B

poniedziałek, 15 lutego 2016

'Teatrzyk' X

Owszem, zgodziła się na kolację, ale dopiero w przyszłym tygodniu. Najbliższe pięć dni miała spędzić z rodzicami i bratem w Rysiowie, bo ten wyjazd zaplanowała już kilka tygodni temu, a bliscy nie mogli doczekać się jej przyjazdu. Nie zamierzała zmieniać swoich planów tylko dlatego, że panicz Dobrzański raczył ponownie zwrócić na nią uwagę. Zresztą potrzebowała tych kilku dni, by przemyśleć swoje uczucia i zastanowić się nad tym, czy intencje Marka są szczere. Nie miała gwarancji, że mówił prawdę. Może znów sobie coś ubzdurał, potrzebował jej do kolejnego planu, a gdy spełni swoją rolę, odstawi ją na boczny tor. Niemniej strach był słabszy od ciekawości, jak to się dalej rozwinie. Póki co, sama przed sobą nie chciała przyznać, że jest w nim zakochana. ‘Pfff, co najwyżej jestem zauroczona! I to tylko i wyłącznie tym kulturalnym, sympatycznym i uwodzącym Markiem’. Zadzwonił do niej raz, z pytaniem jak jej mija czas u rodziny. Nie bardzo miała ochotę na dłuższą rozmowę, gdy wszystkiemu przysłuchiwała się jej matka. Gdy tylko zakończyła rozmowę pani Cieplak zaczęła dopytywać, czy poznała wreszcie jakiegoś wartego uwagi chłopca. ‘Co mam jej powiedzieć? Że ten chłopiec już dawno skończył trzydziestkę? Ba, że ani się obejrzy, a będzie miał czterdziestkę na karku? Z pewnością nie byłaby zadowolona’. Zbyła rodzicielkę stwierdzeniem, że to tylko kolega.

Przyjechał po nią punktualnie o dziewiętnastej. Miała szczęście, że w tym tygodniu Kaśka pracowała na popołudnie, uniknęła niewygodnych pytań i tłumaczeń. Dla niej to była zwykła kolacja, dla blondynki co najmniej wstęp przed zaręczynami. Gdy zeszła na dół, czekał na nią oparty o maskę samochodu. Uśmiechnął się na jej widok i podszedł kilka kroków wręczając mały bukiet stokrotek.

- Ślicznie wyglądasz – szepnął całując ją w policzek. Otworzył drzwi swojego BMW i pomógł jej wsiąść – Przepraszam, jeśli mój ostatni telefon cię zirytował – zaczął włączając się do ruchu

- Po prostu nie lubię prowadzić prywatnych rozmów, gdy przysłuchuje się im moja mama – wyjaśniła, przyglądając się jego profilowi

- Jasne, rozumiem. Następnym razem obiecuję wysyłać sms’y – spojrzał w jej stronę z uśmiechem – Chociaż nie ukrywam, że chciałem cię po prostu usłyszeć

- Taaak? – udała zdziwienie – Jeszcze trochę i pomyślę, że się we mnie zakochałeś – badała go, wiedział o tym doskonale.

- A nie chciałabyś? – podjął tę grę

- Przecież ty nie wierzysz w miłość – zauważyła

- Tylko krowa nie zmienia poglądów. To jak, chciałabyś?

- Zależy który Marek miałby się we mnie zakochać – spojrzała na niego prowokująco – Ten nieporadny życiowo, próbujący odzyskać kobietę, która do niego kompletnie nie pasowała, czy ten, z którym spacerowałam uliczkami Mediolanu i Florencji? Bo u ciebie to się bardzo szybko zmienia. Jest jak na rollercoaster’ze, a ja mam mdłości od szybciej jazdy w górę i w dół.

- Cieszę się, że wylałaś na mnie wtedy tę kawę  

- Naprawdę? Nie szkoda ci koszuli? – rzekła z nutą kpiny

- Daj spokój. Byłem wtedy wściekły. Głupio mi, że tak cię wtedy potraktowałem

- Mam nadzieję, że nie jedziemy do jakiejś snobistycznej knajpy, która serwuje najlepsze w mieście owoce morza – skrzywiła się na samą myśl

- Dlaczego?

- Po pierwsze, jestem uczulona na ryby i wszystko inne, co pływa w zbiornikach wodnych. Od szprotek przez tuńczyka na ośmiornicy kończąc.

- Patrz, spędziliśmy ze sobą cały tydzień, a ja o tym nie wiedziałem…

- Bo byłeś skupiony na obserwowaniu kogoś innego, a nie na tym, co nakładam sobie na talerz – kolejny raz wbija mu szpilę. Miał świadomość, że długo jeszcze będzie pokutował za Klaudię.

- A po drugie…

- A po drugie, doskonale wiesz, że nie lubię tego nadętego towarzystwa w tego typu miejscach i źle bym się tam czuła. Już nie mówiąc o tym, że zapewne jutro bylibyśmy na okładkach wszystkich plotkarskich gazet. ‘Prezes Dobrzański z nową kochanką!’ – prychnęła

- Nie jesteś moją kochanką

- Ale ich to kompletnie nie interesuje. Ważne, że u twego boku pojawi się nowa buzia. A ja naprawdę nie chcę oglądać swojej twarzy w prasie. Więc jeśli wybrałeś mega wypasiony lokal z gwiazdką Michelin’a to zdecydowanie wolę jechać na Świętokrzyską na kebaba

- Nie będzie kebaba i nie będzie gwiazdek. Sądzę, że spodoba ci się ten lokal. Właśnie dojeżdżamy – wskazał na niewielką willę na obrzeżach miasta – A co do prywatności, to znam twój stosunek do kolorowej prasy i obiecuję ci, że postaram się zapewnić nam maksimum prywatności.

- Ciekawe jak? – pokręciła głową z niedowierzaniem - Jesteś gwiazdą stolicy. Tak łatwo o tobie nie zapomną.  

- Są na to sposoby – odparł tajemniczo i szybko wysiadł, by otworzyć jej drzwi i podać swoje ramię



Kolacja upłynęła im w fantastycznej atmosferze. Było tak, jak we Florencji. Cała jego uwaga skupiona była na niej, a ona widziała totalny zachwyt w jego oczach. Lubił z nią rozmawiać, tonąć w jej oczach i patrzeć, jak je. Te zmysłowe wargi, pokryte bezbarwnym błyszczykiem kusiły, a on miał ogromną ochotę znów ich skosztować. Wiedział jednak, że musi być ostrożny, by jej do siebie nie zniechęcić. Cały wieczór uwodził ją i flirtował, a ona była coraz bardziej zauroczona. Ale najważniejsze, że widziała w jego oczach szczerość. Marek Dobrzański rzeczywiście był nią zainteresowany. Miała wrażenie, że ten wyjazd do Włoch nie poszedł na marne, że on rzeczywiście coś zrozumiał. Dostrzegł, co jest w życiu ważne i wartościowe. Zrozumiał, czego naprawdę chce i z całą pewnością chciał jej, a nie Klaudii.

Chwycił ją za rękę, gdy wychodzili z knajpy.

-Przejdziemy się kawałek? Jest jeszcze wcześnie, a tu niedaleko jest fajny skwerek z podświetloną fontanną

- Chętnie – ruszyli wolnym krokiem przed siebie

- Musisz któregoś dnia wpaść do FD. Pshemko często cię wspomina. Mówi, że jesteś jego muzą – rzekł z wyraźną dumą.

- Oryginalna postać – zaśmiała się pod nosem

- Zaczął nawet projektować dla ciebie suknię – spojrzała na niego zdziwiona – Chce żebyś wystąpiła w niej podczas jesiennego pokazu

- Ale ja się nie wybieram na pokaz – mruknęła pod nosem

- Mam nadzieję, że uda mi się ciebie przekonać – zatrzymał się i stanął z nią twarzą w twarz - Nie wyobrażam sobie, żebym mógł pójść tak z kimś innym – nachylił się i sięgnął jej ust. Kąsał je niespiesznie, by po chwili wpić się w nie zachłannie. Zarzuciła mu ręce na szyję. Czuła się cudownie, gdy ją całował – Jestem przy tobie szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy – przegarnął ją do swego boku i objął w pół, ruszając w dalszą drogę – Nie przeszkadza ci to, że jestem starszy

- Mężczyźni zwykle są mniej dojrzali emocjonalnie – odsunął się od niej lekko obrzucając zaskoczonym spojrzeniem. Po chwili prawy kącik ust powędrował w górę. To była uwaga w jej stylu – Dlatego różnica wieku jest pożądana. Moi rówieśnicy to duże dzieci, którzy zamiast klockami lego bawią się smartfonami i tabletami. Ja potrzebuję poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, a to może dać tylko mężczyzna. Dojrzały mężczyzna, a nie chłopiec. Ty przyspieszoną lekcję dojrzewania odebrałeś całkiem niedawno – spojrzała na niego lekko rozbawiona

- I jestem ci za nią bardzo wdzięczny – musnął ustami jej skroń

- Chociaż moja mama pewnie nie będzie zachwycona, gdy dowie się, że spotykam się z facetem młodszym od niej o dekadę.

- Przekonam ją do siebie swoim urokiem osobistym – uśmiechnął się szelmowsko

- Pfff – wypuściła głośno powietrze, śmiejąc się pod nosem – Czy ty na drugie nie masz przypadkiem Skromny?

- Na drugie mam Antoni, po dziadku



- Gdzie byłaś? – przyjaciółka obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Jej strój, a konkretnie mała czarna, wskazywały, że z pewnością nie była z koleżanką w kinie, ani w bibliotece.

- Na kolacji – wyjaśniła, ściągając buty na niewysokim obcasie

- Z Dobrzańskim – bardziej stwierdziła niż zapytała. Ula kiwnęła jedynie głową, na co Kaśka aż klasnęła w dłonie – Czyli wymienił panią Nowicką na nowy model! No, no, niezła jesteś. Taka cicha woda – rzekła z uznaniem - A podobno wcale ci się nie podoba…. ‘Wolę blondynów’ – próbowała udawać głos Cieplak

- Kobieta zmienną jest – puściła jej oczko i z uśmiechem na ustach zniknęła w swoim pokoju.



Etap randkowania dawał im wiele radości. Marek korzystał z faktu, że do rozpoczęcia roku akademickiego zostało jeszcze pięć tygodni i starał się spędzać z Ulą możliwie dużo czasu, jednak tak, aby jej za bardzo nie osaczać. Wyciągał po pracy na spacery, do kina, na lampkę wina do nadwiślańskich knajpek, a w weekendy na wycieczki rowerowe czy wypady za miasto na łono natury. Spotykali się średnio trzy, cztery razy w tygodniu, za to codziennie rozmawiali przez telefon. W ciągu dnia starał się jej wysyłać chociaż jednego sms’a. Ot tak, z pytaniem jak jej mija dzień, lub po prostu dającego znak, że o niej myśli. Gdy na kolejny tydzień wyjechała do rodziny, pisał, że tęskni za jej głosem, uśmiechem, zapachem. Wszystkie te drobne gesty odbierała z uśmiechem na twarzy i coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Marek Dobrzański to naprawdę fajny facet. Zmienił się przy niej. Był większym romantykiem i mniejszym pozerem szastającym pieniędzmi. Doskonale wiedział, że jego gruby portfel i kosztowne prezenty tylko ją zirytują, a nie przekonają do niego. Dlatego na jej urodziny, które przypadły pod koniec sierpnia zabrał ją na piknik za miasto, a zamiast ociekającej złotem kolii kupił jej elegancki długopis, który miał jej służyć do robienia dobrych notatek z zajęć. Ula musiała przyznać, że była z nim szczęśliwa. Marek z nią również. Dzięki tej dziewczynie zaczął doceniać każdy dzień i nauczył się cieszyć z drobiazgów. Była w niej niesamowita radość życia. I jeszcze jedno – Marek Dobrzański zrozumiał, jakie to fantastyczne uczucie być zakochanym. Zaczął rozumieć, jakie to fantastyczne uczucie czuć motyle w brzuchu przed kolejnym spotkaniem i jak to jest tęsknić, gdy nie możesz zobaczyć i usłyszeć ukochanej osoby. Marek Dobrzański po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochał, poznając wreszcie, czym jest miłość.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz