B

niedziela, 21 kwietnia 2013

'Kocham Was' IX

Następnego dnia znów pracował w domu. Umówił się z Mariuszem, że będzie przyjeżdżał, gdy będą mieć zebrania lub spotkania z kontrahentem. Taki układ zdecydowanie mu pasował. Ze względu na Ulę i ze względu na osoby, z którymi pracował.
Jedli właśnie obiad, gdy zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i z powrotem schował telefon do kieszeni. Ula przyjrzała mu się zdziwiona
- Nie odbierzesz?
- Nie. To z biura. Nic ważnego. Oddzwonię, jak skończymy jeść – uśmiechnął się i ponownie zajął się swoim spaghetti.
Po skończonym posiłku Ula położyła się na kanapie w salonie. Bolała ją głowa, a przez ciąże nie mogła brać żadnych tabletek. Marek wrócił do gabinetu i zajął się przeglądaniem projektów jakiegoś folderu, gdy usłyszał dźwięk komórki. Nie znał tego numeru.
- Halo
-….
- Masz jakąś sprawę?
-…..
- Przestań do mnie wydzwaniać! – powiedział głośniej, niż zamierzał i zakończył połączenie. Spojrzał na uchylone drzwi. Nie usłyszał żadnych dźwięków dochodzących z salonu. Miał nadzieję, że Ula śpi. Nie spała. Przy najbliższej możliwej okazji chciała go zapytać o te telefony. Różne myśli krążyły po jej głowie. Ostatecznie postanowiła okazać mu więcej zaufania i nie zamieniać się w drugą Paulinę, pilnującą każdego jego kroku.
Tydzień później pojechał do biura z samego rana. Miał mieć rano zebranie, później dwa spotkania z klientami, obiecał, że wróci na obiad. Ku jej zaskoczeniu w drzwiach pojawił się kilka minut po dziesiątej.
- Co tak wcześnie?
- Zwolniłem się z pracy – powiedział rozwiązując krawat. Zamurowało ją. Stała z szeroko otwartymi oczami i nie wierzyła w to, co słyszy. Przecież lubił to co robił. Jeszcze kilkanaście dni temu musiała nim wstrząsnąć, by nie wpadł w pracoholizm, by kompletnie nie zapomniał o życiu poza pracą, a on teraz przychodzi i najnormalniej w świecie mówi, że się zwolnił.
- Ale jak to?
- Po prostu nie mogę tam już dłużej pracować. Mam dość.
- Myślałam, że lubisz to, co robisz…
- Bo lubię, ale… - urwał na chwilę analizując, czy ma jej powiedzieć prawdę, czy zbagatelizować sprawę. Obiecał jej kiedyś, że będzie z nią szczery – zwolniłem się przez Ewelinę.
- Nie bardzo rozumiem – przyjrzała się mu badawczo. 
- Jakieś dwa tygodnie temu zaproponowała mi pewien układ – rozpoczął swój monolog wpatrując się w jej oczy – A w zasadzie nie układ, a romans biurowy – niepokój rósł w niej z minuty na minutę – Powiedziałem jej, że nie jestem zainteresowany, bo jestem w szczęśliwym związku i spodziewamy się dziecka. Miałem nadzieję, że sobie odpuści. Na co ona stwierdziła, że to nawet lepiej. Ja mam ciebie, ona ma męża, którego ja twierdzi bardzo kocha – zaśmiał się pod nosem - ale to nie przeszkadza, żebyśmy spotkali się kilka razy bez zobowiązań. – przysłuchiwała się jego opowieści z kamienną twarzą - Posłałem ją w diabły. Bardzo na rękę była mi twoja prośba, bym mniej pracował. Mariusz się zgodził, miałem nadzieję, że gdy ograniczę nasze kontakty do minimum, ona sobie odpuści. Te wszystkie telefony, które ignorowałem, to od niej. A dzisiaj pojechałem rano do biura, a ona leżała na moim biurku w samych stringach. Spakowałem się, powiedziałem Mariuszowi w czym rzecz i tyle – milczała bacznie go obserwując
- A co on na to? – odezwała się w końcu
- Nic. Nie jestem jej pierwszą ofiarą – wypowiadając ostatnie słowo, palcami pokazał cudzysłów – Żałował, że nasza współpraca kończy się tak szybko i na dodatek w ten sposób, ale nie może jej zwolnić. Ona jest córką Kowalczuka, tego aktora. Załatwia wiele intratnych kontraktów dla firmy. Jej pozycja ze względów finansowych jest niezagrożona… i chyba dlatego jest taka bezczelna – odparł zrezygnowany
- Dziękuję – wyszeptała. Spojrzał na nią zaskoczony, nie bardzo zdając sobie sprawę o co jej chodzi – Dziękuję, że mi powiedziałeś – uśmiechnął się blado i wyciągnął ręce w jej kierunku
- Chodź tu do mnie – mocno się w niego wtuliła. Pocałował jej włosy i gładził plecy. Spojrzała głęboko w te dwa krążki w kolorze górskiego lodowca i z delikatnym uśmiechem wyszeptała
- Zmieniłeś się – zmarszczył brwi – Kiedyś byś wykorzystał taką okazję – zaśmiał się, ale po chwili poważnym tonem odpowiedział
- I byłbym głupi. Kocham Was – odparł i musnął jej usta. Położyli się na kanapie wtuleni w siebie. Gładził jej lekko już zaokrąglony brzuch – Wiesz, Seba ostatnio przebąkiwał, że chce odejść z firmy. Aleks jest nie do wytrzymania, poza tym zapewne i tak nie przedłużyłby z nim umowy w przyszłym roku. Chcę się z nim spotkać i pogadać o rozkręceniu interesu. Już kiedyś myśleliśmy, żeby otworzyć coś swojego. Co ty o tym sądzisz?
- Ale mieliście coś konkretnego na myśli? – zapytała z zainteresowaniem. Widać było, że pomysł na własny biznes przypadł jej do gustu
- Yhm, kiedyś padł pomysł kawiarni i chyba dałoby się to zrealizować. Trzeba by tylko znaleźć odpowiednią lokalizację.
- Wiesz kochanie, że to mogłoby się udać. Ale najpierw wypadałoby pogadać z Sebastianem. Na rozkręcenie takiego interesu potrzebne są ogromne środki.
- Mamy trochę oszczędności. Oczywiście większość pójdzie na wkład do naszego domu, ale trochę jeszcze zostanie. U Mariusza nie pracowałem długo, ale udało się zarobić całkiem duże pieniądze. Poza tym mam dostać jeszcze przelew za ostatnią kampanię tych perfum. Seba też ma trochę wolnej gotówki, ale oczywiście bez kredytu się nie obejdzie.
- Teraz Unia wspiera powstające firmy, może udałoby się pozyskać część pieniędzy z jakiegoś funduszu… - zastanawiała się
- Ooo, masz rację. Muszę o tym poczytać.
- I ja odłożyłam trochę z PRO-S. Odkąd dzięki tobie Maciek podpisał te umowy, nasze zyski wzrosły pięciokrotnie
- O nie, nie – zaprotestował – Nie będę brał od ciebie pieniędzy. Jestem teraz głową rodziny i muszę sam to zorganizować.
- Wiesz, że jesteś cudowny? – zapytała z uśmiechem i złożyła pocałunek na jego policzku. Roześmiał się – Kocham cie Marek – mocniej przytulił ją do siebie.
- A wiesz, że kupiłem nam prezent… - powiedział odsuwając ją od siebie i wstając z kanapy. Podszedł do teczki i wyciągnął z niej niewielkie pudełko. Ponownie znalazł się przy niej wyciągając białe urządzenie wielkości smartfona i słuchawki. Podał jej jedną słuchawkę, drugą zostawił dla siebie, a biały element przyłożył do jej brzucha. Patrzyła na niego zdziwiona, nie mając pojęcia o co chodzi. Włączył i zrozumiała co to jest. Dzięki temu malutkiemu urządzeniu mogli słyszeć jak bije serca ich dziecka. Podczas kolejnych wizyt u lekarza słuchali tego dźwięku wielokrotnie, ale dopiero teraz, w zaciszu domu, sprawiało im ogromną frajdę. Przeżywali tą chwilę w ciszy, z miłością wpatrując się w swoje oczy.
Znów całe dnie spędzał w domu. Popołudniami spotykał się z Sebą i ustalał szczegóły nowego biznesu. Szukał odpowiedniego lokalu, kalkulował koszty, w czym chętnie pomagała mu Ula. Udało mu się namówić ją na poszukiwanie odpowiedniego domu. Jak stwierdził ‘mieszkanie odpada. Nasze dziecko musi mieć swój plac zabaw w ogródku. Huśtawki, piaskownicę, mnóstwo zieleni. Żadne osiedle nie wchodzi w grę’. Nie miała siły z nim walczyć. Uważała, że kupno domu jest zbyt kosztowne, ale z drugiej strony cieszyła się. Od zawsze mieszkała pod miastem, w spokojnej okolicy i domku z ogródkiem. Zaczęli przeglądać dostępne na rynku budynki.

Z samego rana byli umówieni z doktorem Garbarczykiem. Każdą wizytę bardzo przeżywali. Ula czuła się wyśmienicie, dobrze znosiła ciążę, jednak mimo to, bardzo pilnowali regularnych wizyt i badań. Pojechali rano do kliniki. Garbarczyk rozpoczął od USG. Marek jak zwykle jej towarzyszył, trzymając ją za rękę. Lekarz od dobrych kilku minut przesuwał głowicą po jej brzuchu.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku – odpowiedzieli mu uśmiechem – Chcą państwo poznać płeć dziecka? – spojrzeli po sobie zaskoczeni. Jeszcze nie rozmawiali o tym, czy wolą wiedzieć, czy mieć niespodziankę.
- A to już można? – zapytał Dobrzański z wyraźnym zainteresowaniem
- Tak, ciąża jest na tyle zaawansowana, że można określić płeć. Nasz ultrasonograf jest najnowszej generacji. Nie może być mowy o pomyłce – Marka oczy rozbłysły i z wyraźną prośbą spojrzał na ukochaną
- Tak, chcemy wiedzieć – powiedziała Ulka
- To chłopiec. Pięknie się rozwija – Marek był wyraźnie wzruszony. Nie mówił tego głośno, ale pragnął mieć syna. – Proszę dalej dbać o zdrową dietę, wypoczywać i widzimy się za miesiąc.
Zabrał ją na spacer do Łazienek. Ta wizyta w klinice wprawiła ich w wyśmienity nastrój. Dumnie prowadził ją za rękę. Miał u swojego boku piękną kobietę, pod sukienką której wyraźnie rysował się lekko zaokrąglony brzuch. Ula z rozbawieniem obserwowała zachowanie Marka. Odkąd wyszli z gabinetu buzia mu się nie zamykała. Opowiadał jak będzie grał z małym w tenisa, jak nauczy go grać w golfa i kupi samochód na baterie, by mógł jeździć po ogrodzie. Zwariował, kompletnie zwariował na punkcie tej ciąży. Cieplak aż nie mogła w to uwierzyć. Nigdy nie przypuszczała, że ten odwieczny Piotruś Pan, będzie taki szczęśliwy, że zostanie ojcem. A jednak. Spacerując alejkami parku, przy jednym ze stolików kawiarni przy Pałacu na Wodzie dostrzegli Dobrzańską. Ona również zwróciła na nich uwagę  i zaprosiła ich do siebie gestem dłoni. Wypili z nią herbatę, dzieląc się radosną nowiną. Helena nie kryła wzruszenia. Cieszyła się razem z nimi. Zadzwoniła jego komórka.
- Cześć Seba
-…..
- Ale teraz?
-….
- Dobra, będę najpóźniej za pół godziny. Wyślij mi dokładny adres sms’em. – zakończył połączenie i spojrzał na Ulę – musimy iść. Sebastian znalazł jakiś fajny lokal na Bemowie, muszę jechać go obejrzeć. Podrzucę cię po drodze do domu – Cieplak pokiwała głową i przepraszająco spojrzała na Dobrzańską
- A może Ula, zostaniesz jeszcze trochę, a później ja Cię z przyjemnością odwiozę – Marek spojrzał na nią wyraźnie dając jej znak, że jeśli nie chce, nie musi zostawać z jego matką
- Bardzo chętnie jeszcze zostanę – odparła. Musiała przyznać, że cieszyła się z tej sympatii, jaką okazywała jej Dobrzańska. A spędzenie razem trochę czasu bez Marka było świetną okazją, by nawiązać jeszcze lepsze relacje.
- No dobrze, jak chcesz – odparł Marek wstając – Pa mamo i nie pozwól jej wracać autobusem – cmoknął matkę w policzek, podszedł do Uli – Kochanie, wrócę do domu koło piątej – musnął jej usta – uważaj na siebie – szepnął i ponownie złączył ich wargi.
Helena przyglądała im się z wyraźnym zadowoleniem. Jej syn nigdy nie był tak troskliwy w stosunku do panny Febo. Gdy Marek zniknął im z oczu Dobrzańska zwróciła się do swojej towarzyszki
- Chciałam ci podziękować – na twarzy Cieplak malowało się zaskoczenie
- Mnie, ale za co?
- Za to, że dzięki tobie mój syn jest szczęśliwy – Ula oblała się rumieńcem – Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale teraz wiem, że on by tego szczęścia nigdy przy Paulinie nie zaznał. To ty jesteś tą kobietą, z którą powinien być. Naprawdę bardzo się cieszę, że jesteście razem – Ula miała łzy w oczach
- Dziękuję, bardzo mi zależało na twojej akceptacji. Bałam się, że przez to, że z Pauliną byłaś bardzo związana nigdy nie znajdziemy wspólnego języka
- Paulina jest dla mnie jak córka, ale to ciebie wybrał mój syn i teraz wiem, że to był dobry wybór – uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i delikatnie ścisnęła jej dłoń.
- Powiedz mi, pan Krzysztof mnie nie akceptuje, prawda – zapytała wprost. Marka obiecała nie pytać, ale jej obietnica nie tyczyła się jego matki. Dobrzańska westchnęła ciężko.
- Nie wiem. Mój mąż uparcie milczy. Ilekroć wspominam o Marku denerwuje się i ucina rozmowę. Nie wiem co się stało i powiem szczerze, że miałam nadzieję, iż ty wyjaśnisz mi o co chodzi
- Nie mam pojęcie – odparła smutno – wiem, że rozmawiali, wiem, że się pokłócili. Marek po tej rozmowie wrócił wściekły, ja jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. A gdy chciałam się dowiedzieć, co między nimi zaszło, prosił bym nigdy nie pytała go o tą rozmowę.
- Nie mam pojęcia o co chodzi, ale bardzo bym chciała by się pogodzili. Odejście Marka z firmy też jest związane z tą kłótnią. Jak on sobie radzi po odejściu z FD? Zawsze był bardzo związany z firmą...
- Dobrze, już chyba nawet o tym nie myśli. Początkowo widziałam, że było mu żal, ale szybko zajął się innym zajęciem, a teraz zamierzają z Sebastianem otworzyć kawiarnię. Bardzo im kibicuję. To nowe wyzwanie, które bardzo Marka nakręca.
- Cieszę się, że tak dobrze sobie radzi i że cię ma – uśmiechnęła się do niej, uregulowała rachunek i ruszyły w kierunku wyjścia. 

Kilkanaście ostatnich dni to było istne szaleństwo. Załawiał wszystkie formalności związane z 'free time', kawiarnią, której wielkie otwarcie planowali na koniec października. Wszystkie sprawy spadły na niego. Sebastian wciąż pracował w FD. Nie chciał się zwalniać. Podjęli decyzję, że będzie robił wszystko, by wyprowadzić Febo z równowagi, by ten sam go zwolnił. Dzięki temu zyska odprawę, a pieniądze z pewnością się przydadzą. Zrzucili się, ale to, co uzbierali i tak nie wystarczyło na rozkręcenie interesu. Dzięki Uli i jej dobremu rozeznaniu w sektorze bankowym udało im się uzyskać kredyt z przyzwoitym oprocentowaniem. Mogli ruszać pełną parą. Wynajęli lokal niedaleko Parku Saskiego. Ta lokalizacja była gwarantem dużej ilości klientów. Marek doglądał remontu, szukał personelu, uzgadniał z architektem wystrój wnętrza i rozglądał się za odpowiednim wyposażeniem. Pracy było mnóstwo, ale wszystko szło po ich myśli. Mieli szczeście, nie napotykali poważniejszych problemów. Umówili się, że Ula zajmie się szukaniem domu. Kilka godzin dziennie spędzała przed komputerem, przeglądając setki ofert i umawiała się na oglądanie. Przeważnie jeździła wieczorami z Markiem, jednak jeśli właścicielom lub pośrednikom nie pasowały późne godziny, towarzyszył jej Maciek lub Ala. W końcu trafiła na budynek, który spodobał jej się od razu. Średniej wielkości dom na nowo wybudowanym osiedlu w Starej Miłosnej. Jeszcze tego samego dnia pojechała tam z Milewską i wróciła zadowolona. Wiedziała, że chce mieszkać właśnie tam i liczyła na to, że Markowi też spodoba się to miejsce. Ustaliła z właścicielem, że następnego dnia przyjedzie z Dobrzańskim. Byli umówieni z panem Kozmińskim na osiemnastą, ale Marek w mieszkaniu na Saskiej pojawił się chwilę po piętnastej. Zdziwiła się, gdy uparcie namawiał ją na spacer przed wyjazdem do Starej Miłosnej. Zgodziła się. Już po drodze próbowała od niego wyciągnąć, co się stało. Widziała, że jest zdenerwowany. Sądziła, że coś nie tak z 'free time'. Ignorował jej pytania i sprowadzał ich dyskusję na tory nowego domu i warszawskiej dzielnicy. Nie kryła swojego zaskoczenia, gdy zorientowała się, iż dojechali nad Wisłę. Pomógł jej wysiąść i zaprowadził w miejsce, w którym spędzili pamiętną noc. Zostawił ją na chwilę samą i wrócił do samochodu, by po chwili paść przed nią na kolana z ogromnym bukietem czerwonych róż. Teraz rozumiała to jego dziwne zachowanie. W jej oczach pojawiły się łzy. Tak długo czekała na ten moment.
- Kochanie - opowiedział drżącym głosem - jesteś kobietą mojego życia, aniołem, który stanął na mojej drodze, by dawać mi szczęście. Wybacz, że tak długo zwlekałem i odkładałem ten moment na później, nie chciałem wkładać nas pomiędzy wybór domu, a remont kawiarni, ale trudno. Mamy mnóstwo spraw na głowie, a ja nie chcę już dłużej czekać - przerwał na chwilę, by sięgnąć do kieszeni po bordowe pudełeczko. Jej oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek z białego złota, jaki kiedykolwiek widziała - Ula, wyjdź za mnie - słone krople spływały po jej policzkach. Była szczęśliwa. 
- Marzę o tym, od chwili kiedy cię poznałam - wyszeptała, a on z wielką radością wsunął na jej palec pierścionek z niewielkim brylantem. Poczuł ulgę, chociaż w głębi duszy doskonale wiedział, że jej odpowiedź nie może być inna jak 'tak'. Przecież go kocha, wybaczyła intrygę i jest z nim w ciąży. Niemniej stresował się jak cholera. Pocałował jej dłoń i wstał, by złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Nim to nastąpiło, zdążyła jeszcze wyszeptać - Kocham cię Marek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz