B

sobota, 29 marca 2014

Miniaturka XVI 'Przyjaźń damsko-męska' II ost.

Lekko podniosła powieki. Miała wrażenie, że ważą tonę. Gdy tylko do jej siatkówki dotarło ostre światło, momentalnie zamknęła oczy. Czuła, że za chwilę rozsadzi jej głowę. Z trudem przekręciła się i położyła się na wznak. Leniwie przeczesała włosy i podjęła kolejną próbę otwarcia oczu. Nie wiedziała, która jest godzina. Do jej świadomości docierało, że wczoraj najwyraźniej przesadziła z alkoholem. W jej głowie pojawiały się kolejne myśli. Piotr, zdrada, Marek, spotkania. Właśnie. Spotkania. Skupiła się na swoim życiu prywatnym kompletnie zapominając o pracy. Nie mogła zawalić. Nigdy nie zawalała. Powoli jej wzrok przyzwyczajał się to jasnych promieni słonecznych wpadających przez okna zasłonięte firanką w kolorze kości słoniowej. Podciągnęła się nieco do pozycji półleżącej. Dopiero teraz go dostrzegła. Siedział w fotelu po drugiej stronie pokoju ubrany w czarne, garniturowe spodnie i białą, rozpiętą koszulę. Przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Powoli zaczynała się budzić. Czekał na ten moment od godziny, a gdy wreszcie nadszedł poczuł niepokój. Nie wiedział ile pamięta z poprzedniego wieczoru. Czekał na tą rozmowę bardzo długo, ale im bardziej się zbliżała, tym bardziej się jej bał. Uśmiechnęła się do niego niewyraźnie.
- Która godzina? – szepnęła cicho, masując delikatnie skronie
- Dziesiąta – odparł chyba zbyt głośno, bo skrzywiła się nieznacznie – Wypij to – wskazał ręką w kierunku nocnej szafki, na której znajdowała się szklanka wody i dwie tabletki musujące – powinno choć trochę pomóc – nie bardzo wiedział, jak się zachować. Co powiedzieć. Czekał na jej ruch. Spojrzała na niego z wdzięcznością i wypiła duszkiem. Zrobiło jej się zimno. Zwróciła uwagę, że była w samej bieliźnie. Podciągnęła wyżej kołdrę i wtuliła się w miękki materiał. Szczerze, nie pamiętała by się wczoraj rozbierała z luźnej, beżowej sukienki, która wisiała teraz na oparciu krzesła. Westchnęła. Niewiele pamiętała z minionej nocy. Ale nie to było teraz ważne. Wiedziała, że musi się wziąć w garść i przygotować do spotkania.
- Daj mi pół godziny i zamów mi proszę kawę. Wezmę prysznic, to mnie to postawi na nogi. Pierwsze spotkanie mamy o jedenastej, prawda?
- Pojadę sam – odparł natychmiast - Zostań i odpocznij. Prześpij się – powiedział z troską
- Ale – chciała zaprotestować
- Żadnego ale. I tak byłby z ciebie niewielki pożytek. A ja mam mocniejszą głowę i czuję się świetnie – puścił jej oczko
- Dziękuję. I dziękuję za wczoraj – zmarszczył brwi – bardzo potrzebowałam twojego wsparcia. Jesteś wspaniałym przyjacielem – kiwnął głowę i z trudem hamował zawód malujący się w jego oczach. Wstał i skierował się w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak w pół kroku słysząc, jak wypowiada jego imię – Marek, ja nie bardzo pamiętam wczorajszy wieczór – zaczęła cicho. Westchnął – Czy ja zrobiłam coś, za co powinnam się wstydzić lub czego powinnam żałować? – bała się usłyszeć prawdę. Miała nadzieję, że w przypływie alkoholowego upojenia nie wpadło jej do głowy by np. dzwonić do Piotra i błagać go, żeby go niej wrócić, składać deklaracje miłości i zapewniać, że wybacza. ‘Czyli nic nie pamięta.’
- Nie – szepnął i otworzył drzwi – śpij

Obudziła się. Ból głowy znacznie się zmniejszył. Zastanawiała się czy to dzięki dużej dawki snu, czy tabletkom przygotowanym przez Marka. Sięgnęła po zegarek leżący na nocnej szafce. Dochodziła siedemnasta. Postanowiła wstać, wziąć prysznic i sprawdzić, czy wrócił Marek. Ciepła woda obmywała jej ciało. Czuła ulgę. Spięte mięśnie zaczęły puszczać. Wczorajszy dzień okazał się koszmarem. W ciągu kilki minut zostało przekreślone całe jej dotychczasowe życie, wszystkie plany na przyszłość. W głębi duszy dziękowała Bogu, że zadzwoniła do Sosnowskiego, że poznała prawdę. Już od jakiegoś czasu im się nie układało, ale nie miała pojęcia, że Piotr był zdolny do romansu na boku. A jednak. Czasami można wiele lat żyć z człowiekiem pod jednym dachem i wcale go nie znać. ‘Faceci to jednak świnie! No może z paroma wyjątkami… ‘ Pomyślała o Marku i Maćku. Na nich zawsze mogła liczyć. Nigdy jej nie zawiedli. Nigdy jej nie zdradzili. ‘Takiej kobiety, jak ty się nie zdradza’ w głowie dźwięczały jej słowa wypowiedziane wczoraj przez Dobrzańskiego. Zaczęły do niej powracać obrazy sprzed kilkunastu godzin. ‘Chcę się z tobą kochać’. Wstrzymała oddech. Pocałunek. Nie pamiętała, co było dalej. ‘Przecież obudziłam się w bieliźnie…’ przekonywała samą siebie. ‘Nie, Marek… on nie mógłby’. Wiedziała, że musi z nim o tym porozmawiać. Miała świadomość, że tamten wieczór najprawdopodobniej przekreślił ich przyjaźń. Ona ją przekreśliła. Teraz rozumiała to dziwne zachowanie Marka rano, ten jego wyraz twarzy. Gwałtownym ruchem zakręciła kurek i uprzednio osuszając ciało ubrała luźną bluzkę i jeansy. Weszła do saloniku łączącego ich sypialnie. Nie było go jeszcze. Nerwowo spojrzała na zegarek. Było już po osiemnastej. Już dawno powinien być. Ostatnie spotkanie miał zaplanowane na piętnastą. Co prawda czterdzieści kilometrów za Poznaniem, ale mimo wszystko powinien już wrócić. Zaczęła się niepokoić. Martwiła się o niego, a jednocześnie bała się rozmowy, która lada moment miała się odbyć. Nawet zapomniała o głodzie. Ze szklanką wody usiadła w fotelu i nerwowo odliczała każdą minutę. Kilka minut przed dwudziestą usłyszała dźwięk karty magnetycznej przeciąganej w czytniku i odblokowanie zamka.
- Cześć – powiedział słabym głosem i uśmiechnął się blado. Był wykończony. Dyrektor jednej ze szwalni doprowadzał go do szewskiej pasji i na dodatek te cholerne korki. Do tej pory myślał, że w największych korkach można utknąć tylko w Warszawie. Mylił się. Ostawił teczkę w kąt i poluzował krawat – Jadłaś coś? Szczerze mówiąc mam ochotę na mule w białym winie. Zamówimy do pokoju?
- Może później – odchrząknęła – wolałabym najpierw z tobą porozmawiać – odparła poważnie.
- Ale naprawdę nie ma o czym. Chyba będziemy zmuszeni rozwiązać umowę z Gajewskim. To oszust, który nas okrada. Mam do dość – odpadł ciężko na drugi fotel i nalał sobie wody
- Ale nie o pracy. 
- Aha – odparł. ‘Czyli sobie przypomniała’
- Marek, czy my wczoraj… - nie bardzo wiedziała jak wybrnąć, jak zadać to pytanie. Wiedziała, że to głupie, ale musiała mieć pewność.
- Nie – zaprzeczył stanowczo – Naprawdę sądzisz, że byłbym w stanie wykorzystać pijaną kobietę, którą zdradził narzeczony? Masz o mnie takie zdanie? – zdenerwował się. To nie był najlepszy moment na tego typu rozmowę. Był wściekły na swoich współpracowników, a teraz jeszcze rozmowa, która jeśli już powinna się odbyć rano. Teraz nie miał na to siły. Emocje w nim buzowały. Niczego dobrego to nie mogło przynieść.
- Nie. Przepraszam. Po prostu nie do końca pamiętam, co robiłam. Pamiętam, co ci powiedziałam, pamiętam, że cię pocałowałam, a później czarna dziura – ciągnęła lekko zakłopotana
- A później ja z wielkim trudem się od ciebie odsunąłem. Pomogłem ci się rozebrać i grzecznie cię utuliłem do snu – powiedział patrząc jej pewnie w oczy
- Przepraszam. Ta sprawa z Piotrem kompletnie mnie rozbiła i nie myślę racjonalnie.
- Bo przez tyle lat tkwiłaś w związku z facetem, który nie potrafił docenić tego, co miał! – wciąż był wściekły na chirurga
- Przepraszam, że zrobiłam coś, co mogło zachwiać naszą przyjaźń – szepnęła spuszczając głowę
- Przyjaźń? – zaśmiał się ironicznie – Naprawdę wierzysz w przyjaźń damsko-męską? – spojrzała na niego zaskoczona. Wstał i zaczął nerwowym krokiem przemierzać pomieszczenie.
- Oczywiście. Przecież ja i Maciek, my – ostatnie słowo wypowiedziała niepewnie.
- Ty i Maciek znacie się od pieluch. To jest trochę inna sytuacja – w charakterystycznym geście zmrużył prawe oko - Jesteście bardziej, jak rodzeństwo. A my? Przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Prędzej czy później jedna ze stron zaczyna się angażować uczuciowo. Zaczyna coraz bardziej zależeć. Maciek widzi w tobie przyjaciółkę-siostrę. Ja widzę w tobie piękną, inteligentną kobietę, którą pokochałem! – zszokowana wpatrywała się w niego. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy i do obojga nie do końca docierał sens wypowiedzianych przed chwilą słów. Pierwszy odpuścił Dobrzański – Przepraszam, muszę się przewietrzyć – i nim zdążyła zareagować szybko wyszedł z pokoju.

Była na siebie wściekła. Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć? Przecież taki facet jak on nie bywa bez powodu tak długo sam. Jak mogła uwierzyć w tą bajeczkę, że ‘czeka na prawdziwą miłość’. Który facet nie korzystałby z życia czekając na miłość. On czekał, ale na nią. Był na każde jej skinienie, zawsze pocieszał. Potrafił przyjechać w środku nocy tylko po to, by wypić z nią herbatę. Nie z sympatii. Z miłości. Ta czułość, troska w stosunku do niej. Nawet Maciek tak się nie zachowywał. Była idiotką. Kompletną idiotką. Miała koło siebie cudownego faceta, który ją kochał, a ona wmawiała sobie, że to zwykła przyjaźń. Krzywdziła go przez tyle długich miesięcy, a on niestrudzenie pocieszał ją po kolejnej kłótni z Piotrem i jeszcze próbował ich godzić i niekiedy tłumaczyć chirurga.
Wyszła z pokoju. Musiała go znaleźć. Nie miała pojęcia co mu powie. Nie kochała go… na pewno nie tak, jak Piotra. Siedział na hotelowym tarasie i sączył drinka. Dosiadła się obok. Był zamyślony. Jakby w innym świecie.
- Przepraszam, że byłam ślepa – szepnęła. Dopiero teraz ją zauważył.
- Daj spokój – westchnął – Chcesz łyka? – zaproponował. Przecząco kiwnęła głową – A ja się napiję
- Marek, jesteś dla mnie ważny. Bardzo ważny. Jesteś świetnym facetem, ale – nie pozwolił jej dokończyć, wchodząc jej w słowo
- Ale mnie nie kochasz – odparł, bezczelnie wpatrując się jej w oczy. Widział w nich lekkie zagubienie – Nie martw się, ja to doskonale wiem.
- Możesz mi nie przerywać? – spytała lekko zirytowana. Była zdenerwowana, a on jej nie ułatwiał – Jesteś jednym z najważniejszych mężczyzn w moim życiu, ale to prawda, nie mogę ci dziś odpowiedzieć podobnym wyznaniem. Co nie znaczy, że nie będę mogła tego zrobić za miesiąc, dwa, pół roku. Wczoraj zakończyło się coś, co trwało bardzo długo, a człowiek, którego kochałam okazał się nie wart mojej miłości. Potrzebuję czasu i chwili wytchnienia – słuchał jej uważnie – Nie wiem, czy mogę cię o to prosić, ale jeśli dasz mi czas… Sam wiesz, że jesteś dla mnie ideałem mężczyzny. Wielokrotnie ci to powtarzałam, że gdyby nie Piotr… ale przez to, że byłam z nim i że nie dostrzegałam twoich uczuć patrzyłam na ciebie tylko w kategoriach przyjaciela…
- Związki oparte na przyjaźni są trwalsze – odparł dając jej tym samym znak, że poczeka.  
- I szczęśliwsze – posłała mu ciepły uśmiech i położyła swoją dłoń na jego
- Jesteś kobietą, na którą czekałem całe życie. Poczekam ile będzie trzeba – przysunęła się do niego i oparła głowę na jego ramieniu. Wiedziała, że ma prawdziwe szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz