Nie miał pojęcia, co wymyśli
Paulina. Była bardzo pewna siebie mówiąc, że ślub się odbędzie. Spojrzał na
zegarek. Minęła dwudziesta pierwsza. Już dawno powinien się do niej odezwać. Z
pewnością się martwi. Niewiele myśląc chwycił marynarkę i wyszedł z domu. Pół
godziny później wysłał jej sms’a. ‘Stoję pod twoim domem. Wyjdziesz do mnie?’.
Na jej reakcję nie musiał długo czekać. Po kilku minutach zmierzała do niego z
niepewną miną. Nie widziała, jakie informacje ma jej do przekazania. On też nie
tryskał optymizmem.
- Martwiłam się – rzekła, gdy
tylko wyszła na ulicę. Przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w niego ufnie.
- Wiem, przepraszam – wyszeptał w
jej włosy – Trochę mi się zeszło z Paulą, a później nie miałem do tego głowy.
Wiem, że czekałaś na wiadomość – musnął ustami jej czoło
- Jak zareagowała? – szepnęła,
odsuwając się nieco, by spojrzeć mu w oczy
- Nie chce przyjąć tego do
wiadomości, ale w końcu będzie musiała – westchnął, bawiąc się jej dłonią –
Najlepiej będzie, jeśli weźmiesz kilka dni urlopu. Nie chcę, by robiła ci
wyrzuty na firmowym korytarzu – rzekł z troską
- Dobrze. Wyślę jutro mailem
wniosek o tydzień urlopu – kiwnął głową – Prawdę mówiąc nie do końca potrafiłam
uwierzyć w to, że będziesz zdolny zrezygnować z niej dla mnie – szepnęła, jakby
wstydząc się wypowiadanych słów. Zmarszczył brwi i podniósł jej podbródek, by
na niego spojrzała
- Przecież powiedziałem ci, że
cię kocham. Nic się w tej kwestii nie zmieniło
- Przepraszam – czule pogładziła
jego szorstki policzek
- Zarezerwowałem hotel na
Maderze. Od piątku na tydzień.
- Chcesz spędzić ze mną swoją
podróż poślubną? – uśmiechnęła się do niego szeroko. Odpowiedział jej tym samym
- Tylko z tobą – musnął jej usta
– Chciałbym, żebyśmy mieli już to wszystko za sobą – znów ją przytulił – Boże,
jaką mam ochotę cię teraz porwać i zaszyć się w jakimś hoteliku pod miastem
- To czemu tego nie zrobisz? –
wciąż wtulona spojrzała mu w oczy. Zaskoczyła go
- Bo nie chcę złapać ujemnych
punktów u twojego ojca – czule pogładził jej policzek - To inteligentny facet.
Zorientuje się, że wywożę cię w środku nocy nie po to, by pisać raport.
- Daj mi pięć minut –
wyswobodziła się z jego ramion, puszczając oczko
- Ale dokąd ty idziesz? – zapytał
z uśmiechem.
- Po torebkę. Powiedzmy, że w
firmie było włamanie i musimy sprawdzić co zginęło. I coś czuję, że będziemy
sprawdzać do rana – zrobiła minę niewiniątka. Roześmiał się szczerze. Była
gotowa okłamać ojca tylko po to, by spędzić z nim kilka godzin.
- Przecież ty nigdy nie kłamiesz
– zawołał za nią, gdy przekraczała furtkę
- Ojcowie nie lubią widzieć
takich rzeczy o swoich córkach – pokazała mu język i pobiegła w stronę domu.
Pokręcił głową ze śmiechem.
Kwadrans przed dziesiątą wszedł
do sekretariatu ziewając przeciągle.
- Witaj prezesie – Kubasińska
zerwała się z miejsca – Mareczku, czy ja bym mogła wyskoczyć na pół godzinki?
Pomidory mi się skończyły – zrobiła minę cierpiętnicy
- Dobrze, ale najpierw zrób mi
mocnej kawy. Muszę się obudzić – uśmiechnął się i już miał otwierać drzwi, gdy
usłyszał głos swojej sekretarki
- Rodzice na ciebie czekają –
wskazała na gabinet. Skrzywił się. Wszystko wskazywało na to, że kawa już nie
będzie musiała mu podnosić ciśnienia. Najwyraźniej Febo zdążyła się już
poskarżyć. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka
- Dzień dobry – wysilił się na
uśmiech. Dobrzańscy siedzieli na sofie, przyglądając mu się uważnie
- Zdaje się, że pracę zaczynasz
od dziewiątej – odezwał się Krzysztof – Jako prezes powinieneś dawać przykład.
Czekamy na ciebie już pół godziny – popukał palcem w zegarek
- Przepraszam – odstawił teczkę i
przysiadł na krawędzi biurka – Zwykle bywam wcześniej. To wyjątkowa sytuacja
- Związana zapewne z twoją nocną
absencją w domu – Dobrzańska zmierzyła go od góry do dołu. Postanowił
zignorować tę uwagę. Choć doskonale wiedział, jaki jest powód ich wizyty,
postanowił zgrywać idiotę
- Co was do mnie sprowadza? –
zanim zdążyli odpowiedzieć w progu z filiżanką kawy pojawiła się Violetta –
Dzięki – uśmiechnął się do sekretarki – Może też się czegoś napijecie? –
spojrzał na rodziców
- Dziękujemy. Czekając na ciebie
zdążyliśmy wypić już herbatę
- Możesz iść do tego sklepu –
nieobecność w sekretariacie blondynki była mu na rękę. Pozbywał się największej
plotkary w firmie, która z pewnością nie omieszkałaby podsłuchiwać
- Z samego rana była u nas
Paulinka. Jest załamana. Co ty wyprawiasz?! – naskoczyła na niego matka –
Wikłasz się w jakąś przygodę tydzień przed ślubem? Czyś ty na głowę upadł?
Kiedy ty wreszcie dorośniesz? – zapytała z pretensją
- Właśnie dorastam – mruknął pod
nosem – Ślubu nie będzie – rzekł głośniej, spoglądając na rodziców z obawą
- Słucham? – senior zmarszczył
brwi
- Ślubu nie będzie – powtórzył
pewniejszym głosem
- Zamierzasz przekreślić swój
długoletni związek z powodu jakiegoś kaprysu?
- Mamo, to nie jest kaprys –
zerwał się z miejsca – Ja… - nie dane mu było dokończyć. W słowo weszła mu
Helena
- Paulinka wybaczyła ci tyle
zdrad. Cierpliwie czekała, aż zmądrzejesz… A ty tak spokojnie, na tydzień przed
ślubem komunikujesz nam, że ślubu nie będzie. Opamiętaj się!
- Nie tak cię z mamą
wychowaliśmy. Nie dajesz mi powodów do dumy.
- Z pewnością Aleks byłby
idealnym synem. Takim, z którego moglibyście być dumni – rzekł gorzko – Zawsze
był ode mnie lepszy. Zawsze docenialiście go bardziej. Zawsze ty doceniałeś go
bardziej – spojrzał na ojca z żalem
- To twoja opinia. Zresztą
niezgodna z prawdą – rzekł senior – Ale sam musisz przyznać, że nie mam powodów
do dumy, skoro mój syn zamierza porzucić wspaniałą kobietę na kilka dni przed
ślubem, upokarzając ją przed rodziną, znajomymi.
- Nie kocham jej - oświadczył
- I zdałeś sobie z tego sprawę na
tydzień przed ślubem? – Helena kręciła głową z powątpiewaniem
- Oświadczyłeś się,
zadeklarowałeś. Trzeba ponosić odpowiedzialność swoich czynów i dotrzymywać
danego słowa – ojciec wyraźnie się zdenerwował - Nie zmuszaj nas do radykalnych
kroków - wycelował w niego swoją laską
- Co masz na myśli? – splótł ręce
na torsie i spojrzał wyczekująco
- Jeśli nie zachowasz się
odpowiednio, będziemy z mamą zmuszeni odebrać ci udziały firmy, będziesz
pozbawiony głosu w zarządzie i dywidend – nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
Czy rodzice naprawdę byliby do tego zdolni? - Stanowisko prezesa obejmie Aleks.
Wydziedziczymy cię. Trudno jest mieć syna, za którego trzeba się wstydzić przed
rodziną i środowiskiem.
- Rozumiem, że szczęście Pauliny
jest ważniejsze niż moje – bardziej stwierdził niż zapytał, z wyczuwalnym żalem
- Właśnie staramy się zadbać o
twoje szczęście i twoją przyszłość, bo ty w ostatnich dniach najwyraźniej
straciłeś głowę – Helena starała się zachować spokój - Nie krzywdź kobiety,
która trwa u twego boku tyle lat dla efektu świeżości – spuścił głowę. Dalsza
dyskusja z rodzicami nie miała sensu. Oni ewidentnie wybrali Paulinę.
- Zastanów się, czy warto
odwoływać ślub – odparł Dobrzański, wstając z sofy – A Paulinie na przeprosiny
radziłbym ci kupić duży bukiet kwiatów. To i tak niewiele w porównaniu z tym,
jak bardzo ją skrzywdziłeś – wyszli bez pożegnania. Był załamany. Nie
spodziewał się takiego afrontu ze strony rodziców. Oni w zasadzie nie
pozostawili mu wyboru. Bez mrugnięcia okiem postawili go pod ścianą. Nie
obchodziło ich jego szczęście, jego uczucia. Nigdy nie byli po jego stronie.
Ojciec zawsze wybierał Aleksa. Teraz wybrali Paulinę.
Wparował do jej gabinetu jak
burza. Niewzruszona przeglądała kolejne strony katalogu
- Jesteś z siebie zadowolona? –
naskoczył na nią od progu – Musiałaś w nasze sprawy mieszać rodziców?
- Miałam nadzieję, że może oni
przywołają cię do porządku – wzruszyła ramionami z kamienną twarzą
- Nie mam pięciu lat! – huknął
- A zachowujesz się, jakbyś miał
– spojrzała na niego z wyższością
- Nastawiasz ich przeciwko mnie
tylko po to, by doprowadzić do tego cholernego ślubu? – spytał oskarżycielsko
- Próbuję ci uświadomić co cię
czeka, jeśli podejmiesz irracjonalną decyzję. Zakomunikowałam im tylko, co
zamierzasz. To była ich decyzja i ich pomysł. Ja mogę cię tylko zapewnić, że
zrobię wszystko, by dom należał do mnie – oświadczyła – Oboje wiemy, że w
większości urządziliśmy go za moje pieniądze
- Ty go urządziłaś – zaznaczył. On w kwestii
wnętrza miał niewiele do powiedzenia
- Słuszna uwaga – poprawiła usta
czerwoną szminką - Ja go urządziłam. A
za wszelkie krzywdy należy mi się mała rekompensata i zapewnienie odrobiny
bezpieczeństwa. Będziesz nikim. Skończycie z Brzydulą pod mostem. I szybko
skończy się miłość. Chyba, że zrobicie sobie gromadkę dzieci i będziecie żyć z
pięćset plus – zaśmiała się szyderczo – Beze mnie jesteś zerem! – wyszedł
trzaskając drzwiami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz