Trzydziestopięcioletni brunet
wyszedł wściekły z budynku firmy modowej ‘Febo&Dobrzański’. Gwałtownym
ruchem rozwiązał krawat i nerwowo schował go do brązowej teczki. Pierwszą
myślą, jaka przyszła mu do głowy była szybka jazda samochodem. Miał ochotę
wyjechać z Warszawy na którąkolwiek trasę szybkiego ruchu i pognać swoim
sportowym BMW przed siebie. Zwykle przynosiło to ukojenie w sytuacjach
stresowych. Teraz jednak doszedł do wniosku, że prędzej zabije się na pierwszym
lepszym drzewie, niż się uspokoi. Nie czuł się oszukany, zdradzony czy choćby
zawiedziony. Był po prostu wściekły, że nie potrafiła docenić tego, co jej
dawał, że przekreśliła wszystkie jego plany, zburzyła przyszłość. Wrzucił
teczkę wraz z marynarką do bagażnika i ruszył w kierunku parku. Szedł szybkim
krokiem, nerwowo drapiąc się po głowie, gdy zza rogu ostatnich zabudowań przed
parkowym ogrodzeniem wpadła na niego młoda dziewczyna. Zawartość jej mrożonej kawy,
którą niosła w papierowym kubku, wylądowała na błękitnej koszuli bruneta.
- Jak pani chodzi?! – wrzasnął.
Słyszała go aż nadto dobrze, mimo iż nie zdążyła jeszcze wyjąć z uszu słuchawek
- Przepraszam pana bardzo – rzekła
zmieszana
- Zdaje się, ze w Polsce
obowiązuje ruch prawostronny. Na chodnikach również! – spojrzał na wielką, mokrą
plamę na swoim torsie
- Zamyśliłam się. Jeszcze raz
pana przepraszam. Oczywiście zapłacę za pralnię – obrzucił ją kpiącym
spojrzeniem.
- Obawiam się, że za bardzo
nadszarpnęłoby to pani budżet. Jedwabnych koszul nie pierze się w pierwszej,
podrzędnej pralni – odparł bezczelnie, mierząc ją od góry do dołu. Miała nie
więcej, jak dwadzieścia pięć lat. Ubrana w jeansy rurki, zwykły czerwony t-shirt
i nawet nie markowe trampki, kupione zapewne na jakimś straganie za dwadzieścia
złotych. Materiałowy, niewielki plecak wyglądał na mocno wysłużony. Spuściła
wzrok speszona. Uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją – Ma pani szczęście, że
to była kawa z lodem, a nie gorące, podwójne cappucciono. A na przyszłość,
proszę uważać, jak pani chodzi – prychnął i skierował się w stronę auta. Nie
dość, że już wcześniej jego dziewczyna doprowadziła go szewskiej pasji, to
jeszcze ta małolata oblała jego ulubioną koszulę. ‘To nie jest twój szczęśliwy
dzień’ przemknęło mu przez myśl, nim ruszył w kierunku swojego penthousa.
Rozsiadł się wygodnie w
kawiarnianym ogródku i oczekując na kelnerkę zaczął przeglądać dokumenty, które
przyszły faksem dziś rano. O ile harmonogram targów był do zaakceptowania, to
już sam pomysł wyjazdu wybitnie mu się nie podobał. Nie miał ochoty oglądać jej
w towarzystwie nowego kochanka, gdy na jego oczach będzie próbowała odstawiać
teatrzyk, jaka to jest zakochana i szczęśliwa, próbując mu grać na nerwach.
‘Zakochała się, w tydzień! Akurat! A może znają się od dawna, tylko ja o niczym
nie wiedziałem? Sądziłem, że to tylko jej fochy, że znów ze mną pogrywa, a tu
masz - szczęście i harmonia’
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć
zamówienie? – uśmiechnęła się do niego niewysoka kobieta o przenikliwym spojrzeniu
i bujnych, rudych lokach.
- Mrożone latte z podwójnym
espresso, tylko bez bitej śmietany. I może jeszcze tosty hawajskie bez
żurawiny, za to z sosem marinara.
- Oczywiście. Na tosty będzie pan
musiał poczekać kwadrans, a kawę koleżanka zaraz poda – kiwnął głową, nie
zaszczycając jej nawet nikłym uśmiechem i wrócił do przeglądania planu
mediolańskich targów mody. ‘A może bym tak nie pojechał? Wyślę z Pshemko
Sebastiana’ zastanawiał się. ‘Jesteś durny, jeśli myślisz, że ojciec się na to
zgodzi. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy sam nie może wszystkiego dopilnować’.
Jego rozmyślania przerwało pojawienie się upragnionego napoju na stoliku
- Pańska kawa – usłyszał łagodny głos. Podniósł gwałtownie głowę i napotkał zaskoczoną twarz poznanej
niedawno dziewczyny
- To chyba jakiś chichot losu, że
osoba, która wylała kilka dni temu na mnie kawę, teraz mi ją podaje
- Jeszcze raz chciałam pana przeprosić –
spuściła wzrok w geście zakłopotania – To był wypadek.
- Dobrze, że takie wypadki nie
zdarzają się pani w pracy – rzucił złośliwie i ostentacyjnie spojrzał na
czytane wcześniej dokumenty. Dziewczyna bezszelestnie przeniosła się w dalszą
część ogródka, obsługując nowych gości. Dopiero teraz, gdy była daleko,
postanowił przyjrzeć jej się uważnie. Była całkiem zgrabna. Długie, szczupłe
nogi, ładna twarz, ciemne, długie włosy i czarujący uśmiech. Z pewnością część
klientów nie szczędziła hojnych napiwków. Obserwował ją uważnie, niczym tygrys
swoją ofiarę. Jednak już do niego nie podeszła. Tosty podała mu korpulentna
blondynka. Sam nie wiedział, czemu aż tak bardzo się na niej wyżywał i wciąż
wypominał ten nieszczęsny incydent. Przecież koszula już dawno wisiała w jego
garderobie wyprana i wyprasowana. Obserwując kelnerkę i głowiąc się nad swoją
włoską podróżą i niewierną dziewczyną wpadł mu do głowy genialny plan.
- Podać coś jeszcze? – spytała
ruda, zabierając ze stolika pusty talerz
- Szklankę wody. I chciałbym,
żeby podała mi ją koleżanka – wskazał na brunetkę. Kelnerka kiwnęła głową i
wraz z drugą zniknęła we wnętrzu lokalu. Po chwili pojawił się obiekt jego
długotrwałych obserwacji
- Pańska woda
- Dziękuję – rzekł uprzejmym
tonem, który był dla niej zaskoczeniem. Spodziewała się kolejnych wyrzutów, do
których woda miała być tylko pretekstem – Chciałem panią przeprosić. Ostatnio
mam złe dni i bywam złośliwy dla wszystkich w koło
- Nie ma o czym mówić –
uśmiechnęła się przyjaźnie. Dopiero teraz dostrzegł jej nienaturalnie
niebieskie oczy. Do jego planu nadawała się idealnie. Zerkając na plakietkę,
zwrócił się do niej po imieniu
- Ula, możesz usiąść ze mną na
chwilę – obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem
- Nie wolno nam siadać z gośćmi -
chrząknęła
- Rozumiem. Ale mnie bardzo
zależy. Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. Mam pewną propozycję – widząc, że
już otwiera usta, by z pewnością odmówić, kontynuował – Spokojnie, nie
zamierzam cię zapraszać na kawę – roześmiał się. I ona mu zawtórowała – To
pewnego rodzaju biznesowa propozycja – widział wahanie na jej twarzy
- Mam przerwę za pół godziny.
Wtedy będziemy mogli porozmawiać – zaryzykowała. Co jej szkodzi. Może jej się
to opłaci. Może wyrwie się z tego miejsca. A jeśli to kolejny erotoman,
przecież się zorientuje. Na takich miała niewidzialny radar, który włączał się
w momencie zagrożenia
- Świetnie. Zaczekam
Po trzydziestu minutach dosiadła
się do niego.
- Pracujesz tu na stałe, czy to
twoja dorywcza praca?
- Studiuję. Zatrudniłam się tutaj
tylko na okres wakacji – wyjaśniła
- A ile tutaj zarabiasz? –
zaciekawił się
- Wybaczy pan, ale – wszedł jej w
słowo
- Marek. Marek Dobrzański –
wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą niepewnie uścisnęła
- Ula Cieplak
- Wiem, że to trochę pytania nie
na miejscu, ale ile? Tysiąc, dwa, dwa i pół?
- Nie bardzo rozumiem, do czego
zmierzasz? – zmarszczyła brwi i obrzuciła go badawczym spojrzeniem
- Mam dla ciebie propozycje,
dzięki której będziesz mogła zarobić całkiem spore pieniądze – w głowie
zapaliła jej się czerwona lampka. Wstała gwałtownie rzucając jedynie
- Pan wybaczy, ale takimi –
wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo – propozycjami nie jestem zainteresowana
– już chciała odejść, gdy złapał ją za rękę
- Źle mnie zrozumiałaś. Nie
szukam dziewczyny do towarzystwa – patrzyła mu prosto w oczy, chcąc sprawdzić,
czy to co mówi jest rzeczywiście prawdą – To znaczy, poniekąd do towarzystwa,
ale nie w takim charakterze, o jakim myślisz – wyjaśnił pospiesznie - Usiądź
proszę – chwilę się wahała, ale wróciła na swoje miejsce. Ten facet miał coś w
sobie. Coś, co nie pozwalało jej odejść i tak po prostu wrócić do służbowych
obowiązków – Więc? Ile zarabiasz?
- Osiemset na umowę zlecenie i jakiś
tysiąc dwieście, tysiąc czterysta z napiwków.
- Przyjmijmy dwa i pół. Dwa i pół tysiąca za
cały miesiąc pracy. Ja proponuje ci dziesięć tysięcy, za jeden tydzień – jej
oczy były wielkości pięciozłotówki
- A co miałabym robić? – rzekła
cicho, jakby bojąc się odpowiedzi, którą za chwilę usłyszy
- Udawać moją dziewczynę przez
tydzień w Mediolanie – pokręciła głową z nutą niedowierzania i rozbawienia –
Przez tydzień zarobisz tyle, ile z pewnością nie zarobisz tu przez całe
wakacje. Będziesz miała wolny sierpień i pokaźną sumkę pieniędzy. A wszystko
to, za odstawienie ze mną teatrzyku. Oczywiście koszt podróży i pobytu w
Mediolanie pokrywam ja. Do tego dorzucę jeszcze parę ciuszków do twojej szafy,
żebyś się odpowiednio prezentowała
- Wybacz, ale ci nie wierzę. Nie
wierzę, że dostanę takie pieniądze za ładne wyglądanie u twego boku, a ty nie
będziesz oczekiwał nic więcej – roześmiał się. Ta dziewczyna naprawdę go rozbawiła. Doskonale wiedział, co ma na myśli.
- Z całym szacunkiem, jesteś
piękną dziewczyną, ale od tego więcej mam kogoś innego – wyjaśnił
- To czemu jej nie zabierzesz do
Włoch? – zapytała przytomnie
- Problem w tym, że niedawno mnie
zostawiła. I zapewne pojawi się w Mediolanie ze swoim nowym kochankiem,
ostentacyjnie się z nim prowadzając. Po pierwsze zamierzam utrzeć jej nosa –
zaczął wyliczać na palcach lewej ręki – Po drugie zdemaskować, że ten cały
Fabio jest jakimś figurantem, a nie jej partnerem. A po trzecie nic tak na nią
nie działa, jak zazdrość. Gdy pojawisz się w charakterze mojej dziewczyny,
szybko zmieni zdanie i do mnie wróci
- Muszę się zastanowić – mruknęła
- Oby nie za długo. Jak
podejmiesz decyzję, to zadzwoń – podał jej swoją wizytówkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz