B

piątek, 13 października 2017

'Umowa' XX

Witajcie po długiej przerwie. :) Dziękuję Wam za cierpliwość. Czasem nasze plany weryfikuje życie. Część XXI prawdopodobnie za tydzień. Dziś wypadł rozdział krótki i bez babci, ale.... Brzeska powróci już za moment! ;)



Przebudziła się później, niż zwykle. Wskazówki zegara przesuwały się leniwie, wskazując kwadrans przed ósmą. Dziś czuła się inaczej. Dziwnie. Nie było radosnego podekscytowania nowym dniem, ani nawet irytacji spowodowanej kolejnym nudnym spotkaniem z upierdliwym klientem, który wymagał od niej cudów w maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów. Nie było nawet napięcia, że za chwilę spotka na dole Brzeską, która będzie w mało taktowny sposób dopytywać o szczegóły ich pożycia, czy plany powiększenia rodziny na najbliższe pięć lat. Od samego rana czuła coś na kształt żalu do samej siebie pomieszanego z radosną satysfakcją. To, że nie była z facetem prawie od roku i że brakowało jej czułości, absolutnie nie było powodem, by iść z pierwszym, lepszym do łóżka. Zwłaszcza, jeśli tym facetem był Marek Dobrzański! Wczoraj wyłączyła rozum i zaczęła żyć chwilą, ale doskonale wiedziała, że takie ‘carpe diem’ w relacjach damsko-męskich zazwyczaj kończy się tragicznie. Sztuka polegała na tym, by do tego ‘korzystania z życia’ za wszelką cenę nie dopuścić serca, bo znów będzie cierpieć. I żeby nie dać zbyt dużego pola manewru Markowi. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przez ostatnie tygodnie miała nad nim przewagę. W zasadzie tę przewagę miała od samego początku, gdy tylko zgodziła się na tę umowę, gdy polubiła ją jego rodzina, gdy wymusiła na nim wierność. A teraz przez jedną chwilę zaćmienia umysłu mogła ją stracić. Nie mogła sobie na to pozwolić. Musiała odbudować swoją pozycję. Już sobie wyobrażała, jaki będzie zadowolony z siebie Marek po przebudzeniu. Tyle czasu się broniła, udawała niedostępną, ale przecież on jest tak wspaniały, że nie potrafiła mu się oprzeć. Już teraz podkreślał swój posesywny stosunek śpiąc z ręką na jej biodrze, niemal przytulając się kroczem do jej pośladków, a nie jak zazwyczaj, po drugiej stronie łóżka. Co jej strzeliło do głowy, żeby odwzajemniać pocałunki i żeby dobierać się do guzików jego koszuli? Zawsze mogła wszystko zrzucić na niego, że ją upił. Nie, nie była pijana. Generalnie trudno się upić czterema lampkami wina, ale przecież zdarzają się i tacy, którzy mają kaca po butelce słabej jakości cydru. Fakt, była na lekkim rauszu. Rozluźniona, ale i świadoma swoich czynów. Zwali winę na niego. Niech mu się nie wydaje, że wygrał, i że wszystko będzie teraz miał podane na tacy. Niech nie sądzi, że wystarczy by tylko skinął palcem, a ona już będzie leżała z rozłożonymi nogami. Doskonale wiedziała, że dając się ponieść namiętności nawarzyła sobie piwa, które będzie pić przez najbliższe tygodnie. Niemniej z drugiej strony było warto.


Wkładała właśnie kubek po kawie do zmywarki, gdy poczuła dłonie przyciągające jej biodra do jego.

- Dzień dobry. Cóż za piękny poranek – wymruczał wprost do jej ucha, gdy tylko się wyprostowała. Odwróciła się do niego przodem i obrzuciła zdziwionym spojrzeniem

- A ty się chyba zapominasz – odsunęła się dwa kroki, czym wprawiła go w trudne do ukrycia zaskoczenie

- Nie rozumiem – zmarszczył brwi

- Twoja babcia już z nami nie mieszka, więc możemy się zachowywać normalnie

- Wczoraj też już jej nie było – zauważył przytomnie, posyłając cwaniacki uśmieszek. Reakcja zgodna z jej przewidywaniami.  

- Ale wczoraj, to było wczoraj – rozłożyła ręce w zabawnym geście, gratulując sobie w duchu, że doprowadziła do kompletnej dezorientacji – Już nie wspominając o tym, że mnie upiłeś – spojrzała na niego znacząco. Doskonale odczytał jej aluzję

- Nie muszę upijać kobiety, żeby chciała się ze mną kochać. Zresztą ty na pijaną nie wyglądałaś. Sądziłem, że wreszcie dotarłaś do właściwych wniosków, że warto rozszerzyć naszą umowę i wspólnie możemy umilać sobie czas

- Przemyślę to – szturchnęła go wskazującym palcem w tors – Niemniej musiałbyś się bardziej starać

- Aaaa – roześmiał się – Rozumiem, że mam zasłużyć. W porządku – uśmiechnęła się w duchu z satysfakcją. Czyżby Marek Dobrzański był gotowy na poświęcenia by dała się przelecieć dwa razy w tygodniu? – Mam zrobić ci masaż, ugotować obiad?

- Chodziło mi raczej o łóżko – rzekła, klepiąc go w pośladek.  Z premedytacją wbiła mu szpilę – Ale z tym obiadem też jest świetny pomysł

- Twierdzisz, że mam jakieś braki? – zapytał z pretensją.

- Lecę, bo już jestem spóźniona. Będę koło czwartej – posłała mu powietrznego buziaka i wyszła z kuchni, ignorując pytanie. Uwielbiała grać mu na nerwach.


Mieszkali razem od kilkunastu tygodni, a on wciąż nie potrafił jej rozgryźć. Z pewnością ten czas był dla niego ciekawym doświadczeniem. Bo choć Ula niejednokrotnie doprowadzała go do szewskiej pasji, to ten cięty języczek sprawiał mu frajdę. A dzisiejszej nocy mógł się przekonać, że świetnie ze sobą współgrają nie tylko podczas słownych przepychanek. Do tego była ładna i inteligentna, czym wzbudzała podziw wśród rodziny i znajomych. I już mu się wydawało, że osiągnął wszystko, co potrzebne – zachwyt babki, gwarancję znacznej sumy pieniędzy i wreszcie namiętną kochankę. Ale jego przekonanie zweryfikowała poranna rozmowa. Nie wiedział, o co chodzi, nie wiedział na czym stoi. Żałowała, czy po prostu znów się z nim droczyła? Przecież wczoraj nawet nie musiał jej specjalnie namawiać. Ba, od tygodni go prowokowała, prowadząc z nim dziwaczną grę! I jeszcze ta złośliwa aluzja, że jest kiepski w łóżku. Żadna nie narzekała, a jej wczorajszy orgazm z całą pewnością nie był udawany. Czyżby próbowała go wkurzyć i zniechęcić? Wczoraj zrobiła krok do przodu, a on nie pozwoli się jej teraz wycofać. A może po prostu prowokowała go, by ich sypialniane zabawy były jeszcze bardziej wyrafinowane? Gubił się w tym wszystkim, ale postanowił nie odpuszczać. I nawet jeśli w sypialni będzie grać niedostępną, to z pewnością podczas pobytu na Mazurach atmosfera będzie sprzyjać.