B

środa, 27 lipca 2016

Miniaturka XXXIV 'Wspólny wieczór'

Ten dzień należał do jednego z najgorszych w jej życiu. Zaszyła się w domu z butelką wina. Choć mama dopytywała, kiedy przyjedzie do rodzinnego miasta, odciągała ten moment w czasie. Nie było powodów do świętowania. Bilans trzydziestolatki wychodził naprawdę beznadziejnie. Choć zawsze ten dzień spędzała ze swoimi koleżankami, to dziś była sama. Nie, nie mogła tych dziewczyn nazwać przyjaciółkami. Już nie. Kiedyś myślała, że ma w nich bratnie dusze, teraz nie miała już złudzeń. Utrzymywały bliski kontakt, gdy one poszukiwały pracy, były wolne. Później relacje zaczęły się rozluźniać. Coraz częściej słyszała wymówki i wykręty. Gotowały mężom obiadki, zajmowały się dziećmi, były pochłonięte pracą zawodową. To ona im wszystkim znalazła etaty. Wszystkie cztery zatrudnione były w firmach, w których pracowała kilka lat temu. A gdy ona w ubiegłym miesiącu straciła pracę, znajdowały wytłumaczenie, by się z nią nie spotkać, nie pogadać, nie pomóc w szukaniu zajęcia. Nawet w dniu jej urodzin zamiast tradycyjnego telefonu, zdobyły się tylko na krótkie sms’y. Przyjaciół z pewnością można było jej pogratulować. Podobnie bezrobocia. Była cenioną specjalistką, dopóki w firmie nie pojawiła się córka jednego z dyrektorów. Od początku było widać,  że ma chrapkę na jej stanowisko, że czuła w niej zagrożenie. Kopała pod nią dołki tak długo, aż wreszcie prezes wręczył jej wypowiedzenie. Z szukaniem nowej pracy też jej nie szło. W ciągu dwóch tygodni rozesłała pięćdziesiąt CV. Albo w ogóle nie odpowiadali, a jeśli już nawet zapraszali ją na rozmowy kwalifikacyjne to słyszała standardową formułkę ‘odezwiemy się do pani’. Tylko dwóch potencjalnych pracodawców zdobyło się na szczerość, mówiąc wprost, że ma zbyt wysokie kwalifikacje, by u nich pracować. Nade wszystko można było jej pogratulować nieudanego życia osobistego. Choć zawsze marzyła o rodzinie, ciepłym domu, kochającym mężu i dwójcie dzieci, była sama. Jej marzenia ostatecznie zostały przekreślone w ubiegłą sobotę. Jej chłopak wziął ślub. Niestety na miejscu panny młodej stał ktoś inny. Dawid był jej wielką miłością. Kochała się w nim od czasów studiów. Przystojny, wysportowany, inteligentny. Byli na tym samym roku, na innych kierunkach. Kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Przez pierwsze dwa lata zmieniał dziewczyny, jak rękawiczki. Później związał się z piękną Jessicą. Miss uczelni, o amerykańskich korzeniach trwała u jego boku do końca educkacji. Studia się skończyły, a ona nie potrafiła pozbyć się tego uczucia. I gdy podjęła pierwszą pracę, w jej życiu pojawił się Łukasz. Ideał. Miała nadzieję, że to właśnie on wyleczy ją z Dawida, że z tej znajomości coś będzie. Szybko ją uświadomił, że jest gejem. Śmiała się wtedy w duchu, że ma niebywałe szczęście, że trafia, jak kulą w płot. Rok po odebraniu dyplomów jej koleżanka zorganizowała imprezę, na której pojawił się również Dawid. Ona była sama, on też. Zaiskrzyło. Jej marzenia wreszcie zaczęły się spełniać. Po trzech miesiącach zamieszkali razem. Na początku było naprawdę fajnie. Później ona zmieniła pracę i spędzała w biurze po dwanaście godzin. On często wyjeżdżał służbowo. Zaczęli się mijać. Po jakimś czasie, wreszcie do niej dotarło, że w tym wyścigu o pieniądze, pozycję zawodową, zgubili siebie. Wiedziała, że to ostatni dzwonek, na ratowanie tego związku. Podjęła ten wysiłek. Bardziej ona, niż on, ale udało się. Przez chwilę znów było tak, jak na początku. Aż pewnego wieczora, zamiast ujrzeć pierścionek zaręczynowy, zobaczyła jego spakowane walizki. Miała nadzieję, że przemyśli sprawę i do niej wróci. Nie wrócił. Od wspólnych znajomych dowiedziała się, że planuje ślub. Pobrali się po ośmiu miesiącach znajomości. A co najważniejsze, spodziewają się dziecka. Z nią nie chciał ich mieć. Bilans trzydziestolatki wychodził wybitnie na minus. Nie miała męża, dzieci, pracy, ani przyjaciół. Miała za to złamane serce i ogromną potrzebę czułości i bliskości.
Opróżniła butelkę wina i spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga. Nie, nie będzie siedziała i upijała się w samotności. To, że jej życie było do kitu nie znaczy, że ma siedzieć w domu i się umartwiać. Co roku wychodziły z dziewczynami tańczyć. W tym roku pójdzie sama, ich strata. Postanowiła świetnie się bawić do białego rana.
Czuła, jakby za chwilę miało rozsadzić jej głowę. Najwyraźniej musiała przesadzić wczoraj z alkoholem. Kolorowe drinki kusiły, ale ich połączenie doły mieszankę wybuchową w postaci kaca giganta. Powoli otworzyła powieki, ważące tonę i stwierdziła, że ona przecież takie oświetlenia nigdy nie kupowała. Uniosła lekko głowę i pierwsze, co dostrzegła, to śpiącego po drugiej stronie łóżka mężczyznę. Wszystko wskazywało na to, że był nagi. Ostrożnie, by go nie zbudzić podniosła kołdrę i stwierdziła, że jej bielizna zniknęła w tajemniczych okolicznościach. ‘Fuck!’ zaklęła w duchu. Najwyraźniej upiła się tak bardzo, że przespała się z pierwszym, lepszym kolesiem. Fakt, bardzo przystojnym, ale kompletnie nieznajomym. Próbowała otworzyć w pamięci wczorajszy wieczór. Była pewna, że wypiła w domu wino, a później zrobiła się na bóstwo i pojechała do jednego z najmodniejszych klubów w Warszawie. Tańczyła z kolejnymi chłopakami, sącząc w przerwach drinki z parasolką, a później…. A później była tylko czarna dziura. Nie pamiętała kim jest ten brunet śpiący po drugiej stronie i gdzie tak naprawdę się znajdują. Z pewnością nie byli u niej. Opcje były dwie. Jego mieszkanie, albo hotel. Najciszej, jak potrafiła wstała z łóżka i rozejrzała się po podłodze w poszukiwaniu garderoby. Ucieczka w tym momencie była dla niej najrozsądniejszym wyjściem. Czułaby się mega niezręcznie jedząc z nim śniadanie, gdy nawet nie pamięta, jak ma na imię. Znalazła bieliznę i sukienkę i wymknęła się do łazienki. Ubrała się w tempie ekspresowym. Nigdzie nie mogła znaleźć torebki. Postanowiła wychylić się na korytarz. Miała nadzieję znaleźć tam zgubę i jak najszybciej opuścić to miejsce. Nie zwracając uwagi na dużą przestrzeń i drogie wyposażenie wnętrza zeszła na palcach schodami na dół. Przy drzwiach wejściowych dostrzegła swoje szpilki, a w rogu pomieszczenia swoją kopertówkę. Wybiegła z domu. Miała szczęście, że furtka była otwarta. Odeszła kilkadziesiąt metrów i dostrzegając tablicę z nazwą ulicy na jednym z parkanów, zamówiła taksówkę.
Po tej nocy miała moralnego kaca. Czy poszła z nim do łóżka, bo była pijana, czy dlatego, że tęskniła za bliskością? Brakowało jej czułości, brakowało jej mężczyzny. Tęskniła za silnymi, męskimi ramionami, w których mogłaby się budzić każdego ranka. I choć facet był przystojny, to miała nadzieję już nigdy go nie spotkać. Musi ochłonąć i puścić ten incydent w niepamięć. Nie ona pierwsza i nie ostatnia.

- Dzień dobry, ja na rozmowę w sprawie pracy – uśmiechnęła się do blondynki stojącej w recepcji
- Pani Cieplak? – kiwnęła głową potakująco – Prezes spotka się z panią osobiście. Zapraszam do jego gabinetu – wskazała na drzwi po drugiej stronie korytarza. ‘Prezes osobiście?’ dziwiła się. ‘Może wreszcie będą mną autentycznie zainteresowani. Szlak mnie trafi jak usłyszę po raz kolejny coś w stylu jest pani za dobra’. Zapukała i pewnym krokiem weszła do środka.
- Dzień dobry, Urszula… - rzekła od progu i urwała w pół zdania, gdy mężczyzna podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Witaj – odparł miękko i wstał zza biurka – miło cię widzieć – nie potrafiła zrobić kroku. Stała wmurowana w ziemię i czuła, jak jej twarz robi się czerwona – Usiądź – gestem dłoni zaprosił ją na kremową sofę.
- Chyba ta rozmowa nie ma sensu – burknęła pod nosem i już chciała wychodzić, gdy złapał ją za rękę
- Myślę wręcz przeciwnie. Przecież szukasz pracy. A ja poszukuję dyrektora finansowego. Usiądź – powtórzył swoją prośbę. Posłusznie zajęła miejsce na sofie. Czuła się zażenowana tą całą sytuacją. Jej pewność siebie gdzieś uleciała. Onieśmielał ją. Zwłaszcza, że teraz, prezentował się jeszcze lepiej niż rankiem – Zawsze uciekasz po wspólnej nocy?
- Nie – odparła i wreszcie zdecydowała się spojrzeć mu w oczy – Prawdę mówiąc taka przygoda zdarzyła mi się po raz pierwszy – szepnęła zażenowana
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja również nie jestem stałym bywalcem klubów. Prawdę mówiąc poszedłem tam pierwszy raz od rozstania z narzeczoną. Rankiem czułem się rozczarowany, gdy nigdzie cię nie mogłem znaleźć.
- Przepraszam. Faktycznie, uciekałam jak gówniara. Szczerze mówiąc, to nawet nie pamiętam, jak masz na imię – tym faktem była wyraźnie skrępowana. Uśmiechnął się pod nosem
- Marek. Marek Dobrzański – uśmiechnęła się niewyraźnie
- Ta rozmowa chyba naprawdę nie ma sensu. Na to stanowisko pewnie masz jeszcze wiele kandydatów, a chyba nie potrafiłabym z tobą pracować po tym, co się wydarzyło
- Rzeczywiście zaczęliśmy tę znajomość trochę od końca, ale…. Trzeba rozdzielić sprawy prywatne od zawodowych. Jest kilku kandydatów, ale to ty masz najlepsze kwalifikacje. Twoje CV jest naprawdę imponujące. Jeśli zgodzisz się na dwanaście tysięcy brutto, plus premia kwartalna, to jestem w stanie podpisać z tobą umowę nawet teraz
- Powtórzę raz jeszcze, nie wiem, czy będę potrafiła z tobą pracować.
- Myślę, że się dogadamy. Jesteś profesjonalistką. A co do sfery prywatnej…. Spędziliśmy razem bardzo fajny wieczór. Świetnie się razem bawiliśmy. Rzeczywiście, zaczęliśmy od seksu. Może powinniśmy się trochę lepiej poznać, ale… nic straconego. Chciałbym to kontynuować – słysząc tę deklarację spojrzała na niego zaskoczona – Zjesz ze mną jutro kolację? – długo milczała zastanawiając się nad odpowiedzią. Podobał jej się, to prawda, ale…. Tych ‘ale’ było zbyt dużo.
- Nie wiem, czy jestem gotowa na nową znajomość.
- W ubiegłym tygodniu zamknęły się jedne drzwi – umiejętnie nawiązał do ślubu Dawida – Może warto spróbować otworzyć inne?
- Skąd wiesz, że….. – nie pozwolił jej dokończyć
- Oprócz tego, że się kochaliśmy i tańczyliśmy, całkiem sporo też rozmawialiśmy. On już jest przeszłością. Zresztą nigdy nie był ciebie wart. Może warto dać sobie szansę na szczęście? - coś ją w tym mężczyźnie pociągała, musiała to przyznać. Postanowiła zaryzykować. Może to właśnie jest jej szansa? Może to właśnie są te drzwi? Może to właśnie jej trzydzieste urodziny miały przynieść przełom?
- To o której ta kolacja? – spojrzała na niego. Uśmiechał się szeroko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz