- Opowiadaj jak było – Kaśka napadła na nią od samego progu
- A czemu ty nie jesteś w pracy? – zdziwiła się. Jej
koleżanka od kilku tygodni pracowała w księgarni
- Oj tam – machnęła ręką - zamieniłam się z Sylwią. Nawet
jej pasowało, bo jutro chciała jechać do mamy. I co?
- Ty jesteś walnięta! – wywróciła
oczami - Nie poszłaś do roboty, żeby posłuchać o moim spotkaniu z Dobrzańskim?
– popukała się palcem w czoło – I nic. Możesz się przestać podniecać. Dzieci z
tego nie będzie. Kawał z niego chama. Nowobogacki panisko, żadna rewelacja. Coraz
bardziej zaczynam żałować, że się zgodziłam. Ale trudno, wreszcie rzucę tę
robotę. Już wole znosić jego przez tydzień, niż Renatę przez kolejne dwa
miesiące. Zresztą Konrad, ten nasz barista wspominał, że Renatka chce wprowadzić
nowe zmiany i mamy się dzielić napiwkami z kuchnią.
- Ty jesteś do niego uprzedzona –
mruknęła blondynka
- Nie jestem uprzedzona, tylko
obiektywna, a to generalnie zmienia postać rzeczy. Idę się zdrzemnąć, kiepsko
spałam dzisiaj w nocy. Nie budź mnie przed szóstą – i zniknęła za drzwiami
swojego pokoju.
Z niewielką, czarną walizeczkę
oczekiwała na niego przed blokiem. Całe szczęście, że Kaśka pożyczyła jej tę
walizkę. Nie będzie musiała po raz kolejny wysłuchiwać, jak to nie stać jej nie
tylko na pralnię, ale i na porządny bagaż. Wreszcie najnowszy model BMW w
nieokreślonym kolorze, jakiego jeszcze nigdy nie widziała, zajechał pod jej
klatkę schodową. Była pewna, że to on. Takie auta nieczęsto pojawiały się w
tych okolicach. ‘No tak, pewnie wyścigówka na specjalnie zamówienie. Tacy, jak
on nie mogą jeździć pospolitym czarnym, a nie daj boże białym, czy granatowym.
Takimi jeździ tylko plebs’.
- Mam nadzieję, że nie czekałaś
zbyt długo – rzekł uprzejmym tonem, wysiadając z samochodu – Straszne dziś
korki. Obyśmy się nie spóżnili na lotnisko. Cześć – niespodziewanie musnął jej
usta – Zapraszam – odbierając walizkę otworzył jej drzwi od strony pasażera.
Nim wsiadła, spojrzała jeszcze w górę, na okna w trzecim piętrze. Była
przekonana, że jej wścibska przyjaciółka ich obserwowała. Wrzucił jej bagaż do
auta i po chwili znalazł się za kierownicą
- Co to miało być? – spojrzała na
niego lekko poirytowana. Uśmiechnął się, ale nie doszukała się w tym grymasie
nieszczerości, czy kpiny.
- Mała próba przed pierwszym
aktem – wyjaśnił – Zapnij pasy – odpalił i ruszył w kierunku Okęcia.
Nie zdążyli odjechać daleko, gdy
jej komórka zasygnalizowała przyjście sms’a. ‘No, no. Nieźle się zaczyna. Baw
się dobrze!!!’ – odczytała wiadomość i cisnęła urządzeniem do torebki.
- Jak ci minął poranek? – zapytał
po chwili. Obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem
- To teraz będziemy rozmawiać o
tym, co zjadłam na śniadanie, albo o pogodzie? – syknęła
- Chciałem trochę rozładować
atmosferę. Jesteś strasznie spięta – stwierdził – Nie martw się, nie będzie tak
źle.
- Obawiam się, że będzie gorzej,
niż mi się wydaje – mruknęła i zaciekawieniem przyglądała się mijanym budynkom.
Miał coraz więcej wątpliwości, czy właśnie ta dziewczyna podoła temu zadaniu i
bezbłędnie odegra swoją rolę.
- Swoją drogą mogłaś założyć
bluzkę z większym dekoltem – mruknął, zatrzymując samochód przed sygnalizacją
świetlną.
- A co, lubisz styl dziwkarski? –
splotła ręce na piersiach i spojrzała na niego prowokująco. Zaśmiał się pod
nosem. Te ich utarczki słowne zaczynały go coraz bardziej bawić.
- Nie, ale lubię kobiety świadome
swojej urody.
- Czy mam to traktować jak
komplement? – teraz to on doszukał się w jej głosie nuty kpiny
- Po prostu nie rozumiem,
dlaczego taka śliczna dziewczyna stara się to ukryć, zamiast eksponować – nie udało
jej się ukryć zaskoczenia jego słowami. Chyba po raz pierwszy powiedział jej
coś miłego. – I nie chodziło mi o różowy top i skąpą mini, ale o bardziej
kobiecie ubrania, niż jeansy i t-shirt z wycięciem w łódkę.
Płynnym ruchem zaparkował na
zarezerwowanym wcześniej miejscu, tuż przy wejściu do terminala i wyskakując z
samochodu szybko otworzył jej drzwi. Musiała przyznać, że te drobne gesty
trochę kłóciły się z jego momentami bezczelnym sposobem bycia. Wyjął jej
walizkę, dwie jednakowe, średniej wielkości i trzy pokrowce z ubraniami.
- Nie spodziewałam się, że na
tydzień zapakujesz pół domu – rzuciła złośliwie. Obrzucił ją spojrzeniem pełnym
zaskoczenia, ale i rozbawienia.
- Moja jest tylko jedna. Ta druga
jest dla ciebie. Obiecałem ci przecież uzupełnienie garderoby – wyjaśnił –
Rozmarzone spojrzenie, szeroki uśmiech i idziemy – poinstruował i podając jej
rączkę jednej z walizek ruszył przodem
Podszedł do oczekującej przy
jednej z ławek grupki i przytulając Ulę do swego boku dokonał zręcznej
prezentacji. Zgromadzeni, na czele ze specyficznym projektantem, przyglądali
jej się zaciekawieni. Gdy ruszyli do odprawy, a Marek na moment gdzieś się
oddalił, przydreptał do Pshemko, obrzucając przenikliwym spojrzeniem.
- Czy osoba Urszula jest modelką?
– zwrócił się w charakterystyczny dla siebie sposób. Pierwszy raz miała do
czynienia z tak dziwacznym człowiekiem.
- Nie – roześmiała się – spokojnie,
to nie moja bajka. Jeszcze studiuję, ekonomię i zarządzanie.
- Szkoda, wielka szkoda –
teatralnie się zasmucił – Zaprawdę powiadam, że osoba ma warunki, żeby zostać
modelką
- To bardzo miłe, ale wystarczy,
że mój partner zajmuje się modą. Jak widać łączenie życia prywatnego i pracy
marnie się kończy – celowo nawiązała jego poprzedniego związku prezesa.
- Czego od ciebie chciał? – gdy tylko
projektant nieznacznie się oddalił, usłyszała za sobą szept Dobrzańskiego
- Sadził, że jestem modelką. A
jak się dowiedział, że jednak nie, to sugerował, że powinnam nią zostać –
rzekła przesuwając się w kolejce. Celowo Marek stanął na końcu, by móc wybrać
miejsca w samolocie oddalone od pracowników Febo&Dobrzański. Nie zamierzał
być podsłuchiwany przez cały lot
- Widzisz – rzekł z nutą triumfu –
on też uważa, że masz co eksponować
- Niw uważasz, że gdybym była
modelką twoja eks wydrapałaby mi oczy? – jego prawy kącik ust powędrował w górę
i przygarniając ją do siebie, krótko musnął w policzek
- Obroniłbym cię własną piersią –
zadeklarował i wstawił ich walizki na wagę
- Śpisz na kanapie –
zawyrokowała, gdy tylko znaleźli się w eleganckim i przestronnym apartamencie.
Trochę ją przytłaczał ten wystrój, ale postanowiła, że nie będzie się skupiać
nad tym, jak bardzo tutaj nie pasuje.
- Chyba sobie żartujesz? –
prychnął – Nie po to wynająłem najlepszy pokój w tym hotelu, żeby spać na
jakimś niewygodnym rupieciu. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i jak powiedziałem, że
cię nie dotknę, to znaczy, że cię nie dotknę. Jeśli chcesz to się odgrodź
drutem kolczastym, albo zasiekami pod napięciem – poważnym tonem rzekł z
wyraźnym rozbawieniem w oczach – Wolisz spać po prawej, czy po lewej?
- Po prawej – syknęła przez
zaciśnięte zęby
- To się dobrze składa, bo ja
wolę po lewej – uśmiechnął się triumfalnie – Rozpakuj się, przejrzyj garderobę,
którą dla ciebie przywiozłem i przygotuj się wieczór. O dziewiętnastej zaczyna
się kolacja powitalna. Założysz tę śliwkową sukienkę – wskazał na walizkę – Ja wychodzę,
mam spotkanie
- Już do niej biegniesz? –
rzuciła złośliwie. Uśmiechnął się pod nosem
- Nie, mam spotkanie w sprawie
piątkowego pokazu. O ile ją znam, przyjedzie dopiero za kilka godzin. Lubi mieć
mocne wejścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz