Owszem, zgodziła się na kolację,
ale dopiero w przyszłym tygodniu. Najbliższe pięć dni miała spędzić z rodzicami
i bratem w Rysiowie, bo ten wyjazd zaplanowała już kilka tygodni temu, a bliscy
nie mogli doczekać się jej przyjazdu. Nie zamierzała zmieniać swoich planów
tylko dlatego, że panicz Dobrzański raczył ponownie zwrócić na nią uwagę.
Zresztą potrzebowała tych kilku dni, by przemyśleć swoje uczucia i zastanowić
się nad tym, czy intencje Marka są szczere. Nie miała gwarancji, że mówił
prawdę. Może znów sobie coś ubzdurał, potrzebował jej do kolejnego planu, a gdy
spełni swoją rolę, odstawi ją na boczny tor. Niemniej strach był słabszy od
ciekawości, jak to się dalej rozwinie. Póki co, sama przed sobą nie chciała
przyznać, że jest w nim zakochana. ‘Pfff,
co najwyżej jestem zauroczona! I to tylko i wyłącznie tym kulturalnym,
sympatycznym i uwodzącym Markiem’. Zadzwonił do niej raz, z pytaniem jak
jej mija czas u rodziny. Nie bardzo miała ochotę na dłuższą rozmowę, gdy
wszystkiemu przysłuchiwała się jej matka. Gdy tylko zakończyła rozmowę pani
Cieplak zaczęła dopytywać, czy poznała wreszcie jakiegoś wartego uwagi chłopca.
‘Co mam jej powiedzieć? Że ten chłopiec
już dawno skończył trzydziestkę? Ba, że ani się obejrzy, a będzie miał
czterdziestkę na karku? Z pewnością nie byłaby zadowolona’. Zbyła
rodzicielkę stwierdzeniem, że to tylko kolega.
Przyjechał po nią punktualnie o
dziewiętnastej. Miała szczęście, że w tym tygodniu Kaśka pracowała na
popołudnie, uniknęła niewygodnych pytań i tłumaczeń. Dla niej to była zwykła
kolacja, dla blondynki co najmniej wstęp przed zaręczynami. Gdy zeszła na dół,
czekał na nią oparty o maskę samochodu. Uśmiechnął się na jej widok i podszedł
kilka kroków wręczając mały bukiet stokrotek.
- Ślicznie wyglądasz – szepnął
całując ją w policzek. Otworzył drzwi swojego BMW i pomógł jej wsiąść – Przepraszam,
jeśli mój ostatni telefon cię zirytował – zaczął włączając się do ruchu
- Po prostu nie lubię prowadzić
prywatnych rozmów, gdy przysłuchuje się im moja mama – wyjaśniła, przyglądając
się jego profilowi
- Jasne, rozumiem. Następnym
razem obiecuję wysyłać sms’y – spojrzał w jej stronę z uśmiechem – Chociaż nie
ukrywam, że chciałem cię po prostu usłyszeć
- Taaak? – udała zdziwienie –
Jeszcze trochę i pomyślę, że się we mnie zakochałeś – badała go, wiedział o tym
doskonale.
- A nie chciałabyś? – podjął tę
grę
- Przecież ty nie wierzysz w
miłość – zauważyła
- Tylko krowa nie zmienia
poglądów. To jak, chciałabyś?
- Zależy który Marek miałby się
we mnie zakochać – spojrzała na niego prowokująco – Ten nieporadny życiowo,
próbujący odzyskać kobietę, która do niego kompletnie nie pasowała, czy ten, z
którym spacerowałam uliczkami Mediolanu i Florencji? Bo u ciebie to się bardzo
szybko zmienia. Jest jak na rollercoaster’ze, a ja mam mdłości od szybciej
jazdy w górę i w dół.
- Cieszę się, że wylałaś na mnie
wtedy tę kawę
- Naprawdę? Nie szkoda ci
koszuli? – rzekła z nutą kpiny
- Daj spokój. Byłem wtedy
wściekły. Głupio mi, że tak cię wtedy potraktowałem
- Mam nadzieję, że nie jedziemy
do jakiejś snobistycznej knajpy, która serwuje najlepsze w mieście owoce morza
– skrzywiła się na samą myśl
- Dlaczego?
- Po pierwsze, jestem uczulona na
ryby i wszystko inne, co pływa w zbiornikach wodnych. Od szprotek przez
tuńczyka na ośmiornicy kończąc.
- Patrz, spędziliśmy ze sobą cały
tydzień, a ja o tym nie wiedziałem…
- Bo byłeś skupiony na
obserwowaniu kogoś innego, a nie na tym, co nakładam sobie na talerz – kolejny
raz wbija mu szpilę. Miał świadomość, że długo jeszcze będzie pokutował za
Klaudię.
- A po drugie…
- A po drugie, doskonale wiesz,
że nie lubię tego nadętego towarzystwa w tego typu miejscach i źle bym się tam
czuła. Już nie mówiąc o tym, że zapewne jutro bylibyśmy na okładkach wszystkich
plotkarskich gazet. ‘Prezes Dobrzański z nową kochanką!’ – prychnęła
- Nie jesteś moją kochanką
- Ale ich to kompletnie nie
interesuje. Ważne, że u twego boku pojawi się nowa buzia. A ja naprawdę nie
chcę oglądać swojej twarzy w prasie. Więc jeśli wybrałeś mega wypasiony lokal z
gwiazdką Michelin’a to zdecydowanie wolę jechać na Świętokrzyską na kebaba
- Nie będzie kebaba i nie będzie
gwiazdek. Sądzę, że spodoba ci się ten lokal. Właśnie dojeżdżamy – wskazał na
niewielką willę na obrzeżach miasta – A co do prywatności, to znam twój
stosunek do kolorowej prasy i obiecuję ci, że postaram się zapewnić nam maksimum
prywatności.
- Ciekawe jak? – pokręciła głową
z niedowierzaniem - Jesteś gwiazdą stolicy. Tak łatwo o tobie nie zapomną.
- Są na to sposoby – odparł
tajemniczo i szybko wysiadł, by otworzyć jej drzwi i podać swoje ramię
Kolacja upłynęła im w fantastycznej
atmosferze. Było tak, jak we Florencji. Cała jego uwaga skupiona była na niej,
a ona widziała totalny zachwyt w jego oczach. Lubił z nią rozmawiać, tonąć w
jej oczach i patrzeć, jak je. Te zmysłowe wargi, pokryte bezbarwnym
błyszczykiem kusiły, a on miał ogromną ochotę znów ich skosztować. Wiedział
jednak, że musi być ostrożny, by jej do siebie nie zniechęcić. Cały wieczór
uwodził ją i flirtował, a ona była coraz bardziej zauroczona. Ale
najważniejsze, że widziała w jego oczach szczerość. Marek Dobrzański
rzeczywiście był nią zainteresowany. Miała wrażenie, że ten wyjazd do Włoch nie
poszedł na marne, że on rzeczywiście coś zrozumiał. Dostrzegł, co jest w życiu
ważne i wartościowe. Zrozumiał, czego naprawdę chce i z całą pewnością chciał
jej, a nie Klaudii.
Chwycił ją za rękę, gdy
wychodzili z knajpy.
-Przejdziemy się kawałek? Jest
jeszcze wcześnie, a tu niedaleko jest fajny skwerek z podświetloną fontanną
- Chętnie – ruszyli wolnym
krokiem przed siebie
- Musisz któregoś dnia wpaść do
FD. Pshemko często cię wspomina. Mówi, że jesteś jego muzą – rzekł z wyraźną
dumą.
- Oryginalna postać – zaśmiała
się pod nosem
- Zaczął nawet projektować dla
ciebie suknię – spojrzała na niego zdziwiona – Chce żebyś wystąpiła w niej
podczas jesiennego pokazu
- Ale ja się nie wybieram na
pokaz – mruknęła pod nosem
- Mam nadzieję, że uda mi się
ciebie przekonać – zatrzymał się i stanął z nią twarzą w twarz - Nie wyobrażam
sobie, żebym mógł pójść tak z kimś innym – nachylił się i sięgnął jej ust.
Kąsał je niespiesznie, by po chwili wpić się w nie zachłannie. Zarzuciła mu
ręce na szyję. Czuła się cudownie, gdy ją całował – Jestem przy tobie
szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy – przegarnął ją do swego boku i objął w pół,
ruszając w dalszą drogę – Nie przeszkadza ci to, że jestem starszy
- Mężczyźni zwykle są mniej
dojrzali emocjonalnie – odsunął się od niej lekko obrzucając zaskoczonym
spojrzeniem. Po chwili prawy kącik ust powędrował w górę. To była uwaga w jej
stylu – Dlatego różnica wieku jest pożądana. Moi rówieśnicy to duże dzieci,
którzy zamiast klockami lego bawią się smartfonami i tabletami. Ja potrzebuję
poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, a to może dać tylko mężczyzna. Dojrzały
mężczyzna, a nie chłopiec. Ty przyspieszoną lekcję dojrzewania odebrałeś
całkiem niedawno – spojrzała na niego lekko rozbawiona
- I jestem ci za nią bardzo
wdzięczny – musnął ustami jej skroń
- Chociaż moja mama pewnie nie
będzie zachwycona, gdy dowie się, że spotykam się z facetem młodszym od niej o
dekadę.
- Przekonam ją do siebie swoim urokiem
osobistym – uśmiechnął się szelmowsko
- Pfff – wypuściła głośno
powietrze, śmiejąc się pod nosem – Czy ty na drugie nie masz przypadkiem
Skromny?
- Na drugie mam Antoni, po
dziadku
- Gdzie byłaś? – przyjaciółka
obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Jej strój, a konkretnie mała czarna,
wskazywały, że z pewnością nie była z koleżanką w kinie, ani w bibliotece.
- Na kolacji – wyjaśniła,
ściągając buty na niewysokim obcasie
- Z Dobrzańskim – bardziej
stwierdziła niż zapytała. Ula kiwnęła jedynie głową, na co Kaśka aż klasnęła w
dłonie – Czyli wymienił panią Nowicką na nowy model! No, no, niezła jesteś.
Taka cicha woda – rzekła z uznaniem - A podobno wcale ci się nie podoba…. ‘Wolę
blondynów’ – próbowała udawać głos Cieplak
- Kobieta zmienną jest – puściła
jej oczko i z uśmiechem na ustach zniknęła w swoim pokoju.
Etap randkowania dawał im wiele
radości. Marek korzystał z faktu, że do rozpoczęcia roku akademickiego zostało
jeszcze pięć tygodni i starał się spędzać z Ulą możliwie dużo czasu, jednak
tak, aby jej za bardzo nie osaczać. Wyciągał po pracy na spacery, do kina, na
lampkę wina do nadwiślańskich knajpek, a w weekendy na wycieczki rowerowe czy
wypady za miasto na łono natury. Spotykali się średnio trzy, cztery razy w
tygodniu, za to codziennie rozmawiali przez telefon. W ciągu dnia starał się
jej wysyłać chociaż jednego sms’a. Ot tak, z pytaniem jak jej mija dzień, lub
po prostu dającego znak, że o niej myśli. Gdy na kolejny tydzień wyjechała do
rodziny, pisał, że tęskni za jej głosem, uśmiechem, zapachem. Wszystkie te
drobne gesty odbierała z uśmiechem na twarzy i coraz bardziej utwierdzała się w
przekonaniu, że Marek Dobrzański to naprawdę fajny facet. Zmienił się przy
niej. Był większym romantykiem i mniejszym pozerem szastającym pieniędzmi.
Doskonale wiedział, że jego gruby portfel i kosztowne prezenty tylko ją
zirytują, a nie przekonają do niego. Dlatego na jej urodziny, które przypadły
pod koniec sierpnia zabrał ją na piknik za miasto, a zamiast ociekającej złotem
kolii kupił jej elegancki długopis, który miał jej służyć do robienia dobrych
notatek z zajęć. Ula musiała przyznać, że była z nim szczęśliwa. Marek z nią
również. Dzięki tej dziewczynie zaczął doceniać każdy dzień i nauczył się
cieszyć z drobiazgów. Była w niej niesamowita radość życia. I jeszcze jedno –
Marek Dobrzański zrozumiał, jakie to fantastyczne uczucie być zakochanym. Zaczął
rozumieć, jakie to fantastyczne uczucie czuć motyle w brzuchu przed kolejnym
spotkaniem i jak to jest tęsknić, gdy nie możesz zobaczyć i usłyszeć ukochanej
osoby. Marek Dobrzański po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochał, poznając
wreszcie, czym jest miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz