To zdecydowanie była ciąża
podwyższonego ryzyka. Już jakiś czas temu skończyła trzydziestkę, a na dodatek
miała zostać matką po raz pierwszy. Komplikacje pojawiły się już pod koniec
pierwszego trymestru. Leżała już od kilkunastu tygodni i wychodziło na to, że
taki stan rzeczy utrzyma się aż do rozwiązania. I mimo tego, że od siedzenia w domu dostawała
już bzika, to nigdy, nawet przez moment nie żałowała podjętej decyzji. Wydawało
jej się, że już nigdy nie zostanie matką. Od momentu, gdy rozpadł się jej
długoletni związek, z trudem pogodziła się z faktem, że nigdy nie usłyszy słowa
‘mamo’. Lata uciekały, a ona nie spotykała na swojej drodze mężczyzny, który
zasługiwał na miano ojca jej dziecka. Aż wreszcie trafiła na Marka. Nie
zastanawiała się ani chwili, gdy krótko po ich zaręczynach, które notabene
miały miejsce w chmurach, zapytał, czy urodzi mu dziecko. Trzeba było przyznać,
że Urszula Cieplak była wielką szczęściarą. Miała u swego boku cudownego
partnera, który był idealnym materiałem na męża, ojca, przyjaciela i kochanka w
jednym. Jej marzenia o szczęśliwym życiu, z mężczyzną, który będzie ją kochał
ponad wszystko właśnie się spełniały. Ilekroć wracała pamięcią do momentu ich
oświadczyn, na jej ustach pojawiał się szeroki uśmiech. Był luty, zbliżał się walentynkowy
weekend. Zostawili Marysię pod opieką dziadków i wybrali się na romantyczny
wypad do Paryża. I podczas tej podróży, na pokładzie samolotu oświadczył się
jej, tłumacząc, że odkąd poznali się w chmurach, on każdego dnia upaja się tym
szczęściem.
Chwilę po zaręczynach spełniło się również jej marzenie o byciu
matką. I wcale nie chodziło o ciążę. Odkąd w połowie listopada wprowadziła się
do domu Dobrzańskich jej relacje z Marysią układały się coraz lepiej. Marek nie
raz skarżył się żartobliwie, że zaczyna być zazdrosny i oburzony faktem, że w
porównaniu z Ulą schodzi coraz częściej na drugi plan. W głębi duszy cieszył
się, że obie jego dziewczyny tak dobrze się dogadują. Marysi od dawna brakowało
ciepła i zrozumienia, które mogła dać tylko kobieta. I podczas jednego z
leniwych popołudni, gdy grali we trójkę w scrabble Marysia zawróciła się do
niej ‘mamo’. Widząc zaskoczone, ale jednocześnie roześmiane oczy ojca,
wpatrzone w Ulę zrozumiała, że najwyraźniej strzeliła gafę. Szybko się
poprawiła używając imienia ‘Ula’. A Cieplak była wzruszona. Głaszcząc małą po
głowie zapewniła, że może zwracać się do niej, jak jej wygodnie, ale jeśli
będzie miała ochotę mówić do niej ‘mamo’, to będzie zaszczycona, bo zawsze marzyła
o takiej cudownej córce. Tym jednym zdaniem całkowicie ‘kupiła’ dziewczynkę.
Wszyscy troje mieli wrażenie, że to popołudnie było taką kropką nad i, kiedy to
stali się prawdziwą rodziną.
Informację o ich zaręczynach Marysia przyjęła
bardzo dobrze. Nawet dopytywała, czy będzie mogła sypać na ślubie kwiatki,
wzorem amerykańskich filmów. Bardziej bali się jej reakcji, jeśli chodzi o
powiększenie rodziny. Nie zapowiadali tego wcześniej. Nie mieli pewności, jak
szybko Ula zajdzie w ciążę, ale również, jaki dziewczynka będzie miała stosunek
do potencjalnego rodzeństwa. Uznali, że lepiej będzie ją postawić, przed faktem
dokonanym, a później pracować nad ewentualnym sprzeciwem. I gdy ginekolog w
pewien kwietniowy dzień potwierdził Uli przypuszczenia, postanowili ogłosić
radosną nowinę. Mała Dobrzańska wieść o rodzeństwie przyjęła ze spokojem, ale
bez wyraźnego entuzjazmu. Przyznała się później Markowi, że zawsze chciała mieć
brata lub siostrę, tak, jak jej szkolne koleżanki, ale z drugiej strony
obawiała się, że małe dziecko pozbawi ją uwagi rodziców. Zapewniał córkę, że
będzie się starał poświęcać jej jak najwięcej czasu. Tłumaczył, że taki mały
szkrab wymaga wzmożonej opieki i jest dość absorbujący, ale postarają się z
Ulą, by nie czuła się zaniedbana lub odrzucona, że wciąż będą kochać ją tak
samo. Cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania i spokojnie wyjaśniał, że
miłość trzeba mnożyć, a liczne rodziny są fajne. Koniec końców dziewczynka
szybko pogodziła się z sytuacją, a wręcz nie mogła się doczekać, kiedy dziecko
pojawi się na świecie. Wielką rolę w tym procesie akceptacji odegrała również
Helena Dobrzańska, która wiele z wnuczką rozmawiała na temat nowego członka
rodziny. Dobrzańscy bezapelacyjnie byli zachwyceni Ulą i szczęśliwi, że ich syn
wreszcie ułożył sobie życie.
- Cześć kochanie – do sypialni
wsunął się Dobrzański
- Już po piątej? – zdziwiła się.
Zwykle czas do powrotu ukochanego strasznie jej się dłużył. Dziś minął
wyjątkowo szybko, może za sprawą książki, którą kupił jej w ubiegłym tygodniu
- Zerwałem się godzinkę wcześniej
– puścił jej oczko i wgramolił się na łóżko, przekręcając się na bok i kładąc
lewę rękę na jej zaokrąglonym brzuszku – Jak Maks? Daje ci dziś popalić?
- Będziesz miał córkę tancerkę i
syna piłkarza – zaśmiała się, by po chwili lekko się skrzywić - Od dwóch dni jakby rozgrywał turniej. Mam
dość tego leżenia – jęknęła
- Wiem kochanie – musnął ustami
jej policzek – Musisz wytrzymać jeszcze troszkę. Jesteś bardzo dzielna.
- Dzielny wieloryb – mruknęła –
Nie dość, że tyję od ciąży, to jeszcze okłada mi się tłuszczyk z braku ruchu.
- Dla mnie i tak jesteś
najcudowniejsza i nie mogę się doczekać, kiedy urodzisz i wreszcie będę mógł
się z tobą ożenić – spojrzał w jej oczy z miłością – Będziesz najpiękniejszą
panną młodą na globie – parsknęła śmiechem
- Dobra, dobra. Już mnie tak nie
czaruj – położyła swoją dłoń na jego – Jak w pracy?
- W porządku. Cisza i spokój,
dlatego wziąłem dwa dni wolnego. Zawiozę jutro Manię do szkoły i wrócę do
ciebie. Dotrzymam ci towarzystwa, a po południu zabiorę ją na rolki do parku. A
pojutrze pojedziemy razem na badania. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania
z naszym synem. Może znowu nam pomacha – przypomniał sobie ostatnie badanie USG
w 3D, kiedy to chłopczyk wykonywał dziwne ruchy ręką. Lekarz twierdził, że się
po prostu przeciągał, ale Marek nie przyjmował tej wersji. Twierdził, że synek
witał się z rodzicami, na co Ula reagowała śmiechem
- No dobrze. Bardzo chętnie cię
jutro pomęczę, bo nudzę się tu jak mops, dopóki pani Ela nie przyprowadzi
Maryśki ze szkoły. Dobrze, że podstawówka ma zajęcia do wczesnego popołudnia, to
przynajmniej ona dotrzymuje mi towarzystwa. A właśnie, zajrzyj do niej. Powinna
już skończyć pracę domową z angielskiego. I dopilnuj proszę, żeby zjadła zupę
przed treningiem. Pani Ela ugotowała pieczarkową. Wystarczy odgrzać –
Dobrzański westchnął
- No to idę. A tak bym tu sobie z
tobą poleżał
-
Uwierz mi, że chętnie bym się z
tobą zamieniła. Ty być tu leżał i dbał o to, żeby ten mały rozrabiaka
prawidłowo się rozwijał, a ja bym dopilnowała Marysię. Chętnie bym się
wzięła za jesienne porządki, albo za prasowanie, którego szczerze nie
znoszę. Zaczęłam nawet cholernie
tęsknić za pracą.
- A podobno nie lubisz swojego
nowego prezesa – zauważył kierując się w stronę drzwi
- Bo jest cholernie upierdliwy.
Ale z braku laku – mruknęła
- I tak dopilnuję, żebyś po
macierzyńskim zaczęła pracę w Febo&Dobrzański. Już ci szykuję ciekawą posadę
- O nie. Znowu zaczynasz –
pogroziła mu palcem – Będziemy razem w domu, w pracy, w drodze do pracy. Aż się
sobie znudzimy i w końcu się pozabijamy
- Nie pozabijamy, bo się kochamy –
odpowiedział jej z szerokim uśmiechem – Chcę cię mieć jak najbliżej. A i
zamienisz upierdliwego prezesa na takiego, który jest w tobie zakochany.
Obiecuję być wymarzonym przełożonym – posłał jej powietrznego buziaka i zniknął
za drzwiami
- Wystarczy, że jesteś wymarzonym
partnerem – rzekła pod nosem i czule pogładziła swój brzuch – I wymarzonym
ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz