B

poniedziałek, 3 listopada 2014

'Marzenie' II

Nastał najważniejszy dzień w jej zawodowej karierze. Dziś miała się dobyć premiera nowej kolekcji stworzonej przez Dom Mody ‘Febo&Dobrzański’. W jednym z warszawskich klubów zbierali się powoli zaproszeni goście – ludzie ze świata mody, media, pracownicy i zarząd firmy. Ku zaskoczeniu Uli, która starała się wraz z Pshemko dopilnować wszystkiego za kulisami, pojawiło się nawet rodzeństwo Febo – wielcy przeciwnicy tej kolekcji i jej ‘rządów’. Ula wierzyła, że chcą wspierać firmę w tym ważnym dniu, natomiast oni pojawili się tu w celu obejrzenia jej klęski i wielkiej porażki. Z jej przyjaciółkami stał Piotr. Zaprosiła go, aby wspierał ją w tych trudnych chwilach. Jego obecność na sali dodawała Cieplakównie otuchy. Wybiła godzina rozpoczęcia pokazu, jednak wśród zgromadzonych nadal nie było Marka. Była pewna, że potraktował bardzo poważnie jej ostatnią prośbę, ale miała nadzieję, że na pokazie się jednak pojawi.

Wszystko przebiegało idealnie. Kolekcja została przyjęta bardzo entuzjastycznie. Ku zaskoczeniu Aleksa okazała się spektakularnym sukcesem. Gdy wśród modelek Pshemko zbierał oklaski za swoją pracę została wywołana na scenę jako – ‘osoba, bez której ta kolekcja na pewno by nie powstała’. Stojąc na środku wybiegu dostrzegła go. Stał z Sebą tuż obok drzwi. Kilkudniowy zarost i nieco dłuższe włosy dodawały mu uroku, jednak w jego spojrzeniu dostrzegała smutek. Bił brawa, cieszył się wielkim sukcesem firmy, ale to nie był ten sam Marek – pełen radości życia i pewności siebie. Posłała mu ciepły uśmiech, chciała już teraz zeskoczyć z wybiegu i podejść, porozmawiać z nim. Na drodze do Marka stanął jej jednak Piotr. Pomógł jej zejść ze sceny i zaczął gratulować. W tym czasie Dobrzański zniknął jej z pola widzenia. Gdy przyjmowała wyrazy wdzięczności za pracę na rzecz firmy od państwa jego rodziców dowiedziała się, że Marek właśnie pojechał do domu, bo ostatnio nie jest w najlepszej formie. Nie zwracając na nic uwagi wybiegła przed budynek. Miała nadzieję, że złapie go jeszcze na parkingu. Dostrzegła go, stał przy samochodzie razem z jedną z modelek. Wiedziała, że nie powinna tak postępować, ale postanowiła podsłuchać ich rozmowę. Podeszła bliżej, na tyle, że słyszała wszystko, co działo się obok BMW młodego Dobrzańskiego, jednak oni nie mogli jej zauważyć.
- Mareczku, nie zostaniesz?- zapytała słodkim głosem Sara
- Nie jestem w nastroju do zabawy. Ale ty powinnaś wrócić do środka, zapowiada się całkiem dobra impreza. Świętowanie sukcesu jest zawsze bardzo przyjemne – rzekł bez przekonania, chcąc jak najszybciej pozbyć się blondynki
- A może ja wole jechać z tobą i sprawić, żeby powrócił ci humor – powiedziała i zaczęła bawić się jego krawatem
- To nie jest najlepszy pomysł – odsunął się do niej i poprawił jedwabny kawałek materiału
- Ja myślę zupełnie coś innego. Kiedyś potrafiłam wprowadzić cię w dobry nastrój – rzekła przesłodzonym głosem - Może pojedziemy do ciebie – dalej się mu narzucała. W Uli powoli zaczynała wzbierać zazdrość, mimo iż wmawiała sobie, że do Marku już nic nie czuje. 
- Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, ale wybacz, nie jestem zainteresowany - powiedział zdecydowanie i wsiadł do samochodu.
Ula już miała podejść do jego auta, gdy zobaczyła biegnącego w kierunku BMW Sebastiana
- Marek! Jedziesz już? Umówiłeś się na wieczór z Sarą? – zapytał z błyskiem w oku kadrowiec
- A wyglądam jakbym miał ochotę się z nią spotkać? – zapytał z wyczuwalną ironią i zdenerwowaniem
- Stary ja ciebie nie poznaję! Chodź wracamy na imprezę, zabawimy się, od razu ci się humor poprawi - Sebastian chciał wyciągnąć przyjaciela z samochodu
- A może ja nie mam na to ochoty. Nie chce się bawić! – podniósł głos - Nie pomyślałeś o tym? I humor mi się nie poprawi, bo nie mogę patrzeć na tego frajera, który się cały czas około niej kręci!- wydarł się Dobrzański
- Boże, jeszcze ci nie przeszło? – Sebastian z rezygnacją pokiwał głową, irytując się uporem kolegi
- Nie! A może ja nie chce, żeby mi przeszło! Zresztą, co Ty możesz o tym wiedzieć! – burknął i zapiął pas
- Tobie kompletnie odbiło! – popukał się palcem w czoło
- Odpieprz się! – krzyknął Dobrzański i odjechał spod klubu
- Kretyn!- krzyknął za nim Sebastian i wrócił do budynku

Ula była zaskoczona tym co usłyszała. Wiedziała, że Marek mówił o niej. Musiała koniecznie z nim porozmawiać. Nawet przez moment nie pomyślała o Piotrze, który cały czas czekał na nią w klubie. Sprzed budynku zadzwoniła do Maćka. Musiała wyciągnąć go ze środka i poprosić aby zawiózł ją do domu Dobrzańskich.
Kilka minut później oboje zmierzali już w stronę Konstancina.
- Ula możesz mi powiedzieć, co się dzieje?- przyjaciel był zdziwiony zachowaniem Cieplakówny
- Muszę z nim porozmawiać. Przed chwilą, przed klubem, usłyszałam jego rozmowę z Sebastianem, z modelką. Muszę znać prawdę. Muszę ją usłyszeć do niego. Jeśli tego nie zrobię, będzie mnie to męczyło całe życie – lekko nieobecnym wzrokiem patrzyła przed siebie. Wciąż analizowała wydarzenia sprzed kilku minut.
- Otwórz schowek i wyjmij z niego taką białą kartkę, która tam jest – rzekł nawet na nią nie spoglądając
- Maciek, ja nie mam teraz głowy zajmować się jakimiś kartkami – syknęła zdenerwowana
- Radziłbym Ci to przeczytać. To list, który Marek do ciebie napisał, jak pojechałaś do tej swojej samotni – dziewczyna w pośpiechu wyciągnęła kawałek papieru
- Wozisz go cały czas w samochodzie? Przecież kazałam Ci go wyrzucić? – w duchu dziękowała Szymczykowi, że jej nie posłuchał
- To źle, że nie wyrzuciłem? Wiedziałem, że kiedyś będziesz chciała to przeczytać - Maciek posłał jej ciepły uśmiech – Czytaj- zachęcił

‘Ula. Wiem, że kartka do Ciebie zapisana w pośpiechu przy Twoim biurku niczego nie załatwi. Ale wiem, wierzę, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć Ci coś prosto w oczy, to powiem Ci, że dzięki Tobie zrozumiałem co to jest miłość. I że wiem na pewno, że nie to łączy mnie z Pauliną i że na pewno jej nie poślubię. I jeszcze jedno na pewno wiem… że Cię kocham. 
Marek
PS. Czekam o 15.00 nad Wisłą, w miejscy gdzie zaczynałem to wszystko rozumieć’

Po jej policzku spłynęła łza. Szybko ją otarła. ‘A jednak’ westchnęła. Pożegnała się z Maćkiem i ruszyła w kierunku posiadłości Dobrzańskich. Drzwi otworzyła pani Marysia.  
- Dobry wieczór. Urszula Cieplak. Mogłabym porozmawiać z Markiem. Widziałam, że jego samochód stoi na podjeździe – wyjaśniła
- Pan Marek prosił, żeby mu nikt nie przeszkadzał – kobieta posłała jej przepraszające spojrzenie i już chciała zamknąć drzwi, gdy Ula gwałtownie je przytrzymała
- Ale proszę pani, to naprawdę bardzo ważne – była zdeterminowana - Na pewno się ucieszy, gdy dowie się, że przyszłam. Ja muszę z nim porozmawiać. Bardzo panią proszę – spojrzała na gosposię błagalnie
- Dobrze, proszę – odsunęła się z przejścia - Pierwsze drzwi po prawej na piętrze. Trafi pani sama?
- Tak, dziękuję. Poradzę sobie.

Zapukała, ale nie było odzewu. Otworzyła drzwi, ale Marka nie było w środku. Wślizgnęła się do środka i ogarnęła wzrokiem sypialnię. Na nocnej szafce leżało jej zdjęcie, które Marek zrobił podczas ich wyjazdu nad Zalew. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Stanął przed nią Dobrzański. W wytartych jeansach i pogniecionej, błękitnej koszuli, w której był na pokazie. 
- Ula? – Marek był wyraźnie zaskoczony - Co ty tutaj robisz? – szepnął podchodząc do niej kilka kroków
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała poważnie
- Stało się coś? – wyraźnie się zaniepokoił
- Tak, stało się. Już dawno temu – spuściła wzrok - Marek… ja muszę znać prawdę – powiedziała, niepewnie patrząc mu w oczy
- Dobrze. Siadaj – wskazał na krzesło. Sam zajął miejsce naprzeciw niej, na materacu łóżka -  Co chcesz wiedzieć? – obrzucił ją pytającym spojrzeniem
- Wszystko – rzekła zdecydowanie. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Chyba w takich sytuacjach zaczyna się do początku – westchnął i nerwowo podrapał się po głowie – Gdy zaczęłaś pracę w „FD” nie przypuszczałem, że nasze relacje z czasem zmienią się do tego stopnia. Byłaś zwykłą asystentką, jakich miałem przed tobą kilka. Tyle, że na ciebie zawsze mogłem liczyć, ratowałaś mnie z różnych sytuacji. To tobie zawdzięczam fotel prezesa, podpisanie umowy z Terleckim i jeszcze wiele innych. Od samego początku wiedziałem, co do mnie czujesz. I bardzo mi to pasowało – przyznał wpatrując się w jej błękitne oczy - Wiedziałem, że zrobisz dla mnie wszystko i bezczelnie to wykorzystywałem. Gdy firma zaczęła mieć problemy razem z Sebą wpadłem na pomysł, żeby namówić Cię na zaciągnięcie kredytu. Te wszystkie kolacje, prezenty, to był pomysł Seby, żeby skłonić cię do określonych działań - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy - Nie płacz proszę! Chciałaś znać całą prawdę, więc ja muszę ci to powiedzieć – spojrzał na nią w taki sposób, jakby chciał ją przeprosić
- To Sebastian kazał ci się ze mną przespać?- zapytała, nerwowym ruchem wycierając mokre od łez policzki
- Poczekaj, po kolei – zastopował ją - Zaczynałem spędzać z tobą coraz więcej czasu i zacząłem cię poznawać. Byłaś inna niż wszystkie moje dotychczasowe kobiety. Te wszystkie puste kukły nie dorastały ci do pięt. Pamiętasz nasz wieczór nad Wisłą? To właśnie wtedy zacząłem rozumieć, że to, co do ciebie czuję to nie tylko sympatia i wdzięczność. Wcześniej nie znałem tego uczucia. Niby byłem z Pauliną, ale dopiero przy tobie zrozumiałem czym jest miłość – w jego oczach nie dostrzegła nuty fałszu - I… odpowiadając na twoje pytanie – na moment zawiesił głos - to nie Sebastian kazał mi spędzić z tobą noc. Czy ty naprawdę myślisz, że mógłbym być na tyle podły? – spytał z lekką pretensją - Gdybym cię nie kochał, nigdy nie pozwoliłbym sobie na taki krok – przyznał szczerze, w duchu gratulując sobie, że wreszcie udało mu się wyznać jej uczucia - Za bardzo cię szanuję, żeby tak po prostu cię wykorzystać i zostawić. Wtedy w SPA przeżyłem najpiękniejszy weekend w swoim życiu. Żałuje, że od razu po powrocie nie zerwałem z Pulą, ale bałem się jej reakcji, reakcji mojej rodziny… - spuścił wzrok zawstydzony swoim tchórzostwem - A później ty odeszłaś i nie potrafiłem cię zatrzymać.
- A Klaudia? – szepnęła ledwie słyszalnie
- Myślisz, że po tym jak kochałem się z tobą potrafiłbym być z jakąkolwiek inną kobietą? – spojrzał na nią z czułością - Ja nie potrafię i nie chce być z nikim innym, tylko z tobą. Spróbuj wybaczyć mi to, że byłem idiotą i daj mi… daj nam jeszcze jedną szansę. Proszę… - jęknął, a w jego oczach ujrzała błaganie. Gdyby chciała, był gotowy paść przed nią teraz na kolana. Był w stanie zrobić wszystko, by tylko nie odtrącała jego miłości i spróbowała wybaczyć. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Marek zastanawiał się, co jeszcze mógłby powiedzieć, jak ją przekonać. Ona potrzebowała chwili, by poukładać sobie w głowie to, co przed chwilą padło z jego ust. Głośno wciągnęła powietrze, próbując uspokoić się nieco i odezwała się cicho -
- Musisz mi dać trochę czasu. Muszę to wszystko przemyśleć – otarła łzy i ruszyła w stronę drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz