Trzydziestopięcioletni brunet w
eleganckim garniturze wolnym krokiem przesuwał się do przodu wraz z tłumem
nieznanych, rozgadanych ludzi. Jak on nie znosił latać klasą ekonomiczną.
Ciasno, duszno i na dodatek to ohydne żarcie. Całe szczęście, że lot do Amsterdamu
nie był długi. Jeśli miałby kiedykolwiek lecieć do Stanów takim dziadowskim
Airbusem, chyba by wyskoczył w trakcie rejsu. Dotarł wreszcie do właściwego
rzędu i umieścił w luku torbę z laptopem i marynarkę. Poluzował krawat i zajął
swoje miejsce. Przy oknie dostrzegł starszą panią, która przyglądała mu się
uważnie. Posłał jej sztuczny, wymuszony uśmiech i dość niecierpliwie oczekiwał,
aż wszyscy pasażerowie zajmą swoje miejsce, a samolot wreszcie oderwie się od
pasa startowego. Kolejni ludzie przeciskali się przez wąskie przejście,
sadowiąc się w niewygodnych fotelach. Znudzony zaczął studiować kolorową kartkę
umieszczoną przed jego fotelem, zawierającą instrukcję bezpieczeństwa, którą
prawdę mówiąc znał już na pamięć.
- Dziesięć C – usłyszał nad sobą.
Najwidoczniej pojawiła się ich ostatnia towarzyszka w rzędzie. Podniósł głowę
do góry i ujrzał prześliczną brunetkę, o niezwykle intensywnych, niebieskich
oczach
- Dzień dobry – przywitała się ze
współpasażerami, posyłając mężczyźnie i starszej pani uroczy uśmiech
- Dzień.. dobry – zaciął się z
wrażenia, karcąc się za to w myślach. Przecież na co dzień miał do czynienia z
piękniejszymi kobietami. W końcu był prezesem domu mody – To ja może pomogę –
wskazał na małą walizeczkę, którą trzymała w ręku. Gwałtownie wstając o mały
włos nie walnął się w głowę o panel z wentylatorkami i światłem. Stając tuż nad
nią wrzucił do luku jej bagaż i miał okazję zaciągnąć się zapachem jej
jaśminowych perfum. Zanim usiadł ponownie, zdążył zarejestrować, że jest od niego
o głowę niższa.
- Bardzo dziękuję – zajęła swoje
miejsce – Lecę do Amsterdamu tylko na dwa dni, a okazało się, że wszystko jest
mi potrzebne. Z małego bagażu zrobiła się całkiem ciężka walizka – zaśmiała się
- Proszę się nie martwić, ja też
lecę na dwa i niestety swoją walizkę musiałem nadać, bo tutaj by się nie
zmieściła – odparł. Samolot zaczął kołować odrywając się po chwili od pasa
stołecznego lotniska. Gdy osiągnęli już odpowiedni pułap, a sygnalizator
oznajmił, że można rozpiąć pasy, wstała wyciągając plik kartek z przepastnej
torebki. Z zaciekawieniem rzucił okiem i twierdził, że lecą do Holandii w tym
samym celu
- Leci pani na konferencję Banku
ING?
- Tak
- Ja również. Marek Dobrzański –
skinął głową i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów i te nieziemskie
dołeczki w policzkach. W głębi duszy musiała przyznać, że jej dzisiejszy
towarzysz podróży był jej uosobieniem ideału mężczyzny.
- Ula Cieplak – wyciągnęła w jego
kierunku dłoń, którą z czcią ucałował – Słuchacz, czy prelegent?
- Słuchacz.
- Z którego jesteś oddziału? –
dociekała
- Nie jestem pracownikiem banku,
a przedsiębiorcą. Jestem prezesem domu mody Febo&Dobrzański. Planuję dosyć
duże inwestycje, które wiążą się z kredytem i chcę poznać prognozy banku i
lepiej zrozumieć światowe tendencje. Oddział, który obsługuje moją firmę
zaproponował mi udział w konferencji. Szkoda było nie skorzystać. A ty
pracujesz dla Holendrów?
- Tak. Jestem asystentką prezesa
warszawskiej centrali – spojrzał na nią z uznaniem - I niestety prezes jest na
zwolnieniu, złamał w ubiegłym tygodniu nogę i rękę i wrobił mnie w tę
konferencję. Miał przyjechać sam. W efekcie mnie czeka małe show. Nie znoszę
występować publicznie – wywróciła oczami – Jedyny plus, że sama pisałam tę
prezentację, więc wiem, co w niej jest
- Z pewnością świetnie dasz sobie
radę – uśmiechnął się pocieszająco. Starsza pani kompletnie nie zwracała na
nich uwagi. Niczym najlepszą powieść, chłonęła kolejne przepisy kulinarne
zamieszczone w tygodniku ‘Idealna kura domowa’. Materiały, które wyjęła cały
lot spędziły na stoliku nietknięte. Te osiemdziesiąt minut lotu minęło im
bardzo szybko na rozmowie.
- W którym hotelu się
zatrzymujesz? – zapytał, gdy przemierzali wąski korytarz amsterdamskiego
lotniska
- W Die Port van Cleve,
praktycznie w samym centrum
- Ja też. Świetnie, pojedziemy
razem – otworzył jej drzwi eleganckiego Volvo z napisem ‘taxi’. Podczas
krótkiej podróży rozglądała się zaciekawiona.
- Byłaś już kiedyś w Holandii? –
z przyjemnością przyglądał się jej profilowi
- Nie. Na wakacje zwykle wybieram
śródziemnomorskie kraje, a służbowo latałam wyłącznie do Berlina i Oslo –
spojrzała za szybę obserwując stary most - A ty znasz miasto?
- Nie. Ale chętnie poznam je z
tobą. Może spacer wieczorem? – zaproponował z nadzieję, że nie usłyszy odmowy
- Wieczorem mój drogi, to jest
bankiet – skrzywił się nieznacznie – Też bym wolała jakąś kameralną knajpkę i
spacer uliczkami miasta, ale niestety. Szef mi nie wybaczy, gdy nie pozdrowię od
niego kolegów z filii w innych krajach – mruknęła niezadowolona
- To może chociaż na ten bankiet
pójdziemy razem? – musiała przyznać, że podobał jej się, świetnie im się
rozmawiało, więc był idealnym partnerem na zbliżający się nudny wieczór
- Czemu nie – odparła wysiadając
z auta pod zabytkowym budynkiem hotelu – Zaraz dam ci swój numer, to wieczorem
się jakoś zdzwonimy – zameldowała się i odebrała kartę magnetyczną – Do
zobaczenia za godzinę na obradach – puściła mu oczko i ruszyła z walizką w
stronę windy. Uśmiechnął się do niej na pożegnanie i przekazał recepcjoniście
potwierdzenie swojej rezerwacji.
Odświeżyła się i zamieniła
granatową sukienkę na elegancką garsonkę w kolorze grafitowym. Pod dopasowany
żakiet wrzuciła biały top. Skropiła skórę ulubionymi perfumami i chwytając w
rękę teczkę z wydrukowanymi slajdami ruszyła do Sali konferencyjnej. Dobrzański
już był. Snuł się po sali z jedną ręką w kieszeni, w drugiej trzymał szklankę z
sokiem. Gdy tylko ją dostrzegł uśmiechnął się szeroko
- Witam moją towarzyszkę z
ojczyzny – zaczął żartobliwie – Zająłem nam miejsca z tyłu, przynajmniej będzie
można komentować bez zakłócania odbioru innym – puścił jej oczko
- Nic z tego – pokręciła głową -
Muszę iść na początek. Przemawiam jako druga – głośno wypuściła powietrze
- W takim razie trzymam kciuki
Płynną angielszczyzną
przedstawiała kolejne wyliczenia i prognozy. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem
jej przygotowania i fachowości. Wyglądała na nieco młodszą od niego, jednak
najwidoczniej miała wielkie doświadczenie w swojej branży. Z wdziękiem i pełnym
profesjonalizmem odpowiadała na pytania, pokazując, że jest świetnie
zorientowana nie tylko w obszarze, którego prezentacja dotyczyła, ale również w
sektorach pokrewnych. Musiał przyznać, że tym niespełna pięćdziesięciominutowym
wystąpieniem bardzo mu zaimponowała. Przekonał się, że jest nie tylko piękna,
ale i mądra, a to zwykle nie szło w parze. Był jej coraz bardziej ciekawy.
Intrygowała go jeszcze bardziej, odkąd nie doszukał się na jej palcach
obrączki. Wiedział, że będzie miał szanse na jeszcze lepsze poznanie jej
podczas zbliżającego się bankietu. Jakie to szczęście, że zgodziła się iść
razem z nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz