Niewątpliwie od ich ostatniej
rozmowy znów się między nimi ochłodziło. Wzajemnie się unikali. Marek nie
szukał już z nią kontaktu, nie próbował nawiązać rozmowy nawet na nic
nieznaczący temat. Najwyraźniej postanowił się nie narzucać. Za wszelką cenę
chciał uszanować jej decyzję. Zdecydowanie wcześniej niż przed wypadkiem odwiedzał
Szymona, ale skupiał się wyłącznie na dziecku. Gdy tylko kończyli zabawę,
posłusznie opuszczał jej dom. Sądził, że tak będzie najlepiej, łatwiej. Od
kilku tygodni pracowała już normalnie. W firmie również mało rozmawiali.
Praktycznie w ogóle, a już z pewnością nie na tematy rodzinno-prywatne. Odpuścił,
a jej ewidentnie było przykro. Czego ty
chcesz? Przecież właśnie tego chciałaś! Szymon czuł się świetnie. O
niedawnym wypadku przypominał mu jedynie gips na ręku, którego za dwa tygodnie
miał się pozbyć doktor Tymicki. Chętnie spędzał czas z panią Halinką na
przemian z babcią Heleną. Ona wróciła do pracy. Wszystko wracało do normy. No
prawie wszystko.
Zapukała cicho do jego gabinetu i
niepewnym krokiem wsunęła się do środka. Przyjrzał jej się uważnie. Była trochę
zagubiona. Dawno jej takiej nie widział.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne – poderwał się z miejsca
i wskazał ręką na sofę
- Nie. Wolałabym poza firmą.
Pójdziemy do parku? – uniósł brwi w geście zdziwienia. Tego się nie spodziewał.
- Chodźmy – ruszył pierwszy, by
otworzyć jej drzwi
Szli już kilka minut w milczeniu.
Cierpliwie czekał, aż wypłynie od niej temat ich rozmowy. Ona wciąż nie mogła
zebrać się w sobie. Spoglądał na nią ukradkiem. W końcu nie wytrzymał
- To o czym chciałaś rozmawiać? –
zapytał, gdy stanęli nad stawem. Nad stawem, który był niemym świadkiem wielu
ich trudnych rozmów
- Jestem w ciąży – powiedziała wprost.
W pierwszym momencie na jego twarzy malował się szok, by po krótkiej chwili
ustąpić miejsca prawdziwej radości. Ten szeroki uśmiech i roześmiane oczy
wprost pokazywały, jak bardzo się cieszy. W końcu roześmiał się głośno. Ona nie
podzielała jego optymizmu. Przyglądała się mu w milczeniu i skupieniu. Cieszył
się. Cholernie się cieszył. Miał ochotę ją przytulić, ale wciąż w pamięci miał
ich ostatnią rozmowę.
- Nie sądzisz, że jest to znak? –
zaczął tajemniczo, gdy nieco wyciszył wybuch radości
- Znak? – zapytała zdziwiona
- Być może to komunikat z góry,
że… - nie dane mu było dokończyć, bo weszła mu w słowo
- Dopatrujesz się w tym znaku?
Seks bez zabezpieczenia może zaowocować ciążą. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Nie słyszałeś o tym? – lekko ją zirytował
- Może, ale nie musi. Nasza noc
zaowocowała nowym życiem. Los tak chciał. Być może to znak, byś dała nam
jeszcze jedną szansę – nie dawał za wygraną. To dziecko dało mu nową nadzieję,
że może uda im się jeszcze coś odbudować.
- Marek… - spojrzała mu w oczy. Tym
razem to on jej przerwał
- Ula, zależy mi na tobie. Zależy
mi na naszej rodzinie. Wiem, że wyrządziłem ci okropną krzywdę, zresztą nie po
raz pierwszy, ale kocham cię. Wiele bym dał, żeby cię odzyskać – przybliżył się
do niej tak, że trawie stykali się nosami. Czuła jego ciepło. – Ty naprawdę już
nic do mnie nie czujesz? – zapytał i wyczekująco wpatrywał się w jej oczy.
Milczała. Zastanawiała się, czy lepiej powiedzieć prawdę i cierpieć, czy
oszukać i cierpieć. Oszukując jeszcze bardziej zraniłaby jego. Zawsze ponad wszystko ceniłam szczerość.
- Kocham cię. Nie będę zaprzeczać.
– poczuł ulgę – Bardzo chciałam przestać po tym, jak mnie zraniłeś, ale nie
potrafię – westchnęła – Kocham cię, ale jednocześnie nie potrafię też z tobą
być. Nie potrafię ci już ufać. Każdy twój późniejszy powrót z pracy, wyjście na
siłownię, wyjazd służbowy… Ja wciąż siedziałabym w domu zastanawiając się, czy
przypadkiem jakaś kobieta nie zastąpiła mnie w twoich ramionach.
- Wiesz przecież, że…
- Wiem, ale czuję też strach i w
żaden sposób nie potrafię się go pozbyć. Zwariowałabym. Nie można żyć w ciągłym
strachu. Nie można być razem, jeśli nie ufa się drugiej stronie. Rozumiesz? –
bardzo chciała, żeby chociaż spróbował ją zrozumieć.
- Tak. Rozumiem – kiwnął głową i gwałtownie
wypuścił powietrze. Zbyt mocno ją zranił, zbyt mocno zawiódł. Wiedział, że
nigdy sobie tego nie wybaczy – Nie wybaczyłaś mi, prawda? – niby nie miało to
już żadnego znaczenia, ale chciał wiedzieć
- Nie. Jeszcze nie… – szepnęła –
Nie wiem – plątała się. Sama nie była pewna, co czuje.
Usiadł na pobliskiej ławce. Po
chwili dołączyła ona. Milczeli. Potrzebowali chwili ciszy, by choć trochę to
wszystko poukładać sobie w głowie.
- Zawsze marzyłaś o drugim
dziecku – odezwał się wreszcie – zresztą ja też.
- Owszem. Ale myślałam, że nasze życie
będzie wyglądało trochę inaczej – patrzyła przed siebie. Czuła na sobie jego
wzrok
- Wiem. Przeze mnie nasze dzieci
nie będą się wychowywać w pełnej rodzinie. Ale za wszelką cenę będę się starał
być dobrym ojcem
- Jesteś dobrym ojcem – spojrzała
mu prosto w oczy i położyła dłoń na jego ramieniu – Szymon jest w ciebie
zapatrzony jak w obrazek. Nawet nie pomyślałam, że będziesz się w tej roli tak
dobrze sprawdzać. Ty, jedynak. Wiecznie rozkapryszony egoista – nie, to nie
była złośliwość z jej strony i on doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się na
jej słowa.
- Byłaś już u lekarza?
- Nie. Jeszcze nie. Robiłam tylko
test. W zasadzie trzy – zaśmiała się nieco nerwowo – Pojutrze mam pierwszą wizytę
- Mogę iść z tobą? Chciałbym w
tym wszystkim uczestniczyć, tak jak to było z Szymonem.
- Tego nie mogę ci odmówić. W
końcu jesteś jego ojcem – uśmiechnęła się nieznacznie. Od razu wyłapał jej
słowa
- Myślisz, że to będzie chłopiec?
– zapytał nieśmiało
- Nie wiem. Tak mi się jakoś powiedziało
– wzruszyła ramionami
- Wolałbym dziewczynkę – zaśmiał się
i puścił jej oczko – Chodź, wracamy do firmy – podając jej rękę pomógł jej
wstać – będę musiał powiedzieć rodzicom. Matka wpadnie w euforię – oboje zaśmiali
się na te słowa. Widzieli jak bardzo Helena żałowała, że mają tylko jedno
dziecko. Uwielbiała Szymka, ale brakowało jej domu pełnego dzieci. Paulina ich
nie miała. Aleks także. Nie miała okazji być babcią dużej gromadki.
Szymon od dawna już spał. Ona siedziała z podkulonymi nogami na kanapie w salonie i przypatrywała się podłużnemu przedmiotowi. Na ławie leżał test ciążowy. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Ta wiadomość spadła na nią dość niespodziewanie. Marek był szczęśliwy, a ona… Ona aż tak optymistycznie nie potrafiła do tego podchodzić. Owszem, chciała tego dziecka. Zawsze marzyła o dwójce. Już dawno namawiała Marka na kolejne dziecko. Twierdził, że powinni poczekać, aż Szymon trochę podrośnie, aż w firmie się ustabilizuje. A teraz ni stąd ni zowąd spadło to na nich. Właśnie teraz, gdy są po rozwodzie, gdy nie mieszkają razem, gdy nie potrafi mu ufać. Zastanawiała się jak to będzie. Jak będzie wyglądać ich życie. Jak na razie nie potrafiła stworzyć sobie obrazu, jak będzie wyglądał dzień, tydzień, rok po porodzie. Ta chwila bliskości, której tak potrzebowała po wypadku Szymona zaowocowała nowym życiem. Wtedy nawet jej przez myśl nie przeszło, jakie mogą być konsekwencje tej nocy. Nie myślała o tym, że powinni się zabezpieczyć. Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie reakcji ich syna. Postanowili nie czekać i tuż po pracy powiedzieć Szymkowi, że będzie miał brata lub siostrę. Po pisku radości padło pytanie, które rozłożyło ich na łopatki ‘super! Kiedy będę mógł się z nią bawić?’ Postanowiła nie martwić się o przyszłość. Postanowiła żyć tu i teraz. Nosi pod sercem kolejne dziecko, które będzie kochała równie mocno, jak swojego pierworodnego. Jest i będzie spełnioną matką. Wszystko się jakoś ułoży, gdy to dziecko będzie kochane. Wiedziała, że będzie. Oboje z Markiem przeleją na nie całą swoją miłość.
Zgodnie z ustaleniami Marek towarzyszył jej podczas badań, wizyty u lekarza. Tak, jak za pierwszym razem bardzo się przejął jej ciążą. Wręcz jej narzucił, że już od pierwszych miesięcy musi się oszczędzać. W jego mniemaniu oznaczało to pracę na pół etatu. Postanowiła się podporządkować. Dostrzegała w tym pozytywne strony. Mogła więcej czasu spędzać z synem i przygotowywać go na to, że teraz uwaga rodziców będzie się skupiać również na drugim dziecku.
Dobrzańscy rzeczywiście zareagowali niezwykle pozytywnie. Helena w dalszym ciągu się nie wtrącała. Nie narzucała im swojego zdania, nie próbowała ponownie swatać. W głębi duszy bardzo pragnęła, by do siebie wrócili, by tworzyli pełną, czteroosobową rodzinę, ale to nie była kwestia jej woli i decyzji. Rozumiała obawy swojej synowej i nie próbowała złączyć ich przy pomocy tego nienarodzonego jeszcze dziecka. Z większym dystansem do powiększenia rodziny podszedł Cieplak wraz z Alicją. Niby się ciszyli, Józef uwielbiał dzieci, ale z drugiej byli zdania, że zajście w ciąże i to w dodatku z byłym mężem to nie najlepsze posunięcie najstarszej Cieplakówny. Nie potępiali jej, ale też nie okazywali przesadnego optymizmu i akceptacji. Rozumiała ich.
Jej powoli uwydatniający się brzuch wywołał falę plotek w firmie. Ci bardziej wścibscy pracownicy zastanawiali się, czy rzeczywiście jest w ciąży, a jeśli tak to z kim. Dopiero kilka miesięcy wcześniej rozwiodła się z prezesem. Jeszcze większe zamieszanie zrobiło się, gdy ktoś podsłuchał jej rozmowę z przyjaciółkami i puścił dalej rewelacje, że ojcem jej dziecka jest Dobrzański. Szeptano na korytarzach, obgadywano. Oboje mieli to gdzieś. Postanowili przeczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz