B

sobota, 24 października 2015

'W chmurach' IV

W koprodukcji z K.!



- Siema stary – do gabinetu prezesa Dobrzańskiego wparował Sebastian Olszański
- Cześć – rzucił wciąż jeszcze lekko zamyślony
- Tak sobie z Violką wymyśliliśmy, że zrobimy w sobotę grilla. Wpadłbyś z Manią. Pobawiłaby się z chłopakami. Chcę jeszcze zadzwonić do Zduńczyków. Ten ich Marcel chyba już wyzdrowiał.
- Sorry, ale nie tym razem. Marysia idzie w sobotę na urodziny koleżanki i nocuje u moich rodziców – wyjaśnił
- No to wbijaj sam. Wypijemy po jakimś piwku przy szaszłyku. Będziesz się mógł u nas przekimać, a rano pojedziesz do rodziców – prezes słysząc tę propozycję chrząknął i poprawił się na swoim skórzanym fotelu
- Ja też nie mogę – kadrowy zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela lekko zdezorientowanym wzrokiem – Mam randkę – rzucił z nieodgadnionym wyrazem twarzy
- Poważnie? – podekscytował się blondyn – To czemu się nie chwalisz? No wreszcie zaczynasz żyć! Już myślałem, że będziesz samotnym tatuśkiem do uzyskania przez Mańkę pełnoletniości
- Daj spokój! – burknął obruszony
- Kim ona jest? – zaciekawił się
- Poznaliśmy się na konferencji w Amsterdamie. Pracuje w banku – postanowił nie zagłębiać się w szczegóły
- Znacie się ponad miesiąc, a ja słyszę o niej dopiero teraz? – zapytał oburzony – No fajny z ciebie przyjaciel!
- Nie chciałem zapeszać – wzruszył ramionami - Nie miałem pojęcia, czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Samotny ojciec to nie jest to, o czym marzą kobiety
- A jednak! Ten twój urok osobisty – rzekł z udawaną zazdrością wznosząc wzrok ku górze – Ale zaraz, zaraz…. W tobie nie ma za grosz entuzjazmu. Stary, za dwadzieścia parę godzin idziesz na kolację z, jak sądzę, interesującą kobietą. Helloł? – rozłożył ręce w zabawnym geście
- Problem w tym, że to ma być  kolacja ze śniadaniem – mruknął. Olszański na te słowa aż klasnął w dłonie
- No nieźle, nieźle – cmoknął – I gdzie to radosne podniecenie?
- Nie wiem, czy będę w stanie… - chrząknął
- Stanąć na wysokości zadania? – wszedł mu w słowo z trudem hamując śmiech
- Ją zadowolić – dokończył – Miałem dość długą przerwę – rzekł smętnie
- Stary – Olszański poderwał się z sofy i stanął obok kumpla – z tym jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina – poklepał go po ramieniu – Powodzenia – puścił mu oczko i wyszedł

- Tatusiu, ta czy ta? – mała brunetka przykładała do siebie sukienki w kolorze zieleni i fioletu
- A która ci się bardziej podoba? – zapytał
- To ty jesteś prezesem domu mody – zauważyła, szczerząc  się do niego. Roześmiał się, kręcąc głową
- Zdecydowanie zielona
- Tak myślałam – odłożyła ubrania na sofę – Przyjedziesz rano do dziadków? Pani Grażynka obiecała zrobić na śniadanie omlet i hawajskie tosty
- Chyba nie dam rady – skrzywił się i pospiesznie próbował znaleźć wymówkę. Słysząc te słowa dziewczynka wyraźnie posmutniała. Nie lubił oszukiwać córki, zresztą sam jej powtarzał, że zawsze należy mówić prawdę, ale nie miał wyjścia – Wiesz, umówiłem się z panią Ulą na jogging rano. Pamiętasz? Wspominałem ci o niej kiedyś.
- Szkoda – westchnęła niepocieszona – Teraz w każdą niedzielę będziecie razem biegać? – zmarszczyła brwi przyglądając mu się w napięciu
- Nie – zadeklarował – To wyjątkowa sytuacja. Ale obiecuję, że przyjadę przed obiadem. Pójdziemy nad staw nakarmić kaczki, zgoda? – Marysia niechętnie kiwnęła głową i zabierając sukienki ruszyła na górę

Zatrzymał auto pod blokiem z numerem piętnastym i wziął głęboki oddech. Wpatrując się we wsteczne lusterko poprawił sobie kołnierzyk czerwono-granatowej, kraciastej koszuli i wysiadł z auta. Dzierżąc w dłoniach bukiet kwiatów i butelkę wina zadarł głowę do góry odszukując okna na czwartym piętrze. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł, że dłonie mu się pocą. Gdyby wtedy kochali się, tak spontanicznie, z pewnością czułby się teraz pewniej. A tak zachowuje się, jak licealista, który zmierza na rozbieraną randkę. Zaśmiał się w duchu i upewnił, czy w razie czego, dwie prezerwatywy wciąż znajdują się w kieszeni jego jeansowych spodni. Otworzyła mu ubrana w obcisłą, granatową sukienkę przed kolano z dekoltem w kształcie litery V i powitała promiennym uśmiechem. Na jej widok jego twarz momentalnie pojaśniała. Wręczył jej kwiaty i złożył na jej ustach krótki, acz gorący pocałunek.
- Ślicznie wyglądasz – obrzucił ją zachwyconym spojrzeniem i zaciągnął się mieszaniną jej perfum i zapachów dochodzących z kuchni – Pachnie obłędnie
- I równie dobrze smakuje – rzuciła bez nuty skromności – Daj mi jeszcze dziesięć minut – położyła dłoń na jego torsie i spojrzała prosto w oczy. Dostrzegł w nich podekscytowanie i obietnicę – Otwórz w tym czasie wino – wyszeptała niemal wprost w jego usta i z bukietem kwiatów zniknęła w kuchni. Ruszył w stronę salonu, na środku którego znajdował się stolik nakryty dla dwóch osób. Pomieszczenie oświetlało kilkanaście świec rozstawionych od parapetu przez komodę na stoliku tv kończąc. Chwycił leżący na stole korkociąg, otworzył wino i oczekiwał jej przyjścia, raz po raz poprawiając granatową marynarkę i kołnierzyk koszuli. Po kilku minutach wreszcie do niego dołączyła niosąc dwa półmiski. Nie kłamała. Kolacja rzeczywiście była przepyszna. Cały wieczór dyskutowali, śmiali się, ale widziała, że jest spięty. Trochę ją to bawiło, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Miała nadzieję na dokończenie środowego wieczoru, jednak nie w jej stylu było zaciągnięcie faceta do łóżka. Wręcz po tamtym wieczorze uznała, że się wygłupiła, stwierdzając, że ‘muszą poczekać do soboty’. Owszem, na wszelki wypadek zmieniła w sypialni pościel, a nawet kupiła paczkę prezerwatyw, które spokojnie spoczywały w nocnej szafce, ale czekała na jego ruch.  Miał wrażenie, że każdym spojrzeniem, gestem uwodzi go cały wieczór. A on bardzo chciał dać się uwieść. Od dawna nie czuł się tak przy żadnej kobiecie. Oboje czekali na to, co nieuniknione.
- Zatańczymy? – zapytał dopijając resztkę wina
- Chętnie – odparła i podała mu swoją dłoń. Zaczęli kołysać się w takt spokojnej muzyki, sączącej się z głośników. Raz po raz zerkała na niego spod wpółprzymkniętych powiek, gdy jego ciepły oddech owiewał jej ucho, szyję. Uśmiechał się delikatnie, przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej. Wreszcie zdecydował się na kolejny krok. Zaczął składać krótkie pocałunki na jej odkrytym ramieniu, szyi by przez policzek i brodę wreszcie trafić do ust. Ich języki złączyły się w namiętnym tańcu. Nic już nie było w stanie ich powstrzymać. Chwycił ją na ręce i ruszył w kierunku sypialni.
- Zapal lampkę – wychrypiał między pocałunkami – Chcę cię widzieć – szepnął, odszukując dłonią suwak w jej sukience. By spełnić jego prośbę, odwróciła się tyłem i w tym samym momencie, gdy pstryknęła włącznik, granatowy materiał opadł w dół z charakterystycznym świstem. Napawał się widokiem jej gładkiej skóry i piersi utulonych granatowo-szarą koronką. Nie chcąc tracić czasu zaczęła dobierać się do drobnych guziczków jego koszuli, który jeden po drugim ustępowały, odsłaniając jego lekko owłosiony tors. A gdy koszula dołączyła do jej sukienki, przygryzając lekko wargę i uśmiechając się tajemniczo, zaczęła szamotaninę ze sprzączką jego spodni. Pomógł jej wyciągając pasek ze szlufek, a jej zgrabne palce szybko rozpięły rozporek. Ściągnął spodnie, rzucając je w kąt i naparł na nią, by położyła się na pistacjowej narzucie okrywającej pościel. Całując każdy skrawek jej ciała rozpoczęli wyrafinowaną grę wstępną. Nie spieszyli się. Chcieli to zbliżenie maksymalnie wydłużyć. Napawali się wzajemną bliskością i nagością. Gdy przywarł ustami do jej sutka jęknęła przeciągle, jednocześnie kreśląc paznokciami na jego plecach finezyjne wzory. Gdy ona była już wystarczająco rozpalona, a jego bokserki stały się wyraźnie przyciasne, odszukał obok łóżka swoje spodnie i zakładając zabezpieczenie wszedł w nią zdecydowanym ruchem. Wchodził płytko, by po chwili zanurzać się aż po same jądra. Leniwie pchnięcia przeplatał z szybkimi i mocnymi. Wiła się pod nim, jak w ukropie. Oparł się na przedramionach na wysokości jej głowy i co chwila miażdżył jaj wargi pocałunkami. Szalała z rozkoszy, jaką jej dawał. Doszła pierwsza, oznajmiając to światu, z trudem hamowanym krzykiem. Jej zaciskające się mięśnie na penisie spowodowały, że po kilku mocnych pchnięciach jęknął gardłowo i dysząc ciężko padł obok niej. Gdy oboje wyrównali oddechy złożył na jej ustach czuły pocałunek. Ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i opuszkami palców gładziła brzuch. On wodził dłonią po jej aksamitnej skórze od placów, aż po pośladki
- Byłaś wspaniała – szepnął z zamkniętymi oczami
- Ty też – czuł, że się uśmiecha – Dawno nie było mi tak dobrze. Prawdę mówiąc, chyba nigdy
- Przyznam, że trochę się bałem tego naszego pierwszego razu – rzekł szczerze. Wiedział, że może sobie pozwolić na szczerość. Zaśmiała się radośnie
- Widziałam, jaki byłeś spięty
- Od dawna nie byłem z kobietą. Tak naprawdę od odejścia żony – musnęła wargami tors i ułożyła głowę na jego ramieniu tak, by móc tonąć w tym szarym spojrzeniu – Może to wydać się dziwne, ale należę bardziej do tych romantycznych, co nie chodzą do łóżka na pierwszej randce. Nie traktuję seksu jako sportu. Uprawiam go dla przyjemności, ale musi się on wiązać z jakimś uczuciem, a nie być jedynie formą rozładowania napięcia.
- Bardzo mnie to cieszy, panie Dobrzański – czule pogładziła jego policzek, by po chwili skierować dłoń w dolne partie jego ciała
- Jeszcze raz? – zapytał z szelmowskim uśmiechem, gdy złożyła na jego piersi kolejny pocałunek
- Podobasz mi się, ale czasem zadajesz głupie pytania – roześmiał się i naparł na nią

Przeciągnęła się i leniwie otworzyła oczy. Wpatrywał się w nią z uśmiechem leżąc na pościeli w rozpiętej koszuli i bokserkach.
- Dzień dobry – rzekł z wyraźnym rozmarzeniem i nachylił się, by ją pocałować – Pozwoliłem sobie porządzić się w twojej kuchni i przygotowałem śniadanie – sięgnął po tace stojącą na nocnej szafce
- Dawno nikt mi nie podał śniadania do łóżka – spojrzała mu prosto w oczy i okrywając się kołdrą podciągnęła się do pozycji siedzącej
- W miarę możliwości postaram się podawać ci je jak najczęściej – w jego ustach brzmiało to, jak obietnica wielu wspólnych poranków. Zajadając się grzankami nie spuszczał z niej wzroku. Napawał się jej widokiem uśmiechając się delikatnie. Był szczęśliwy. Pierwszy raz od bardzo dawna – Chciałbym, żebyś poznała moją córkę – rzekł poważnym tonem. Odstawiła pustą filiżankę i przyjrzała mu się uważnie
- Czekałam, aż to zaproponujesz – rzekła wyraźnie zadowolona z tej propozycji – Zapewne szybko ją polubię, jeśli jest choć w połowie tak urocza, jak tatuś – przygryzła wargę i czule gładząc jego kark przyciągnęła go do siebie, łącząc ich usta w pocałunku pełnym pasji
- Nie prowokuj mnie – szepnął gardłowym głosem – Miałem tylko dwie
- Zajrzyj do nocnej szafki – ruchem głowy wskazała na mahoniowy mebel. Odsunął szufladę i wyjął pełną paczkę. Pokręcił głową z niedowierzaniem, śmiejąc się jednocześnie
- Uwiodłaś mnie – rzekł z udawaną pretensją, ściągając jednocześnie koszulę
- I nie żałuję – przyciągnęła go do siebie. Zatracili się po raz kolejny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz