Nastał
najważniejszy dzień w jej zawodowej karierze. Dziś miała się dobyć premiera
nowej kolekcji stworzonej przez Dom Mody ‘Febo&Dobrzański’. W jednym z
warszawskich klubów zbierali się powoli zaproszeni goście – ludzie ze świata
mody, media, pracownicy i zarząd firmy. Ku zaskoczeniu Uli, która starała się
wraz z Pshemko dopilnować wszystkiego za kulisami, pojawiło się nawet rodzeństwo
Febo – wielcy przeciwnicy tej kolekcji i jej ‘rządów’. Ula wierzyła, że chcą
wspierać firmę w tym ważnym dniu, natomiast oni pojawili się tu w celu
obejrzenia jej klęski i wielkiej porażki. Z jej przyjaciółkami stał Piotr.
Zaprosiła go, aby wspierał ją w tych trudnych chwilach. Jego obecność na sali
dodawała Cieplakównie otuchy. Wybiła godzina rozpoczęcia pokazu, jednak wśród
zgromadzonych nadal nie było Marka. Była pewna, że potraktował bardzo poważnie
jej ostatnią prośbę, ale miała nadzieję, że na pokazie się jednak pojawi.
Wszystko przebiegało idealnie. Kolekcja została przyjęta bardzo entuzjastycznie. Ku zaskoczeniu Aleksa okazała się spektakularnym sukcesem. Gdy wśród modelek Pshemko zbierał oklaski za swoją pracę została wywołana na scenę jako – ‘osoba, bez której ta kolekcja na pewno by nie powstała’. Stojąc na środku wybiegu dostrzegła go. Stał z Sebą tuż obok drzwi. Kilkudniowy zarost i nieco dłuższe włosy dodawały mu uroku, jednak w jego spojrzeniu dostrzegała smutek. Bił brawa, cieszył się wielkim sukcesem firmy, ale to nie był ten sam Marek – pełen radości życia i pewności siebie. Posłała mu ciepły uśmiech, chciała już teraz zeskoczyć z wybiegu i podejść, porozmawiać z nim. Na drodze do Marka stanął jej jednak Piotr. Pomógł jej zejść ze sceny i zaczął gratulować. W tym czasie Dobrzański zniknął jej z pola widzenia. Gdy przyjmowała wyrazy wdzięczności za pracę na rzecz firmy od państwa jego rodziców dowiedziała się, że Marek właśnie pojechał do domu, bo ostatnio nie jest w najlepszej formie. Nie zwracając na nic uwagi wybiegła przed budynek. Miała nadzieję, że złapie go jeszcze na parkingu. Dostrzegła go, stał przy samochodzie razem z jedną z modelek. Wiedziała, że nie powinna tak postępować, ale postanowiła podsłuchać ich rozmowę. Podeszła bliżej, na tyle, że słyszała wszystko, co działo się obok BMW młodego Dobrzańskiego, jednak oni nie mogli jej zauważyć.
-
Mareczku, nie zostaniesz?- zapytała słodkim głosem Sara
- Nie
jestem w nastroju do zabawy. Ale ty powinnaś wrócić do środka, zapowiada się
całkiem dobra impreza. Świętowanie sukcesu jest zawsze bardzo przyjemne – rzekł
bez przekonania, chcąc jak najszybciej pozbyć się blondynki
- A
może ja wole jechać z tobą i sprawić, żeby powrócił ci humor – powiedziała i
zaczęła bawić się jego krawatem
- To
nie jest najlepszy pomysł – odsunął się do niej i poprawił jedwabny kawałek
materiału
- Ja
myślę zupełnie coś innego. Kiedyś potrafiłam wprowadzić cię w dobry nastrój –
rzekła przesłodzonym głosem - Może pojedziemy do ciebie – dalej się mu
narzucała. W Uli powoli zaczynała wzbierać zazdrość, mimo iż wmawiała sobie, że
do Marku już nic nie czuje.
-
Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, ale wybacz, nie jestem zainteresowany -
powiedział zdecydowanie i wsiadł do samochodu.
Ula
już miała podejść do jego auta, gdy zobaczyła biegnącego w kierunku BMW
Sebastiana
-
Marek! Jedziesz już? Umówiłeś się na wieczór z Sarą? – zapytał z błyskiem w oku
kadrowiec
- A
wyglądam jakbym miał ochotę się z nią spotkać? – zapytał z wyczuwalną ironią i
zdenerwowaniem
-
Stary ja ciebie nie poznaję! Chodź wracamy na imprezę, zabawimy się, od razu ci
się humor poprawi - Sebastian chciał wyciągnąć przyjaciela z samochodu
- A
może ja nie mam na to ochoty. Nie chce się bawić! – podniósł głos - Nie
pomyślałeś o tym? I humor mi się nie poprawi, bo nie mogę patrzeć na tego
frajera, który się cały czas około niej kręci!- wydarł się Dobrzański
-
Boże, jeszcze ci nie przeszło? – Sebastian z rezygnacją pokiwał głową, irytując
się uporem kolegi
- Nie!
A może ja nie chce, żeby mi przeszło! Zresztą, co Ty możesz o tym wiedzieć! –
burknął i zapiął pas
-
Tobie kompletnie odbiło! – popukał się palcem w czoło
-
Odpieprz się! – krzyknął Dobrzański i odjechał spod klubu
-
Kretyn!- krzyknął za nim Sebastian i wrócił do budynku
Ula
była zaskoczona tym co usłyszała. Wiedziała, że Marek mówił o niej. Musiała
koniecznie z nim porozmawiać. Nawet przez moment nie pomyślała o Piotrze, który
cały czas czekał na nią w klubie. Sprzed budynku zadzwoniła do Maćka. Musiała
wyciągnąć go ze środka i poprosić aby zawiózł ją do domu Dobrzańskich.
Kilka
minut później oboje zmierzali już w stronę Konstancina.
- Ula
możesz mi powiedzieć, co się dzieje?- przyjaciel był zdziwiony zachowaniem
Cieplakówny
-
Muszę z nim porozmawiać. Przed chwilą, przed klubem, usłyszałam jego rozmowę z
Sebastianem, z modelką. Muszę znać prawdę. Muszę ją usłyszeć do niego. Jeśli
tego nie zrobię, będzie mnie to męczyło całe życie – lekko nieobecnym wzrokiem
patrzyła przed siebie. Wciąż analizowała wydarzenia sprzed kilku minut.
-
Otwórz schowek i wyjmij z niego taką białą kartkę, która tam jest – rzekł nawet
na nią nie spoglądając
-
Maciek, ja nie mam teraz głowy zajmować się jakimiś kartkami – syknęła
zdenerwowana
-
Radziłbym Ci to przeczytać. To list, który Marek do ciebie napisał, jak
pojechałaś do tej swojej samotni – dziewczyna w pośpiechu wyciągnęła kawałek
papieru
-
Wozisz go cały czas w samochodzie? Przecież kazałam Ci go wyrzucić? – w duchu
dziękowała Szymczykowi, że jej nie posłuchał
- To
źle, że nie wyrzuciłem? Wiedziałem, że kiedyś będziesz chciała to przeczytać -
Maciek posłał jej ciepły uśmiech – Czytaj- zachęcił
‘Ula.
Wiem, że kartka do Ciebie zapisana w pośpiechu przy Twoim biurku niczego nie
załatwi. Ale wiem, wierzę, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć Ci coś prosto w
oczy, to powiem Ci, że dzięki Tobie zrozumiałem co to jest miłość. I że wiem na
pewno, że nie to łączy mnie z Pauliną i że na pewno jej nie poślubię. I jeszcze
jedno na pewno wiem… że Cię kocham.
Marek
Marek
PS.
Czekam o 15.00 nad Wisłą, w miejscy gdzie zaczynałem to wszystko rozumieć’
Po
jej policzku spłynęła łza. Szybko ją otarła. ‘A jednak’ westchnęła.
Pożegnała się z Maćkiem i ruszyła w kierunku posiadłości Dobrzańskich. Drzwi
otworzyła pani Marysia.
-
Dobry wieczór. Urszula Cieplak. Mogłabym porozmawiać z Markiem. Widziałam, że
jego samochód stoi na podjeździe – wyjaśniła
- Pan
Marek prosił, żeby mu nikt nie przeszkadzał – kobieta posłała jej
przepraszające spojrzenie i już chciała zamknąć drzwi, gdy Ula gwałtownie je
przytrzymała
- Ale
proszę pani, to naprawdę bardzo ważne – była zdeterminowana - Na pewno się
ucieszy, gdy dowie się, że przyszłam. Ja muszę z nim porozmawiać. Bardzo panią
proszę – spojrzała na gosposię błagalnie
-
Dobrze, proszę – odsunęła się z przejścia - Pierwsze drzwi po prawej na
piętrze. Trafi pani sama?
-
Tak, dziękuję. Poradzę sobie.
Zapukała, ale nie było odzewu. Otworzyła drzwi, ale Marka nie było w środku. Wślizgnęła się do środka i ogarnęła wzrokiem sypialnię. Na nocnej szafce leżało jej zdjęcie, które Marek zrobił podczas ich wyjazdu nad Zalew. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Stanął przed nią Dobrzański. W wytartych jeansach i pogniecionej, błękitnej koszuli, w której był na pokazie.
-
Ula? – Marek był wyraźnie zaskoczony - Co ty tutaj robisz? – szepnął podchodząc
do niej kilka kroków
-
Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała poważnie
-
Stało się coś? – wyraźnie się zaniepokoił
-
Tak, stało się. Już dawno temu – spuściła wzrok - Marek… ja muszę znać prawdę –
powiedziała, niepewnie patrząc mu w oczy
-
Dobrze. Siadaj – wskazał na krzesło. Sam zajął miejsce naprzeciw niej, na
materacu łóżka - Co chcesz wiedzieć? – obrzucił ją pytającym spojrzeniem
-
Wszystko – rzekła zdecydowanie. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Chyba
w takich sytuacjach zaczyna się do początku – westchnął i nerwowo podrapał się
po głowie – Gdy zaczęłaś pracę w „FD” nie przypuszczałem, że nasze relacje z
czasem zmienią się do tego stopnia. Byłaś zwykłą asystentką, jakich miałem
przed tobą kilka. Tyle, że na ciebie zawsze mogłem liczyć, ratowałaś mnie z
różnych sytuacji. To tobie zawdzięczam fotel prezesa, podpisanie umowy z
Terleckim i jeszcze wiele innych. Od samego początku wiedziałem, co do mnie
czujesz. I bardzo mi to pasowało – przyznał wpatrując się w jej błękitne oczy -
Wiedziałem, że zrobisz dla mnie wszystko i bezczelnie to wykorzystywałem. Gdy
firma zaczęła mieć problemy razem z Sebą wpadłem na pomysł, żeby namówić Cię na
zaciągnięcie kredytu. Te wszystkie kolacje, prezenty, to był pomysł Seby, żeby
skłonić cię do określonych działań - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy - Nie
płacz proszę! Chciałaś znać całą prawdę, więc ja muszę ci to powiedzieć –
spojrzał na nią w taki sposób, jakby chciał ją przeprosić
- To
Sebastian kazał ci się ze mną przespać?- zapytała, nerwowym ruchem wycierając
mokre od łez policzki
-
Poczekaj, po kolei – zastopował ją - Zaczynałem spędzać z tobą coraz więcej
czasu i zacząłem cię poznawać. Byłaś inna niż wszystkie moje dotychczasowe
kobiety. Te wszystkie puste kukły nie dorastały ci do pięt. Pamiętasz nasz
wieczór nad Wisłą? To właśnie wtedy zacząłem rozumieć, że to, co do ciebie
czuję to nie tylko sympatia i wdzięczność. Wcześniej nie znałem tego uczucia.
Niby byłem z Pauliną, ale dopiero przy tobie zrozumiałem czym jest miłość – w
jego oczach nie dostrzegła nuty fałszu - I… odpowiadając na twoje pytanie – na
moment zawiesił głos - to nie Sebastian kazał mi spędzić z tobą noc. Czy ty
naprawdę myślisz, że mógłbym być na tyle podły? – spytał z lekką pretensją - Gdybym cię
nie kochał, nigdy nie pozwoliłbym sobie na taki krok – przyznał szczerze, w
duchu gratulując sobie, że wreszcie udało mu się wyznać jej uczucia - Za bardzo
cię szanuję, żeby tak po prostu cię wykorzystać i zostawić. Wtedy w SPA
przeżyłem najpiękniejszy weekend w swoim życiu. Żałuje, że od razu po powrocie
nie zerwałem z Pulą, ale bałem się jej reakcji, reakcji mojej rodziny… -
spuścił wzrok zawstydzony swoim tchórzostwem - A później ty odeszłaś i nie
potrafiłem cię zatrzymać.
- A
Klaudia? – szepnęła ledwie słyszalnie
-
Myślisz, że po tym jak kochałem się z tobą potrafiłbym być z jakąkolwiek inną
kobietą? – spojrzał na nią z czułością - Ja nie potrafię i nie chce być z nikim
innym, tylko z tobą. Spróbuj wybaczyć mi to, że byłem idiotą i daj mi… daj nam
jeszcze jedną szansę. Proszę… - jęknął, a w jego oczach ujrzała błaganie. Gdyby
chciała, był gotowy paść przed nią teraz na kolana. Był w stanie zrobić
wszystko, by tylko nie odtrącała jego miłości i spróbowała wybaczyć. Przez chwilę
siedzieli w ciszy. Marek zastanawiał się, co jeszcze mógłby powiedzieć, jak ją
przekonać. Ona potrzebowała chwili, by poukładać sobie w głowie to, co przed
chwilą padło z jego ust. Głośno wciągnęła powietrze, próbując uspokoić się
nieco i odezwała się cicho -
-
Musisz mi dać trochę czasu. Muszę to wszystko przemyśleć – otarła łzy i ruszyła
w stronę drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz