- Świetnie, że już jesteś –
przepuszczając ją w drzwiach cmoknął w policzek. Była trochę zaskoczona tą
bezpośredniością, ale postanowiła tego nie komentować. Po prostu musiała się do
tego przyzwyczaić. Przecież mają grać zakochaną parę, nie może uciekać przed
jego dotykiem i bliskością. Na kilka miesięcy musiała stać się aktorką.
Przecież aktorzy stojąc pośrodku sceny też się całują, przed kamerą grywają
naprawdę intymne sceny. Ta bliskość nie jest naprawdę, nie ma w niej uczuć. Z
pewnością trudniejszy to fach, niż bycie księgową, ale da sobie radę. Zawsze ze
wszystkiego była najlepsza. Wiedziała, na co się godzi. Musiała podołać zdaniu
– Kawy, wina? – zaproponował prowadząc w stronę salonu z aneksem kuchennym
- Najchętniej zieloną herbatę.
Jeśli nie masz, może być szklanka niegazowanej wody – rozglądała się po wnętrzu
zaciekawiona. Mieszkanie urządzone było minimalistycznie z dominacją bieli i
szarości
- Znajdziesz wspólny język z moją
mamą – uśmiechnął się pod nosem, stojąc nad płytą indukcyjną - Jest fanką
zielonej herbaty. Zerknij na laptopa. Wybrałem trzy interesujące propozycje.
- Mieszkanie? – zdziwiła się,
przeglądając zdjęcia
- No oczywiście. Zapomniałem
ostatnio wspomnieć? – skrzywił się - Muszę coś wynająć na najbliższy rok. To
jest zdecydowanie za małe dla dwóch osób. No chyba, że jednak chcesz żebyśmy
mieli wspólną sypialnię – spiorunowała go wzrokiem – Tak właśnie myślałem –
wyszczerzył się - Jakieś osiemdziesiąt do stu metrów. Salon, dwie, trzy sypialnie,
dwie łazienki, żebyśmy sobie rano nie przeszkadzali. Podoba mi się to
dwupoziomowe na Służewcu. Co prawda jest dość
klasyczne, ja bardziej gustuję w loftach – postawił przed nią parującą filiżankę
– ale ma fajny rozkład i miałbym blisko od firmy
- Wydaje mi się, że to by
wystarczyło na dwie osoby – wskazała na osiemdziesięciometrowe mieszkanie
urządzone w stylu skandynawskim
- No mogłoby by być, ale jakoś
mnie nie przekonują te Kabaty. Minie wieczność nim się dostanę autem do
Centrum.
- Jest coś takiego, jak metro –
ironiczny ton był aż nadto słyszalny - I to niemal pod samymi drzwiami.
- No proszę cię – lekceważąco
spojrzał na nią - Nie po to kupiłem sobie najnowszy, upragniony model, żeby
jeździć komunikacją miejską, która śmierdzi potem, a wszyscy współpasażerowie
mają rano takie miny, jakby mieli ochotę się nawzajem pozabijać. Poza tym to
metro…. To jest pierwsze piętro. Czy ktoś mi da gwarancję, że jak będzie
jechało, to ja tego nie będę słyszał we własnym salonie? Już nie wspominając o
tym, że na świecie już kilka razy były w metrze zamachy. Będziemy sobie jeść
śniadanie, a sąsiedni blok wyleci w powietrze. Kabaty odpadają. Ja w ogóle nie
wiem, czemu zostawiłem tę ofertę – zamknął jedno z okien przeglądarki – Zostaje
Służewiec i Wola. Decyzje zostawiam tobie – w milczeniu przeglądała zdjęcia obu
lokalizacji
- Dobrze, niech będzie to
dwupoziomowe. W sumie różnica w cenie jest niewielka, a przynajmniej nie
będziemy sobie przeszkadzać na tak wielkiej powierzchni.
- Panno Cieplak, cóż za zgodność
– uśmiechnął się z sympatią – Ok, na jutro umówię się z pośrednikiem by je
obejrzeć. Mam nadzieję, że te fotki nie były podrasowane przez jakiegoś
zdolnego grafika. Chcesz jechać ze mną? Od dwunastej jestem wolny – zerknął do
kalendarza w komórce
- Nie bardzo dam radę się wyrwać
nawet na godzinę. Najbliższe dwa dni to zamknięcie miesiąca. Będę zawalona
robotą.
- Ok. Sam to załatwię – machnął
ręką
- Swoją drogą brakuje mi faktury
za ostatnią imprezę dla tego salonu samochodowego
- Nie było jej w teczce? –
pokręciła głową – Pewnie mi się gdzieś zawieruszyła między papierami. Poszukam
– obiecał – Dobra, teraz trzeba ustalić historię naszego poznania dla mojej
rodziny. Musi niezbyt odbiegać od prawdy, bo jak moja matka zacznie na ślubie
dyskusję z kimś z firmy, to sprawa się rypnie.
- Jak to z kimś z pracy? Ja
miałam nadzieję, że nikt nie będzie wiedział – jęknęła wyraźnie niezadowolona
- Niby jak ty to sobie
wyobrażasz? – roześmiał się pod nosem skonsternowany. Popełnił błąd. Pojawiło
się coraz więcej problemów i niewiadomych. Powinien był więcej czasu poświęcić
na szukanie odpowiedniej kandydatki na żonę, a nie rozpaczliwie chwytać się
myśli, że nie musi się wysilać, bo przecież jest Ula. Inna nie tylko nie
stwarzałaby problemów z seksem, ba może sama zgodziłaby się pójść na układ, a
co najważniejsze uniknąłby pytań wśród współpracowników, a rodzinie mógłby
wcisnąć jakąkolwiek bajeczkę o wielkiej miłości, która trafiła w niego, jak
grom z jasnego nieba.
- A ty jak? Zamierzasz przyjść
jutro do biura i powiedzieć ‘kochanie znalazłem tę fakturę’? A za miesiąc
podczas zebrania pracowników ogłosisz, że się pobieramy? Przecież to niedorzeczne
i nikt w to nie uwierzy – w duchu przyznawał jej rację, chociaż nie powiedział
tego głośno
- Dobrze, to co proponujesz? –
przyjrzał jej się uważnie
- Będziemy udawać sielankę przed
twoją rodziną, a w pracy zachowywać dystans.
- Wchodząc do biura mam zdejmować
obrączkę? A jak ktoś nas spotka na mieście, albo pojawią się jakieś wspólne zdjęcia
w brukowcu, to co wtedy?
- Wtedy powiemy, że nie
chcieliśmy plotek i gadania. Poza tym ja w twojej firmie bywam raptem kilka dni
w miesiącu, nie będzie aż tak trudno zachowywać pozory.
- Może i masz rację – nalał
lampkę wina – Hmmm? – wyciągnął w jej kierunku kieliszek, ale przecząco
pokręciła głową – Poznaliśmy się dzięki temu, że zajęłaś się księgowością mojej
firmy. Od początku chciałem się z tobą umówić, ale kompletnie nie zwracałaś na
mnie uwagi, bo byłaś w związku z…. – urwał na chwilę – Jak on miał na imię?
- Bartek –niemal wycedziła przez
zęby, przypominając sobie o byłym chłopaku
- A dlaczego się rozstaliście? –
dociekał
- A ty przepraszam prowadzisz
dochodzenie? – zirytował ją
- Mnie to tam wszystko jedno, ale
gwarantuje ci, że moja babka o to zapyta – spojrzał na nią wymownie
- Widzę, że jest równie taktowna,
jak wnuk – mruknęła pod nosem – Oszukiwał mnie i wykorzystywał. Był ze mną, bo
byłam łatwym źródłem dochodu i sponsorem kolejnych nieudanych biznesów. Chcesz
znać jeszcze jakieś szczegóły? – podniósł ręce w obronnym geście
- Masz brata, tak?
- Ma dwadzieścia trzy lata, od
dwóch mieszka i studiuje informatykę w Kanadzie. Mama nie żyje, ojciec mieszka
w Rysiowie
- To ta mieścina za Pruszkowem? –
dopytywał. Przytaknęła – Ok. Zanim się spotkamy z moimi rodzicami proponuję
żebyśmy wyjechali razem na weekend – zrobiła wielkie oczy, ale on przeglądając
kalendarz nie zwrócił na to uwagi - Najlepszy byłby ten za dwa tygodnie, tuż
przed spotkaniem z nimi. Masz jakieś plany?
- Wspólny weekend? A niby po co?
- Po to, żebyśmy się do siebie
przyzwyczaili i nauczyli. Pójdziemy na kolację do mnie do domu, wyjdziesz do
toalety, a gosposia będzie chciała w tym czasie podać kawę. A ja nie wiem jaką
pijesz. Nie uważasz, że będzie to trochę dziwne? Jestem zakochany, spędzamy
razem mnóstwo czasu, a ja nie wiem podstawowych rzeczy?
- Macie w domu gosposię?
- Tak. I pana, który dwa razy w
miesiącu zajmuje się zielenią - wywrócił oczami - Moja rodzina jest dość zamożna, nie wiedziałaś?
Te szmatławce chętnie się o tym rozpisują.
- Aż tak dokładnie nigdy nie
śledziłam wzmianek o tobie. Zawsze najwięcej szumu było przy okazji hulanek.
- Przez miesiąc nie dawali mi
spokoju, jak pijany wpadłem do fontanny – pokręcił głową z powątpiewaniem –
Trzeba przyznać, że trochę wydoroślałem. A wracając do mojej rodziny, mama
prowadzi galerię sztuki na Starówce, a ojciec jest właścicielem sieci cukierni
‘Słodka chwila’.
- Jest cukiernikiem? – wyraźnie
się ożywiła. Miała ogromną słabość do ich babeczek z bitą śmietaną z
truskawkami i tarty cytrynowej.
- Nie – roześmiał się – Po prostu
piętnaście lat temu trafiła się okazja i przejął ten biznes. Wcześniej przez
lata był prezesem w firmie produkującej meble. Wszedł w konflikt z właścicielami,
którzy mieli odmienną wizję rozwoju, a że zarobił spore pieniądze, to
postanowił zacząć pracować na własny rachunek. Miał trochę szczęścia, dobrał
sobie świetnych współpracowników i szybko z trzech cukierni zrobiło się osiem.
A teraz jest trzydzieści pięć, głównie w centralnej i północnej Polsce.
- A ty nigdy nie myślałeś, żeby pracować w rodzinnej
firmie?
- Na samym początku tak, gdy
ojciec zakładał firmę, a ja szedłem na studia. Jego warunkiem było to, że mam
skończyć zarządzanie i przejść przez kilka szczebli, od przysłowiowego zmywaka.
A ja chciałem mieć od razu swój gabinet. Szybko rzuciłem uczelnię. Rodzice się
wściekli, oczywiście za namową babki i przestali mnie sponsorować. Wtedy postanowiłem rozkręcić z Sebą swój
biznes. I tak to już trwa dziesięć lat. Każdy zajmuje się swoją działką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz