B

niedziela, 25 sierpnia 2013

'Po drugiej stronie nieba' VIII

Niewątpliwie od ich ostatniej rozmowy znów się między nimi ochłodziło. Wzajemnie się unikali. Marek nie szukał już z nią kontaktu, nie próbował nawiązać rozmowy nawet na nic nieznaczący temat. Najwyraźniej postanowił się nie narzucać. Za wszelką cenę chciał uszanować jej decyzję. Zdecydowanie wcześniej niż przed wypadkiem odwiedzał Szymona, ale skupiał się wyłącznie na dziecku. Gdy tylko kończyli zabawę, posłusznie opuszczał jej dom. Sądził, że tak będzie najlepiej, łatwiej. Od kilku tygodni pracowała już normalnie. W firmie również mało rozmawiali. Praktycznie w ogóle, a już z pewnością nie na tematy rodzinno-prywatne. Odpuścił, a jej ewidentnie było przykro. Czego ty chcesz? Przecież właśnie tego chciałaś! Szymon czuł się świetnie. O niedawnym wypadku przypominał mu jedynie gips na ręku, którego za dwa tygodnie miał się pozbyć doktor Tymicki. Chętnie spędzał czas z panią Halinką na przemian z babcią Heleną. Ona wróciła do pracy. Wszystko wracało do normy. No prawie wszystko.
Zapukała cicho do jego gabinetu i niepewnym krokiem wsunęła się do środka. Przyjrzał jej się uważnie. Była trochę zagubiona. Dawno jej takiej nie widział.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne – poderwał się z miejsca i wskazał ręką na sofę
- Nie. Wolałabym poza firmą. Pójdziemy do parku? – uniósł brwi w geście zdziwienia. Tego się nie spodziewał.
- Chodźmy – ruszył pierwszy, by otworzyć jej drzwi
Szli już kilka minut w milczeniu. Cierpliwie czekał, aż wypłynie od niej temat ich rozmowy. Ona wciąż nie mogła zebrać się w sobie. Spoglądał na nią ukradkiem. W końcu nie wytrzymał
- To o czym chciałaś rozmawiać? – zapytał, gdy stanęli nad stawem. Nad stawem, który był niemym świadkiem wielu ich trudnych rozmów
- Jestem w ciąży – powiedziała wprost. W pierwszym momencie na jego twarzy malował się szok, by po krótkiej chwili ustąpić miejsca prawdziwej radości. Ten szeroki uśmiech i roześmiane oczy wprost pokazywały, jak bardzo się cieszy. W końcu roześmiał się głośno. Ona nie podzielała jego optymizmu. Przyglądała się mu w milczeniu i skupieniu. Cieszył się. Cholernie się cieszył. Miał ochotę ją przytulić, ale wciąż w pamięci miał ich ostatnią rozmowę.
- Nie sądzisz, że jest to znak? – zaczął tajemniczo, gdy nieco wyciszył wybuch radości
- Znak? – zapytała zdziwiona
- Być może to komunikat z góry, że… - nie dane mu było dokończyć, bo weszła mu w słowo
- Dopatrujesz się w tym znaku? Seks bez zabezpieczenia może zaowocować ciążą. Nie ma w tym nic niezwykłego. Nie słyszałeś o tym? – lekko ją zirytował
- Może, ale nie musi. Nasza noc zaowocowała nowym życiem. Los tak chciał. Być może to znak, byś dała nam jeszcze jedną szansę – nie dawał za wygraną. To dziecko dało mu nową nadzieję, że może uda im się jeszcze coś odbudować.
- Marek… - spojrzała mu w oczy. Tym razem to on jej przerwał
- Ula, zależy mi na tobie. Zależy mi na naszej rodzinie. Wiem, że wyrządziłem ci okropną krzywdę, zresztą nie po raz pierwszy, ale kocham cię. Wiele bym dał, żeby cię odzyskać – przybliżył się do niej tak, że trawie stykali się nosami. Czuła jego ciepło. – Ty naprawdę już nic do mnie nie czujesz? – zapytał i wyczekująco wpatrywał się w jej oczy. Milczała. Zastanawiała się, czy lepiej powiedzieć prawdę i cierpieć, czy oszukać i cierpieć. Oszukując jeszcze bardziej zraniłaby jego. Zawsze ponad wszystko ceniłam szczerość.
- Kocham cię. Nie będę zaprzeczać. – poczuł ulgę – Bardzo chciałam przestać po tym, jak mnie zraniłeś, ale nie potrafię – westchnęła – Kocham cię, ale jednocześnie nie potrafię też z tobą być. Nie potrafię ci już ufać. Każdy twój późniejszy powrót z pracy, wyjście na siłownię, wyjazd służbowy… Ja wciąż siedziałabym w domu zastanawiając się, czy przypadkiem jakaś kobieta nie zastąpiła mnie w twoich ramionach.
- Wiesz przecież, że…
- Wiem, ale czuję też strach i w żaden sposób nie potrafię się go pozbyć. Zwariowałabym. Nie można żyć w ciągłym strachu. Nie można być razem, jeśli nie ufa się drugiej stronie. Rozumiesz? – bardzo chciała, żeby chociaż spróbował ją zrozumieć.
- Tak. Rozumiem – kiwnął głową i gwałtownie wypuścił powietrze. Zbyt mocno ją zranił, zbyt mocno zawiódł. Wiedział, że nigdy sobie tego nie wybaczy – Nie wybaczyłaś mi, prawda? – niby nie miało to już żadnego znaczenia, ale chciał wiedzieć
- Nie. Jeszcze nie… – szepnęła – Nie wiem – plątała się. Sama nie była pewna, co czuje.
Usiadł na pobliskiej ławce. Po chwili dołączyła ona. Milczeli. Potrzebowali chwili ciszy, by choć trochę to wszystko poukładać sobie w głowie.
- Zawsze marzyłaś o drugim dziecku – odezwał się wreszcie – zresztą ja też.
- Owszem. Ale myślałam, że nasze życie będzie wyglądało trochę inaczej – patrzyła przed siebie. Czuła na sobie jego wzrok
- Wiem. Przeze mnie nasze dzieci nie będą się wychowywać w pełnej rodzinie. Ale za wszelką cenę będę się starał być dobrym ojcem
- Jesteś dobrym ojcem – spojrzała mu prosto w oczy i położyła dłoń na jego ramieniu – Szymon jest w ciebie zapatrzony jak w obrazek. Nawet nie pomyślałam, że będziesz się w tej roli tak dobrze sprawdzać. Ty, jedynak. Wiecznie rozkapryszony egoista – nie, to nie była złośliwość z jej strony i on doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się na jej słowa.
- Byłaś już u lekarza?
- Nie. Jeszcze nie. Robiłam tylko test. W zasadzie trzy – zaśmiała się nieco nerwowo – Pojutrze mam pierwszą wizytę
- Mogę iść z tobą? Chciałbym w tym wszystkim uczestniczyć, tak jak to było z Szymonem.
- Tego nie mogę ci odmówić. W końcu jesteś jego ojcem – uśmiechnęła się nieznacznie. Od razu wyłapał jej słowa
- Myślisz, że to będzie chłopiec? – zapytał nieśmiało
- Nie wiem. Tak mi się jakoś powiedziało – wzruszyła ramionami
- Wolałbym dziewczynkę – zaśmiał się i puścił jej oczko – Chodź, wracamy do firmy – podając jej rękę pomógł jej wstać – będę musiał powiedzieć rodzicom. Matka wpadnie w euforię – oboje zaśmiali się na te słowa. Widzieli jak bardzo Helena żałowała, że mają tylko jedno dziecko. Uwielbiała Szymka, ale brakowało jej domu pełnego dzieci. Paulina ich nie miała. Aleks także. Nie miała okazji być babcią dużej gromadki.

Szymon od dawna już spał. Ona siedziała z podkulonymi nogami na kanapie w salonie i przypatrywała się podłużnemu przedmiotowi. Na ławie leżał test ciążowy. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Ta wiadomość spadła na nią dość niespodziewanie. Marek był szczęśliwy, a ona… Ona aż tak optymistycznie nie potrafiła do tego podchodzić. Owszem, chciała tego dziecka. Zawsze marzyła o dwójce. Już dawno namawiała Marka na kolejne dziecko. Twierdził, że powinni poczekać, aż Szymon trochę podrośnie, aż w firmie się ustabilizuje. A teraz ni stąd ni zowąd spadło to na nich. Właśnie teraz, gdy są po rozwodzie, gdy nie mieszkają razem, gdy nie potrafi mu ufać. Zastanawiała się jak to będzie. Jak będzie wyglądać ich życie. Jak na razie nie potrafiła stworzyć sobie obrazu, jak będzie wyglądał dzień, tydzień, rok po porodzie. Ta chwila bliskości, której tak potrzebowała po wypadku Szymona zaowocowała nowym życiem. Wtedy nawet jej przez myśl nie przeszło, jakie mogą być konsekwencje tej nocy. Nie myślała o tym, że powinni się zabezpieczyć. Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie reakcji ich syna. Postanowili nie czekać i tuż po pracy powiedzieć Szymkowi, że będzie miał brata lub siostrę. Po pisku radości padło pytanie, które rozłożyło ich na łopatki ‘super! Kiedy będę mógł się z nią bawić?’ Postanowiła nie martwić się o przyszłość. Postanowiła żyć tu i teraz. Nosi pod sercem kolejne dziecko, które będzie kochała równie mocno, jak swojego pierworodnego. Jest i będzie spełnioną matką. Wszystko się jakoś ułoży, gdy to dziecko będzie kochane. Wiedziała, że będzie. Oboje z Markiem przeleją na nie całą swoją miłość.

Zgodnie z ustaleniami Marek towarzyszył jej podczas badań, wizyty u lekarza. Tak, jak za pierwszym razem bardzo się przejął jej ciążą. Wręcz jej narzucił, że już od pierwszych miesięcy musi się oszczędzać. W jego mniemaniu oznaczało to pracę na pół etatu. Postanowiła się podporządkować. Dostrzegała w tym pozytywne strony. Mogła więcej czasu spędzać z synem i przygotowywać go na to, że teraz uwaga rodziców będzie się skupiać również na drugim dziecku. 

Dobrzańscy rzeczywiście zareagowali niezwykle pozytywnie. Helena w dalszym ciągu się nie wtrącała. Nie narzucała im swojego zdania, nie próbowała ponownie swatać. W głębi duszy bardzo pragnęła, by do siebie wrócili, by tworzyli pełną, czteroosobową rodzinę, ale to nie była kwestia jej woli i decyzji. Rozumiała obawy swojej synowej i nie próbowała złączyć ich przy pomocy tego nienarodzonego jeszcze dziecka. Z większym dystansem do powiększenia rodziny podszedł Cieplak wraz z Alicją. Niby się ciszyli, Józef uwielbiał dzieci, ale z drugiej byli zdania, że zajście w ciąże i to w dodatku z byłym mężem to nie najlepsze posunięcie najstarszej Cieplakówny. Nie potępiali jej, ale też nie okazywali przesadnego optymizmu i akceptacji. Rozumiała ich.

Jej powoli uwydatniający się brzuch wywołał falę plotek w firmie. Ci bardziej wścibscy pracownicy zastanawiali się, czy rzeczywiście jest w ciąży, a jeśli tak to z kim. Dopiero kilka miesięcy wcześniej rozwiodła się z prezesem. Jeszcze większe zamieszanie zrobiło się, gdy ktoś podsłuchał jej rozmowę z przyjaciółkami i puścił dalej rewelacje, że ojcem jej dziecka jest Dobrzański. Szeptano na korytarzach, obgadywano. Oboje mieli to gdzieś. Postanowili przeczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz