B

poniedziałek, 14 grudnia 2015

'Teatrzyk' I

Trzydziestopięcioletni brunet wyszedł wściekły z budynku firmy modowej ‘Febo&Dobrzański’. Gwałtownym ruchem rozwiązał krawat i nerwowo schował go do brązowej teczki. Pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy była szybka jazda samochodem. Miał ochotę wyjechać z Warszawy na którąkolwiek trasę szybkiego ruchu i pognać swoim sportowym BMW przed siebie. Zwykle przynosiło to ukojenie w sytuacjach stresowych. Teraz jednak doszedł do wniosku, że prędzej zabije się na pierwszym lepszym drzewie, niż się uspokoi. Nie czuł się oszukany, zdradzony czy choćby zawiedziony. Był po prostu wściekły, że nie potrafiła docenić tego, co jej dawał, że przekreśliła wszystkie jego plany, zburzyła przyszłość. Wrzucił teczkę wraz z marynarką do bagażnika i ruszył w kierunku parku. Szedł szybkim krokiem, nerwowo drapiąc się po głowie, gdy zza rogu ostatnich zabudowań przed parkowym ogrodzeniem wpadła na niego młoda dziewczyna. Zawartość jej mrożonej kawy, którą niosła w papierowym kubku, wylądowała na błękitnej koszuli bruneta.
- Jak pani chodzi?! – wrzasnął. Słyszała go aż nadto dobrze, mimo iż nie zdążyła jeszcze wyjąć z uszu słuchawek
- Przepraszam pana bardzo – rzekła zmieszana
- Zdaje się, ze w Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Na chodnikach również! – spojrzał na wielką, mokrą plamę na swoim torsie
- Zamyśliłam się. Jeszcze raz pana przepraszam. Oczywiście zapłacę za pralnię – obrzucił ją kpiącym spojrzeniem.
- Obawiam się, że za bardzo nadszarpnęłoby to pani budżet. Jedwabnych koszul nie pierze się w pierwszej, podrzędnej pralni – odparł bezczelnie, mierząc ją od góry do dołu. Miała nie więcej, jak dwadzieścia pięć lat. Ubrana w jeansy rurki, zwykły czerwony t-shirt i nawet nie markowe trampki, kupione zapewne na jakimś straganie za dwadzieścia złotych. Materiałowy, niewielki plecak wyglądał na mocno wysłużony. Spuściła wzrok speszona. Uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją – Ma pani szczęście, że to była kawa z lodem, a nie gorące, podwójne cappucciono. A na przyszłość, proszę uważać, jak pani chodzi – prychnął i skierował się w stronę auta. Nie dość, że już wcześniej jego dziewczyna doprowadziła go szewskiej pasji, to jeszcze ta małolata oblała jego ulubioną koszulę. ‘To nie jest twój szczęśliwy dzień’ przemknęło mu przez myśl, nim ruszył w kierunku swojego penthousa.

Rozsiadł się wygodnie w kawiarnianym ogródku i oczekując na kelnerkę zaczął przeglądać dokumenty, które przyszły faksem dziś rano. O ile harmonogram targów był do zaakceptowania, to już sam pomysł wyjazdu wybitnie mu się nie podobał. Nie miał ochoty oglądać jej w towarzystwie nowego kochanka, gdy na jego oczach będzie próbowała odstawiać teatrzyk, jaka to jest zakochana i szczęśliwa, próbując mu grać na nerwach. ‘Zakochała się, w tydzień! Akurat! A może znają się od dawna, tylko ja o niczym nie wiedziałem? Sądziłem, że to tylko jej fochy, że znów ze mną pogrywa, a tu masz - szczęście i harmonia’
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie? – uśmiechnęła się do niego niewysoka kobieta o przenikliwym spojrzeniu i bujnych, rudych lokach.
- Mrożone latte z podwójnym espresso, tylko bez bitej śmietany. I może jeszcze tosty hawajskie bez żurawiny, za to z sosem marinara.
- Oczywiście. Na tosty będzie pan musiał poczekać kwadrans, a kawę koleżanka zaraz poda – kiwnął głową, nie zaszczycając jej nawet nikłym uśmiechem i wrócił do przeglądania planu mediolańskich targów mody. ‘A może bym tak nie pojechał? Wyślę z Pshemko Sebastiana’ zastanawiał się. ‘Jesteś durny, jeśli myślisz, że ojciec się na to zgodzi. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy sam nie może wszystkiego dopilnować’. Jego rozmyślania przerwało pojawienie się upragnionego napoju na stoliku
- Pańska kawa – usłyszał łagodny głos. Podniósł gwałtownie głowę i napotkał zaskoczoną twarz poznanej niedawno dziewczyny
- To chyba jakiś chichot losu, że osoba, która wylała kilka dni temu na mnie kawę, teraz mi ją podaje
 - Jeszcze raz chciałam pana przeprosić – spuściła wzrok w geście zakłopotania – To był wypadek.
- Dobrze, że takie wypadki nie zdarzają się pani w pracy – rzucił złośliwie i ostentacyjnie spojrzał na czytane wcześniej dokumenty. Dziewczyna bezszelestnie przeniosła się w dalszą część ogródka, obsługując nowych gości. Dopiero teraz, gdy była daleko, postanowił przyjrzeć jej się uważnie. Była całkiem zgrabna. Długie, szczupłe nogi, ładna twarz, ciemne, długie włosy i czarujący uśmiech. Z pewnością część klientów nie szczędziła hojnych napiwków. Obserwował ją uważnie, niczym tygrys swoją ofiarę. Jednak już do niego nie podeszła. Tosty podała mu korpulentna blondynka. Sam nie wiedział, czemu aż tak bardzo się na niej wyżywał i wciąż wypominał ten nieszczęsny incydent. Przecież koszula już dawno wisiała w jego garderobie wyprana i wyprasowana. Obserwując kelnerkę i głowiąc się nad swoją włoską podróżą i niewierną dziewczyną wpadł mu do głowy genialny plan.
- Podać coś jeszcze? – spytała ruda, zabierając ze stolika pusty talerz
- Szklankę wody. I chciałbym, żeby podała mi ją koleżanka – wskazał na brunetkę. Kelnerka kiwnęła głową i wraz z drugą zniknęła we wnętrzu lokalu. Po chwili pojawił się obiekt jego długotrwałych obserwacji
- Pańska woda
- Dziękuję – rzekł uprzejmym tonem, który był dla niej zaskoczeniem. Spodziewała się kolejnych wyrzutów, do których woda miała być tylko pretekstem – Chciałem panią przeprosić. Ostatnio mam złe dni i bywam złośliwy dla wszystkich w koło
- Nie ma o czym mówić – uśmiechnęła się przyjaźnie. Dopiero teraz dostrzegł jej nienaturalnie niebieskie oczy. Do jego planu nadawała się idealnie. Zerkając na plakietkę, zwrócił się do niej po imieniu
- Ula, możesz usiąść ze mną na chwilę – obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem
- Nie wolno nam siadać z gośćmi - chrząknęła
- Rozumiem. Ale mnie bardzo zależy. Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. Mam pewną propozycję – widząc, że już otwiera usta, by z pewnością odmówić, kontynuował – Spokojnie, nie zamierzam cię zapraszać na kawę – roześmiał się. I ona mu zawtórowała – To pewnego rodzaju biznesowa propozycja – widział wahanie na jej twarzy
- Mam przerwę za pół godziny. Wtedy będziemy mogli porozmawiać – zaryzykowała. Co jej szkodzi. Może jej się to opłaci. Może wyrwie się z tego miejsca. A jeśli to kolejny erotoman, przecież się zorientuje. Na takich miała niewidzialny radar, który włączał się w momencie zagrożenia
- Świetnie. Zaczekam
Po trzydziestu minutach dosiadła się do niego.
- Pracujesz tu na stałe, czy to twoja dorywcza praca?
- Studiuję. Zatrudniłam się tutaj tylko na okres wakacji – wyjaśniła
- A ile tutaj zarabiasz? – zaciekawił się
- Wybaczy pan, ale – wszedł jej w słowo
- Marek. Marek Dobrzański – wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą niepewnie uścisnęła
- Ula Cieplak
- Wiem, że to trochę pytania nie na miejscu, ale ile? Tysiąc, dwa, dwa i pół?
- Nie bardzo rozumiem, do czego zmierzasz? – zmarszczyła brwi i obrzuciła go badawczym spojrzeniem
- Mam dla ciebie propozycje, dzięki której będziesz mogła zarobić całkiem spore pieniądze – w głowie zapaliła jej się czerwona lampka. Wstała gwałtownie rzucając jedynie
- Pan wybaczy, ale takimi – wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo – propozycjami nie jestem zainteresowana – już chciała odejść, gdy złapał ją za rękę
- Źle mnie zrozumiałaś. Nie szukam dziewczyny do towarzystwa – patrzyła mu prosto w oczy, chcąc sprawdzić, czy to co mówi jest rzeczywiście prawdą – To znaczy, poniekąd do towarzystwa, ale nie w takim charakterze, o jakim myślisz – wyjaśnił pospiesznie - Usiądź proszę – chwilę się wahała, ale wróciła na swoje miejsce. Ten facet miał coś w sobie. Coś, co nie pozwalało jej odejść i tak po prostu wrócić do służbowych obowiązków – Więc? Ile zarabiasz?
- Osiemset na umowę zlecenie i jakiś tysiąc dwieście, tysiąc czterysta z napiwków.
- Przyjmijmy dwa i pół. Dwa i pół tysiąca za cały miesiąc pracy. Ja proponuje ci dziesięć tysięcy, za jeden tydzień – jej oczy były wielkości pięciozłotówki
- A co miałabym robić? – rzekła cicho, jakby bojąc się odpowiedzi, którą za chwilę usłyszy
- Udawać moją dziewczynę przez tydzień w Mediolanie – pokręciła głową z nutą niedowierzania i rozbawienia – Przez tydzień zarobisz tyle, ile z pewnością nie zarobisz tu przez całe wakacje. Będziesz miała wolny sierpień i pokaźną sumkę pieniędzy. A wszystko to, za odstawienie ze mną teatrzyku. Oczywiście koszt podróży i pobytu w Mediolanie pokrywam ja. Do tego dorzucę jeszcze parę ciuszków do twojej szafy, żebyś się odpowiednio prezentowała
- Wybacz, ale ci nie wierzę. Nie wierzę, że dostanę takie pieniądze za ładne wyglądanie u twego boku, a ty nie będziesz oczekiwał nic więcej – roześmiał się. Ta dziewczyna naprawdę go rozbawiła. Doskonale wiedział, co ma na myśli.
- Z całym szacunkiem, jesteś piękną dziewczyną, ale od tego więcej mam kogoś innego – wyjaśnił
- To czemu jej nie zabierzesz do Włoch? – zapytała przytomnie
- Problem w tym, że niedawno mnie zostawiła. I zapewne pojawi się w Mediolanie ze swoim nowym kochankiem, ostentacyjnie się z nim prowadzając. Po pierwsze zamierzam utrzeć jej nosa – zaczął wyliczać na palcach lewej ręki – Po drugie zdemaskować, że ten cały Fabio jest jakimś figurantem, a nie jej partnerem. A po trzecie nic tak na nią nie działa, jak zazdrość. Gdy pojawisz się w charakterze mojej dziewczyny, szybko zmieni zdanie i do mnie wróci
- Muszę się zastanowić – mruknęła
- Oby nie za długo. Jak podejmiesz decyzję, to zadzwoń – podał jej swoją wizytówkę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz