B

niedziela, 3 stycznia 2016

'Teatrzyk' III

- Opowiadaj jak było – Kaśka napadła na nią od samego progu
- A czemu ty nie jesteś w pracy? – zdziwiła się. Jej koleżanka od kilku tygodni pracowała w księgarni
- Oj tam – machnęła ręką - zamieniłam się z Sylwią. Nawet jej pasowało, bo jutro chciała jechać do mamy. I co?
- Ty jesteś walnięta! – wywróciła oczami - Nie poszłaś do roboty, żeby posłuchać o moim spotkaniu z Dobrzańskim? – popukała się palcem w czoło – I nic. Możesz się przestać podniecać. Dzieci z tego nie będzie. Kawał z niego chama. Nowobogacki panisko, żadna rewelacja. Coraz bardziej zaczynam żałować, że się zgodziłam. Ale trudno, wreszcie rzucę tę robotę. Już wole znosić jego przez tydzień, niż Renatę przez kolejne dwa miesiące. Zresztą Konrad, ten nasz barista wspominał, że Renatka chce wprowadzić nowe zmiany i mamy się dzielić napiwkami z kuchnią.
- Ty jesteś do niego uprzedzona – mruknęła blondynka
- Nie jestem uprzedzona, tylko obiektywna, a to generalnie zmienia postać rzeczy. Idę się zdrzemnąć, kiepsko spałam dzisiaj w nocy. Nie budź mnie przed szóstą – i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Z niewielką, czarną walizeczkę oczekiwała na niego przed blokiem. Całe szczęście, że Kaśka pożyczyła jej tę walizkę. Nie będzie musiała po raz kolejny wysłuchiwać, jak to nie stać jej nie tylko na pralnię, ale i na porządny bagaż. Wreszcie najnowszy model BMW w nieokreślonym kolorze, jakiego jeszcze nigdy nie widziała, zajechał pod jej klatkę schodową. Była pewna, że to on. Takie auta nieczęsto pojawiały się w tych okolicach. ‘No tak, pewnie wyścigówka na specjalnie zamówienie. Tacy, jak on nie mogą jeździć pospolitym czarnym, a nie daj boże białym, czy granatowym. Takimi jeździ tylko plebs’.
- Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo – rzekł uprzejmym tonem, wysiadając z samochodu – Straszne dziś korki. Obyśmy się nie spóżnili na lotnisko. Cześć – niespodziewanie musnął jej usta – Zapraszam – odbierając walizkę otworzył jej drzwi od strony pasażera. Nim wsiadła, spojrzała jeszcze w górę, na okna w trzecim piętrze. Była przekonana, że jej wścibska przyjaciółka ich obserwowała. Wrzucił jej bagaż do auta i po chwili znalazł się za kierownicą
- Co to miało być? – spojrzała na niego lekko poirytowana. Uśmiechnął się, ale nie doszukała się w tym grymasie nieszczerości, czy kpiny.
- Mała próba przed pierwszym aktem – wyjaśnił – Zapnij pasy – odpalił i ruszył w kierunku Okęcia.
Nie zdążyli odjechać daleko, gdy jej komórka zasygnalizowała przyjście sms’a. ‘No, no. Nieźle się zaczyna. Baw się dobrze!!!’ – odczytała wiadomość i cisnęła urządzeniem do torebki.
- Jak ci minął poranek? – zapytał po chwili. Obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem
- To teraz będziemy rozmawiać o tym, co zjadłam na śniadanie, albo o pogodzie? – syknęła
- Chciałem trochę rozładować atmosferę. Jesteś strasznie spięta – stwierdził – Nie martw się, nie będzie tak źle.
- Obawiam się, że będzie gorzej, niż mi się wydaje – mruknęła i zaciekawieniem przyglądała się mijanym budynkom. Miał coraz więcej wątpliwości, czy właśnie ta dziewczyna podoła temu zadaniu i bezbłędnie odegra swoją rolę.
- Swoją drogą mogłaś założyć bluzkę z większym dekoltem – mruknął, zatrzymując samochód przed sygnalizacją świetlną.
- A co, lubisz styl dziwkarski? – splotła ręce na piersiach i spojrzała na niego prowokująco. Zaśmiał się pod nosem. Te ich utarczki słowne zaczynały go coraz bardziej bawić.
- Nie, ale lubię kobiety świadome swojej urody.
- Czy mam to traktować jak komplement? – teraz to on doszukał się w jej głosie nuty kpiny
- Po prostu nie rozumiem, dlaczego taka śliczna dziewczyna stara się to ukryć, zamiast eksponować – nie udało jej się ukryć zaskoczenia jego słowami. Chyba po raz pierwszy powiedział jej coś miłego. – I nie chodziło mi o różowy top i skąpą mini, ale o bardziej kobiecie ubrania, niż jeansy i t-shirt z wycięciem w łódkę.
Płynnym ruchem zaparkował na zarezerwowanym wcześniej miejscu, tuż przy wejściu do terminala i wyskakując z samochodu szybko otworzył jej drzwi. Musiała przyznać, że te drobne gesty trochę kłóciły się z jego momentami bezczelnym sposobem bycia. Wyjął jej walizkę, dwie jednakowe, średniej wielkości i trzy pokrowce z ubraniami.
- Nie spodziewałam się, że na tydzień zapakujesz pół domu – rzuciła złośliwie. Obrzucił ją spojrzeniem pełnym zaskoczenia, ale i rozbawienia.
- Moja jest tylko jedna. Ta druga jest dla ciebie. Obiecałem ci przecież uzupełnienie garderoby – wyjaśnił – Rozmarzone spojrzenie, szeroki uśmiech i idziemy – poinstruował i podając jej rączkę jednej z walizek ruszył przodem
Podszedł do oczekującej przy jednej z ławek grupki i przytulając Ulę do swego boku dokonał zręcznej prezentacji. Zgromadzeni, na czele ze specyficznym projektantem, przyglądali jej się zaciekawieni. Gdy ruszyli do odprawy, a Marek na moment gdzieś się oddalił, przydreptał do Pshemko, obrzucając przenikliwym spojrzeniem.
- Czy osoba Urszula jest modelką? – zwrócił się w charakterystyczny dla siebie sposób. Pierwszy raz miała do czynienia z tak dziwacznym człowiekiem.
- Nie – roześmiała się – spokojnie, to nie moja bajka. Jeszcze studiuję, ekonomię i zarządzanie.
- Szkoda, wielka szkoda – teatralnie się zasmucił – Zaprawdę powiadam, że osoba ma warunki, żeby zostać modelką
- To bardzo miłe, ale wystarczy, że mój partner zajmuje się modą. Jak widać łączenie życia prywatnego i pracy marnie się kończy – celowo nawiązała jego poprzedniego związku prezesa.
- Czego od ciebie chciał? – gdy tylko projektant nieznacznie się oddalił, usłyszała za sobą szept Dobrzańskiego
- Sadził, że jestem modelką. A jak się dowiedział, że jednak nie, to sugerował, że powinnam nią zostać – rzekła przesuwając się w kolejce. Celowo Marek stanął na końcu, by móc wybrać miejsca w samolocie oddalone od pracowników Febo&Dobrzański. Nie zamierzał być podsłuchiwany przez cały lot
- Widzisz – rzekł z nutą triumfu – on też uważa, że masz co eksponować
- Niw uważasz, że gdybym była modelką twoja eks wydrapałaby mi oczy? – jego prawy kącik ust powędrował w górę i przygarniając ją do siebie, krótko musnął w policzek
- Obroniłbym cię własną piersią – zadeklarował i wstawił ich walizki na wagę

- Śpisz na kanapie – zawyrokowała, gdy tylko znaleźli się w eleganckim i przestronnym apartamencie. Trochę ją przytłaczał ten wystrój, ale postanowiła, że nie będzie się skupiać nad tym, jak bardzo tutaj nie pasuje.  
- Chyba sobie żartujesz? – prychnął – Nie po to wynająłem najlepszy pokój w tym hotelu, żeby spać na jakimś niewygodnym rupieciu. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i jak powiedziałem, że cię nie dotknę, to znaczy, że cię nie dotknę. Jeśli chcesz to się odgrodź drutem kolczastym, albo zasiekami pod napięciem – poważnym tonem rzekł z wyraźnym rozbawieniem w oczach – Wolisz spać po prawej, czy po lewej?
- Po prawej – syknęła przez zaciśnięte zęby
- To się dobrze składa, bo ja wolę po lewej – uśmiechnął się triumfalnie – Rozpakuj się, przejrzyj garderobę, którą dla ciebie przywiozłem i przygotuj się wieczór. O dziewiętnastej zaczyna się kolacja powitalna. Założysz tę śliwkową sukienkę – wskazał na walizkę – Ja wychodzę, mam spotkanie
- Już do niej biegniesz? – rzuciła złośliwie. Uśmiechnął się pod nosem
- Nie, mam spotkanie w sprawie piątkowego pokazu. O ile ją znam, przyjedzie dopiero za kilka godzin. Lubi mieć mocne wejścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz