B

niedziela, 17 lipca 2016

Miniaturka XXXIII 'Sesja nad Wisłą'

Przygotowania do pokazu szły pełną parą. Pshemko był w szale tworzenia. Co i rusz prezentował im nowe koncepcje i udoskonalenia. Krawcowe uwijały się jak w ukropie, by zdążyć ze wszystkim na czas. Mieli zaplanowaną promocję i dopięty budżet. Jak zawsze ich tandem świetnie się sprawdzał. Marek bez Uli nigdy nie dawał sobie rady. Teraz było odwrotnie. Ona nie potrafiła sobie poradzić bez niego. Mimo jej świetnych pomysłów, zmysłu ekonomicznego i usystematyzowanej pracy, bez jego znajomości i doświadczenia niewiele by zdziałała. To on zajął się promocją, to on załatwił najlepszego w mieście fotografa, Artura. Kaczmarczyk był w gorącej wodzie kąpany, bo choć stroje nie były jeszcze gotowe, on już zaczął planować sesję.
- Widziałem projekty. Te stroje nawiązują trochę do natury, więc przydałaby się sesja w plenerze. Jakiś park, rzeka, polana. Koniecznie z dobrym światłem – zastanawiał się – więc w sumie park odpada. Musi być dobrze nasłonecznione. Wisła! – pstryknął palcami. Ula z Markiem na dźwięk tego słowa automatycznie spojrzeli na siebie. Przecież Wisła to było ich miejsce. Dla obojga z nich tak wyjątkowe – Tak, Wisła byłaby najodpowiedniejsza. Znacie może jakieś fajne miejsce? Tylko broń boże nie ten betonowy bulwar.
- Ja znam – bez wahania odparł Marek obserwując Cieplak. Unikała jego spojrzenia, jakby speszona tym, że ktoś pozna ich miejsce, pozna ich sekret – Po praskiej stronie jest fajny pomost.
- No to świetnie. Jedźmy tam! – Kaczmarczyk zaczął się zbierać do wyjścia
- Ale teraz? – jęknęła pani prezes
- Nie ma na co czekać. Trzeba sprawdzić, czy się nadaje. Cyknę parę fotek. Bo jak będzie do bani, to musimy mieć czas, żeby znaleźć coś innego
- Będzie idealne – zapewnił Dobrzański – Jest wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju – powiódł spojrzeniem w stronę szatynki, która niechętnie zbierała komórkę i notes do torebki. Ewidentnie nie miała ochoty na tę wycieczkę. Nie chciała wracać do wspomnień. Nie chciała ponownie jechać tam z Markiem. Z tym miejscem wiązało się tyle wspomnień, które mimo całego zła, które zdarzyło się później, hołubiła w swym sercu.
- A długo to potrwa? – zapytała idąc za nimi w stronę wind. Dobrzański obrzucił ją pytającym spojrzeniem
- Mam nadzieję, że w miarę szybko tam dojedziemy – na moment zamyślił się Artur – Godzina, góra półtorej
- To dobrze, bo na trzynastą jestem umówiona ze znajomym – posłała mu blady uśmiech
- Maciek przecież jest w Poznaniu – zmarszczył brwi, obrzucając ją uważnym spojrzeniem
- Umówiłam się z Piotrem – skrzywił się na dźwięk tego imienia. Pojawienie się w życiu Cieplak kardiologa ewidentnie nie było mu na rękę. Doktorek był przeszkodą na drodze do poprawienia się ich stosunków. Marek przez całą drogę myślał, co powinien zrobić, by znów było tak, jak dawniej, by Ula znów mu zaufała i dała kolejną szansę. Napiętą atmosferę w aucie rozładowywał Artur, który zabawiał ich historyjkami z różnych sesji.
Gdy tylko dojechali na miejsce Kaczmarczyk od razu przygotował sprzęt i zaczął cykać fotki. Ula z Markiem spacerowali wolnym krokiem bez słowa, zerkając na siebie co chwilę. Doskonale pamiętali ten wieczór, który tu spędzili. Ognisko, przeciągłe spojrzenia, pocałunki.
- Ula, Marek – automatycznie odwrócili się w stronę fotografa – Chodźcie tutaj. Stańcie na pomoście
- Co? – bąknęła Ula. Jakakolwiek bliska obecność Marka ją paraliżowała.
- Mamy robić za modeli? – roześmiał się były prezes, choć wizja wspólnych zdjęć bardzo mu się podobała – Artur, Artur – kręcił głową – Jestem na to zdecydowanie za stary
- Nie ma tu nikogo innego, kto mógłby mi pozować – usprawiedliwiał się Kaczmarczyk – Poza tym idealnie się na modeli nadajcie. A przy okazji będziecie mieć parę fotek na pamiątkę – Dobrzańskiego nie trzeba było dwa razy prosić. Gestem dłoni puścił Ulę przodem i ruszył za nią. Ona perspektywą wspólnego pozowania zachwycona nie była. Starała się jednak nie dać po sobie poznać, że robi to na niej jakiekolwiek wrażenie. Stanęli obok siebie na pomoście i spojrzeli w stronę obiektywu.
- No to może jakiś uśmiech – ciche pyknięcia aparatu informowały o powstawaniu kolejnych zdjęć – Fotki naprawdę nie bolą – docinał im ze śmiechem. Dobrzański bardziej był skupiony na zerkaniu na Ulę, niż szczerzeniu się do lustrzanki – Ale przysuńcie się do siebie. Marek, obejmij ją ramieniem – właśnie tego się obawiała decydując się na te zdjęcia. Bliskość Marka z jednej strony była przyjemna, a z drugiej paraliżowała. Gdy stanął tuż za nią, przytulił się do jej pleców i objął ramieniem w pasie na krótką chwilę wstrzymała powietrze. Znów czuła jego ciepło, jego zapach. Wspomnienia wróciły. Przed oczami stanął jej obrazem ich wspólnego poranka w SPA. Lekko odwróciła głowę w bok i napotkała wpatrzone w nią szare tęczówki. Wszystko wokół przestało istnieć. Nie było Artura, nie było zdjęć, nie było tych wszystkich złych emocji, które się między nimi zrodziły w ostatnich tygodniach. Znów było to przyjemne napięcie i chemia. Marek z jej oczu przeniósł swój wzrok na usta. Lekko rozchylone, kuszące, zapraszające. Nie była w stanie teraz zaprzeczać. Chciała, by ją pocałował. Niecierpliwie oczekiwała tego momentu, aż wreszcie jego usta musnął jej, aż znów poczuje jego smak – Ładnie razem wyglądacie – na ziemię sprowadził ich głos Artura. Odsunęli się od siebie speszeni – Marek, miałeś rację. Miejsce jest idealne. Super fotki tu wyjdą. A te – wskazał na aparat – podrzucę wam jutro. Świetnie wyszliście. Aż iskry lecą - Ula speszona spuściła wzrok. Markowi te kilka chwil uświadomiło, że jeszcze nie wszystko stracone. Musi próbować. Musi działać, póki to uczucie jeszcze się w niej tli – Kochani ja spadam. Wpadnę do firmy jutro koło południa – uścisnął dłoń Dobrzańskiego.
- Nie wracasz z nami?
- Nie. Wyjdę do głównej drogi i zadzwonię po kumpla. Mamy wyskoczyć na browara. Cześć Ula – uśmiechnął się do Cieplak i ruszył wąską ścieżką
- Która godzina? – Ula wymownie spojrzała na zegarek na nadgarstku bruneta
- Trzynasta dwadzieścia – odparł
- Cholera! Jestem spóźniona – nerwowo zaczęła szukać w torebce telefonu – Muszę zamówić taksówkę. Do czternastej miał podjęć decyzję – mówiła bardziej do siebie.  
- Zawiozę cię – rzekł, przyglądając jej się uważnie. W jego głowie układał się plan, by jeszcze chwilę spędzić z Cieplak. Może wspólna podróż będzie dobrą okazją do rozpoczęcia rozmowy o tym, co jest między nimi. Ula zdenerwowana poszukiwaniami najwyraźniej nie słyszała jego propozycji. Wyciągnęła wreszcie aparat i skrzywiła się 
- Rozładowany – jęknęła – Pożyczysz mi swój?
- Zawiozę cię – powiedział zdecydowanie. Podjął decyzję, że nie może dopuścić do ich spotkania. Nie będzie ją wiózł do doktorka. Nie będzie mu podawał jej na tacy. Będzie jechał na stłuczkę! Uwielbiał swój samochód, ale auto da się wyklepać. Gdy Ula zwiąże się z lekarzem, to będzie koniec. Nie będzie już dla nich szansy.
- Nie chcę robić problemu – bała się kolejnych minut w towarzystwie Marka w samochodzie. Zwłaszcza po tym, jak podczas zdjęć odkryła się ze swoimi uczuciami. Była przekonana, że widział miłość w jej oczach.
- To żaden problem – uśmiechnął się i wymownie spojrzał na swojego Lexusa – Będzie szybciej. Na taksówkę będziesz czekała co najmniej kwadrans. A gdzie to spotkanie? – otworzył jej drzwi
- W szpitalu na Konarskiego – mruknęła wsiadając do środka. Zastanawiał się, którą trasę wybrać, by przejazd trwał jak najdłużej. Co prawda popołudniowy szczyt dopiero się zbliżał, ale Centrum zawsze było zakorkowane z powodu dużej ilości aut i sygnalizacji świetlnej. Nim wsiadł uśmiechnął się pod nosem chytrze
– Będziemy na miejscu najpóźniej za pół godziny. Mówiłaś, że musisz zdążyć do czternastej. To coś ważnego? – zapytał z pozoru obojętnym tonem, wolno dojeżdżając do głównej drogi.
- Miałam pomóc podjąć decyzję Piotrowi. Zaproponowali mu staż w USA, ale zastanawia się nad wyjazdem
- To dla niego wielka szansa – ostrożnie badał grunt
- Niby tak – mruknęła – Ale musiałby wyjechać na rok – czyżby ona próbowała zatrzymać doktorka w Polsce? Czyżby miała go przekonywać do pozostania w kraju? Aż się w nim zagotowało na samą myśl. Wszystko wskazywało na to, że Ula przekreśliła go definitywnie i wiąże z Piotrem jakieś nadzieje. Ale przecież…. Przed chwilą, nad Wisłą… Nie potrafiła ukryć uczyć… Przecież widział, jak na niego patrzy. Musi działać! W głowie układał sobie trasę przejazdu i wybierał odpowiednie miejsce na stłuczkę. Nie mogło być mowy o uderzeniu w inny samochód z dużą prędkością. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. Ale lekkie uszkodzenie zderzaka i reflektora, przekomarzania z właścicielem auta poszkodowanego, może nawet oczekiwanie na policję. Był przekonany, że Ula by go nie zostawiła, że czekałaby razem z nim na wyjaśnienie sprawy. Skupił się wreszcie na otaczającej ich rzeczywistości i zdał sobie sprawę, że ulice są wyjątkowo zatłoczone, jak na wczesne popołudnie. Co prawda był dziś poniedziałek, ale popołudniowy szczyt zaczynał się najwcześniej w granicach piętnastej. I wtedy go olśniło. Spojrzał na zegarek i intensywnie myślał, jak szybko przedostać się do ścisłego Centrum. W duchu modlił się, by los mu sprzyjał. I tak w istocie było. Blisko dziesięć minut zajął mu przejazd przez Wisłę i wśród dziesiątek innych samochodów wolno toczyli się w stronę Placu Bankowego  - Straszne dziś korki – jęknęła, co chwilę spoglądając na zegarek umieszczony na kokpicie. Uświadamiała sobie, że nie zdąży. I nawet nie miała jak powiadomić Piotra.  
- Marszałkowska stoi – udał zmartwienie – Pewnie był jakiś wypadek. Ale to nawet lepiej. Pojedziemy Jana Pawła. Łatwiej nam będzie przedostać się na Mokotów – gratulował sobie w duchu. Teraz pozostało tylko sprowadzić rozmowę na właściwe tory. Wolno przesunęli się jeszcze kilkanaście metrów i stanęli na dobre. Przez kolejne minuty nie przesunęli się nawet pół metra.
- Co jest? – dudniła palcami o torebkę – Nie, to nie ma sensu – pokręciła głową zrezygnowana – I tak nie zdążę. Mogłeś jechać Wałem do Siekierkowskiego. Byłoby zdecydowanie szybciej – rzekła z nutą pretensji w głosie
- Ale byłoby dalej – usprawiedliwiał się – Spieszyłaś się. Zależało ci na czasie
- Ale wiadomo, że Centrum zawsze jest zakorkowane! Nie powinnam była z tobą jechać. Już dawno powinnam była zatrudnić kierowcę w FD albo zrobić prawo jazdy
- Aż tak ci na nim zależy? – zerknął na nią niepewnie. Bał się usłyszeć odpowiedzi. Zastanawiała się przez chwilę, co powinna powiedzieć
- Po prostu staram się dotrzymywać danego słowa – starała się uciec od jasnej odpowiedzi – Włącz radio, wybiła czternasta. Może powiedzą, gdzie był ten wypadek. Dowiemy się, jak długo będziemy tu tkwić.
‘Niespełna trzydzieści minut temu na płycie warszawskiego Okęcia wylądował Air Force One. Kolumna z prezydentem Barackiem Obamą właśnie opuściła teren lotniska wojskowego i zmierza w kierunku hotelu. Czasowo została zamknięta cała trasa przejazdu. W centrum Warszawy tworzą się gigantyczne korki’- usłyszeli z głośników
- Pięknie! – mruknęła
- Nie sądzisz, że to znak?
- Znak? – zdziwiła się, obrzucając go pytającym spojrzeniem
- Że miałaś nie dojechać na to spotkanie. I że jesteś teraz właśnie ze mną – dodał, przyglądając jej się uważnie
- Doszukujesz się związku między wizytą Obamy, a nami? Nie bądź śmieszny! – prychnęła poirytowana kierunkiem, w jakim zmierzała ta rozmowa.
- Chciałaś go zatrzymać, prawda? – bardziej stwierdził, niż zapytał – Chciałabyś, żeby wypełnił w twoim sercu miejsce zarezerwowane dla mnie
- Nie mam ochoty, na tę rozmowę – pokręciła głową i już chciała sięgać dłonią do klamki, gdy zablokował drzwi – Co ty robisz? Wypuść mnie!
- Długo jeszcze będziesz uciekać? Gdybym już nic dla ciebie nie znaczył, nie bałabyś się tej rozmowy. Potrafiłabyś mówić o przeszłości, o uczuciach. Ty wciąż uciekasz! Wiem, że cię zraniłem, ale nie dajesz mi szansy tego naprawić.
- Nie ma już czego naprawiać – unikała jego przeszywającego wzroku
- Doprawdy? Przed chwilą nad Wisłą odniosłem inne wrażenie. Było tak, jak wtedy. Znów była przy mnie tamta Ula. Beztroska dziewczyna, która w życiu kierowała się sercem, a nie rozumem.
- Tamtej Uli już nie ma. Skutecznie ją we mnie zabiłeś swoimi kłamstwami i tą pieprzoną intrygą! – nie powinna była dać się wciągnąć w tę dyskusję.
- Jest. Wciąż jest, tylko głęboko ją schowałaś. Ale ja do niej dotrę, bo z ciebie nie zrezygnuję. Czy ty naprawdę tego nie widzisz, jak bardzo mi na tobie zależy? Od kilku tygodni robię wszystko, byś dała sobie wytłumaczyć, że to z początku rzeczywiście była intryga, ale później rozkochałaś mnie w sobie –na krótką chwilę obrzuciła go niepewnym spojrzeniem, jakby próbując się upewnić, czy mówi prawdę – I dotarło to do mnie tam, nad Wisłą. A teraz robię wszystko, by być bliżej ciebie. Jestem asystentem, kierowcą, mogę być nawet podnóżkiem. Kimkolwiek zechcesz, byś tylko dała mi jeszcze jedną szansę. Kocham cię – dotknął dłonią jej policzka, by wreszcie na niego spojrzała – Kocham cię, jak nigdy nikogo i żałuję, że tak późno to zrozumiałem – z kącików oczu wypłynęło kilka słonych kropel - Wiem, że ty wciąż kochasz mnie. Czułem to, gdy staliśmy przytuleni na tym pomoście. Nie bój się – poprosił, opierając swoje czoło o jej – Daj mi jeszcze jedną szansę – nie powiedziała nic, ale pocałunek, który rozpoczęła był jasnym sygnałem. Wybrała Marka. Wybrała miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz