Nie zdążyła nawet przekręcić
klucza w zamku, gdy ktoś pociągnął drzwi z drugiej strony i stanęła w nich
Kaśka, z szerokim uśmiechem.
- No witamy, witamy – obrzuciła
przyjaciółkę zaskoczonym wzrokiem. Miała nadzieję, że blondynka będzie w pracy,
dzięki czemu zdąży sobie poukładać wszystko w głowie, nim współlokatorka weźmie
ją w krzyżowy ogień pytań.
- Znowu zamieniłaś się z Sylwią?
– zapytała wchodząc do domu i posyłając jej niewyraźny uśmiech
- Wzięłam wolne! – oświadczyła
dumna z siebie – Oczywiście nie uzyskałam do ciebie informacji, o której
przylatujecie, dlatego czekam od rana. Zrobiłam nawet sałatkę z kurczakiem i
fetą. Przegryziemy coś, a ty w tym czasie opowiesz mi o swoim cudownym
wyjeździe z boskim Markiem Dobrzańskim – rozmarzyła się, na co Ula tylko się
skrzywiła
- Wiesz co – zaczęła powoli –
Wszystko ci opowiem, ale później. Marzę o tym, żeby się zdrzemnąć ze dwie
godziny. Wczoraj był bal – tłumaczyła, widząc podejrzliwe spojrzenie Sarneckiej
– późno się położyłam. Wcześnie rano musieliśmy jechać na lotnisko, a później
okazało się, że lot jest opóźniony. Oczy same mi się kleją – starała się
brzmieć wiarygodnie – Aaaaa, zapomniałabym – sięgnęła do torebki – Mam coś dla
ciebie. Włoskie, migdałowe, podobno najlepsze, a wiem, że jesteś łasuchem –
puściła przyjaciółce oczko i wręczyła kolorową torebkę – Obudź mnie za dwie
godziny
Gdy zamknęły się za nią drzwi
pokoju wreszcie mogła odetchnąć. Potrzebowała tej chwili samotności. Niezbyt
komfortowo czuła się z tym, że oszukała Kaśkę, ale naprawdę nie miała teraz
ochoty na rozmowę. Samolot wcale nie był opóźniony i starała się przekonać samą
siebie, że to niewinne kłamstewko nic nie znaczy. Z balu też wrócili stosunkowo
wcześnie, bo kwadrans przed pierwszą, ale i tak w nocy nie spała myśląc o ich ostatnim,
mediolańskim wieczorze, zwłaszcza, gdy po raz kolejny Marek przytulił się do
niej przez sen. A teraz chciała być sama, żeby przemyśleć jego dzisiejsze
zachowanie. W samolocie prawie ze sobą nie rozmawiali. Wymienili tylko kilka
nic nieznaczących uwag w terminalu, by nie wzbudzać podejrzeń reszty ekipy.
Podwiózł ją później pod blok. Całą drogę milczeli, jakby wraz z powrotem do
Warszawy stracili wszystkie wspólne tematy. Wręczając jej walizkę cmoknął w
policzek i rzucając krótkie ‘dzięki za wyjazd. Trzymaj się’ wsiadł z powrotem
do auta odjeżdżając z piskiem opon. Czuła się zawiedziona i trudno było jej to
ukryć. ‘Myślałam, że nasze relacje się
zmieniły przez ostatnie dni, że…. Zresztą nie ważne’ Wreszcie udało jej się
zasnąć.
- No i jaki on jest? – dopytywała
Kaśka, gdy siedziały w kuchni jedząc kolację
- Sprawdziła się zasada, że
faceci są interesowni, a przystojni faceci są jeszcze bardziej interesowni –
wzruszyła ramionami
- Czyli przyznajesz, że jest
przystojny – wyszczerzyła się
- Pff, nie łap mnie za słówka.
Przez pierwsze dni prowadziliśmy niemal otwartą wojnę – zaśmiała się pod nosem –
Później wkroczyliśmy na bardziej pokojowy grunt. Potrafi być nawet miły,
szarmancki, uroczy, gdy tego chce – Sarnecka
przyglądała jej się uważnie, by po chwili stwierdzić
- On ci się podoba
- Zwariowałaś? – prychnęła z
oburzeniem – Mnie nie bawią takie układy. Byłoby fajnie, a za chwilę
rzucalibyśmy w siebie nożami. Mnie taka sinusoida kompletne nie bawi
- Przynajmniej nie miałabyś z nim
nudno – spojrzała na nią unosząc brwi w charakterystycznym geście
- Dajże już spokój – rzekła ostrzej
niż zamierzała - Ja nie pojechałam tam szukać sobie partnera, tylko pomóc mu
odzyskać Klaudię – rzekła z wyraźnie wyczuwalną goryczą – Sprawa od początku była
jasna.
- No i jak, pogodzili się? –
dopytywała
- Nie wiem – wzruszyła ramionami
- W Mediolanie chyba nie, ale teraz pewnie do siebie wrócą. Klaudia wydawała
się być nieźle wkurzona, gdy widziała nas razem – pamięcią powróciła do tych
namiętnych pocałunków i poczuła dziwne ciepło rozlewające się w środku – A wczoraj
podobno rozstała się z tym Włochem, z którym tam przyjechała. Marek latał za
nią, jak piesek, pewnie w ciągu kilku dni wylądują w łóżku i będą ciągnąć tę
szopkę dalej
- A jaka ona jest? – zaciekawiła
się
- Może i jest ładna, za to
wybitnie głupia. Ale najwyraźniej Markowi taki model odpowiada. Jest prosta w
obsłudze. Zawsze rozkłada przed nim nogi, od czasu do czasu zrobi mu loda, a
jak się na niego obrazi, to Mareczek szybko potrafi ją udobruchać drobiazgiem
za kilkaset złotych od jubilera. Układ idealny – rzuciła z ironią dopijając
herbatę
- Chyba dziwny układ – wywróciła oczami
- Nie wszystkim w życiu potrzebna
jest miłość – wzruszyła ramionami – Tak szczerze, to mi go żal, bo on nie ma pojęcia o prawdziwym życiu i
prawdziwych uczuciach. Otacza się luksusem, a tak naprawdę jest bardzo samotny.
Żyje w tym swoim idealnym świecie, w którym wszystko można kupić i wszystko jest na pokaz. Mnie też
kupił. Wynajął sobie na kilka dni bym zrealizowała jego plan – przypomniała sobie
ich poranną rozmowę, po imprezie, na której ją zostawił. Zarzucała mu, że gdy
nie była mu potrzeba odsuwał ją jak śmiecia. Teraz zrobił dokładnie tak samo. A
przecież miała nadzieję… Przecież sam mówił, że mogliby się zaprzyjaźnić. ‘Chyba oszalałam!’
Dwa dni po powrocie dostała sms’a
z banku, informującego o wpływie gotówki na jej rachunek. ‘Pojawiłeś się z moim życiu niespodziewanie i równie szybko z niego
zniknąłeś. Szkoda tylko, że tak bardzo w nim zamieszałeś. Żegnaj Marku
Dobrzański’ – wykasowała z pamięci telefonu jego numer. Wiedziała, że już
nie będzie jej potrzebny. ‘Teraz tylko
czekać na hit portali plotkarskich o ich zaręczynach. Para idealna Marek
Dobrzański i Klaudia Nowicka’. Samotna łza spłynęła po jej policzku. Kompletnie
nie wiedziała, co się z nią ostatnio dzieje.
- Halo? – przejechała palcem po
wirtualnej, zielonej słuchawce i kontynuując obieranie jabłek na szarlotkę, przytrzymywała
telefon ramieniem przy uchu
- Cześć – usłyszała jego głos, a
nóż i jabłko wypadły jej z rąk. Owoc odbijając się od blatu upadł na podłogę,
turlając się w kierunku przedpokoju. Był ostatnią osobą, którą spodziewała się
usłyszeć. Od ich powrotu z Mediolanu minęły prawie trzy tygodnie.
- Cześć – szepnęła niepewnie. Karciła
się za to w myślach. ‘Gdzie się podziała
na silna Ulka?’ pytała samą siebie.
- Jesteś w domu? Chciałbym się
spotkać. Mogę podjechać po ciebie za kwadrans – zaproponował – Jestem w pobliżu
- Teraz jestem trochę zajęta
- Jasne – bąknął zbity trochę z
pantałyku. Nie ukrywał, że spodziewał się nieco cieplejszego przyjęcia – To
może popołudniu? – jej milczenie się przeciągało – Zależy mi
- Ok – westchnęła – O szesnastej
w mojej kawiarni
- Dzięki. Do zobaczenia –
odłożyła telefon na blat i głośno wypuściła powietrze. Nie miała pojęcia po co chciał
się spotkać. Nie wiedziała, czy dobrze robi idąc tam. Nie wiedziała, czego
powinna się po nim spodziewać. Miała jedynie nadzieję, że nie będzie chciał jej
wciągnąć w kolejną grę. ‘Nawet jak mi
zaproponuje pół miliona to się nie zgodzę. Powinnam o nim zapomnieć!’
Gdy zbliżała się do kawiarnianego
ogródka dostrzegła go. Siedział zniecierpliwiony, wyraźnie jej wyczekując, w
sportowych spodniach i białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Gdy tylko ją
dostrzegł zerwał się z miejsca
- Cześć – cmoknął ją w policzek –
cieszę się, że przyszłaś
- Jeśli Klaudia do ciebie nie
wróciła i ściągnąłeś mnie tu tylko po to, żebym oddała ci kasę, to nie licz na
to – próbowała tą uwagą nieco rozładować napięcie i dodać sobie pewności
siebie, którą w ostatnim czasie utraciła. Patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem
i dłuższą chwilę trwało, zanim dotarł do niego sens wypowiedzianych przez nią
słów
- Ale ja już nie chcę, żeby do
mnie wróciła – rzekł zdecydowani, tonąc w jej błękitnym spojrzeniu
- To w takim razie, co ja tutaj
robię? – rozsiadła się wygodnie, krzyżując ręce na piersiach. Ta bojowa postawa
miała jej pomóc, uchronić przed kolejnym rozczarowaniem
- Długo się zastanawiałem, czy
powinienem w ogóle się do ciebie jeszcze odezwać. Poznałaś mnie z najgorszej
strony – spuścił na moment głowę, jakby przyznając się do wszystkich swoich
grzechów – Jestem od ciebie dużo starszy i kompletnie nie wiem, czy mam u
ciebie jakieś szanse – aż ją zatkało z wrażenia – Ale jesteś niesamowitą
dziewczyną, dzięki której kompletnie przewartościowałem swoje życie. Wskazałaś
mi właściwą drogę. Brakuje mi ciebie, tych twoich uszczypliwych komentarzy –
uśmiechnął się pod nosem – poczucia humoru, śmiechu. Ja nie chcę kończyć tej
znajomości – chwycił jej dłoń w swoją i splótł ich palce – Zgodzisz się zjeść
ze mną jutro kolację? – spojrzał w jej oczy z nadzieją
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz