B

niedziela, 7 grudnia 2014

'Kto, jak nie Ty' I

- Pani Urszulo, proszę mi na spokojnie, krok po kroku opowiedzieć, co zdarzyło się tamtego wieczora – usłyszała łagodny głos siedzącej przed nią blondynki. Patrzyła na kobietę pustym wzrokiem próbując zebrać myśli i zrozumieć sens wypowiedzianych przed chwilą słów. Wszystko, jakby działo się obok niej. Miała nadzieję, że to tylko zły sen, z którego niebawem się obudzi. Poczuła na ramieniu dłoń towarzyszącego jej mężczyzny. Uśmiechnął się do niej czule chcąc dodać jej otuchy. W ostatnich tygodniach był dla niej nieocenionym wsparciem. Pamięcią starała się wrócić do wydarzeń sprzed trzech tygodni. Tak bardzo chciała zapomnieć o tym wieczorze i poranku, ale nie potrafiła. Tak bardzo chciała cofnąć czas. Czy to by coś pomogło? Nie miała pewności. Być może jedynie dłużej żyłaby złudzeniami. Teraz, wydawało się jej, że ostatnie kilka lat jej życia to jedno wielkie złudzenie. Że jej życie to bajka, którą sama napisała i w którą chciała wierzyć. Ale ta bajka okazała się nie mieć szczęśliwego zakończenia.

Trwał właśnie w najlepsze bankiet z okazji dwudziestolecia firmy. Niespełna cztery lata temu z Febo&Dobrzański przekształciła się w Dobrzański Fashion. Wspólnie z Heleną i Krzysztofem ustalili, że nie będą organizować niebywale hucznej imprezy. Postanowili zaprosić najbliższych kontrahentów, najważniejszych pracowników i najwierniejszych klientów. Pięćdziesiąt osób w sobotni wieczór bawiło się w ogrodzie w podwarszawskim Zalesiu Górnym. Ula z Markiem udostępnili swój dom i ogromny ogród, pośrodku którego stanął biały namiot. Lipcowe upały kilka dni temu ustąpiły miejsca nieco niższym temperaturom, dzięki czemu wieczorne powietrze było przyjemne. Muzyka taneczna i szmery rozmów rozbrzmiewały po okolicy. Dobrzańscy we czwórkę krążyli po ogrodzie zabawiając przybyłych gości. Tak, Ula również była Dobrzańska. Niespełna pół roku po pamiętnym pokazie powiedziała Markowi ‘tak’ w obecności rodziny i najbliższych przyjaciół. Za kilka miesięcy mieli świętować swoją czwartą rocznicę ślubu. Owocem ich miłości był trzyletni Roch, który ten wieczór spędzał u dziadka w Rysiowie. Wirowała na parkiecie w ramionach męża. Był świetnym tancerzem. Oboje potrzebowali takiej odskoczni. Oboje potrzebowali takiej chwili, gdy w rytm muzyki mogli tulić się w ramionach. W ostatnich tygodniach wszystko kręciło się wokół ich synka i firmy. Mimo gorącej aury mały często się przeziębiał, a oni naprzemiennie całą swoją uwagę poświęcali opiece nad nim. Nie mieli czasu dla siebie. Gdy Ula zajmowała się zakatarzonym trzylatkiem, Marek całe dnie i wieczory spędzał w firmie przygotowując imprezę jubileuszową i kreśląc plany kolejnego pokazu, przewidzianego na wrzesień. To był bardzo intensywny i męczący okres. Jednak ten wieczór był początkiem chwili wytchnienia. Za kilka dni mieli lecieć na upragniony i wyczekany urlop na Maderze. A ten wieczór i noc należały do nich. To był naprawdę szampański czas do momentu, aż na horyzoncie nie zobaczyła Nowickiej. Marek również wydawał się szczerze zaskoczony jej obecnością. Jak się później okazało przyszła razem z właścicielką sieci butików, z której firmą DF współpracowało od lat. Starając się nie zwracać na Klaudię uwagi tonęła w ramionach Marka. Jednak odnosiła wrażenie, że małżonek cały czas wodzi za modelką wzrokiem. Zerkał na nią ukradkiem starając się nie wzbudzać podejrzeń żony i gości. Ona dostrzegła zmianę jego zachowania. Widziała, że w mgnieniu oka stał się bardziej spięty, może nawet nerwowy. Jej dobry nastrój uleciał. Była kochanka męża wywoływała u niej dziwny niepokój. Dochodziła dwudziesta druga, gdy w tłumie gości odnalazła sylwetkę swojego męża, który żywo dyskutował z blondynką. Wyglądało, jakby się kłócili. Gdy tylko dostrzegł żonę pospiesznie wyminął modelkę i ruszył w jej kierunku. Stanęła przed nim z nieco zmartwioną miną.
- Muszę jechać do Rysiowa – Dobrzański zmarszczył brwi
- Stało się coś? Coś z małym? – dopytywał, wyraźnie próbując skupić myśli na rozmowie z żoną. Jego wzrok wciąż był lekko rozbiegany.
- Strasznie marudzi. Tata nie może go uspokoić. Nie chce spać. Miałam nadzieję, że nie będzie problemów, ale… - westchnęła. Złapał jej dłoń i splótł ze swoją – Opieka nad Rochem to zbyt duże obciążenie dla taty – brunet kiwnął głową ze rozumieniem
- Mogliśmy jednak zdecydować się na pomoc pani Steni. Powinna była zostać z nim tutaj
- I tak by nie zasnął słysząc ten gwar i muzykę – wyjaśniła – Pójdę po torebkę – ruszyła w stronę domu, a on za nią.
- Nie pomyśleliśmy. Mógł przecież zostać z nią w domu u moich rodziców. Pojadę z tobą – zadeklarował, choć widziała, że nie miał na to specjalnej ochoty. Uwielbiał imprezy w gronie przyjaciół.  
- Daj spokój. Ktoś z nas musi tu zostać- uśmiechnęła się blado
- Są moi rodzice. Weźmiemy młodego i przywieziemy tutaj, a ja później odwiozę ich z Rochem do Konstancina – rzekł mało przekonująco
- Piłeś – zauważyła przytomnie. Dobrze, że ona unikała alkoholu, jakby przeczuwając, że musi być w pogotowiu – Zostań. Zajmij się gośćmi. Przenocuję dziś w Rysiowie. Przyjedziemy przed południem. O dziewiątej ma przyjść firma sprzątająca. Mam nadzieję, że do południa opanują ten chaos, który jest w naszym salonie i kuchni. Wracaj do ogrodu – chwyciła do ręki kluczyki i przylgnęła do ust męża
- Będę tęsknił – szepnął i odprowadził ją do auta

Chwilę przed dziewiątą zaparkowała na podjeździe. Miała przyjechać później, ale od samego światu synek domagał się zabawy z tatą. Obudził ją kwadrans przed siódmą dopominając się obecności ojca. Zapakowała chłopca do auta i ruszyła w stronę domu. Wcześniejszy powrót uznała za dobry pomysł. Marek zajmie się małym, a ona dopilnuje pracowników firmy sprzątającej, by wszystko było tak, jak należy. Niosąc syna na rękach zajrzała najpierw do salonu, gdzie zastała dziesiątki brudnych szklanek i talerzy. Kuchnia prezentowała się jeszcze gorzej. Powtarzała w myślach, że ma wielkie szczęście, iż nie będzie musiała sprzątać tego sama. Gdyby nie miała pewności, że wynajmą pracowników, nigdy nie zgodziłaby się na przyjęcie w domu. Asekurując małego pozwoliła wdrapać mu się na schody. Uwielbiał tę wspinaczkę po drewnianych stopniach. Niemal biegiem ruszył w kierunku sypialni rodziców chcąc przytulić się do taty. Pomogła otworzyć synowi drzwi i stanęła jak wryta. Marek smacznie spał w zmiętej pościeli, a na nią z satysfakcją patrzyła naga Klaudia, leżąca u jego boku. Chłopiec w jednej chwili rozpłakał się głośno. Jakby rozumiał, że obca pani nie powinna leżeć koło jego tatusia, że zawsze w tym łóżku spali jego rodzice. Płacz dziecka obudził Marka. Zmęczony przetarł powieki i powoli otworzył oczy. Pierwszą osobą, którą dostrzegł była Nowicka. W moment otrzeźwił go szloch dziecka. Odwrócił głowę w drugą stronę i spojrzał na Ulę, która tuliła do siebie ich synka, starając się trzymać małego tak, by nie patrzył w stronę łóżka. Z przerażeniem wpatrywał się w oczy żony. Te dwa błękity przepełnione były teraz bólem i rozpaczą.
- Ula – rzekł gardłowym głosem i chciał wstać, ale zatrzymała go
- Nie fatyguj się. Zaoszczędź tych widoków swojemu dziecku – w jej oczach gromadziły się łzy, ale za wszelką cenę starała się przy nich nie rozpłakać. Wystarczy, że Roch był roztrzęsiony. 
- Posłuchaj – zaczął żałosnym tonem – To nie tak....  
- No powiedz jej, że sypiasz ze mną od tygodnia - Nowicka odważnie spojrzała mu w oczy. Gwałtownie nabrał powietrza do płuc. Wyglądał tak, jakby miał ochotę udusić w tej chwili blondynkę. 
- Chcę rozwodu – przerwała mu ostrym tonem i zatrzaskując drzwi sypialni szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Ponownie usadowiła płaczącego syna w foteliku i z piskiem opon odjechała swoją czarną Giuliettą. Wyjeżdżając z posesji dostrzegła we wstecznym lusterku swojego męża, który bez koszuli, w szarych spodniach dresowych wybiegł przed dom. Docisnęła pedał gazu.

- Taak – westchnęła Aneta Nec-Himmel, która miała reprezentować Ulę podczas sprawy rozwodowej – Mamy tutaj do czynienia z klasyczną zdradą. Szkoda trochę, że nie miała pani świadka, dziecko jest jeszcze za małe, ale sądzę, że w tej sytuacji mąż nie będzie się wypierał. Jeśli będzie trzeba, poszukamy innego rozwiązania, dotrzemy do ewentualnych świadków. Może ktoś ich widział. Rozumiem, że priorytetem jest rozwód – spojrzała uważnie na swoją klientkę, która jedynie kiwnęła głową
- Nie do końca – odezwał się milczący dotąd Szymczyk – Zależy nam również na tym, by zabezpieczyć finansowo Ulę i jej syna, a także ograniczyć do minimum kontakt Marka z Rochem
- Maciek – jęknęła Ula, jakby starając się przywołać przyjaciela do porządku
- No co? – spojrzał na Dobrzańską – Nie pierwszy raz cię skrzywdził i powinien wreszcie za to zapłacić
- Nie zamierzam go karać posługując się dzieckiem – skarciła go wzrokiem
- A jaki on mu daje przykład? – wzburzył się. Oboje przez chwilę zapomnieli o obecności pani mecenas, która przysłuchiwała się tej rozmowie z zaciekawieniem – Rozmawiałem dziś pół nocy z Anią. Ona nie jest zagorzałym przeciwnikiem Marka, ale też uważa, że to, co dzieje się teraz z Rochem jest wynikiem tego, co zafundował mu tatuś. Te nocne spazmy i pytania o panią, z którą leżał ojciec. Co mu będziesz mówić, gdy będzie pytał o kolejne kobiety przewijające się przez jego łóżko?- zapytał z nutą pretensji
- Nie przesadzaj - mruknęła - Za miesiąc o tym zapomni – miała nadzieję, że tak się stanie. Nie chciała nic mówić, ale coraz bardziej martwiła się o syna. Rozważała nawet, czy nie będzie musiała udać się z nim do psychologa.
- Albo i nie - zauważył
- Jeśli państwo pozwolą – wtrąciła się urocza blondynka – Jeśli zachowanie syna zmieniło się po tym feralnym dniu, uważam, że powinna pani skonsultować sprawę z psychologiem – położyła przed nią prostokątny kartonik – To jeden z lepszych w Warszawie psychologów dziecięcych. Być może to chwilowy stres związany ze zmianą sytuacji, być może jakaś poważniejsza trauma. Warto to sprawdzić. Dzieci różnie reagują. Z uwagi na dobro dziecka źle się stało, że chłopiec był świadkiem tej sytuacji – uśmiechnęła się ciepło – Wracając do sprawy… Rozumiem, że pani mąż z panią – zerknęła na kartkę z notatkami – Nowicką znali się wcześniej. Czy coś ich łączyło?
- Byli kochankami – wyszeptała, czując uwierającą ją w gardle gulę – Można powiedzieć, czy była jego nieoficjalną partnerką, gdy był jeszcze zaręczony z Pauliną Febo, ówczesną współwłaścicielką firmy.
- Rozumiem – kiwnęła głową – Czy sądzi pani, że mogli utrzymywać intymne relacje przez cały okres trwania waszego małżeństwa?
- Nie, nie sądzę – pokiwała przecząco głową
- A może nic nie zauważyłaś? Pamiętaj, że ma doświadczenie w prowadzeniu podwójnego życia. Paulinę zdradzał latami – Maciej spojrzał na nią jednoznacznie. Zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście mogła czegoś nie zauważyć. Może zaślepiona miłością nie dostrzegała wszystkiego. Ale przecież wydawało się, że się zmienił…
- Nie wiem… - wzruszyła ramionami - Marek twierdzi, że to – nie dane jej było dokończyć, bo pani adwokat weszła jej w słowo
- Skupmy się na tym, co sądzi i czuje pani, a nie co twierdzi pani mąż. Jego zeznaniami będziemy się zajmować na posiedzeniu sądu – uśmiechnęła się chcąc dodać jej otuchy – Widziała się pani z mężem po tym incydencie? Rozmawialiście?
- Nie. Wyprowadziłam się do przyjaciół – spojrzała na Maćka – O tym, że romans trwał tydzień wiem od Klaudii. Nie miałam siły się z nim spotkać – załamana spuściła głowę
- Czy pani jest pewna, że chce pani tego rozwodu? Widzę, że wciąż bardzo pani kocha męża. Może warto byście porozmawiali, może uda wam się dojść do porozumienia? – zapytała. Musiała mieć pewność, że jej klientka jest do rozwodu przekonana w stu procentach.
- Nie potrafię już z nim być. Zbyt mocno mnie skrzywdził – szepnęła i pospiesznie starła spływającą po policzku łzę
- Przygotuję stosowne dokumenty i pełnomocnictwa. Odezwę się w ciągu dwóch dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz