Kilka dni później oznajmiła mu,
że wchodzi w to. Postanowiła potraktować to jako ciekawą przygodę i drogę do zarobienia
przyzwoitych pieniędzy. Zwykle nie chadzała na skróty, do wszystkiego dochodziła
sama, swoją pracą i zaangażowaniem. Tym razem stwierdziła, że łatwy zarobek
nikogo nie skrzywdzi. No może nie bezpośrednio…. W końcu babcia pogrywała z
wnukiem nie do końca fair. A nawet jeśli ona by się nie zgodziła, Marek z
pewnością zrealizowałby swój plan przy pomocy innej dziewczyny.
- Wszystko super, niemniej
wolałabym, żeby znalazł się tu zapis, że nie będziesz prowadził podwójnego
życia – odłożyła dokumenty na biurko i uśmiechnęła się po siedzących po drugiej
stronie mężczyzn. Marek na chwilę się zapowietrzył. Miał nadzieję, że wszystko
pójdzie gładko. Widząc jego minę zaprzyjaźniony notariusz stwierdził, że da im
chwilkę, a sam sprawdzi dokumenty potrzebne na kolejne spotkanie. Zostali w
gabinecie sami.
- A czy ty będziesz ze mną
sypiać, że wymagasz wierności? – zrobiła wielkie oczy – Może zmieńmy tę umowę.
Ja nie będę zdradzać, a w zamian ty będziesz wywiązywać się ze wszystkich obowiązków
małżeńskich – spojrzał na nią z wyższością
- Na to się nie umawialiśmy –
bąknęła nieco zawstydzona – Ty natomiast podczas ostatniej rozmowy zgodziłeś
się na moje warunki
- Na nic takiego się nie
godziłem! – wycedził – Jestem trzydziestoletnim, zdrowym facetem. Mam przez rok
nie uprawiać seksu? Chyba sobie kpisz! – prychnął i obrzucił karcącym
spojrzeniem - Nie zamierzam przez dwanaście
miesięcy robić sobie dobrze podczas wieczornego prysznica! To jest jakiś absurd!
Jedyne, na co się zgodziłem to, że nie będę robił z ciebie pośmiewiska i
obnosił się ze swoimi partnerkami. Moje życie intymne będzie bardzo dyskretne.
Tyle ci mogę zagwarantować. Ja również nie oczekuję od ciebie wierności. Jeśli
będziesz się chciała z kimś umawiać w tym czasie, proszę bardzo, pod warunkiem,
że będziesz ostrożna.
- To może niech jedna z tych, z
którymi sypiasz, zostanie twoją żoną – splotła ramiona na wysokości piersi i
bezczelnie spojrzała mu w oczy. Na zewnątrz starał się być spokojny, ale
widziała, że w środku cały się trzęsie. W myślach kalkulował, ile czasu
potrzebuje na znalezienie nowej kandydatki. Nawet gdyby skorzystał z pomocy
wyspecjalizowanego biura matrymonialnego, proces rekrutacji odpowiedniej
dziewczyny trwałby kilka tygodni. Wzięcie ślubu z pierwszą, którą podsunęłoby
mu biuro byłoby kompletnym szaleństwem. Większym, niż warunki Ulki. Zresztą,
przemknęło mu przez głowę stare powiedzenie ‘czego oczy nie widzą, tego sercu
nie żal’. Ulka nie będzie się z nim prowadzać za rękę. Przy dużej ostrożności
nie będzie miała pojęcia, że się z kimś widuje od czasu do czasu. Dziwił się,
że tak bardzo upiera się przy takiej głupocie. Rozumiałby, gdyby próbowała negocjować
lepsze warunki finansowe, ale to? Przecież nie łączy ich nic więcej oprócz
umowy, zwykłego papierka.
- Wygrałaś – mruknął. Podpisując
dokumenty zastanawiał się, kiedy będzie najodpowiedniejszy moment, by
przedstawić Cieplak rodzinie tak, by babcia niczego się nie domyśliła.
Nigdy nie przywiązywała zbyt
dużej wagi do tego, co nosi. Miało być jej przede wszystkim wygodnie. Stąd na
pierwsze miejsce w okresie zimowym wysunęły się wełniane swetry i kardigany
typu oversize, a latem dzianinowe sukienki, czy koszule typu boyfriend, w
których czuła się swobodnie. Jej styl z pewnością nie wynikał z kompleksów. Nie
miała czego tuszować, ani ukrywać. Z pewnością nie była typem dziewczyny, jakie
chodzą po wybiegach, ale była zgrabna, o normalnych proporcjach. Rozmiar trzydzieści
osiem. Ubierała się tak głównie z wygody i lenistwa. Łatwo się prało, nie
trzeba było prasować. Nie znosiła prasować. Zdecydowanie była typem, który z
prac domowych wybiera gotowanie lub ścieranie kurzy. Robiło jej się słabo na
myśl, ile trwa uprasowanie jedwabnej bluzki z żabotem. Poza tym nie przepadała
za zakupami. Łażenie po sklepach w poszukiwaniu tak zwanych must have było dla
niej stratą czasu. Jej szafa nie była zbyt rozbudowana, ale nie spędzało jej to
snu z powiek. Prawdę mówiąc to bawiły ją te wszystkie dziewczyny stojące po
kilka godzin pod sieciówką, bo znany projektant miał tam rzucić kilka swoich
ciuszków.
Niemniej od rozmowy z Markiem
zaczęła zwracać większą uwagę na to, co zakłada. Absolutnie nie zamierzała
teraz biegać w poszukiwaniu sandałów z frędzlami, złotych sneakersów, czy
okularów z lustrzanymi szkłami, najlepiej Michaela Korsa, pod hasłem ‘wszyscy
takie mają, mam i ja’. Po prostu postanowiła wybierać ze swojej szafy ubrania,
które nie tylko nie będą dodawać jej lat, co przede wszystkim kilogramów. Postanowiła
również w najbliższym czasie odwiedzić również fryzjera, by pozbyć się
końskiego ogona, którego nosiła od czasów liceum i zdecydowanie zbyt długiej
grzywki zaczesywanej na bok.
- Ta będzie w sam raz na obiad u
moich rodziców – usłyszała za kotarą, a po chwili jej oczom ukazała się
granatowa sukienka. Ku jej niezadowoleniu w sobotnie popołudnie Marek zarządził
zakupy. Zdecydowanie bardziej wolałaby kawę w przytulnej kafejce lub spacer po
parku, by ustalić plan na najbliższy czas, albo wspólnie stworzyć historię ich
poznania, na potrzeby rodziny. Marek był jednak nieustępliwy, twierdząc, że
potrzebuje parę drobiazgów. Te parę drobiazgów, to były już trzy pokaźnych
rozmiarów papierowe torby, a zakupy zdawało się, że nie będą mieć końca – i od
razu sprawdzimy z tymi butami – do przymierzalni wsunęła się ręka
Dobrzańskiego, w której trzymał parę granatowych, lakierowanych szpilek.
- Nie jestem przekonana –
mruknęła, ukazując się brunetowi w wybranym przez niego zestawie
- Ale jest świetnie. Do tego
jakaś delikatna biżuteria i powalisz moją rodzinę na kolana – przypatrywał jej
się z uznaniem. Rzeczywiście w tym stroju i nowej fryzurze prezentowała się
bardzo korzystnie.
- Tak, tylko te buty mają prawie dziesięciocentymetrowy
obcas. Boję się zrobić nawet kroku, by nie wybić sobie zębów. Całe życie
nosiłam trampki albo baleriny
- No i to był błąd – spojrzał na
nią wymownie – Ale ok. Nie będę się upierał. Szczerbata żona może nie spodobać
się babci – zaśmiał się pod nosem – Buty dobierzemy w kolejnym sklepie. Ale
sukienkę weźmiemy. Jest dla ciebie idealna
- W kolejnym sklepie? – spytała z
rezygnacją – Mam już wszystko, czego mi potrzeba.
- No ty chyba żartujesz? –
zapytał z oburzeniem – Jako moja narzeczona będziesz mi towarzyszyć podczas
różnych wyjść. Poza tym jeszcze potrzebujesz coś eleganckiego na kolację, którą
wydamy dla rodziny z okazji zaręczyn – wywróciła oczami – Wiem. Zdążyłem się
zorientować, że nie przepadasz za zakupami, więc wolę to załatwić za jednym zamachem
i nie ciągać cię po sklepach co dwa tygodnie.
- Po co ja się na to zgodziłam? –
westchnęła pod nosem, zakładając jeansy
- Bo zależy ci na pieniądzach,
podobnie jak mi – usłyszała po drugiej stronie. Najwyraźniej słyszał jej
narzekania. Wywróciła oczami i wyszła z przymierzalni. Nie miała wyjścia.
Klamka zapadła. Musiała to przetrwać. Później będzie jeszcze gorzej. Na
przykład zapoznawczy obiad u jego rodziców za trzy tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz