B

poniedziałek, 5 października 2015

'W chmurach' I

W koprodukcji z K.! 



Trzydziestopięcioletni brunet w eleganckim garniturze wolnym krokiem przesuwał się do przodu wraz z tłumem nieznanych, rozgadanych ludzi. Jak on nie znosił latać klasą ekonomiczną. Ciasno, duszno i na dodatek to ohydne żarcie. Całe szczęście, że lot do Amsterdamu nie był długi. Jeśli miałby kiedykolwiek lecieć do Stanów takim dziadowskim Airbusem, chyba by wyskoczył w trakcie rejsu. Dotarł wreszcie do właściwego rzędu i umieścił w luku torbę z laptopem i marynarkę. Poluzował krawat i zajął swoje miejsce. Przy oknie dostrzegł starszą panią, która przyglądała mu się uważnie. Posłał jej sztuczny, wymuszony uśmiech i dość niecierpliwie oczekiwał, aż wszyscy pasażerowie zajmą swoje miejsce, a samolot wreszcie oderwie się od pasa startowego. Kolejni ludzie przeciskali się przez wąskie przejście, sadowiąc się w niewygodnych fotelach. Znudzony zaczął studiować kolorową kartkę umieszczoną przed jego fotelem, zawierającą instrukcję bezpieczeństwa, którą prawdę mówiąc znał już na pamięć.
- Dziesięć C – usłyszał nad sobą. Najwidoczniej pojawiła się ich ostatnia towarzyszka w rzędzie. Podniósł głowę do góry i ujrzał prześliczną brunetkę, o niezwykle intensywnych, niebieskich oczach
- Dzień dobry – przywitała się ze współpasażerami, posyłając mężczyźnie i starszej pani uroczy uśmiech
- Dzień.. dobry – zaciął się z wrażenia, karcąc się za to w myślach. Przecież na co dzień miał do czynienia z piękniejszymi kobietami. W końcu był prezesem domu mody – To ja może pomogę – wskazał na małą walizeczkę, którą trzymała w ręku. Gwałtownie wstając o mały włos nie walnął się w głowę o panel z wentylatorkami i światłem. Stając tuż nad nią wrzucił do luku jej bagaż i miał okazję zaciągnąć się zapachem jej jaśminowych perfum. Zanim usiadł ponownie, zdążył zarejestrować, że jest od niego o głowę niższa.
- Bardzo dziękuję – zajęła swoje miejsce – Lecę do Amsterdamu tylko na dwa dni, a okazało się, że wszystko jest mi potrzebne. Z małego bagażu zrobiła się całkiem ciężka walizka – zaśmiała się
- Proszę się nie martwić, ja też lecę na dwa i niestety swoją walizkę musiałem nadać, bo tutaj by się nie zmieściła – odparł. Samolot zaczął kołować odrywając się po chwili od pasa stołecznego lotniska. Gdy osiągnęli już odpowiedni pułap, a sygnalizator oznajmił, że można rozpiąć pasy, wstała wyciągając plik kartek z przepastnej torebki. Z zaciekawieniem rzucił okiem i twierdził, że lecą do Holandii w tym samym celu
- Leci pani na konferencję Banku ING?
- Tak
- Ja również. Marek Dobrzański – skinął głową i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów i te nieziemskie dołeczki w policzkach. W głębi duszy musiała przyznać, że jej dzisiejszy towarzysz podróży był jej uosobieniem ideału mężczyzny.
- Ula Cieplak – wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą z czcią ucałował – Słuchacz, czy prelegent?
- Słuchacz.
- Z którego jesteś oddziału? – dociekała
- Nie jestem pracownikiem banku, a przedsiębiorcą. Jestem prezesem domu mody Febo&Dobrzański. Planuję dosyć duże inwestycje, które wiążą się z kredytem i chcę poznać prognozy banku i lepiej zrozumieć światowe tendencje. Oddział, który obsługuje moją firmę zaproponował mi udział w konferencji. Szkoda było nie skorzystać. A ty pracujesz dla Holendrów?
- Tak. Jestem asystentką prezesa warszawskiej centrali – spojrzał na nią z uznaniem - I niestety prezes jest na zwolnieniu, złamał w ubiegłym tygodniu nogę i rękę i wrobił mnie w tę konferencję. Miał przyjechać sam. W efekcie mnie czeka małe show. Nie znoszę występować publicznie – wywróciła oczami – Jedyny plus, że sama pisałam tę prezentację, więc wiem, co w niej jest
- Z pewnością świetnie dasz sobie radę – uśmiechnął się pocieszająco. Starsza pani kompletnie nie zwracała na nich uwagi. Niczym najlepszą powieść, chłonęła kolejne przepisy kulinarne zamieszczone w tygodniku ‘Idealna kura domowa’. Materiały, które wyjęła cały lot spędziły na stoliku nietknięte. Te osiemdziesiąt minut lotu minęło im bardzo szybko na rozmowie.
- W którym hotelu się zatrzymujesz? – zapytał, gdy przemierzali wąski korytarz amsterdamskiego lotniska
- W Die Port van Cleve, praktycznie w samym centrum
- Ja też. Świetnie, pojedziemy razem – otworzył jej drzwi eleganckiego Volvo z napisem ‘taxi’. Podczas krótkiej podróży rozglądała się zaciekawiona.
- Byłaś już kiedyś w Holandii? – z przyjemnością przyglądał się jej profilowi
- Nie. Na wakacje zwykle wybieram śródziemnomorskie kraje, a służbowo latałam wyłącznie do Berlina i Oslo – spojrzała za szybę obserwując stary most - A ty znasz miasto?
- Nie. Ale chętnie poznam je z tobą. Może spacer wieczorem? – zaproponował z nadzieję, że nie usłyszy odmowy
- Wieczorem mój drogi, to jest bankiet – skrzywił się nieznacznie – Też bym wolała jakąś kameralną knajpkę i spacer uliczkami miasta, ale niestety. Szef mi nie wybaczy, gdy nie pozdrowię od niego kolegów z filii w innych krajach – mruknęła niezadowolona
- To może chociaż na ten bankiet pójdziemy razem? – musiała przyznać, że podobał jej się, świetnie im się rozmawiało, więc był idealnym partnerem na zbliżający się nudny wieczór
- Czemu nie – odparła wysiadając z auta pod zabytkowym budynkiem hotelu – Zaraz dam ci swój numer, to wieczorem się jakoś zdzwonimy – zameldowała się i odebrała kartę magnetyczną – Do zobaczenia za godzinę na obradach – puściła mu oczko i ruszyła z walizką w stronę windy. Uśmiechnął się do niej na pożegnanie i przekazał recepcjoniście potwierdzenie swojej rezerwacji.
Odświeżyła się i zamieniła granatową sukienkę na elegancką garsonkę w kolorze grafitowym. Pod dopasowany żakiet wrzuciła biały top. Skropiła skórę ulubionymi perfumami i chwytając w rękę teczkę z wydrukowanymi slajdami ruszyła do Sali konferencyjnej. Dobrzański już był. Snuł się po sali z jedną ręką w kieszeni, w drugiej trzymał szklankę z sokiem. Gdy tylko ją dostrzegł uśmiechnął się szeroko
- Witam moją towarzyszkę z ojczyzny – zaczął żartobliwie – Zająłem nam miejsca z tyłu, przynajmniej będzie można komentować bez zakłócania odbioru innym – puścił jej oczko
- Nic z tego – pokręciła głową - Muszę iść na początek. Przemawiam jako druga – głośno wypuściła powietrze
- W takim razie trzymam kciuki

Płynną angielszczyzną przedstawiała kolejne wyliczenia i prognozy. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem jej przygotowania i fachowości. Wyglądała na nieco młodszą od niego, jednak najwidoczniej miała wielkie doświadczenie w swojej branży. Z wdziękiem i pełnym profesjonalizmem odpowiadała na pytania, pokazując, że jest świetnie zorientowana nie tylko w obszarze, którego prezentacja dotyczyła, ale również w sektorach pokrewnych. Musiał przyznać, że tym niespełna pięćdziesięciominutowym wystąpieniem bardzo mu zaimponowała. Przekonał się, że jest nie tylko piękna, ale i mądra, a to zwykle nie szło w parze. Był jej coraz bardziej ciekawy. Intrygowała go jeszcze bardziej, odkąd nie doszukał się na jej palcach obrączki. Wiedział, że będzie miał szanse na jeszcze lepsze poznanie jej podczas zbliżającego się bankietu. Jakie to szczęście, że zgodziła się iść razem z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz