Przygotowania do pokazu szły
pełną parą. Pshemko był w szale tworzenia. Co i rusz prezentował im nowe
koncepcje i udoskonalenia. Krawcowe uwijały się jak w ukropie, by zdążyć ze
wszystkim na czas. Mieli zaplanowaną promocję i dopięty budżet. Jak zawsze ich
tandem świetnie się sprawdzał. Marek bez Uli nigdy nie dawał sobie rady. Teraz
było odwrotnie. Ona nie potrafiła sobie poradzić bez niego. Mimo jej świetnych
pomysłów, zmysłu ekonomicznego i usystematyzowanej pracy, bez jego znajomości i
doświadczenia niewiele by zdziałała. To on zajął się promocją, to on załatwił
najlepszego w mieście fotografa, Artura. Kaczmarczyk był w gorącej wodzie
kąpany, bo choć stroje nie były jeszcze gotowe, on już zaczął planować sesję.
- Widziałem projekty. Te stroje
nawiązują trochę do natury, więc przydałaby się sesja w plenerze. Jakiś park,
rzeka, polana. Koniecznie z dobrym światłem – zastanawiał się – więc w sumie
park odpada. Musi być dobrze nasłonecznione. Wisła! – pstryknął palcami. Ula z
Markiem na dźwięk tego słowa automatycznie spojrzeli na siebie. Przecież Wisła to
było ich miejsce. Dla obojga z nich tak wyjątkowe – Tak, Wisła byłaby
najodpowiedniejsza. Znacie może jakieś fajne miejsce? Tylko broń boże nie ten
betonowy bulwar.
- Ja znam – bez wahania odparł
Marek obserwując Cieplak. Unikała jego spojrzenia, jakby speszona tym, że ktoś
pozna ich miejsce, pozna ich sekret – Po praskiej stronie jest fajny pomost.
- No to świetnie. Jedźmy tam! –
Kaczmarczyk zaczął się zbierać do wyjścia
- Ale teraz? – jęknęła pani
prezes
- Nie ma na co czekać. Trzeba
sprawdzić, czy się nadaje. Cyknę parę fotek. Bo jak będzie do bani, to musimy
mieć czas, żeby znaleźć coś innego
- Będzie idealne – zapewnił
Dobrzański – Jest wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju – powiódł spojrzeniem w
stronę szatynki, która niechętnie zbierała komórkę i notes do torebki.
Ewidentnie nie miała ochoty na tę wycieczkę. Nie chciała wracać do wspomnień.
Nie chciała ponownie jechać tam z Markiem. Z tym miejscem wiązało się tyle
wspomnień, które mimo całego zła, które zdarzyło się później, hołubiła w swym
sercu.
- A długo to potrwa? – zapytała
idąc za nimi w stronę wind. Dobrzański obrzucił ją pytającym spojrzeniem
- Mam nadzieję, że w miarę szybko
tam dojedziemy – na moment zamyślił się Artur – Godzina, góra półtorej
- To dobrze, bo na trzynastą
jestem umówiona ze znajomym – posłała mu blady uśmiech
- Maciek przecież jest w Poznaniu
– zmarszczył brwi, obrzucając ją uważnym spojrzeniem
- Umówiłam się z Piotrem –
skrzywił się na dźwięk tego imienia. Pojawienie się w życiu Cieplak kardiologa ewidentnie
nie było mu na rękę. Doktorek był przeszkodą na drodze do poprawienia się ich
stosunków. Marek przez całą drogę myślał, co powinien zrobić, by znów było tak,
jak dawniej, by Ula znów mu zaufała i dała kolejną szansę. Napiętą atmosferę w
aucie rozładowywał Artur, który zabawiał ich historyjkami z różnych sesji.
Gdy tylko dojechali na miejsce
Kaczmarczyk od razu przygotował sprzęt i zaczął cykać fotki. Ula z Markiem
spacerowali wolnym krokiem bez słowa, zerkając na siebie co chwilę. Doskonale
pamiętali ten wieczór, który tu spędzili. Ognisko, przeciągłe spojrzenia,
pocałunki.
- Ula, Marek – automatycznie odwrócili
się w stronę fotografa – Chodźcie tutaj. Stańcie na pomoście
- Co? – bąknęła Ula. Jakakolwiek
bliska obecność Marka ją paraliżowała.
- Mamy robić za modeli? –
roześmiał się były prezes, choć wizja wspólnych zdjęć bardzo mu się podobała –
Artur, Artur – kręcił głową – Jestem na to zdecydowanie za stary
- Nie ma tu nikogo innego, kto
mógłby mi pozować – usprawiedliwiał się Kaczmarczyk – Poza tym idealnie się na
modeli nadajcie. A przy okazji będziecie mieć parę fotek na pamiątkę –
Dobrzańskiego nie trzeba było dwa razy prosić. Gestem dłoni puścił Ulę przodem
i ruszył za nią. Ona perspektywą wspólnego pozowania zachwycona nie była.
Starała się jednak nie dać po sobie poznać, że robi to na niej jakiekolwiek
wrażenie. Stanęli obok siebie na pomoście i spojrzeli w stronę obiektywu.
- No to może jakiś uśmiech –
ciche pyknięcia aparatu informowały o powstawaniu kolejnych zdjęć – Fotki naprawdę
nie bolą – docinał im ze śmiechem. Dobrzański bardziej był skupiony na zerkaniu
na Ulę, niż szczerzeniu się do lustrzanki – Ale przysuńcie się do siebie.
Marek, obejmij ją ramieniem – właśnie tego się obawiała decydując się na te
zdjęcia. Bliskość Marka z jednej strony była przyjemna, a z drugiej
paraliżowała. Gdy stanął tuż za nią, przytulił się do jej pleców i objął
ramieniem w pasie na krótką chwilę wstrzymała powietrze. Znów czuła jego
ciepło, jego zapach. Wspomnienia wróciły. Przed oczami stanął jej obrazem ich
wspólnego poranka w SPA. Lekko odwróciła głowę w bok i napotkała wpatrzone w
nią szare tęczówki. Wszystko wokół przestało istnieć. Nie było Artura, nie było
zdjęć, nie było tych wszystkich złych emocji, które się między nimi zrodziły w
ostatnich tygodniach. Znów było to przyjemne napięcie i chemia. Marek z jej
oczu przeniósł swój wzrok na usta. Lekko rozchylone, kuszące, zapraszające. Nie
była w stanie teraz zaprzeczać. Chciała, by ją pocałował. Niecierpliwie
oczekiwała tego momentu, aż wreszcie jego usta musnął jej, aż znów poczuje jego
smak – Ładnie razem wyglądacie – na ziemię sprowadził ich głos Artura. Odsunęli
się od siebie speszeni – Marek, miałeś rację. Miejsce jest idealne. Super fotki
tu wyjdą. A te – wskazał na aparat – podrzucę wam jutro. Świetnie wyszliście.
Aż iskry lecą - Ula speszona spuściła wzrok. Markowi te kilka chwil
uświadomiło, że jeszcze nie wszystko stracone. Musi próbować. Musi działać,
póki to uczucie jeszcze się w niej tli – Kochani ja spadam. Wpadnę do firmy jutro
koło południa – uścisnął dłoń Dobrzańskiego.
- Nie wracasz z nami?
- Nie. Wyjdę do głównej drogi i
zadzwonię po kumpla. Mamy wyskoczyć na browara. Cześć Ula –
uśmiechnął się do Cieplak i ruszył wąską ścieżką
- Która godzina? – Ula wymownie
spojrzała na zegarek na nadgarstku bruneta
- Trzynasta dwadzieścia – odparł
- Cholera! Jestem spóźniona –
nerwowo zaczęła szukać w torebce telefonu – Muszę zamówić taksówkę. Do
czternastej miał podjęć decyzję – mówiła bardziej do siebie.
- Zawiozę cię – rzekł, przyglądając
jej się uważnie. W jego głowie układał się plan, by jeszcze chwilę spędzić z
Cieplak. Może wspólna podróż będzie dobrą okazją do rozpoczęcia rozmowy o tym,
co jest między nimi. Ula zdenerwowana poszukiwaniami najwyraźniej nie słyszała
jego propozycji. Wyciągnęła wreszcie aparat i skrzywiła się
- Rozładowany – jęknęła –
Pożyczysz mi swój?
- Zawiozę cię – powiedział zdecydowanie.
Podjął decyzję, że nie może dopuścić do ich spotkania. Nie będzie ją wiózł do
doktorka. Nie będzie mu podawał jej na tacy. Będzie jechał na stłuczkę!
Uwielbiał swój samochód, ale auto da się wyklepać. Gdy Ula zwiąże się z
lekarzem, to będzie koniec. Nie będzie już dla nich szansy.
- Nie chcę robić problemu – bała
się kolejnych minut w towarzystwie Marka w samochodzie. Zwłaszcza po tym, jak
podczas zdjęć odkryła się ze swoimi uczuciami. Była przekonana, że widział
miłość w jej oczach.
- To żaden problem – uśmiechnął się
i wymownie spojrzał na swojego Lexusa – Będzie szybciej. Na taksówkę będziesz
czekała co najmniej kwadrans. A gdzie to spotkanie? – otworzył jej drzwi
- W szpitalu na Konarskiego –
mruknęła wsiadając do środka. Zastanawiał się, którą trasę wybrać, by przejazd
trwał jak najdłużej. Co prawda popołudniowy szczyt dopiero się zbliżał, ale
Centrum zawsze było zakorkowane z powodu dużej ilości aut i sygnalizacji świetlnej.
Nim wsiadł uśmiechnął się pod nosem chytrze
– Będziemy na miejscu najpóźniej
za pół godziny. Mówiłaś, że musisz zdążyć do czternastej. To coś ważnego? –
zapytał z pozoru obojętnym tonem, wolno dojeżdżając do głównej drogi.
- Miałam pomóc podjąć decyzję
Piotrowi. Zaproponowali mu staż w USA, ale zastanawia się nad wyjazdem
- To dla niego wielka szansa – ostrożnie
badał grunt
- Niby tak – mruknęła – Ale
musiałby wyjechać na rok – czyżby ona próbowała zatrzymać doktorka w Polsce?
Czyżby miała go przekonywać do pozostania w kraju? Aż się w nim zagotowało na
samą myśl. Wszystko wskazywało na to, że Ula przekreśliła go definitywnie i
wiąże z Piotrem jakieś nadzieje. Ale przecież…. Przed chwilą, nad Wisłą… Nie
potrafiła ukryć uczyć… Przecież widział, jak na niego patrzy. Musi działać! W
głowie układał sobie trasę przejazdu i wybierał odpowiednie miejsce na stłuczkę.
Nie mogło być mowy o uderzeniu w inny samochód z dużą prędkością. Nie
wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. Ale lekkie uszkodzenie zderzaka i
reflektora, przekomarzania z właścicielem auta poszkodowanego, może nawet
oczekiwanie na policję. Był przekonany, że Ula by go nie zostawiła, że
czekałaby razem z nim na wyjaśnienie sprawy. Skupił się wreszcie na otaczającej
ich rzeczywistości i zdał sobie sprawę, że ulice są wyjątkowo zatłoczone, jak
na wczesne popołudnie. Co prawda był dziś poniedziałek, ale popołudniowy szczyt
zaczynał się najwcześniej w granicach piętnastej. I wtedy go olśniło. Spojrzał
na zegarek i intensywnie myślał, jak szybko przedostać się do ścisłego Centrum.
W duchu modlił się, by los mu sprzyjał. I tak w istocie było. Blisko dziesięć
minut zajął mu przejazd przez Wisłę i wśród dziesiątek innych samochodów wolno
toczyli się w stronę Placu Bankowego -
Straszne dziś korki – jęknęła, co chwilę spoglądając na zegarek umieszczony na
kokpicie. Uświadamiała sobie, że nie zdąży. I nawet nie miała jak powiadomić
Piotra.
- Marszałkowska stoi – udał zmartwienie
– Pewnie był jakiś wypadek. Ale to nawet lepiej. Pojedziemy Jana Pawła. Łatwiej
nam będzie przedostać się na Mokotów – gratulował sobie w duchu. Teraz
pozostało tylko sprowadzić rozmowę na właściwe tory. Wolno przesunęli się
jeszcze kilkanaście metrów i stanęli na dobre. Przez kolejne minuty nie przesunęli
się nawet pół metra.
- Co jest? – dudniła palcami o
torebkę – Nie, to nie ma sensu – pokręciła głową zrezygnowana – I tak nie
zdążę. Mogłeś jechać Wałem do Siekierkowskiego. Byłoby zdecydowanie szybciej –
rzekła z nutą pretensji w głosie
- Ale byłoby dalej –
usprawiedliwiał się – Spieszyłaś się. Zależało ci na czasie
- Ale wiadomo, że Centrum zawsze
jest zakorkowane! Nie powinnam była z tobą jechać. Już dawno powinnam była
zatrudnić kierowcę w FD albo zrobić prawo jazdy
- Aż tak ci na nim zależy? –
zerknął na nią niepewnie. Bał się usłyszeć odpowiedzi. Zastanawiała się przez chwilę,
co powinna powiedzieć
- Po prostu staram się
dotrzymywać danego słowa – starała się uciec od jasnej odpowiedzi – Włącz radio,
wybiła czternasta. Może powiedzą, gdzie był ten wypadek. Dowiemy się, jak długo
będziemy tu tkwić.
‘Niespełna trzydzieści minut temu
na płycie warszawskiego Okęcia wylądował Air Force One. Kolumna z prezydentem
Barackiem Obamą właśnie opuściła teren lotniska wojskowego i zmierza w kierunku
hotelu. Czasowo została zamknięta cała trasa przejazdu. W centrum Warszawy
tworzą się gigantyczne korki’- usłyszeli z głośników
- Pięknie! – mruknęła
- Nie sądzisz, że to znak?
- Znak? – zdziwiła się,
obrzucając go pytającym spojrzeniem
- Że miałaś nie dojechać na to
spotkanie. I że jesteś teraz właśnie ze mną – dodał, przyglądając jej się uważnie
- Doszukujesz się związku między
wizytą Obamy, a nami? Nie bądź śmieszny! – prychnęła poirytowana kierunkiem, w
jakim zmierzała ta rozmowa.
- Chciałaś go zatrzymać, prawda? –
bardziej stwierdził, niż zapytał – Chciałabyś, żeby wypełnił w twoim sercu
miejsce zarezerwowane dla mnie
- Nie mam ochoty, na tę rozmowę –
pokręciła głową i już chciała sięgać dłonią do klamki, gdy zablokował drzwi –
Co ty robisz? Wypuść mnie!
- Długo jeszcze będziesz uciekać?
Gdybym już nic dla ciebie nie znaczył, nie bałabyś się tej rozmowy.
Potrafiłabyś mówić o przeszłości, o uczuciach. Ty wciąż uciekasz! Wiem, że cię
zraniłem, ale nie dajesz mi szansy tego naprawić.
- Nie ma już czego naprawiać –
unikała jego przeszywającego wzroku
- Doprawdy? Przed chwilą nad
Wisłą odniosłem inne wrażenie. Było tak, jak wtedy. Znów była przy mnie tamta
Ula. Beztroska dziewczyna, która w życiu kierowała się sercem, a nie rozumem.
- Tamtej Uli już nie ma.
Skutecznie ją we mnie zabiłeś swoimi kłamstwami i tą pieprzoną intrygą! – nie powinna
była dać się wciągnąć w tę dyskusję.
- Jest. Wciąż jest, tylko głęboko
ją schowałaś. Ale ja do niej dotrę, bo z ciebie nie zrezygnuję. Czy ty naprawdę
tego nie widzisz, jak bardzo mi na tobie zależy? Od kilku tygodni robię
wszystko, byś dała sobie wytłumaczyć, że to z początku rzeczywiście była
intryga, ale później rozkochałaś mnie w sobie –na krótką chwilę obrzuciła go
niepewnym spojrzeniem, jakby próbując się upewnić, czy mówi prawdę – I dotarło
to do mnie tam, nad Wisłą. A teraz robię wszystko, by być bliżej ciebie. Jestem
asystentem, kierowcą, mogę być nawet podnóżkiem. Kimkolwiek zechcesz, byś tylko
dała mi jeszcze jedną szansę. Kocham cię – dotknął dłonią jej policzka, by
wreszcie na niego spojrzała – Kocham cię, jak nigdy nikogo i żałuję, że tak
późno to zrozumiałem – z kącików oczu wypłynęło kilka słonych kropel - Wiem, że
ty wciąż kochasz mnie. Czułem to, gdy staliśmy przytuleni na tym pomoście. Nie
bój się – poprosił, opierając swoje czoło o jej – Daj mi jeszcze jedną szansę –
nie powiedziała nic, ale pocałunek, który rozpoczęła był jasnym sygnałem. Wybrała
Marka. Wybrała miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz