B

wtorek, 12 lipca 2016

'Droga do kobiecego serca' XV ost.

Choć z pozoru wszystko było normalnie, to od jej powrotu nie sypiali razem. Nie uciekała przed jego dotykiem, pocałunkami, ale nie dążyła do zbliżenia. Marek miał poczucie, że nie ma prawa na nią naciskać i inicjować stosunek. Czekał. Choć oboje starali się sprawiać wrażenie, że wszystko jest dobrze, że żyją normalnie, to doskonale dało się wyczuć to panujące między nimi napięcie. Ula jasno określiła, że nie zamierza gdybać i zastanawiać się, co będzie, dopóki nie będą mieć wyników czarno na białym. Marek doskonale zdawał sobie sprawę, że ona po prostu nie chce o tym mówić głośno, ale wciąż się nad tym zastanawia. Wielokrotnie przyłapywał ją na tym, jak zamyślona siedziała nad kubkiem kawy, czy siedząc z książką kompletnie nie skupiała się na tekście. On sam siedział, jak na bombie. Nie tylko ze względu na dziecko, ale przede wszystkim z uwagi na Ulę. Jej powrót nie przyniósł ze sobą smaku zwycięstwa. Nie miał gwarancji, że gdy jego dziecko pojawi się na świecie, ona będzie potrafiła to udźwignąć. Nie chciał się nawet zastanawiać, co będzie czuła, widząc go z synem, czy córką na rękach. Czasami miłość nie wystarczy.

Szykowali się do wyjścia, gdy w środowy ranek rozdzwoniła się jego komórka. Na ekranie widniało imię potencjalnej matki jego dziecka. Prowadził rozmowę wyraźnie spięty, odpowiadając dość nieprzyjemnie, co zwróciło uwagę Uli. Obrzuciła go pytającym spojrzeniem, gdy zakończył połączenie.
- Dzwoniła Beata. W nocy zabrało ją pogotowie. Jest na patologii ciąży – wyjaśnił, wyraźnie nie wiedząc, jak powinien się w tej sytuacji zachować.
- No to jedź do niej – odparła chłodno i zaczęła zapinać guziki bluzki koszulowej, starając się na niego nie patrzeć
- Pojedziesz ze mną? – zapytał cicho, jakby wstydząc się swojej prośby
- Nie - rzekła zdecydowanie – Nie proś mnie, żebym się z nią kontaktowała – urwała na krótką chwilę, przyglądając mu się z wyraźnym bólem – Przynamniej na razie. Nie wiem, co zrobię jeśli to będzie twoje dziecko – powiedziała wreszcie na głos to, o czym nieustannie myślał od kilku dni – Staram sobie z tym poradzić, ale to cholernie trudne
- Wiem, wiem – westchnął – Przepraszam. Wiem, że nie tak wyobrażałaś sobie początek naszego związku. Wszystko zepsułem
- Trudno, stało się. Zadzwonię po taksówkę
- Odwiozę cię - zaoponował
- Jedź. Dam sobie radę
- Ale wrócisz tu po pracy? – dopytywał. Posłała mu ciepły uśmiech
- Wrócę – na krótką chwilę zamknął ją w swoich ramionach
- Pamiętaj, że bardzo cię kocham

Gdy o osiemnastej przekroczyła próg jego mieszkania, dotarł do niej obłędny zapach. Najwyraźniej Marek postanowił po raz kolejny popisać się swoimi umiejętnościami kulinarnymi.
- Co tak pięknie pachnie? – zapytała wchodząc do salonu, na środku którego stał elegancko nakryty stół
- Piersi kaczki w sosie malinowym – odparł dumnie, niosąc dwa talerze – Wina? – zapytał sięgając po butelkę i nie czekając na odpowiedź nalał jej pół kieliszka. Gdy zajęła swoje miejsce, zaczął – Chciałem ci podziękować. Mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, ty wciąż ze mną jesteś i bardzo dzielnie to znosisz. Bardzo to doceniam – posłała mu blady uśmiech. Tylko ona wiedziała, ile ją ta sytuacja kosztuje
- A jak ona się czuje? – chrząknęła
- Lepiej. Jutro chyba mają ją wypisać – wzruszył ramionami – W południe dzwonili z kliniki, że wyniku już są – wstrzymała oddech, wpatrując się w jego twarz w napięciu – Dzieci będę miał tylko z tobą – odparł z uśmiechem. Gdy o trzynastej dowiedział się, że to nie on jest ojcem, czuł jakby wygrał nowe życie. Energia wprost go roznosiła. Współczuł tej młodej blondynce, która kilka miesięcy temu stanęła na jego drodze, ale jednocześnie poczuł ogromną ulgę. Z Uli zeszły emocje, które nagrodziły się przez ostatnie kilkanaście dni i po prostu się rozpłakała. Momentalnie znalazł się tuż przy niej – Ciiiii – uspokajająco gładził ją po plecach – Ja wiem, ile cię to kosztowało. Już dobrze. Już wszystko dobrze – powoli się wyciszała w jego ramionach.
- Tak bardzo się bałam. Nie wiedziałam, czy sobie z tym poradzę
- Na szczęście nie będziesz musiała sprawdzać. Teraz znów skupimy się na naszym związku, bo przez ostatnie tygodnie zeszliśmy na dalszy plan. A ja ci przecież obiecałem kolejne randki – posłał jej uroczy uśmiech – Dlatego w piątek wieczorem wyjeżdżamy do Kazimierza Dolnego. Ma być całkiem ciepło i słonecznie, dlatego szykuje nam się fantastyczny weekend.
- A może w drodze powrotnej zajedziemy do moich rodziców? Chciałabym im cię w końcu przedstawić? – odkąd się dowiedziała, że jej chłopak nie zostanie ojcem, uśmiech nie schodził jej z twarzy
- Bardzo chętnie. Będę miał okazję podziękować twojej mamie, że mnie od razu nie przekreśliła

9 miesięcy później
- Kochanie, nie zapomnij o kąpielówkach – biegała po mieszkaniu podekscytowana, dopakowując ostatnie rzeczy do swojej walizki. Za niecałe cztery godziny mieli samolot na Korfu. Marek zaskoczył ją totalnie, gdy na początku czerwca zakomunikował jej, że na kolejną randkę zabiera ją do Grecji. Doskonale pamiętała, jak rok wcześniej, gdy jeszcze nie byli razem zasugerował, że ma nadzieję, iż kolejne wakacje spędzą razem u Greków. Zrealizował ten plan, a przy okazji spełnił jej największe marzenie. Najbliższe dwa tygodnie mieli spędzić na tej urokliwej, greckiej wyspie. Dobrzański ten wyjazd zaplanował w najdrobniejszych szczegółach. Mieli kąpać się w krystalicznie czystej wodzie, korzystać ze słońca, zajadać się lokalnymi specjałami i zwiedzać wyspę wynajętym samochodem. Ale najważniejszym punktem tego urlopu miała być wycieczka do Sidari przedostatniego dnia ich pobytu.
- Pamiętam. Wziąłem nawet dwie pary – odkrzyknął z garderoby, chowając do kosmetyczki niewielkie pudełeczko, najważniejszy szczegół tego wyjazdu. Nie bez powodu spośród wszystkich greckich wysp wybrał właśnie Korfu. Nad Kanałami Miłości zamierzał jej się oświadczyć. Wiedział, że powie ‘tak’. Kocha go równie mocno, jak on ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz