsunęła się – Będziesz musiała odejść z firmy. Rozmawiałem już z moim kolegą, który prowadzi sieć salonów fryzjerskich. Zajmiesz się jego finansami – płakała. Już nie próbowała hamować słonych kropli – Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał ożenić się w sobotę z tobą – wreszcie pozwoliła się przytulić. Stała bezbronna, załamana, zapłakana – Tak bardzo cię przepraszam, że nie potrafię znaleźć innego wyjścia – muskał ustami jej czoło i skroń
- Zdajesz sobie sprawę, że to nasze ostatnie spotkanie? – wyszeptała, odsuwając się od niego
- Ula – chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie przyjeżdżaj – mówiła przez łzy. On także płakał. Nie wstydził się łez. Nie można wstydzić się łez, gdy traci się miłość życia. Zbliżyła się kilka centymetrów i pocałowała go krótko. Biegiem ruszyła w stronę domu
- Kocham cię! – krzyknął za nią. Miał świadomość, że to wyznanie nic już nie zmieni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz