Położyła
lewą rękę na klamce. Już miała naciskać, ale zawahała się przez moment. Wykorzystał
te chwilowe wątpliwości i zamknął jej prawą w dłoń w mocnym uścisku. Chciał
zrobić jeszcze jeden krok do przodu, by niemal stykać się z nią ciałem, ale
uznał, że próba osaczenia jej na nic się zda. Trzymał jej dłoń i czekał na
reakcję, która nie nadchodziła. Stała odwrócona tyłem i jakby zamarła
analizując jak ma postąpić.
-
Proszę cię, zostań – szepnął cicho – Tęsknię za tobą... I tak bardzo się boję… Boję się, że jeśli teraz
wyjdziesz już nigdy cię nie odzyskam – rzekł, a ona nawet nie drgnęła. Z bólem
puścił jej dłoń. ‘Kochać czasami oznacza
pozwolić odejść’ powtórzył w myślach i odsunął się w głąb sypialni.
Powiedział jej prawdę, powiedział co czuje, nic więcej nie mógł zrobić. Odwrócił
się plecami do drzwi. Nie chciał patrzeć, jak wychodzi.
-
Marek – usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu. Była tam obok niego. Nie
wyszła. Odwrócił się gwałtownie, a ona wtuliła się w niego ufnie. Zamknął ją w
swoich ramionach i poczuł wszechogarniające szczęście. Tak wiele tygodni
tęsknił za jej ciepłem, dotykiem, zapachem. Po prostu za nią.
-
Kocham cię – rzekł cicho, by nie niszczyć tej wyjątkowej chwili i pocałował ją
w czubek głowy.
-
Ja też cię kocham – usłyszał w odpowiedzi jej urywany od płaczu głos. Dała
upust nagromadzonym od wielu tygodni emocjom i po prostu się rozpłakała.
Scałowywał słone krople z jej twarzy, by po chwili złożyć najbardziej czuły
pocałunek, na jaki było go teraz stać. Pocałunek pełen miłości, tęsknoty,
pragnienia. Oddawała te pieszczoty czując się w jego ramionach bezpiecznie.
Pociągnął ją w stronę łóżka i posadził na swoich kolanach. Całował ją niespiesznie,
leniwie błądząc dłońmi po placach i pośladkach. Wplotła palce w jego włosy i
cieszyła się chwilą. Pozwolił sobie na śmielszy krok i sięgnął do zapięcia jej
sukienki. Pragnął jej, tak bardzo jej pragnął.
-
Nie – szepnęła wprost w jego rozchylone usta – Nie mogę – ostatni raz musnęła
jego usta i usiadła obok próbując uspokoić zmysły. Spojrzał na nią zawiedziony.
Czule pogładziła jego zarośnięty policzek i dodała – Kochanie, jesteśmy w domu
twoich rodziców. Oni za chwilę wrócą. Po prostu nie potrafię – pokiwał głową ze
zrozumieniem, zaczesując włosy do tyłu
-
Przepraszam. Wiem, że nie powinienem naciskać… po prostu od tak dawna nie byłem
z kobietą – musnął ustami jej dłoń.
Jakby
w odpowiedzi na jej obaw z korytarza zaczęły dochodzić do nich odgłosy kroków i
strzępki rozmów. Najwyraźniej Dobrzańscy wrócili z bankietu. Złożyła krótki
pocałunek na jego ustach i chwyciła torebkę. Obrzucił ją zaskoczonym
spojrzeniem
-
Późno się zrobiło. Muszę wracać do domu. Zobaczymy się jutro?
-
Zostań proszę – spojrzał na nią z nadzieją – Zostań ze mną – rzekł spoglądając
na nią w taki sposób, że nie potrafiła powiedzieć nie – Tak bardzo pragnę
zasnąć, tuląc cię wreszcie w swoich ramionach – ona też tego pragnęła, ale…
-
Marek – westchnęła - ja nawet nie mam nic na przebranie. Wyszłam prostu z
pokazu. Maciek mnie przywiózł
-
Muszę mu podziękować – uśmiechnął się z satysfakcją i przygarnął do siebie –
Szczoteczka do zębów się znajdzie, a o jakieś dresy zaraz poproszę mamę, hmmm –
puścił jej oczko i szybkim krokiem skierował się do wyjścia, by przypadkiem nie
zdążyła się rozmyślić i zacząć protestować
-
Marek – usłyszał, gdy był już jedną nogą na korytarzu
-
Nawet nie chcę słyszeć słowa ‘nie’. Zostajesz tu! Koniec i kropka! – rzekł
zdecydowanie, na co zareagowała serdecznym śmiechem
-
Chciałam cię tylko prosić, byś zahaczył po drodze o łazienkę – przygryzła lekko
dolną wargę – Twój zarost wygląda cholernie seksownie, ale trochę drapiesz –
uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi. Jadąc tutaj chciała po prostu poznać
prawdę. Nie sądziła, że tego wieczora uda jej się odzyskać brakujący element
życia, że odzyska Marka, którego nigdy wcześniej de facto nie miała. Ale teraz
wiedziała, miała pewność, że będzie tylko jej, że będą razem szczęśliwi. Odstawiła
swoją torebkę na nocną szafkę i usiadła na skraju łóżka uświadamiając sobie, że
powinna sprawdzić komórkę. Przed pokazem wyciszyła dzwonki i nie miała
pewności, czy od tego czasu nikt jej nie poszukiwał. Ekran informował o trzech
nieodebranych połączeniach z Rysiowa i o jednym od kardiologa.
-
Cześć Piotr – wybrała jego numer i już po dwóch sygnałach usłyszała jego głos –
Przepraszam, że oddzwaniam dopiero teraz…. Tak wyszłam, musiałam coś załatwić.
Coś bardzo ważnego. Przepraszam, że cię nie uprzedziłam… Nie, nie jestem w
hali, nie musisz mnie odwozić… Piotr, chciałabym się jutro z tobą spotkać.
Musimy porozmawiać. To dla mnie bardzo ważne… O dwunastej?... Dobrze. Niech
będzie. Do zobaczenia – głośno wypuściła powietrze z płuc. Musiała mu
powiedzieć, wyjaśnić. Była mu to winna.
W
drugiej kolejności wybrała numer od ojca.
-
Cześć tatku – zaczęła nieco weselszym tonem – Nie, nie jestem z Piotrem na
bankiecie. Jestem u rodziców Marka w Konstancinie – wyjaśniła – Musiałam tu
przyjechać. Musieliśmy sobie wiele wyjaśnić. Chciałam cię uprzedzić, że nie
wrócę na noc…. – zajęta rozmową nie usłyszała, że drzwi się uchyliły i do
środka wszedł Dobrzański dzierżąc w dłoni komplet cienkich, granatowych dresów
– Tato nie musisz się martwić. Wiem, co robię…. Pamiętam o tym, jak mnie skrzywdził
i pewnie już zawsze będę o tym pamiętać – Dobrzański spuścił wzrok - ale go
kocham i chcę z nim być. On się zmienił, a ja mu wybaczyłam. Bardzo bym
chciała, żebyś ty też dał mu jeszcze jedną szansę…. Umówiłam się z nim na
jutro. Jestem mu chyba winna wyjaśnienia…. Pewnie prosto stąd pojadę do firmy,
więc w domu będę wieczorem. Dobranoc – rozłączyła się i dopiero teraz odwróciła
w stronę drzwi. Wpatrywał się w nią ze strapioną miną
-
Chyba czeka mnie poważna rozmowa – westchnął
-
Tata jest ostrożny. Będzie się na początku martwił, ale nie będzie się wtrącał
– uśmiechnęła się do niego chcąc dodać mu otuchy i podeszła składając słodki
całus na jego policzku – Od razu lepiej – mruknęła, gładząc jego gładką skórę
-
Proszę – wyciągnął w jej kierunku ubranie – Mama ma nadzieję, że będą pasować.
Jesteście podobnej postury. Tata prosił, bym jeszcze raz podziękował ci za
dzisiejszy pokaz. Już się kładą, ale jutro liczą na wspólne śniadanie
-
Śniadanie – bąknęła niepewnie. Uśmiechnął się rozczulony
-
Nie denerwuj się. Są bardzo szczęśliwi, że jesteś tu ze mną – musnął jej skroń
– Zmykaj do łazienki. Musisz wypocząć – pokiwała głową i chwyciła do ręki
spodnie Dobrzańskiej.
-
Potrzebna mi jeszcze twoja koszula – spojrzała na bruneta
-
Szafa jest do twojej dyspozycji – wskazał na stojący w rogu mebel. Podeszła do
niego z tajemniczym uśmiechem i zaczęła powoli rozpinać błękitne guziki
-
Ale ja wolę tą, którą masz na sobie – zatonęła w jego spojrzeniu. Kładąc ręce
na talii przyciągnął ją bliżej
-
Doprawdy? – wychrypiał, a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
-
Yhhhymmm Ta pachnie tobą – musnęła jego usta i ściągając mu z ramion materiał
szybko ruszyła w stronę drzwi
-
I co? I teraz mnie tak zostawisz? – rzekł z udawaną pretensję - Pobudzonego, do
połowy nagiego? Kobieta bez serca – prychnął ukrywając rozbawienie. Posłała mu
powietrznego buziaka i zniknęła za drzwiami. Po kilkunastu minutach ubrany w
kraciaste bokserki i biały t-shirt wsunął się pod kołdrę. Przygarnął ją do
siebie. Zasnęła otulona jego zapachem z twarzą ukrytą w zagłębieniu jego szyi.
On nie spał. Nie chciał spać. Chciał cieszyć się faktem, że wreszcie ma ją
blisko, że wreszcie ją odzyskał.
Przeciągnęła
się rozkosznie i przetarła zaspana powieki. Leżał obok, na pościeli w swoich ulubionych,
szarych dresach, podtarty na łokciu, wpatrując się w nią z zachwytem.
-
Dzień dobry – złożył krótki pocałunek na jej ustach
-
A czemu ty już nie śpisz? – odgarnęła dłonią grzywkę – Zdążyłam się
zorientować, że jesteś raczej typem śpiocha – nawiązała do ich wspólnego pobytu
w SPA. Uśmiechnął się na wspomnienie tych dwóch nocy, które spędzili razem
-
Spałem może godzinę, dwie – czule pogładził jej policzek – Nie mogłem spać
przez emocje. Zresztą nie chciałem spać. Wolałem cieszyć się twoją obecnością,
planować naszą przyszłość – spojrzał jej w oczy
-
Taaak – zaciekawiała się - I jakie masz
te plany?
-
Na początek wspólne wakacje. Chcę się nacieszyć twoją bliskością, a i tobie
przyda się trochę wolnego. Wiem ile pracy i zdrowia kosztował cię ten pokaz –
obrzucił ją zatroskanym spojrzeniem
-
Wspólne wakacje to kusząca propozycja. Możemy jechać za jakieś trzy, cztery
tygodnie, po zebraniu zarządu i podsumowaniu kwartału
-
yymm – pokiwał przecząco palcem i uśmiechnął się tajemniczo, na co zmarszczyła
brwi – Jedziemy jutro – rzekła z satysfakcją.
Zaśmiała się głośno i w żartobliwym geście popukała się w czoło – Ja naprawdę
nie żartuję – odparł poważnym tonem i wstał kierując się w stronę drzwi. Usiadła
gwałtownie.
-
Marek – zatrzymała go – jesteśmy dzień po pokazie. Nie możemy zamknąć firmy na
patyk i wyjechać sobie na wakacje. Będą spływały zamówienia, umowy, nie możemy
zostawić ich samych. Nie dadzą sobie rady bez kontroli i pomocy
-
Mój ojciec cię zastąpi. Już z nim o tym rozmawiałem. Łazienka jest twoja. Za
kwadrans śniadanie – zostawił ją samą. Z jednej strony perspektywa urlopu i
kilku dni spędzonych tylko z Dobrzańskim wprawiała ją w świetny nastrój, ale z
drugiej była na niego wściekła, że zadecydował za nią, że postawił ją przed
faktem dokonanym.
Ubrana
w dresy swojej potencjalnej teściowej zeszła z Markiem na dół. Dobrzańscy
czekali już w jadali sącząc sok pomarańczowy i gawędząc wesoło.
-
Dzień dobry – rzekła spięta. Była skrępowana i ich obecnością i swoim strojem i
okolicznościami w jakich się spotykają. Po raz pierwszy występowała w
charakterze partnerki ich syna.
-
Witaj Uleńko – ciepło uśmiechnął się Krzysztof – wybacz mi tę bezpośrednią
formę
-
Nie, nie. Bardzo dobrze. Będzie mi bardzo miło, jeśli Państwo oboje będą mi
mówili po imieniu – usiadła naprzeciw Heleny i nerwowo splotła palce
-
Widzę, że nosimy ten sam rozmiar – obdarzyła Cieplakównę serdecznym spojrzeniem
-
Tak. Bardzo dziękuję. Moja wczorajsza wizyta była dość niespodziewana, tak, jak
mój nocleg był nieplanowany
-
Pamiętaj, że jesteś zawsze mile widziana w tym domu – trochę ją zaskoczyły
słowa Dobrzańskiej. Sądziła, że z uwagi na jej zażyłość z Pauliną będzie miała
jej za złe de facto rozbicie ich związku. Ku swojemu zdziwieniu i radości nie
spotkała się z niechęcią, ani nawet nieszczerością. Posiłek upłynął im w dość
miłej i coraz luźniejszej atmosferze. Dobrzańscy wciąż rozpływali się nad wczorajszym
pokazem. Krzysztof nawet pokusił się o stwierdzenie, że Cieplak jest najlepszym
prezesem, jakiego miała firma.
-
Przewiduję jakiś dziesięcioprocentowy wzrost zamówień w stosunku do poprzedniej
kolekcji – rzekła z nieskłamaną satysfakcją – Będzie dużo pracy, a Marek
wymyślił sobie tygodniowy urlop – w zabawnym geście wywróciła oczami
-
Dwutygodniowy – chrząknął i jak gdyby nigdy nic nalał sobie kolejną filiżankę
kawy
-
Słucham? – spojrzała na niego zdziwiona – No już jest lekka przesada. Marek, my
sobie nie możemy na to pozwolić. Nie teraz – zaczęła tłumaczyć –. Kochanie,
mogę ci obiecać, że pojedziemy nawet na trzy tygodnie, ale we wrześniu, a nie
chwilę po premierze kolekcji
-
Uleńko – wtrącił się rozbawiony całą sytuacją Krzysztof – nic się nie martw. Ja
się wszystkim zajmę. Zasłużyłaś na chwilę wytchnienia. Z przyjemnością wrócę do
firmy na te kilkanaście dni. Dobrze się czuję, więc odrobina pracy mi nie
zaszkodzi. Poza tym jest Sebastian, Ania, Adam. Damy sobie radę. A po waszym
powrocie zwołamy zebranie zarządu i powołamy cię na kolejną kadencję
-
Na to również nie mogę się zgodzić. Moim zdaniem miało być wyprowadzanie firmy
z kryzysu i doprowadzenie pokazu do szczęśliwego finału. Uważam, że stery w FD
powinien przejąć Marek.
-
Skarbie, w roli prezesa sprawdzasz się idealnie. Ja będę twoim zastępcą i
ponownie zajmę się tym, na czym się znam, czyli PR’em. Zresztą my już wszystko
z ojcem ustaliliśmy – spojrzał na nią wymownie z delikatnym uśmiechem
-
Funkcja prezesa, wakacje, to dla mnie zbyt wiele rewelacji jak na jeden poranek
– westchnęła teatralnie
-
Bardzo dziękujemy za śniadanie, ale musimy się zbierać. Trzeba się spakować i
przygotować do wyjazdu – rzekł pomagając jej wstać
-
To my dziękujemy, że mogliśmy cię lepiej poznać Ula – Krzysztof obrzucił syna i
jego wybrankę przyjaznym spojrzeniem
-
Ula – gdy Cieplak mijała Helenę usłyszała swoje imię – dziękuję ci – szepnęła.
Ula zmarszczyła brwi robiąc zdezorientowaną minę – Dzięki tobie mój syn jest
szczęśliwy – zaczerwieniła się i skinęła jedynie głową na do widzenia.
Dobrzańska przez cały poranek obserwowała syna i Cieplak bardzo uważnie.
Widziała te czułe gesty, spojrzenia, roześmiane oczy swojego jedynaka. Marek
nigdy nie zachowywał się w ten sposób w towarzystwie Pauliny. ‘Nie miałam racji
mówiąc mu wtedy, że pomylił romans z miłością. Dobrze, że wreszcie znalazł
odpowiednią kobietę’ przemknęło jej przez myśl.
–
Kiedy ty zdążyłeś to wszystko zaplanować? – zaczęła rozmowę jeszcze na schodach
prowadzących do jego sypialni
-
Wyjazd w nocy, sprawy firmowe rano. Ojciec wstaje dość wcześnie – musnął ustami
jej policzek
-
A czy ja chociaż mogę wiedzieć dokąd jedziemy? – spojrzała na bruneta z
miłością
-
Na greckie Thassos. Wynająłem nam domek tuż przy plaży – uniósł brwi do góry
robiąc przy tym zabawną minę. Roześmiana pokręciła głową z lekką dezaprobatą
-
Jesteś niemożliwy, ale i tak cię kocham – chciał ją pocałować, gdy dostrzegła
wiszący na ścianie zegar. Wskazywał godzinę dziesiątą trzydzieści – Pięknie.
Muszę zadzwonić do Ani, że biorę od jutra urlop. O dwunastej trzydzieści
umówiłam się na kawę z Piotrem
-
Zawiozę cię – zadeklarował tonem nieznoszącym sprzeciwu. Uśmiechnęła się pod
nosem. Ta nuta zazdrości nawet jej imponowała – A później pojedziemy do
Rysiowa. Musisz się spakować. Wylot mamy o piątej rano
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz