B

środa, 19 marca 2014

Miniaturka XVI 'Przyjaźń damsko-męska' I

Skończyła studia. Zatrudniła się w banku, prowadziła z przyjacielem małą firmę zajmującą się sprzedażą internetową. Po dwóch latach zatrudniła się w firmie modowej. Jednej z największych w kraju. Wystartowała w konkursie i wygrała. Jej firma U&M, którą założyła razem z Maćkiem Szymczykiem prosperowała coraz lepiej i przynosiła coraz większe zyski. Pensja dyrektorska pozwoliła jej wziąć kredyt na zakup pięćdziesięciometrowego mieszkania na Ochocie. Miała fajnego faceta i dobrą pracę. Z Piotrem poznali się w szpitalu. Był chirurgiem. Robiła świąteczne porządki. Zakładając firanki spadła z krzesła i złamała sobie rękę. Zakładał jej gips. Kontrola. Zdjęcie gipsu. Zaczęło się od przypadku. Później jedna kawa, druga, kolacja. Zakochała się. Był przystojny, grzeczny, opiekuńczy. Na pierwszy rzut oka ideał mężczyzny. Miał swoje wady, potrafił być zaborczy i nieustępliwy, ale patrzyła na to przez palce. Po pół roku zamieszkali razem. Po roku zaczęli planować ślub. Był najważniejszą osobą w jej życiu. Kochała go, ale powoli zaczynała dostrzegać, że coś zaczyna się między nimi psuć. Już nie było takiej sielanki, jak dawniej. Coraz mniej ze sobą rozmawiali. Każde coraz więcej pracowało, jakby uciekając ze wspólnego domu. Tak, jak teraz. Wiedziała, że Piotr ma dyżur za dyżurem, więc zdecydowała się na wyjazd do szwalni z Markiem. Właśnie. W jej życiu oprócz Piotra i Maćka był jeszcze Marek. Trzeci najważniejszy dla niej mężczyzna. Byli w podobnym wieku. Od samego początku złapali dobry kontakt. Dobrze się razem dogadywali. Nie tylko w kwestiach zawodowych. Dobrzański zwykł to nazywać porozumieniem dusz. I musiała przyznać, że coś w tym było. Był cholernie przystojny, dowcipny, szarmancki. Wielokrotnie powtarzała mu w żartach, że gdyby nie miała Piotra, pewnie by się w nim zakochała. Dziwiła się, że jest sam. Tacy mężczyźni, jak on, nie bywali ani sami, ani samotni. On twierdził, że jest singlem-długodystansowcem, bo jeszcze nie spotkał właściwej kobiety. Gdy tylko się poznali w jego życiu było kilka kobiet. Szybciej znikały, niż się pojawiały. Od kilkunastu miesięcy był sam. Twierdził, że dojrzał i czeka na prawdziwą miłość, bo przelotne romanse przestały go bawić. Przyjaźnili się. Był na każde jej skinienie. Gdy pokłóciła się z Piotrem i gdy samotnie świętowała urodziny, bo Sosnowski miał dyżur. Wielokrotnie Piotr robił jej wyrzuty z powodu zbyt zażyłej, jego zdaniem, relacji z Markiem. Ignorowała te jego docinki i gorliwie zapewniała o swojej miłości. Nigdy nie dała mu najmniejszego powodu do zazdrości. Dobrzański był jej przyjacielem. I tylko przyjacielem.
Dobrzański zarezerwował apartament w podpoznańskim SPA. Dwie sypialnie połączone niewielkim salonikiem, ze wspólną łazienką. Całą drogę się wygłupiali. Widział, że jego towarzyszka nie jest w najlepszym humorze. Domyślał się, że znów pokłóciła się z narzeczonym. Martwił się o nią, ale nie dociekał. Nigdy na nią nie naciskał. Mówiła mu sama o problemach, gdy miała na to ochotę. Jeśli nie, był gotowy milczeć z nią godzinami, byleby tylko poczuła się lepiej. Dojechali dość późno. Zamówili kolację do apartamentu. Nie chciało im się schodzić do restauracji. Podczas posiłku chcieli jeszcze porozmawiać chwilę o zbliżającym się posiedzeniu zarządu. Jedzenie miało przyjechać za kwadrans. Poszli się odświeżyć do swoich sypialni. Ula postanowiła zadzwonić na chwilę do Piotra. Mimo tego, że nawet się nie zainteresował, czy szczęśliwie dojechali na miejsce. Wybrała numer narzeczonego i po chwili usłyszała, że ktoś po drugiej stronie odebrał, ale się nie odzywa.
- Piotr? – zapytała lekko zaniepokojona brakiem reakcji z jego strony
- Kochanie, ktoś do ciebie – usłyszała damski głos. Zamarła. Brakło jej tchu nawet, żeby wybuchnąć głośnym szlochem. Po chwili usłyszała głos Sosnowskiego, który najwyraźniej nim  odebrał spojrzał na telefon
- Ula, to nie jest tak, jak myślisz – kolejne słowa padały z szybkością karabinu – Ja ci wszystko wytłumaczę – nie pozwoliła mu dokończyć. Zebrała w sobie resztki sił. Nie chciała by głos jej drżał, nie chciała, by wiedział, że jest na skraju, że zaraz się rozpłacze.
- To koniec – powiedziała krótko i nie czekając na jego reakcję szybko się rozłączyła. Wiedziała, że będzie próbował dzwonić, więc wyłączyła telefon. Zamaszystym ruchem rzuciła go na łóżko. Stanęła przed wielkim, balkonowym oknem. Łzy spłynęły po jej policzkach.

- Coś się stało?- zapytał z troską Dobrzański, stając w progu jej sypialni. Zaniepokoił się jej długą nieobecnością. Kolacja stygła, a ona nie dawała znaku życia od dobrych dwudziestu minut. Nie odezwała się. Wciąż stała do niego tyłem, wpatrzona w widok za oknem – Ula? – podszedł bliżej i dotknął dłonią jej ramienia. Gwałtownie się obróciła i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Teraz się już nie hamowała. Głośno szlochała w jego ramionach. Początkowo zaskoczony nie bardzo wiedział o co chodzi. Po chwili mocniej przycisnął ją do siebie i zaczął uspokajająco gładzić po plecach. Cała się trzęsła. Nie dopytywał co się stało. Wiedział, że na to przyjdzie jeszcze czas. Ściskało go w środku gdy widział jej łzy. Nie mógł nic zrobić.  Mógł tylko przy niej być i starać się uspokoić. Podświadomie czuł, że chodzi o Sosnowskiego, że ten palant ją skrzywdził. Jeśli tak, obije mu gębę.
Oboje nie wiedzieli, czy minęły minuty czy godziny. Wreszcie przestała drżeć. Uspokoiła się nieco i odsunęła od niego. Spojrzała na niego swoimi wielkimi, chabrowymi oczami, z których bił teraz smutek.
- Dziękuję – szepnęła. Właśnie tego jej teraz było trzeba. Jego obecności. On zawsze przy niej był. Zawsze mogła na niego liczyć. Nigdy jej nie zawiódł. ‘Ideał przyjaciela’ pomyślała – I przepraszam – wskazała na wielką, mokrą plamę na jego błękitnej koszuli. Spojrzał na ubranie i uśmiechnął się do niej ciepło
- Daj spokój. Mój rękaw zawsze jest do twojej dyspozycji. Choć cholernie nie lubię, kiedy płaczesz – z czułością pogładził jej policzek – Wolisz pogadać czy pomilczeć?
- Wolę po prostu z tobą posiedzieć. Chyba nie jestem jeszcze gotowa – szepnęła spuszczając wzrok.
- Jasne. Rozumiem. Pójdę po wino – uśmiechnął się i wyszedł z pokoju nie zwracając uwagi na swój przemoczony od jej łez strój. Po chwili wrócił z dwiema butelkami. Miał przeczucie, że to będzie długa noc, a jej ból mógł ukoić teraz tylko alkohol. Może po kilku lampkach się otworzy i powie mu co się stało?  Otworzył butelkę czerwonego trunku i podając jej jedną lampkę. Zdjął buty i usiadł obok niej na łóżku w jej sypialni, opierając się placami o wezgłowie. Upiła spory łyk. Jeden, drugi. Po trzeciej lampce oparła głowę na jego ramieniu i cicho szepnęła
- Zdradził mnie – Dobrzański nie bardzo wiedział, co powinien jej w tej sytuacji powiedzieć. Jego przypuszczania się potwierdziły. To ten dupek ją skrzywdził. Miał ochotę jeszcze dziś wsiąść w samochód i jechać do Warszawy tylko po to, by stojąc oko w oko z doktorkiem powiedzieć mu, że jest palantem. Teraz rozumiał jej zachowanie, jej cierpienie. Nie zasłużyła sobie na to, co ją spotkało. Wreszcie się odezwał.  
- Wybaczysz mu? – zadał to pytanie z wyczuwalną obawą w głosie. Wiedział, że Ula kocha chirurga i liczył się z tym, że będzie w stanie wybaczyć mu zdradę. Najpierw jedna, później druga, a później już poleci. Doskonale to wiedział. W przeszłości sam tak żył. Teraz się tego wstydził. Tylko, że on nigdy nie zdradził kobiety, którą ponoć kocha i z którą był zaręczony. To zawsze były mało poważne związki trwające kilka miesięcy.
- Nie – szepnęła zdecydowanym głosem – Powiedziałam mu, że to koniec – westchnęła – Jestem w stanie wiele rzeczy wybaczyć…. prócz zdrady – ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło. W oczach znów stanęły łzy. ‘Całe szczęście’ pomyślał i odetchnął
- Takiej kobiety jak ty się nie zdradza. Jeśli twój były tego nie rozumie, to znaczy, że nigdy nie był ciebie wart. A ty nie powinnaś zaprzątać sobie głowy takim palantem. Zasługujesz na prawdziwe szczęście, na prawdziwą miłość – szepnął do jej ucha i przygarnął ją do siebie. Wtuliła się w niego mocno. Czuła się w jego ramionach bezpiecznie.
Próbował ją zagadywać, rozbawić swoimi wygłupami. Stwierdził, że drążenie tematu Piotra nie ma sensu i będzie dla niej zbyt bolesne. Starał się odciągnąć jej myśli od chirurga i chyba mu się na chwilę udało. Alkohol robił swoje. Rozluźniła się. Nawet niekiedy śmiała się szczerze. Kończyli już drugą butelkę, kieliszki powoli stawały się puste. Gdy wypiła ostatni łyk spojrzała na siedzącego ramię w ramię mężczyznę, uśmiechnęła się radośnie i wyszeptała słowa, których kompletnie się nie spodziewał.
- Chcę się z tobą kochać – a następnie gwałtownie wpiła się w jego usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz