Zatrzymał
swoje terenowe BMW w kolorze dojrzałej wiśni kilkadziesiąt metrów przed
kawiarnią ‘Słodka pokusa’. Chwyciła za klamkę i już miała wysiadać, gdy
usłyszała, że rozpiął pas. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Marek,
proszę – jęknęła – ja muszę porozmawiać z nim sama
- Przecież
wiem – stwierdził w pierwszej chwili nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Po chwili
przyszło olśnienie – Spokojnie. Nigdzie się nie wybieram. Po prostu poczekam na
ciebie i byłoby mi trochę niewygodnie czytając gazetę. Zmykaj. Pewnie już na
ciebie czeka – uśmiechem starał się dodać jej otuchy. Widział, że jest
zdenerwowana. Niepewnym krokiem wysiadła i ruszyła do przodu. Niespełna pół
godziny później dostrzegł swoją ukochaną w objęciach Sosnowskiego przed
wejściem do kawiarni. Pewnie gdyby okoliczności były inne wezbrała by w nim
wściekłość widząc kardiologa przytulającego Cieplak. Jednak on wiedział, że nie
musi być zazdrosny. Nie o Sosnowskiego. Jadąc tu z domu rodziców Ula trochę mu
opowiadała o swojej relacji z lekarzem. Miał świadomość, że z jej strony to
nigdy nie było nic poważnego. Poczuł ulgę. A to dzisiejsze spotkanie pani
prezes traktowała w kategoriach jasnego postawienia sprawy i swoistego rodzaju
pożegnania z przyjacielem. Po kilku chwilach siedziała już obok niego.
- Możemy
jechać do firmy – rzuciła zapinając pas
- Wszystko w
porządku? – zapytał widząc jej nienajlepszy nastrój
- Tak –
westchnęła – Po prostu nie cierpię pożegnań – czule musnął ustami jej dłoń i
ruszył w stronę wylotówki z Warszawy
- Ale zaraz
– zaprotestowała, gdy zamiast skręcić do Centrum zmierzał w stronę Ursynowa –
mieliśmy jechać do firmy
- No ty
chyba żartujesz – zaśmiał się wesoło – Jedziemy cię spakować. Jutro lecimy na
urlop. Od dziś sprawami firmy zajmuje się ojciec – wyjaśnił, zgrabnie
zmieniając bieg
-
Fantastycznie, ale ja tam chciałam podjechać tylko na godzinę. Sprawdzić co się
dzieje, spotkać się z Pshemko
- Kochanie –
spojrzał na nią z politowaniem – czy ty wyobrażasz sobie co by się działo,
gdybyśmy przyjechali do firmy razem? Plotki, szepty, ukradkowe spojrzenia. Bylibyśmy
tematem numer jeden i gwarantuje ci, że po ostatnich rewelacjach, za które
jestem niezmiernie wdzięczny Pauli – rzucił z przekąsem – ktoś życzliwy
doniósłby mediom i mielibyśmy paparazzi na lotnisku. Ja się chcę nacieszyć
tobą, poukładać do końca relacje między nami, a dopiero później zajmować się
plotkami i komentarzami otoczenia. Wolę wyjechać w ukryciu, niż zastanawiać
się, jak przejść odprawę niezauważonym, by po powrocie nie widzieć nagłówków
‘kolejna miłość Dobrzańskiego’ – słuchała go uważnie i musiała przyznać, że
miał rację. Od momentu, gdy odwołał ślub często bywał gwiazdą pierwszych stron
gazet, gdyż Paula chętnie dzieliła się z prasą swoją wersją ich związku i
rozstania.
- Dobrze,
jedźmy do Rysiowa.
- Świetnie –
czule pogładził kciukiem wnętrze jej dłoni – Pojedziemy, spakujesz się. Ja w
tym czasie porozmawiam z twoim ojcem. Później wrócimy do rodziców. Ja się
spakuję, zjemy wcześniej kolację i położymy się. Taksówka podjedzie o trzeciej,
by zawieźć nas na lotnisko. A później krótki lot i będziemy wreszcie sami w
raju – przedstawił jej plan na najbliższe dwadzieścia cztery godziny.
Zaparkował
pod bramą z numerem ósmym i z duszą na ramieniu wysiadł z auta i ruszył za Ulą
do środka. Bał się spotkania z jej ojcem. Cieplak miał prawo pochodzić do niego
z dystansem, a wręcz z niechęcią.
Zasłużył sobie na takie zachowanie, zawiódł zaufanie jej ojca. Jednak jego
czarne wizje nie sprawdziły się w stu procentach. Cieplak może nie przywitał
się z nim przesadnie wylewnie, ale nie wyczuł niechęci. Raczej stonowaną
uprzejmość i ostrożność. Ula w kilku zdaniach poinformowała ojca, że jadą na
wakacje, że nie będzie ich dwa tygodnie, że wrócili do siebie i chcą być razem.
Cieplak nie komentował, nie starał się też oceniać, za co byli mu oboje
wdzięczni.
- Możemy
porozmawiać na zewnątrz? – zapytał Dobrzański, gdy ukochana zniknęła już w
swoim pokoju, by w średniej wielkości szarej walizce zmieścić ubrania potrzebne
jej na najbliższe kilkanaście dni.
- Oczywiście
– rzekł i ruszył w kierunku stojącej w ogrodzie ławki
- Panie
Józefie, ja wiem, że skrzywdziłem Ulę, że zawiodłem pana zaufanie. Bardzo żałuję tego, co się stało. Czasu nie
cofnę, ale mogę obiecać, że zrobię wszystko, by Uli nie skrzywdzić. Bardzo ją
kocham, a problem w tym, że zrozumiałem to trochę za późno – westchnął i
obrzucił Cieplaka niepewnym spojrzeniem
- Każdy
popełnia błędy. Ważne, żeby je dostrzegać, żałować ich popełnienia i starać się
je naprawić. Ula bardzo pana kocha. Nie zniosłaby kolejnego ciosu – rzekł z
wyraźną troską
- Wiem –
odparł zdecydowanie – Chcę, żeby była szczęśliwa u mojego boku. Ja wiem, że pan
mi nie ufa, ale obiecuję, że pana nie zawiodę – zadeklarował – Chcę stworzyć z
Ulą rodzinę. Nie wiem, czy za miesiąc, czy za rok. Nie chcę na nią naciskać.
Jeśli będzie potrzebowała więcej czasu, będę cierpliwie czekał – urwał na
chwilę zbierając się w sobie - Ale chcę być jej mężem, chcę być ojcem jej
dzieci. I chciałbym… Chciałbym… - Cieplak doskonale odczytał jego intencje i z
sympatią poklepał go po ramieniu
- Jeśli
chcesz jej się oświadczyć, to nie musisz mnie pytać o zgodę. To Ula decyduje, a
ja zaakceptuję każdą jej decyzję – spojrzał Dobrzańskiemu w oczy i dodał – ale
nie mam nic przeciwko – Marek uśmiechnął się z ulgą
- Dziękuję
- Kochanie,
jak ci idzie? – zapytał wchodząc do jej pokoju.
- Powoli – wskazała
ręką na swój tapczanik zawalony stertami sukienek, bluzek na ramiączka i
szortów. Zaśmiał się wesoło i zaczął przeglądać ciuszki. Z dna wyciągnął
seksowną koszulkę nocną z koronkowymi wstawkami.
- No to
zabierzemy na pewno – pomachał skrawkiem materiału. Zagryzła wargę. Kupiła to i
kilka innych kompletów bielizny chwilę po ich powrocie ze SPA. Nigdy nie miała
okazji jeszcze tego założyć. ‘Doczekałam
się’ z radością stwierdziła w duchu.
- Mamy jeden
problem. Nie mam bikini – skrzywiła się
- To akurat
nie jest problem. Jeśli zdążymy podjedziemy do sklepu jeszcze dziś. Jeśli nie,
kupimy na miejscu. Jak dla mnie mogłabyś opalać się topless, ale chyba bym nie
wytrzymał widząc te stada śliniących się na twój widok samców – mówiąc to
przyciągnął ją bliżej siebie i czule pocałował jej usta
- Dobrzański
– zaczęła żartobliwie – Jeśli będziesz przeszkadzał nie spakuję się do północy
- Już nie
przeszkadzam – podniósł ręce do góry w geście poddania się – To ty się pakuj, a
ja podjadę na chwilę po Centrum. Wrócę za jakieś półtorej godzinki, zgoda? –
kiwnęła jedynie głową i zaczęła przekopywać górę spódnic. Uśmiechnął się pod
nosem. Na rękę było mu, że nie dopytywała dokąd się wybiera.
Pół godziny
później parkował pod siedzibą firmy. Wzbudził spore zainteresowanie wśród
pracowników, którzy obrzucali go zaskoczonym spojrzeniem. ‘No tak, nie było mnie tu kawał czasu’.
- Marek, a
co ty tu robisz? – zdziwił się Krzysztof, gdy mijał syna na korytarzu piątego
piętra
- Wpadłem po
coś na chwilę, tylko błagam, nie wygadaj się przed Ulą – senior zmarszczył
brwi.
- Marek,
Marek – westchnął – Znowu coś kombinujesz – pokręcił głową
- Nic złego –
uśmiechnął się – Pędzę do Sebastiana – wskazał ręką na dalszą część korytarza
- Nie ma go.
Jest na spotkaniu. Będzie za godzinę – stwierdził
- A to może
nawet lepiej – bąknął pod nosem, by po chwili dodać głośniej – Wybacz tato, nie
mam zbyt wiele czasu. Za chwilę muszę jechać do Rysiowa po Ulę. Zobaczymy się
wieczorem – uścisnął dłoń ojca i ruszył przed siebie modląc się w duchu by
znalazł to, po co przyjechał.
Opaleni,
zrelaksowani siedzieli na tarasie wsłuchując się w szum morza i ciesząc się
chłodniejszym wiaterkiem, który zwykle pojawiał się wieczorem. W ciągu dnia
temperatura w słońcu sięgała czterdziestu pięciu stopni. Dla nich było idealnie.
Byli z dala od pracy, problemów, plotek. Byli tylko oni i lazurowa woda.
-
Kochanie – zwołał Marek, gdy Cieplak zniknęła w środku chcąc dorzucić sobie
kilka kostek lodu do drinka
-
Jestem – dosiadła się podając mu nowy napój
-
A to? Zobacz – podsunął jej przed nos tablet – Górny Mokotów, więc będzie
blisko do firmy. Spokojna ulica. Wschodnio-południowe – opowiadał przerzucając
kolejne zdjęcia sześćdziesięciometrowego mieszkania
-
Będzie idealne – odparła
-
O wcześniejszych trzech mówiłaś tak samo – zauważył ze zdezorientowaną miną
-
Bo tak naprawdę jest mi to obojętne – wzruszyła ramionami - Mogę mieszkać gdziekolwiek,
byle z tobą – uśmiechnął się szeroko i musnął jej usta
-
Masz racje. Gdziekolwiek – szepnął między kolejnymi pocałunkami – Zresztą i tak
za chwilę będziemy się przeprowadzać do czegoś własnego, większego – zamyślił się
– Może dom? – zapytał dumny ze swojego pomysłu – Na początek będzie w sam raz.
Napiszę maila do pośrednika. Mam nadzieję, że jest dostępne od razu. Z całym
szacunkiem, twoją rodzinę uwielbiam, ale nie wyobrażam sobie, żebym miał po
powrocie mieszkać w Rysiowie. Ty nie chcesz u moich rodziców, więc musimy
działać szybko
-
Bardzo szybko – rzekła zabierając mu z rąk urządzenie. Siadając na jego
kolanach, namiętnie wpiła się w jego wargi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz