B

wtorek, 2 lutego 2016

'Teatrzyk' VIII

- Chciałem cię przeprosić – zaczął rozmowę w ich apartamencie tego niespiesznego poranka – W ostatnich dniach zachowywałem się jak kompletny idiota i kretyn. Miałaś rację – westchnął – przede wszystkim przyjechałem tutaj z tobą i powinienem o tym pamiętać – kiwnęła głową ze zrozumieniem – Zgodzisz się towarzyszyć mi podczas dzisiejszego brunch’u?
- Wybacz, ale nie mam ochoty na kolejne przedstawienie z udziałem tych nowobogackich klaunów. Świat mody to nie jest moje środowisko. Wolę w tym czasie zwiedzić kolejne zakątki Mediolanu, zwłaszcza, że zaraz przyjdzie mi pakować walizki
- Ok, to zabieram się na wycieczkę na północ miasta. Zjemy coś po drodze. Tylko załóż wygodne buty, zamierzam cię przegonić po tym malowniczym mieście – puścił jej oczko – Wracam za pięć minut – zastanawiała się, czy wyszedł, by nie zdążyła zaprotestować, czy rzeczywiście miał coś jeszcze do załatwienia. Jak się okazało, udał się on do pokoju oddzielonego o kilka drzwi z ich apartamentem i wydał Dawidowi polecenie reprezentowania wraz z Pshemko firmy podczas brunch’u.

Musiała przyznać, że świetnie się czuła w jego towarzystwie. Gdy chciał, potrafił być naprawdę miły i czarujący. Tego dnia wyjątkowo się starał, jakby chciał odpokutować swoje winy. Zwiedzieli bardzo wiele zakątków miasta. Najciekawsze były te mało popularne, niezbyt tłumnie odwiedzane przez turystów, te o których nie wspominano w każdym przewodniku. Zjedli w restauracji serwującej najlepsze pasty w mieście. Była zachwycona i miastem i włoską kuchnią. Dopiero będąc w Mediolanie zrozumiała, jak wiele brakowało pizzy i makaronom serwowanym w Polsce jako ‘dania włoskie’. Cały dzień uważnie go słuchała i obserwowała. Choć nie chciała powiedzieć tego głośno, to widziała, że w głębi serca nie jest do końca taki zły. Zarówno jeśli chodzi o podejście do życia, jak i manifestowanie swojej zamożności. Był po prostu pogubiony. Przy niej nie szpanował, nie udawał kogoś kim nie jest. Być może dlatego, iż wiedział, że jej nie da się oszukać, że ona się na te sztuczki nie nabierze i jej tym nie zaimponuje. Jej mógł zaimponować tylko szczerością, otwartością i radością życia. Wrócili po kolacji uśmiechnięci i zrelaksowani. Dla obojga ten dzień był bardzo udany. Pierwszy, bez wzajemnego dogryzania, oceniania się. Pierwszy bez Klaudii. Zasnęli szybko, zmęczeni po tak intensywnym dniu. Pierwszy obudził się Marek i ze zdziwieniem stwierdził, że w nocy instynktownie objął Ulę ramieniem i przytulił się do jej pleców. Zastanawiał się, czy tego nie poczuła, czy po prostu jej to nie przeszkadzało.
Po śniadaniu ona poszła do pokoju, on został na dole z Dawidem. Blondyn musiał mu zdać relację z przebiegu wczorajszych spotkań. Wrócił na górę po dwóch kwadransach.
- Spakuj się, wyjeżdżamy – wydał polecenie
- Mieliśmy zostać do środy – odparła zdziwiona
- Bo do Polski wracamy w środę. Ale dziś jedziemy do Florencji. Samochód już czeka. Wypadły mi tam dwa spotkania. A ty zwiedzisz nowe miasto – uśmiechnął się przyjaźnie – Poza tym nie chcę zostawiać cię tu samej. W końcu przyjechałaś ze mną.
- A Klaudia?
- Czy każda nasza rozmowa musi sprowadzać się do tematu Klaudii? – wyraźnie się zdenerwował – Spakuj się – polecił – Wyjeżdżamy za godzinę. Wracamy jutro przed wieczorem, żeby zdążyć na pożegnalny bal.
Florencja zachwyciła ją od pierwszej sekundy. To przeurocze miasto u stóp Apeninów zachwycało architekturą i miało zupełnie inny klimat, niż Mediolan. Urokliwe uliczki, kamienne mostki. Z zaciekawieniem rozglądała się wkoło, gdy Marek stosując się do poleceń GPS’a kierował się w stronę hotelu. Zdziwiła się, gdy weszli do pokoju dwuosobowego z podwójnym łóżkiem. ‘Przecież tutaj już nie musimy udawać’.
- No co? – zapytał widząc jej minę – Spaliśmy razem przez pięć dni
- Cztery – poprawiła go szybko
- Masz rację, przez cztery – skrzywił się na wspomnienie nocy spędzonej na niewygodnej kanapie – Więc kolejna nie powinna ci już robić różnicy. Nie chrapię, nie rozpycham się na łóżku, nie ściągam z ciebie kołdry – wyliczał na palcach lewej dłoni – Pozwolisz, że pierwszy skorzystam z łazienki. Jem lunch z przedstawicielem tutejszej firmy. Jeśli masz ochotę, możesz do nas dołączyć – mówił pospiesznie wyciągając białą koszulę i garnitur z pokrowca - Obiecuję, że tym razem wszystko przebiegnie bez niemiłych niespodzianek. Jeśli nie chcesz iść ze mną, zamów sobie coś do pokoju, a ja obiecuję zabrać cię na kolację wieczorem. Przy okazji rozejrzymy się po mieście. We Florencji byłem tylko raz, jako mały dzieciak, niewiele pamiętam.

Postanowiła, że zostanie. Nie chodziło o to, że mu nie ufała, że bała się, że wykorzysta ją po raz kolejny. Po prostu na wszelki wypadek wolała się nie rozczarować, skoro ich relacja wkroczyła na nowy, nieco bardziej pokojowy etap. To, że Marek miał zachowywać się w porządku, nie oznacza, że nie będzie narażona na jakieś nieprzyjemne aluzje ze strony jego kontrahenta. Odkąd zaczęła ubierać się w stroje przywiezione przez Dobrzańskiego widziała te jednoznaczne spojrzenia mężczyzn.
Wracali do hotelu późną nocą.
- Jak chcesz, to potrafisz być naprawdę fajnym facetem – podsumowała go z uśmiechem. Butelka wina, którą wypili do kolacji wprawiła ją w wyśmienity nastrój. Postanowił tego nie komentować. Pamiętał, jak wspominała, że ma słabą głowę.
- Naprawdę? – udał zaskoczenie – Nigdy nie przypuszczałem, że usłyszę komplement z twoich ust
- Bo ty mnie jeszcze nie znasz – wyszczerzyła się – Jestem bezpośrednia w swoich ocenach i walę prosto z mostu. Niektórzy biorą to za zaletę, inni za wadę
- Ja traktuję to w kategoriach zalety. Lepiej wiedzieć, niż myśleć, że ktoś jest dla ciebie miły bo cię lubi, a koniec końców ma ochotę wsadzić ci nóż w plecy. Nie lubię obłudy – parsknęła śmiechem
- Doprawdy? I człowiek, który obłudą się brzydzi postanowił udawać przez ukochaną, że ma nową dziewczynę
- Proszę cię, nie rozpoczynajmy znów tematu Klaudii. Wiem, jakie masz zdanie na ten temat. I powiem ci, że cieszę się, że je poznałem. Gdzieś widziałem w necie taki obrazek ‘wolę ludzi, którzy głośno przeklinają, niż małych, cichych skurwysynów’. Cieszę się, że wyłożyłaś mi kawę na ławę. A poza tym muszę przyznać, że nigdy w życiu, w tak krótkim czasie nie przeprowadziłem tyle rozmów inteligentnie uszczypliwych. Jesteś bardzo bystra i zawsze wiesz, co powiedzieć.
- Nieźle, nieźle. Odpłacasz komplementem za komplement. Nim dojdziemy do hotelu jeszcze się okaże, że się zaprzyjaźniliśmy – zaśmiała się rozweselona po procentowym trunku
- Bo chyba trochę tak jest, nie uważasz? – spojrzał na jej profil – Nikomu, w ciągu kilku dni nie powiedziałem tyle o sobie, z nikim nie przeprowadziłem tyle szczerych rozmów.
- I co? I teraz tak będziemy się przyjaźnić? Spotykać na swoich urodzinach, jadać razem kolacje i chodzić na kawki?
- Lubię jeść w twoim towarzystwie – oświadczył poważnym tonem i mocno chwycił za rękę, gdy potknęła się na nierównym chodniku. Nie wypuścił jej dłoni aż do samego hotelu.
- A wiesz, że moja współlokatorka jest twoją wielką fanką – pokręciła głową z pobłażaniem, gdy jechali już windą na górę
- Naprawdę? – musiał przyznać, że doprawdy była urocza taka lekko podcięta
- Nawet jej proponowałam, żeby przyjechała tutaj zamiast ciebie – machnęła ręką – znaczy mnie. Żeby przyjechała tutaj za mnie – poprawiła się
- A ja cieszę się, że przyjechałaś tutaj właśnie ty. Zapewne ona nie potrafiłaby w kilku krótkich zdaniach sprowadzić mnie do pionu – otworzył drzwi i puścił przodem.

Kolejny dzień minął im w równie miłej atmosferze. Nawet zdecydowała się mu towarzyszyć podczas ostatniego spotkania z kontrahentem. W zasadzie, to ku jego zdziwieniu, sama się na to spotkanie wprosiła, gdy okazało się, że ów partnerem biznesowym ma być czterdziestoletnia Francuzka, która dziesięć lat temu na stałe osiedliła się we Włoszech, zakładając jedną z najlepszych firm produkującej kapelusze i nakrycia głowy. Tłumaczyła, że ma dość siedzenia w hotelu i chętnie pozna tak przedsiębiorczą kobietę. Wrócili do Mediolanu późnym popołudniem w świetnych nastrojach, z dwoma podpisanymi umowami.
Starannie wykonała wieczorowy makijaż, który świetnie komponował się z granatową, wieczorową suknią. Podpięła włosy w finezyjny kok. Spryskała skórę perfumami, które przywiozła. Niezbyt drogimi, za to o ciekawym zapachu cedru połączonego z trawą cytrynową i nutą magnolii. Marek dumnym krokiem prowadził ją w stronę stolika numer pięć, który zajmowała firma Febo&Dobrzański. Dziś postanowił, że nie zostawi jej nawet na chwilę. Wiedział, że podczas kilku wcześniejszych imprez dał plamę. Chciał jej udowodnić, że w jego towarzystwie też będzie się dobrze bawić i żaden Dawid nie będzie jej potrzebny. Kilku mężczyzn próbowało podchodzić, by poprosić ją do tańca, ale skutecznie ich odstraszał swoim wzrokiem. Sam, za to bardzo chętnie pląsał z nią po parkiecie.
- Zauważyłeś, że Klaudia przyszła bez Fabio – szepnęła mu na ucho, gdy przytuleni, w takt wolnej muzyki kołysali się. Czuła, że wyraźnie się spiął.
- Pshemko mówił, że ponoć się wczoraj rozstali
- Masz teraz drogę wolną – mruknęła. ‘Czyżby w jej głosie pobrzmiewała nuta smutku?’
- Taaaa – westchnął i mocniej przycisnął do siebie, wtulając twarz w jej włosy – Napijemy się szampana? – lekko odsunął ją od siebie, gdy w głośnikach rozbrzmiała nieco bardziej energetyczna piosenka. Kiwnęła głową na znak zgody. Porwał z tacy kelnera dwa kieliszki i poprowadził ją w stronę tarasu. Trzech eleganckich mężczyzn paliło cygara, kilkanaście pozostałych osób, w małych grupach dyskutowało w różnych językach. Najwidoczniej, tak jak oni, zawędrowali tu w poszukiwaniu ciszy i świeżego powietrza. Marek podał jej smukły kieliszek wypełniony gazowaną cieczą  i stuknął szkłem.
- Za ten magiczny wieczór – spojrzał jej w oczy
- Za ostatni wieczór w Mediolanie – uśmiechnęła się do niego delikatnie. Traktował ją dzisiaj wyjątkowo. Czuła, że jest dziś dla niego najważniejsza. Nawet na moment nie spuścił z niej wzroku. Nawet na moment nie spojrzał na Klaudię, mimo iż kręciła się koło nich kilkukrotnie. Przysunął się bliżej i krótko musnął jej usta. Później kolejny, nieco dłuższy pocałunek i następny, bardziej namiętny. Odrywał się na chwilę, obserwując jej twarz, by po chwili znów złączyć ich wargi. Zachowywał się tak, jakby sprawdzał, na ile może sobie pozwolić. A ona pozwała na coraz to bardziej żarliwe tańce warg i języków. Nie zastanawiała się, czy Dobrzański robi to, bo tego chce, czy znów prowadzi jakąś grę. Skupiła się na jego ustach i przyjemności, jaką jej te wargi dawały.
- Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś – szepnął zamykając ją w swoich ramionach. Czuła się dziwnie podekscytowana i chyba szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz