B

wtorek, 13 października 2015

'W chmurach' III

W koprodukcji z K.!

Po całodziennym zwiedzaniu Amsterdamu zjedli wspólnie kolację, a po niej Ula dała się namówić na butelkę wina w hotelowym barze. Odprowadził ją pod pokój chwilę przed północą
- O której lecisz? - zapytała, gdy stanęli pod odpowiednimi drzwiami
- O trzynastej
- No to jutro się już nie zobaczymy - zmarszczył brwi - Ja mam samolot o ósmej piętnaście - wyjaśniła
- Szkoda, że nie wracamy razem - westchnął
- Szkoda. Chciałam ci podziękować. Dzięki tobie spędziłam dwa naprawdę udane dni
- I vice versa - uśmiechnął się - Mogę do ciebie zadzwonić po powrocie do kraju. Może poszlibyśmy na jakąś kawę, albo lunch? W końcu pracujemy niemal po sąsiedzku
- Chętnie. Dobranoc Marku - posłała mu ciepły uśmiech
- Dobranoc - odpowiedział i krótko musnął ustami jej policzek

Całą drogę do Polski myślała o nim. Przez te dwa dni zrobił na niej ogromne wrażenie. Był przystojny, zabawny, inteligentny. I co ważne, wydawało się, że jest mocno skoncentrowany na rodzinie, córce, a nie przygodnych znajomościach. Jednym słowem był świetnym materiałem na idealnego partnera. Zastanawiała się, czy tylko tak powiedział, czy rzeczywiście się do niej odezwie. Wyglądało na to, że podobała mu się. W końcu przez ostatnie dwa dni nie odstępował jej na krok. Może będzie chciał kontynuować tę znajomość. Jeśli zadzwoni, umówi się z nim, jeśli nie, trudno. Postanowiła, że sama nie wykona pierwszego kroku. Nie może się narzucać mężczyźnie, który w gruncie rzeczy na rodzinę i poukładane życie. 

Nie mógł przestać o niej myśleć. Dawno nie spotkał tak wyjątkowej kobiety. Utkwiła w jego głowie na dobre. Nie chciał być nachalny, nie chciał jej osaczać, ale pod koniec tygodnia postanowił zadzwonić z propozycją kawy. Zgodziła się od razu. Z uśmiechem na ustach pognał na to spotkanie. Miło spędzili tę godzinną przerwę, aż nie chciało mu się wracać do biura. Umówili się na poniedziałek, na lunch. Później był kolejny i kolejny, kino, spacer, piknik. Gdy pewnego, sierpniowego wieczoru odwiózł ją do domu, na pożegnanie zamiast w policzek, musnęła jego usta. Od dawna miała na to ochotę. Nie potrzebował drugiej zachęty. Łapczywie zaatakował jej usta, niemal nie pozwalając złapać tchu. Minęło kilka minut nim wreszcie się od niego oderwała i opuściła czarne Volvo.

Jechali właśnie w stronę teatru, gdy postanowił zapytać o coś, co od dawna krążyło po jego głowie
- Jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać - chrząknął - Ale chciałem zapytać, dlaczego rozstałaś się z Czarkiem? - obrzuciła go krótkim spojrzeniem i skupiła wzrok na mijanych wystawach sklepowych
- Układając sobie życie ze mną, jednocześnie zapłodnił koleżankę z pracy - szepnęła cicho - O ciąży dowiedziałam się od niej.  I jestem jej bardzo wdzięczna. Gdyby nie jej wizyta w moim banku, do tej pory próbowałby zataić przede mną, że zostanie ojcem.
- Przepraszam, nie chciałem przywoływać przykrych wspomnień
- Daj spokój - wzruszyła ramionami - Było minęło. Idę dalej i staram się patrzeć w przyszłość - spojrzała mu prosto w oczy - Aczkolwiek szkoda mi zmarnowanych pięciu lat. Dobra - machnęła ręką - Nie mówmy o tym. To o czym ta sztuka?
- Angielska farsa. Podobno rewelacyjna. Znajomi byli w ubiegłym miesiącu - dodał gazu wyprzedzając dostawczy samochód - A po spektaklu zapraszam cię na kolację w ramach rekompensaty za jutrzejszy lunch - spojrzała na niego pytająco. Ich wspólne posiłki w trakcie pracy stały się niemal tradycją. Od trzech tygodni jadali ze sobą regularnie - Nie dam rady się jutro wyrwać, bo muszę wcześniej wyjść. Obiecałem Marysi, że pojedziemy jutro za zakupy. Jej przyjaciółka ma w sobotę urodziny.
- Jasne. Rozumiem - posłała mu spojrzenie pełne ciepła - Czy to oznacza, że tatuś ma wolne kilka godzin w sobotę?
- Od południa, do niedzieli. Ksenia, przyjaciółka Marysi - wyjaśnił - mieszka w sąsiedztwie moich rodziców. Mała zostaje u nich na noc
- W takim razie zapraszam pana, panie Dobrzański na kolację. Przygotuję moją popisową pieczeń w sobie z czarnego bzu
- Błagam cię - roześmiał się - Nie opowiadaj mi o jedzeniu. Cały spektakl będzie mi burczeć w brzuchu
- Ale jest naprawdę pyszna - droczyła się z nim - Po prostu rozpływa się... - nie dał jej dokończyć. Wpił się w jej usta na środku parkingu - Marek....bo...się spóźnimy - mówiła między pocałunkami

Już w drodze powrotnej dało się wyczuć pewnego rodzaju napięcie, które się między nimi zrodziło. Miłosne napięcie. Zerkali na siebie ukradkiem, uśmiechając się pod nosem. Gdy czarne Volvo zatrzymało się pod właściwym blokiem na Saskiej Kępie, jego właściciel wysiadł pierwszy, otwierając drzwi swojej towarzyszce
- Odprowadzę cię na górę - zadeklarował, chwytając jej dłoń. Już w windzie nie potrafił się opanować przed namiętnymi pocałunkami. Całe szczęście, że nie dosiadł się do nich żaden z sąsiadów. Wpadli do jej mieszkania całując się łapczywie. Miażdżył jej usta swoimi wargami. Szybko pozbył się marynarki i rzucił w kąt przedpokoju. Porwał ją na ręce i nie przerywając pocałunku, ruszył w stronę sypialni. Nie chciała tego odwlekać. Pragnęła go od dawna. Niemal od samego początku oboje wiedzieli, że ich wspólny, miłosny taniec jest tylko kwestią czasu. Rozpoczęła walkę z guzikami jego liliowej koszuli. Mała czarna opadła na ziemię. Została w samej bieliźnie. Wciągnął głośno powietrze, napawając się jej widokiem. Uśmiechnęła się z satysfakcją i znów do niego przylgnęła. Błądził ustami po jej szyi, dekolcie, brzuchu.
- Masz gumkę? - zapytała, gdy sięgnął dłonią do jej koronkowych majtek
- Co? - mruknął, kompletnie nie przywiązując wagi do postawionego pytania. Miał teraz ciekawsze rzeczy do roboty, niż pogaduszki
- Pytam, czy masz prezerwatywę? - próbowała zachować jasność umysłu, mimo, iż czuła jego gorący oddech na swoich nagich piersiach. Jego dłoń zawisła przy guzikach garniturowych spodni. Próbując skupić myśli spojrzał jej prosto w oczy
- Nie bierzesz tabletek? - przecząco pokiwała głową - Niech to szlag! - odsunął się do niej i siadając na skraju łóżka walnął dłonią w miękki materac. Wypuścił głośno powietrze i spojrzał na nią skruszony - Sorry, jestem nieprzygotowany
- W takim razie musimy poczekać do soboty - krótko musnęła jego usta i w okolicach łóżka próbowała znaleźć swój stanik - A teraz jedź do córki. Pewnie na ciebie czeka - spuścił głowę i przeczesał dłonią włosy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz