B

czwartek, 20 listopada 2014

'Marzenie' V

Zatrzymał swoje terenowe BMW w kolorze dojrzałej wiśni kilkadziesiąt metrów przed kawiarnią ‘Słodka pokusa’. Chwyciła za klamkę i już miała wysiadać, gdy usłyszała, że rozpiął pas. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Marek, proszę – jęknęła – ja muszę porozmawiać z nim sama
- Przecież wiem – stwierdził w pierwszej chwili nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Po chwili przyszło olśnienie – Spokojnie. Nigdzie się nie wybieram. Po prostu poczekam na ciebie i byłoby mi trochę niewygodnie czytając gazetę. Zmykaj. Pewnie już na ciebie czeka – uśmiechem starał się dodać jej otuchy. Widział, że jest zdenerwowana. Niepewnym krokiem wysiadła i ruszyła do przodu. Niespełna pół godziny później dostrzegł swoją ukochaną w objęciach Sosnowskiego przed wejściem do kawiarni. Pewnie gdyby okoliczności były inne wezbrała by w nim wściekłość widząc kardiologa przytulającego Cieplak. Jednak on wiedział, że nie musi być zazdrosny. Nie o Sosnowskiego. Jadąc tu z domu rodziców Ula trochę mu opowiadała o swojej relacji z lekarzem. Miał świadomość, że z jej strony to nigdy nie było nic poważnego. Poczuł ulgę. A to dzisiejsze spotkanie pani prezes traktowała w kategoriach jasnego postawienia sprawy i swoistego rodzaju pożegnania z przyjacielem. Po kilku chwilach siedziała już obok niego.
- Możemy jechać do firmy – rzuciła zapinając pas
- Wszystko w porządku? – zapytał widząc jej nienajlepszy nastrój
- Tak – westchnęła – Po prostu nie cierpię pożegnań – czule musnął ustami jej dłoń i ruszył w stronę wylotówki z Warszawy
- Ale zaraz – zaprotestowała, gdy zamiast skręcić do Centrum zmierzał w stronę Ursynowa – mieliśmy jechać do firmy
- No ty chyba żartujesz – zaśmiał się wesoło – Jedziemy cię spakować. Jutro lecimy na urlop. Od dziś sprawami firmy zajmuje się ojciec – wyjaśnił, zgrabnie zmieniając bieg
- Fantastycznie, ale ja tam chciałam podjechać tylko na godzinę. Sprawdzić co się dzieje, spotkać się z Pshemko
- Kochanie – spojrzał na nią z politowaniem – czy ty wyobrażasz sobie co by się działo, gdybyśmy przyjechali do firmy razem? Plotki, szepty, ukradkowe spojrzenia. Bylibyśmy tematem numer jeden i gwarantuje ci, że po ostatnich rewelacjach, za które jestem niezmiernie wdzięczny Pauli – rzucił z przekąsem – ktoś życzliwy doniósłby mediom i mielibyśmy paparazzi na lotnisku. Ja się chcę nacieszyć tobą, poukładać do końca relacje między nami, a dopiero później zajmować się plotkami i komentarzami otoczenia. Wolę wyjechać w ukryciu, niż zastanawiać się, jak przejść odprawę niezauważonym, by po powrocie nie widzieć nagłówków ‘kolejna miłość Dobrzańskiego’ – słuchała go uważnie i musiała przyznać, że miał rację. Od momentu, gdy odwołał ślub często bywał gwiazdą pierwszych stron gazet, gdyż Paula chętnie dzieliła się z prasą swoją wersją ich związku i rozstania.
- Dobrze, jedźmy do Rysiowa.
- Świetnie – czule pogładził kciukiem wnętrze jej dłoni – Pojedziemy, spakujesz się. Ja w tym czasie porozmawiam z twoim ojcem. Później wrócimy do rodziców. Ja się spakuję, zjemy wcześniej kolację i położymy się. Taksówka podjedzie o trzeciej, by zawieźć nas na lotnisko. A później krótki lot i będziemy wreszcie sami w raju – przedstawił jej plan na najbliższe dwadzieścia cztery godziny.
Zaparkował pod bramą z numerem ósmym i z duszą na ramieniu wysiadł z auta i ruszył za Ulą do środka. Bał się spotkania z jej ojcem. Cieplak miał prawo pochodzić do niego z dystansem, a wręcz z  niechęcią. Zasłużył sobie na takie zachowanie, zawiódł zaufanie jej ojca. Jednak jego czarne wizje nie sprawdziły się w stu procentach. Cieplak może nie przywitał się z nim przesadnie wylewnie, ale nie wyczuł niechęci. Raczej stonowaną uprzejmość i ostrożność. Ula w kilku zdaniach poinformowała ojca, że jadą na wakacje, że nie będzie ich dwa tygodnie, że wrócili do siebie i chcą być razem. Cieplak nie komentował, nie starał się też oceniać, za co byli mu oboje wdzięczni.
- Możemy porozmawiać na zewnątrz? – zapytał Dobrzański, gdy ukochana zniknęła już w swoim pokoju, by w średniej wielkości szarej walizce zmieścić ubrania potrzebne jej na najbliższe kilkanaście dni.
- Oczywiście – rzekł i ruszył w kierunku stojącej w ogrodzie ławki
- Panie Józefie, ja wiem, że skrzywdziłem Ulę, że zawiodłem pana zaufanie.  Bardzo żałuję tego, co się stało. Czasu nie cofnę, ale mogę obiecać, że zrobię wszystko, by Uli nie skrzywdzić. Bardzo ją kocham, a problem w tym, że zrozumiałem to trochę za późno – westchnął i obrzucił Cieplaka niepewnym spojrzeniem
- Każdy popełnia błędy. Ważne, żeby je dostrzegać, żałować ich popełnienia i starać się je naprawić. Ula bardzo pana kocha. Nie zniosłaby kolejnego ciosu – rzekł z wyraźną troską
- Wiem – odparł zdecydowanie – Chcę, żeby była szczęśliwa u mojego boku. Ja wiem, że pan mi nie ufa, ale obiecuję, że pana nie zawiodę – zadeklarował – Chcę stworzyć z Ulą rodzinę. Nie wiem, czy za miesiąc, czy za rok. Nie chcę na nią naciskać. Jeśli będzie potrzebowała więcej czasu, będę cierpliwie czekał – urwał na chwilę zbierając się w sobie - Ale chcę być jej mężem, chcę być ojcem jej dzieci. I chciałbym… Chciałbym… - Cieplak doskonale odczytał jego intencje i z sympatią poklepał go po ramieniu
- Jeśli chcesz jej się oświadczyć, to nie musisz mnie pytać o zgodę. To Ula decyduje, a ja zaakceptuję każdą jej decyzję – spojrzał Dobrzańskiemu w oczy i dodał – ale nie mam nic przeciwko – Marek uśmiechnął się z ulgą
- Dziękuję

- Kochanie, jak ci idzie? – zapytał wchodząc do jej pokoju.
- Powoli – wskazała ręką na swój tapczanik zawalony stertami sukienek, bluzek na ramiączka i szortów. Zaśmiał się wesoło i zaczął przeglądać ciuszki. Z dna wyciągnął seksowną koszulkę nocną z koronkowymi wstawkami.
- No to zabierzemy na pewno – pomachał skrawkiem materiału. Zagryzła wargę. Kupiła to i kilka innych kompletów bielizny chwilę po ich powrocie ze SPA. Nigdy nie miała okazji jeszcze tego założyć. ‘Doczekałam się’ z radością stwierdziła w duchu.
- Mamy jeden problem. Nie mam bikini – skrzywiła się
- To akurat nie jest problem. Jeśli zdążymy podjedziemy do sklepu jeszcze dziś. Jeśli nie, kupimy na miejscu. Jak dla mnie mogłabyś opalać się topless, ale chyba bym nie wytrzymał widząc te stada śliniących się na twój widok samców – mówiąc to przyciągnął ją bliżej siebie i czule pocałował jej usta
- Dobrzański – zaczęła żartobliwie – Jeśli będziesz przeszkadzał nie spakuję się do północy
- Już nie przeszkadzam – podniósł ręce do góry w geście poddania się – To ty się pakuj, a ja podjadę na chwilę po Centrum. Wrócę za jakieś półtorej godzinki, zgoda? – kiwnęła jedynie głową i zaczęła przekopywać górę spódnic. Uśmiechnął się pod nosem. Na rękę było mu, że nie dopytywała dokąd się wybiera.
Pół godziny później parkował pod siedzibą firmy. Wzbudził spore zainteresowanie wśród pracowników, którzy obrzucali go zaskoczonym spojrzeniem. ‘No tak, nie było mnie tu kawał czasu’.
- Marek, a co ty tu robisz? – zdziwił się Krzysztof, gdy mijał syna na korytarzu piątego piętra
- Wpadłem po coś na chwilę, tylko błagam, nie wygadaj się przed Ulą – senior zmarszczył brwi.
- Marek, Marek – westchnął – Znowu coś kombinujesz – pokręcił głową
- Nic złego – uśmiechnął się – Pędzę do Sebastiana – wskazał ręką na dalszą część korytarza
- Nie ma go. Jest na spotkaniu. Będzie za godzinę – stwierdził
- A to może nawet lepiej – bąknął pod nosem, by po chwili dodać głośniej – Wybacz tato, nie mam zbyt wiele czasu. Za chwilę muszę jechać do Rysiowa po Ulę. Zobaczymy się wieczorem – uścisnął dłoń ojca i ruszył przed siebie modląc się w duchu by znalazł to, po co przyjechał. 



Opaleni, zrelaksowani siedzieli na tarasie wsłuchując się w szum morza i ciesząc się chłodniejszym wiaterkiem, który zwykle pojawiał się wieczorem. W ciągu dnia temperatura w słońcu sięgała czterdziestu pięciu stopni. Dla nich było idealnie. Byli z dala od pracy, problemów, plotek. Byli tylko oni i lazurowa woda.

- Kochanie – zwołał Marek, gdy Cieplak zniknęła w środku chcąc dorzucić sobie kilka kostek lodu do drinka
- Jestem – dosiadła się podając mu nowy napój
- A to? Zobacz – podsunął jej przed nos tablet – Górny Mokotów, więc będzie blisko do firmy. Spokojna ulica. Wschodnio-południowe – opowiadał przerzucając kolejne zdjęcia sześćdziesięciometrowego mieszkania
- Będzie idealne – odparła
- O wcześniejszych trzech mówiłaś tak samo – zauważył ze zdezorientowaną miną
- Bo tak naprawdę jest mi to obojętne – wzruszyła ramionami - Mogę mieszkać gdziekolwiek, byle z tobą – uśmiechnął się szeroko i musnął jej usta
- Masz racje. Gdziekolwiek – szepnął między kolejnymi pocałunkami – Zresztą i tak za chwilę będziemy się przeprowadzać do czegoś własnego, większego – zamyślił się – Może dom? – zapytał dumny ze swojego pomysłu – Na początek będzie w sam raz. Napiszę maila do pośrednika. Mam nadzieję, że jest dostępne od razu. Z całym szacunkiem, twoją rodzinę uwielbiam, ale nie wyobrażam sobie, żebym miał po powrocie mieszkać w Rysiowie. Ty nie chcesz u moich rodziców, więc musimy działać szybko
- Bardzo szybko – rzekła zabierając mu z rąk urządzenie. Siadając na jego kolanach, namiętnie wpiła się w jego wargi.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz