B

piątek, 14 listopada 2014

'Marzenie' IV

Położyła lewą rękę na klamce. Już miała naciskać, ale zawahała się przez moment. Wykorzystał te chwilowe wątpliwości i zamknął jej prawą w dłoń w mocnym uścisku. Chciał zrobić jeszcze jeden krok do przodu, by niemal stykać się z nią ciałem, ale uznał, że próba osaczenia jej na nic się zda. Trzymał jej dłoń i czekał na reakcję, która nie nadchodziła. Stała odwrócona tyłem i jakby zamarła analizując jak ma postąpić.
- Proszę cię, zostań – szepnął cicho – Tęsknię za tobą... I tak bardzo się boję… Boję się, że jeśli teraz wyjdziesz już nigdy cię nie odzyskam – rzekł, a ona nawet nie drgnęła. Z bólem puścił jej dłoń. ‘Kochać czasami oznacza pozwolić odejść’ powtórzył w myślach i odsunął się w głąb sypialni. Powiedział jej prawdę, powiedział co czuje, nic więcej nie mógł zrobić. Odwrócił się plecami do drzwi. Nie chciał patrzeć, jak wychodzi.
- Marek – usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu. Była tam obok niego. Nie wyszła. Odwrócił się gwałtownie, a ona wtuliła się w niego ufnie. Zamknął ją w swoich ramionach i poczuł wszechogarniające szczęście. Tak wiele tygodni tęsknił za jej ciepłem, dotykiem, zapachem. Po prostu za nią.
- Kocham cię – rzekł cicho, by nie niszczyć tej wyjątkowej chwili i pocałował ją w czubek głowy.
- Ja też cię kocham – usłyszał w odpowiedzi jej urywany od płaczu głos. Dała upust nagromadzonym od wielu tygodni emocjom i po prostu się rozpłakała. Scałowywał słone krople z jej twarzy, by po chwili złożyć najbardziej czuły pocałunek, na jaki było go teraz stać. Pocałunek pełen miłości, tęsknoty, pragnienia. Oddawała te pieszczoty czując się w jego ramionach bezpiecznie. Pociągnął ją w stronę łóżka i posadził na swoich kolanach. Całował ją niespiesznie, leniwie błądząc dłońmi po placach i pośladkach. Wplotła palce w jego włosy i cieszyła się chwilą. Pozwolił sobie na śmielszy krok i sięgnął do zapięcia jej sukienki. Pragnął jej, tak bardzo jej pragnął.
- Nie – szepnęła wprost w jego rozchylone usta – Nie mogę – ostatni raz musnęła jego usta i usiadła obok próbując uspokoić zmysły. Spojrzał na nią zawiedziony. Czule pogładziła jego zarośnięty policzek i dodała – Kochanie, jesteśmy w domu twoich rodziców. Oni za chwilę wrócą. Po prostu nie potrafię – pokiwał głową ze zrozumieniem, zaczesując włosy do tyłu
- Przepraszam. Wiem, że nie powinienem naciskać… po prostu od tak dawna nie byłem z kobietą – musnął ustami jej dłoń.  
Jakby w odpowiedzi na jej obaw z korytarza zaczęły dochodzić do nich odgłosy kroków i strzępki rozmów. Najwyraźniej Dobrzańscy wrócili z bankietu. Złożyła krótki pocałunek na jego ustach i chwyciła torebkę. Obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem
- Późno się zrobiło. Muszę wracać do domu. Zobaczymy się jutro?
- Zostań proszę – spojrzał na nią z nadzieją – Zostań ze mną – rzekł spoglądając na nią w taki sposób, że nie potrafiła powiedzieć nie – Tak bardzo pragnę zasnąć, tuląc cię wreszcie w swoich ramionach – ona też tego pragnęła, ale…
- Marek – westchnęła - ja nawet nie mam nic na przebranie. Wyszłam prostu z pokazu. Maciek mnie przywiózł
- Muszę mu podziękować – uśmiechnął się z satysfakcją i przygarnął do siebie – Szczoteczka do zębów się znajdzie, a o jakieś dresy zaraz poproszę mamę, hmmm – puścił jej oczko i szybkim krokiem skierował się do wyjścia, by przypadkiem nie zdążyła się rozmyślić i zacząć protestować
- Marek – usłyszał, gdy był już jedną nogą na korytarzu
- Nawet nie chcę słyszeć słowa ‘nie’. Zostajesz tu! Koniec i kropka! – rzekł zdecydowanie, na co zareagowała serdecznym śmiechem
- Chciałam cię tylko prosić, byś zahaczył po drodze o łazienkę – przygryzła lekko dolną wargę – Twój zarost wygląda cholernie seksownie, ale trochę drapiesz – uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi. Jadąc tutaj chciała po prostu poznać prawdę. Nie sądziła, że tego wieczora uda jej się odzyskać brakujący element życia, że odzyska Marka, którego nigdy wcześniej de facto nie miała. Ale teraz wiedziała, miała pewność, że będzie tylko jej, że będą razem szczęśliwi. Odstawiła swoją torebkę na nocną szafkę i usiadła na skraju łóżka uświadamiając sobie, że powinna sprawdzić komórkę. Przed pokazem wyciszyła dzwonki i nie miała pewności, czy od tego czasu nikt jej nie poszukiwał. Ekran informował o trzech nieodebranych połączeniach z Rysiowa i o jednym od kardiologa.
- Cześć Piotr – wybrała jego numer i już po dwóch sygnałach usłyszała jego głos – Przepraszam, że oddzwaniam dopiero teraz…. Tak wyszłam, musiałam coś załatwić. Coś bardzo ważnego. Przepraszam, że cię nie uprzedziłam… Nie, nie jestem w hali, nie musisz mnie odwozić… Piotr, chciałabym się jutro z tobą spotkać. Musimy porozmawiać. To dla mnie bardzo ważne… O dwunastej?... Dobrze. Niech będzie. Do zobaczenia – głośno wypuściła powietrze z płuc. Musiała mu powiedzieć, wyjaśnić. Była mu to winna.
W drugiej kolejności wybrała numer od ojca.
- Cześć tatku – zaczęła nieco weselszym tonem – Nie, nie jestem z Piotrem na bankiecie. Jestem u rodziców Marka w Konstancinie – wyjaśniła – Musiałam tu przyjechać. Musieliśmy sobie wiele wyjaśnić. Chciałam cię uprzedzić, że nie wrócę na noc…. – zajęta rozmową nie usłyszała, że drzwi się uchyliły i do środka wszedł Dobrzański dzierżąc w dłoni komplet cienkich, granatowych dresów – Tato nie musisz się martwić. Wiem, co robię…. Pamiętam o tym, jak mnie skrzywdził i pewnie już zawsze będę o tym pamiętać – Dobrzański spuścił wzrok - ale go kocham i chcę z nim być. On się zmienił, a ja mu wybaczyłam. Bardzo bym chciała, żebyś ty też dał mu jeszcze jedną szansę…. Umówiłam się z nim na jutro. Jestem mu chyba winna wyjaśnienia…. Pewnie prosto stąd pojadę do firmy, więc w domu będę wieczorem. Dobranoc – rozłączyła się i dopiero teraz odwróciła w stronę drzwi. Wpatrywał się w nią ze strapioną miną
- Chyba czeka mnie poważna rozmowa – westchnął
- Tata jest ostrożny. Będzie się na początku martwił, ale nie będzie się wtrącał – uśmiechnęła się do niego chcąc dodać mu otuchy i podeszła składając słodki całus na jego policzku – Od razu lepiej – mruknęła, gładząc jego gładką skórę
- Proszę – wyciągnął w jej kierunku ubranie – Mama ma nadzieję, że będą pasować. Jesteście podobnej postury. Tata prosił, bym jeszcze raz podziękował ci za dzisiejszy pokaz. Już się kładą, ale jutro liczą na wspólne śniadanie
- Śniadanie – bąknęła niepewnie. Uśmiechnął się rozczulony
- Nie denerwuj się. Są bardzo szczęśliwi, że jesteś tu ze mną – musnął jej skroń – Zmykaj do łazienki. Musisz wypocząć – pokiwała głową i chwyciła do ręki spodnie Dobrzańskiej.
- Potrzebna mi jeszcze twoja koszula – spojrzała na bruneta
- Szafa jest do twojej dyspozycji – wskazał na stojący w rogu mebel. Podeszła do niego z tajemniczym uśmiechem i zaczęła powoli rozpinać błękitne guziki
- Ale ja wolę tą, którą masz na sobie – zatonęła w jego spojrzeniu. Kładąc ręce na talii przyciągnął ją bliżej
- Doprawdy? – wychrypiał, a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
- Yhhhymmm Ta pachnie tobą – musnęła jego usta i ściągając mu z ramion materiał szybko ruszyła w stronę drzwi
- I co? I teraz mnie tak zostawisz? – rzekł z udawaną pretensję - Pobudzonego, do połowy nagiego? Kobieta bez serca – prychnął ukrywając rozbawienie. Posłała mu powietrznego buziaka i zniknęła za drzwiami. Po kilkunastu minutach ubrany w kraciaste bokserki i biały t-shirt wsunął się pod kołdrę. Przygarnął ją do siebie. Zasnęła otulona jego zapachem z twarzą ukrytą w zagłębieniu jego szyi. On nie spał. Nie chciał spać. Chciał cieszyć się faktem, że wreszcie ma ją blisko, że wreszcie ją odzyskał.
Przeciągnęła się rozkosznie i przetarła zaspana powieki. Leżał obok, na pościeli w swoich ulubionych, szarych dresach, podtarty na łokciu, wpatrując się w nią z zachwytem.
- Dzień dobry – złożył krótki pocałunek na jej ustach
- A czemu ty już nie śpisz? – odgarnęła dłonią grzywkę – Zdążyłam się zorientować, że jesteś raczej typem śpiocha – nawiązała do ich wspólnego pobytu w SPA. Uśmiechnął się na wspomnienie tych dwóch nocy, które spędzili razem
- Spałem może godzinę, dwie – czule pogładził jej policzek – Nie mogłem spać przez emocje. Zresztą nie chciałem spać. Wolałem cieszyć się twoją obecnością, planować naszą przyszłość – spojrzał jej w oczy
- Taaak – zaciekawiała się  - I jakie masz te plany?
- Na początek wspólne wakacje. Chcę się nacieszyć twoją bliskością, a i tobie przyda się trochę wolnego. Wiem ile pracy i zdrowia kosztował cię ten pokaz – obrzucił ją zatroskanym spojrzeniem
- Wspólne wakacje to kusząca propozycja. Możemy jechać za jakieś trzy, cztery tygodnie, po zebraniu zarządu i podsumowaniu kwartału
- yymm – pokiwał przecząco palcem i uśmiechnął się tajemniczo, na co zmarszczyła brwi – Jedziemy jutro – rzekła  z satysfakcją. Zaśmiała się głośno i w żartobliwym geście popukała się w czoło – Ja naprawdę nie żartuję – odparł poważnym tonem i wstał kierując się w stronę drzwi. Usiadła gwałtownie.
- Marek – zatrzymała go – jesteśmy dzień po pokazie. Nie możemy zamknąć firmy na patyk i wyjechać sobie na wakacje. Będą spływały zamówienia, umowy, nie możemy zostawić ich samych. Nie dadzą sobie rady bez kontroli i pomocy
- Mój ojciec cię zastąpi. Już z nim o tym rozmawiałem. Łazienka jest twoja. Za kwadrans śniadanie – zostawił ją samą. Z jednej strony perspektywa urlopu i kilku dni spędzonych tylko z Dobrzańskim wprawiała ją w świetny nastrój, ale z drugiej była na niego wściekła, że zadecydował za nią, że postawił ją przed faktem dokonanym.
Ubrana w dresy swojej potencjalnej teściowej zeszła z Markiem na dół. Dobrzańscy czekali już w jadali sącząc sok pomarańczowy i gawędząc wesoło.
- Dzień dobry – rzekła spięta. Była skrępowana i ich obecnością i swoim strojem i okolicznościami w jakich się spotykają. Po raz pierwszy występowała w charakterze partnerki ich syna.
- Witaj Uleńko – ciepło uśmiechnął się Krzysztof – wybacz mi tę bezpośrednią formę
- Nie, nie. Bardzo dobrze. Będzie mi bardzo miło, jeśli Państwo oboje będą mi mówili po imieniu – usiadła naprzeciw Heleny i nerwowo splotła palce
- Widzę, że nosimy ten sam rozmiar – obdarzyła Cieplakównę serdecznym spojrzeniem
- Tak. Bardzo dziękuję. Moja wczorajsza wizyta była dość niespodziewana, tak, jak mój nocleg był nieplanowany
- Pamiętaj, że jesteś zawsze mile widziana w tym domu – trochę ją zaskoczyły słowa Dobrzańskiej. Sądziła, że z uwagi na jej zażyłość z Pauliną będzie miała jej za złe de facto rozbicie ich związku. Ku swojemu zdziwieniu i radości nie spotkała się z niechęcią, ani nawet nieszczerością. Posiłek upłynął im w dość miłej i coraz luźniejszej atmosferze. Dobrzańscy wciąż rozpływali się nad wczorajszym pokazem. Krzysztof nawet pokusił się o stwierdzenie, że Cieplak jest najlepszym prezesem, jakiego miała firma.
- Przewiduję jakiś dziesięcioprocentowy wzrost zamówień w stosunku do poprzedniej kolekcji – rzekła z nieskłamaną satysfakcją – Będzie dużo pracy, a Marek wymyślił sobie tygodniowy urlop – w zabawnym geście wywróciła oczami
- Dwutygodniowy – chrząknął i jak gdyby nigdy nic nalał sobie kolejną filiżankę kawy
- Słucham? – spojrzała na niego zdziwiona – No już jest lekka przesada. Marek, my sobie nie możemy na to pozwolić. Nie teraz – zaczęła tłumaczyć –. Kochanie, mogę ci obiecać, że pojedziemy nawet na trzy tygodnie, ale we wrześniu, a nie chwilę po premierze kolekcji
- Uleńko – wtrącił się rozbawiony całą sytuacją Krzysztof – nic się nie martw. Ja się wszystkim zajmę. Zasłużyłaś na chwilę wytchnienia. Z przyjemnością wrócę do firmy na te kilkanaście dni. Dobrze się czuję, więc odrobina pracy mi nie zaszkodzi. Poza tym jest Sebastian, Ania, Adam. Damy sobie radę. A po waszym powrocie zwołamy zebranie zarządu i powołamy cię na kolejną kadencję
- Na to również nie mogę się zgodzić. Moim zdaniem miało być wyprowadzanie firmy z kryzysu i doprowadzenie pokazu do szczęśliwego finału. Uważam, że stery w FD powinien przejąć Marek.
- Skarbie, w roli prezesa sprawdzasz się idealnie. Ja będę twoim zastępcą i ponownie zajmę się tym, na czym się znam, czyli PR’em. Zresztą my już wszystko z ojcem ustaliliśmy – spojrzał na nią wymownie z delikatnym uśmiechem
- Funkcja prezesa, wakacje, to dla mnie zbyt wiele rewelacji jak na jeden poranek – westchnęła teatralnie
- Bardzo dziękujemy za śniadanie, ale musimy się zbierać. Trzeba się spakować i przygotować do wyjazdu – rzekł pomagając jej wstać
- To my dziękujemy, że mogliśmy cię lepiej poznać Ula – Krzysztof obrzucił syna i jego wybrankę przyjaznym spojrzeniem
- Ula – gdy Cieplak mijała Helenę usłyszała swoje imię – dziękuję ci – szepnęła. Ula zmarszczyła brwi robiąc zdezorientowaną minę – Dzięki tobie mój syn jest szczęśliwy – zaczerwieniła się i skinęła jedynie głową na do widzenia. Dobrzańska przez cały poranek obserwowała syna i Cieplak bardzo uważnie. Widziała te czułe gesty, spojrzenia, roześmiane oczy swojego jedynaka. Marek nigdy nie zachowywał się w ten sposób w towarzystwie Pauliny. ‘Nie miałam racji mówiąc mu wtedy, że pomylił romans z miłością. Dobrze, że wreszcie znalazł odpowiednią kobietę’ przemknęło jej przez myśl.

– Kiedy ty zdążyłeś to wszystko zaplanować? – zaczęła rozmowę jeszcze na schodach prowadzących do jego sypialni
- Wyjazd w nocy, sprawy firmowe rano. Ojciec wstaje dość wcześnie – musnął ustami jej policzek
- A czy ja chociaż mogę wiedzieć dokąd jedziemy? – spojrzała na bruneta z miłością
- Na greckie Thassos. Wynająłem nam domek tuż przy plaży – uniósł brwi do góry robiąc przy tym zabawną minę. Roześmiana pokręciła głową z lekką dezaprobatą
- Jesteś niemożliwy, ale i tak cię kocham – chciał ją pocałować, gdy dostrzegła wiszący na ścianie zegar. Wskazywał godzinę dziesiątą trzydzieści – Pięknie. Muszę zadzwonić do Ani, że biorę od jutra urlop. O dwunastej trzydzieści umówiłam się na kawę z Piotrem
- Zawiozę cię – zadeklarował tonem nieznoszącym sprzeciwu. Uśmiechnęła się pod nosem. Ta nuta zazdrości nawet jej imponowała – A później pojedziemy do Rysiowa. Musisz się spakować. Wylot mamy o piątej rano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz