B

czwartek, 19 czerwca 2014

'Miłość bez końca' V

Cieplak wrócił do domu. Miał się stawiać w wyznaczone dni na kilka godzin by przyjmować kolejne dawki chemii. Nie znosił ich dobrze. Przez nudności całkowicie stracił apetyt. Jeszcze bardziej schudł, poszarzał na twarzy, osłabł. Zdarzały się takie dni, że nawet nie miał siły wstać z łóżka. Mobilizował się dla dzieciaków, dla Beti, która nie do końca rozumiała co się dzieje. Zadawała mnóstwo pytań, widziała, że jej ukochany tatuś nie ma siły się z nią bawić, odbierać ze szkoły i przesiadywać w garażu naprawiając motor. Ula powiedziała jej, że tata jest bardzo chory. Z trudem hamowała przy tym łzy. Nie chciała rozpłakać się przy małej. Musiała być silna. Beti wierzyła, że tatuś wyzdrowieje. Codziennie rano dopytywała, czy czuje się już lepiej. Zwykle ją czymś zagadywał nie chcą kłamać. Stracił resztę włosów.

Jej życie ograniczało się do pracy, domu, wizyt z ojcem w Centrum Onkologii i krótkich spotkań z Markiem. Starała się jak najwięcej czasu spędzać w Rysiowie. Całkowicie zrezygnowała z życia towarzyskiego. Nie chodziła już po pracy z koleżankami do parku czy kina. Szybko wracała, by przejąć opiekę nad Beatką, by odciążyć ojca. Pomagała jej w lekcjach, a wtedy Józef miał czas na drzemkę. Podziwiała go. Widziała, że cierpi. Starał się nie skarżyć i zachowywać pogodę ducha. Jednak przyłapywała go na tym, że zamyślał się. Miał wtedy nieodgadniony wyraz twarzy, a z jego oczu bił potworny smutek. Doszła do wniosku, że najgorsze jest życie ze świadomością, że się powoli umiera. Przez te ostatnie kilka miesięcy mogła śmiało powiedzieć, że zaprzyjaźniła się z Markiem. Wysłuchiwał jej, doradzał. On wiedział o niej wiele. Ona o nim prawie nic. Owszem, wiedziała gdzie pracuje, że jest sam, miała okazję w przelocie poznać kiedyś jego przyjaciela, ale Marek Dobrzański wciąż był jedną wielką zagadką. Podczas jednego ze spotkań postanowiła zadać mu kilka pytań, chcąc dowiedzieć się o nim więcej. Rzucił krótkie ‘kiedyś ci opowiem’ i szybko zmienił temat. Chętnie pomagał, zawoził niekiedy Cieplaka na wlewy, kilka razy był u nich w domu zyskując sympatię Beti i podziw Jaśka, którego najbardziej zachwycało Porsche. Dobrzański miał okazję poznać również Maćka. Bardzo polubił tych ludzi. Byli dla niego taką odskocznią od tego zakłamanego i brutalnego świata, w którym żył na co dzień. Przez lato chętnie korzystał z zaproszeń Sebastiana, który pod Rysiowem miał sporą działkę z drewnianym domkiem. Jadąc do niego na grilla zajeżdżał do Cieplaków lub po prostu wyciągał Ulkę na spacer. Miał świadomość, że potrzebuje się wygadać lub po prostu czuć, że ktoś ją wspiera. Był pod prawdziwym urokiem tej rodziny. Bardzo im współczuł. W ciągu ostatnich kilku lat swojego życia był świadkiem wielu ludzkich dramatów, ale ta skromna rodzina wyjątkowo silne poruszyła struny jego duszy. Powtarzał Uli, że jest bardzo dzielna. Miała świadomość, że niebawem zostanie z tym wszystkim sama. Gdy ich wtedy podwiózł do domu po raz pierwszy nawet nie przypuszczał, że los wcześniej odebrał im matkę. Teraz mieli stracić ojca. Ula i Jasiek byli już dorośli, ale mała Beatka wielu rzeczy jeszcze nie rozumiała i z niektórymi emocjami nie potrafiła sobie radzić. Nie mógł sobie wyobrazić jak zniesie tę stratę.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia pojechała z ojcem na kolejną wizytę. Lekarz najpierw rozmawiał z Józefem, później do gabinetu poprosił Ulę. Powiedział wprost ‘bardzo mi przykro, leczenie nie przynosi oczekiwanych efektów i nawet w najmniejszym stopniu nie zahamowało postępu choroby. Chemia wyniszcza tylko organizm pani ojca, a nowotwór jest na nią wyjątkowo oporny. W tym momencie mogę zaproponować wyłącznie leczenie przeciwbólowe’. Wyrok został wydany pomyślała, gdy na miękkich nogach opuszczała ursynowską przychodnię. Doktor Rymski nie chciał Józefowi wprost powiedzieć o zbliżającej się śmierci. Starał się jak najdelikatniej opowiedzieć mu o jego stanie. Cieplak i tak wiedział. Ula niewiele się odzywała w drodze powrotnej. Starała się przetrawić te gorzkie słowa. Dwa dni później, gdy Jasiek nie wrócił jeszcze ze szkoły, a Beti bawiła się u koleżanki Józef czekał na swoją najstarszą córkę w kuchni. Chwilę po siedemnastej usłyszał, że weszła do środka
- Już jestem – rzuciła od progu – Gdzie Beatka?
- Bawi się z Marysią u Nowaków. Usiądź, musimy porozmawiać – obrzuciła ojca zmartwionym spojrzeniem i zajęła miejsce naprzeciwko – Córcia, ja wiem – zmarszczyła brwi – Doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu, mimo iż razem z doktorem staracie się zaoszczędzić mi szczegółów i wyliczenia ile mi zostało
- Ale tato – chciała coś powiedzieć, ale nie dał jej szansy
- Ula, daj spokój. Nie możesz zrobić nic ty, ja, ani lekarz. Trzeba się z tym pogodzić. Widocznie tak miało być – rozpłakała się. To ona powinna być dla niego podporą, a tymczasem to on pocieszał ją tuląc ją w swoich ramionach – Córeczko, musisz być dzielna. Chcę, żeby te święta były wyjątkowe, by Beatka zapamiętała je na zawsze. Po Nowym Roku zaczniemy szukać dla mnie jakiegoś ośrodka
- Ośrodka? – zapytała zdziwiona, wycierając dłonią mokre od łez policzki
- Hospicjum. Nie chcę umierać w domu na waszych oczach – po raz kolejny tego popołudnia szloch wstrząsnął jej ciałem – Ulcia, ja jestem coraz słabszy. Czuję, że zostało mi już niewiele. Są dni, kiedy prawdziwym wyzwaniem jest dla mnie wstać z łóżka i przygotować małej śniadania. Będzie coraz gorzej. Jeszcze miesiąc, dwa i nie będę w stanie wytrzymać z bólu i sam sobą się zająć. Poza tym mój pobyt tam będzie okazją do tego, byście zaczynali się oswajać z myślą, że mnie niebawem zabraknie. Wiem, że będzie ci ciężko, ale musisz być silna. Jasiek jakoś da sobie radę, ale musisz być podporą dla Beatki. Ona jest jeszcze taka mała – i po jego policzku spłynęła łza – Bardzo was kocham dzieci – wtuliła się w jego ramiona.
- Cześć – musnął ustami jej policzek i usiadł po drugiej stronie stolika. Przed świętami miał urwanie głowy w firmie. W czasie tygodnia nie potrafił wygospodarować czasu, by w miarę rozsądnych godzinach wpaść do Rysiowa aby pogadać z Ulką. Jej bardzo zależało na tym spotkaniu. Tuż po wyjściu z banku udała się do kawiarni vis a vis Febo&Dobrzański i wyciągnęła Marka na małą czarną.
- Dziękuję ci, że znalazłeś chwilę – posłała mu blady uśmiech.
- No to mów co się stało – zachęcił ją, w międzyczasie dając znak zbliżającemu się kelnerowi, żeby im teraz nie przeszkadzał
- Dwa dni temu ojciec przeprowadził ze mną poważną rozmowę – westchnęła – chce iść do hospicjum – ledwie wydusiła z siebie. W oczach znów zgromadziły jej się łzy
- Wiem, że jest ci ciężko i wiem, że jemu również niełatwo było podjąć tą decyzję, ale to najlepsze wyjście – obrzuciła go spojrzeniem pełnym mieszaniny zdziwienia i złości – Owszem Ula, tak będzie najlepiej. Nie możesz zmienić biegu wydarzeń. Nie jesteśmy w stanie zrobić nic więcej, jak tylko ulżyć mu w cierpieniu. Będzie tam miał fachową opiekę, lekarza na miejscu i środki, które pomogą uśnieżyć ból. Nie dasz rady sama się nim zajmować. Nie pogodzisz pracy, opieki nad siostrą i doglądania ojca. I pomyśl także o Beacie. Lepiej, żeby nie oglądała każdego dnia ojca, który z dnia na dzień coraz bardziej będzie opadał z sił.
- Ale ja sobie nie wyobrażam… – spuściła głowę
- Tak będzie lepiej – rzekł wchodząc jej w słowo, by po chwili dodać – Ja oczywiście nie mówię o jakiejś publicznej wykańczalni. W czasie świąt będę miał trochę więcej wolnego. Postaram się znaleźć jakiś dobry ośrodek w okolicach Warszawy. Twój ojciec będzie miał tam fachową opiekę, a ty będziesz mogła dwa, trzy razy w tygodniu go odwiedzać.
- Dziękuję ci – utonęła w jego szarym spojrzeniu – za wszystko co dla nas robisz
- Daj spokój – zaśmiał się pod nosem
- Odwiedzisz nas w święta? Beatka strasznie się o ciebie dopytuje. Powiedziała, że jak przyjedziesz, pójdzie lepić z tobą bałwana – uśmiech zagościł na jego twarzy. Bardzo polubił tę małą gadułę – Bardzo chce, żebyś nas odwiedził
- A ty chcesz? – rzucił bez zastanowienia i już po chwili pożałował tego pytania. ‘Nie powinienem był’ karcił się w myślach
- Wiesz, że tak – odparła speszona
- W święta nie dam rady. Spędzam je w Alpach. Lecę z rodzicami do siostry mamy do Włoch. Wracam dopiero po Nowym Roku. Wtedy chętnie do was przyjadę. Może będę miał już jakieś propozycje ośrodków dla twojego ojca – nerwowo spojrzał na zegarek – Wybacz, ale za pięć minut mam spotkanie. Trzymaj się. Jesteś bardzo dzielna. Zadzwonię w Wigilię – na pożegnanie znów musnął jej policzek i szybko opuścił lokal.

To były jedne z najsmutniejszych świąt. Beatka nie zdawała sobie sprawy, że po raz ostatni byli we czwórkę. Uli ciężko było znieść tę myśl. Już raz przeżywała podobny dramat po śmierci matki. Wtedy też święta były wyjątkowo dołujące. Jasiek znał już całą prawdę. Przed Wigilią ojciec długo z nim rozmawiał. Słyszała, jak wieczorem młody płakał w swoim pokoju. Wszyscy starali się zachowywać pozory ze względu na Beti. To było najcięższe kilka dni w jej życiu. I jeszcze na firmowej Wigilii usłyszała od szefa, że jeśli dalej będzie tak zaniedbywać pracę i brać często wolne będą musieli się pożegnać. Jedynym pozytywnym aspektem jej życia były spotkania z Markiem i Maćkiem. Miała w nich oparcie, dawali jej siłę i odrobinę radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz