B

sobota, 16 października 2021

'Niebezpieczna gra' XIX

 Szalał z niepokoju. Dwa dni temu wyleciała do Rosji, a on tak naprawdę nie miał pewności kiedy wróci i czy w ogóle. Niby zapowiadała, że leci sama, że Mikołaj w tym czasie będzie w Warszawie i Paryżu, ale mąż zawsze mógł nieoczekiwanie do niej dołączyć. Wyobraźnia podpowiadała mu głównie czarne scenariusze. Powinien był jej nie puszczać. Powinien był za wszelką ceną zatrzymać ją w Warszawie. Przecież ma dochodowy biznes. Może rzeczywiście nie miałaby drogiego auta z szoferem, ale przecież on też potrafiłby jej zapewnić życie na odpowiednim poziomie. A rozwód? Poprosiłby o pomoc zaprzyjaźnionego prawnika, który od lat zajmował się sprawami rodziny Dobrzańskich. Może nie poszłoby jak po maśle, ale prędzej czy później przecież uwolniłaby się od pana Rybakowa. Wysłał jej sms’a z pytaniem, czy wszystko w porządku. W odpowiedzi otrzymał krótką wiadomość ‘nie martw się, niedługo wracam ;)’


Niestety szybko się okazało, że jej wyjazd się przedłuża. Z kilku dni zrobił się tydzień. Z dnia na dzień przekładała powrót tłumacząc, że ma na Wschodzie jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jakoś pod koniec tygodnia zadzwoniła do niego na pół minuty prosząc by zajął się wszelkimi sprawami firmy i próbując zapewniać, że wszystko układa się po jej myśli. Nie chciała wchodzić w szczegóły i szybko zakończyła połączenie. Sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Gdyby wszystko było dobrze, już dawno byłaby w Warszawie. Nie wierzył jej zapewnieniom i miał coraz gorsze przeczucia.


Wreszcie otrzymał sms’a, że wraca i popołudniu będzie w firmie. Do biura przyjechał z samego rana, niecierpliwie oczekując jej przyjazdu. Chciał odebrać ją z lotniska, ale kategorycznie odmówiła. Wreszcie kilkanaście minut po dwunastej pojawiła się w progu gabinetu w towarzystwie dwóch dość pokaźnych rozmiarów walizek. Gdy tylko zamknęła drzwi, automatycznie wylądowała w objęciach Dobrzańskiego.

- Tęskniłem – wyszeptał wprost w  jej szyję, oplatając jej smukłą sylwetkę ramionami i wodząc dłonią po plecach

- Ja też – usłyszał w odpowiedzi

- Już się nie mogłem doczekać – odsunął się nieznacznie by spojrzeć wprost w te błękitne oczy, za widokiem których tęsknił setki godzin

- Bałeś się, że nie wrócę – bardziej stwierdziła niż zapytała, śmiejąc się pod nosem i gładząc kciukiem jego policzek

- Troszeczkę – musnął ustami jej wargi. Kontynuacja pocałunku nie wchodziła w grę, bo ku rozczarowaniu obojga usłyszeli pukanie, a gdy tylko zdążyli od siebie odskoczyć w drzwiach pojawił się Maciej

- Przeszkadzam? – zerkał to na Ulę to na Marka

- Nie – odparli niemal równocześnie

- Dokumenty o które prosiłaś – wręczył jej teczkę – Wiesz, co robisz? – zapytał z troską - Może powinienem z tobą jechać? – zapytał wyraźnie zmartwiony

- Dam sobie radę – posłała mu uspokajający uśmiech – Dzięki – wskazała na teczkę

- Mam stertę papierów do podpisania, ale to może poczekać do jutra, bo pewnie dziś już nie wrócisz

- Nie. Jadę za chwilę do domu. Taksówka ma być o trzynastej – Marek zmarszczył brwi totalnie rozczarowany. Najwyraźniej miał jeszcze kwadrans by się nią nacieszyć zanim pojedzie do męża. Ta sytuacja coraz bardziej go uwierała.

- Dobra, jakby co dzwoń. Do jutra – Szymczyk pożegnał się i szybko ulotnił

- Czyli mam jeszcze kilkanaście minut, tak? – nerwowo krążył po gabinecie – Długo jeszcze będę na ciebie czekał?

- Marek – westchnęła – miało być na moich zasadach

- Tyle, że stoimy cały czas w punkcie wyjścia – odparł z pretensją

- Wiele się zmieniło, ale porozmawiamy o tym jutro. Najpierw muszę pomówić z Mikołajem. Ja i mój mąż mamy sobie wiele do wyjaśnienia – wymownie wskazała na teczkę, którą chwilę wcześniej przyniósł jej przyjaciel – Mikołaj zna Aleksa. A ty nigdy nie powinieneś był stracić tej firmy – rzekła bardziej do siebie niż do niego, ale usłyszał

- Ale ja mam firmę w dupie – prychnął zdecydowanie głośniej niż powinien - Nie obchodzi mnie ona. Chcę ciebie – oświadczył już nieco ciszej by nie wzbudzać zainteresowania pracowników – w pełnym tego słowa znaczeniu. Mam dość tych ukradkowych spojrzeń i seksu w pośpiechu i tajemnicy – podeszła do niego i kładąc dłoń na jego torsie spojrzała mu prosto w oczy

- Porozmawiamy jutro. Zjemy razem śniadanie o dziewiątej w Europejskim. A teraz muszę już iść – musnęła ustami jego policzek i zabierając torebkę i teczkę z dokumentami pospiesznie opuściła pomieszczenie. Głośno wypuścił powietrze, a wzrok utkwił w walizkach, które stały nieopodal biurka. Nie zabrała ich ze sobą i chciał to odczytywać nie jako zaniedbanie z roztargnienia, a jako dobry znak.

 

 

Gdy dojechała do apartamentu Mikołaja nie było w środku. Próbowała się dodzwonić do męża, ale nie odbierał. Wysłał jej tylko sms’a, że ma spotkanie i będzie w domu za dwie godziny. Postanowiła wykorzystać ten czas na relaksującą kąpiel i zmianę eleganckiego kompletu na nieco mniej formalny strój. Z kieliszkiem wina zapoznawała się z wyliczeniami, które przygotował dla niej dyrektor finansowy i niecierpliwie oczekiwała męża. Pojawił się przed szesnastą i chciał ją pocałować na przywitanie. Gestem dłoni powstrzymała jego zapędy i wskazała na stojący naprzeciw niej fotel

- Siadaj, musimy porozmawiać – Rosjanin obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem, ale ściągnął marynarkę i spełnił jej prośbę – Skąd znasz Aleksa Febo i jak długo trwa wasza znajomość?

- Nie znam go. Spotkaliśmy się raz, przed kupnem firmy – wzruszył ramionami i by odwrócić wzrok skupił się na podwijaniu rękawów błękitnej koszuli.  

- Dobrze – westchnęła. Prawdę mówiąc była przekonana, że Rybakow nie będzie z nią szczery. Od dawna nie był… Może nawet od początku – Dlaczego Aleks był ci winny pieniądze? – na ułamek sekundy jego źrenice się rozszerzyły

- Skąd wiesz?

- To nie jest w tej chwili istotne. Ważne, że wiem. I ważne, że wiem nie od ciebie. Więc – ponagliła go – Skąd ta ogromna kwota?

- Przegrał ją w kasynie – rozsiadł się w dumnej pozie i spojrzał jej prosto w oczy – Jeśli się gra, to trzeba mieć świadomość, że raz się wygrywa, a raz przegrywa. I trzeba znać umiar, a kto go nie zna, musi za to płacić – bezczelny uśmiech pojawił się na jego twarzy

- Jak mogliście okraść niewinnego człowieka? – zapytała z nutą pretensji, choć bardzo nie chciała włączać emocji do tej rozmowy. Nie mogła teraz pokazać, że jej zależy

- Mówisz o Dobrzańskim? – nazwisko to wypowiedział z wyraźną niechęcią – Ale ja nikogo nie okradłem – zaakcentował ostatnie dwa słowa – To Aleks nie potrafił sobie poradzić ze swoimi zobowiązaniami.

- Wyprowadzanie pieniędzy z firmowego konta to był twój pomysł – bardziej stwierdziła, niż zapytała. Od początku miała takie przeczucie, które teraz się potwierdzało

- Posłuchaj – zirytował się – Poznałem Aleksa w kasynie w Monako. Pożyczyłem mu milion euro, którego później nie potrafił spłacić. To nie było dziesięć tysięcy tylko milion. Ja nie jestem organizacją charytatywną wspierającą hazardzistów.

- I dlatego kazałeś mu okraść wspólnika. Brawo – rzuciła z kpiną

- To był tylko jeden z pomysłów na pozyskanie dodatkowego źródła gotówki. To Aleks podjął decyzję. Gdyby je pożyczył, wygrał, znalazł na ulicy – rozłożył ręce śmiejąc się przy tym – mnie to naprawdę nie interesuje. A to, że pan Dobrzański się nie dopatrzył nieprawidłowości i braków w kasie to już nie moja wina. Najwidoczniej był kiepskim prezesem, który nie kontrolował swoich finansów. Ja jestem poważnym biznesmenem, a nie przedszkolanką, żeby wszystkich prowadzić za rączkę i naprawiać ich błędy – przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu by wypowiedzieć słowa, których kompletnie się nie spodziewał

- Jesteś moim największym życiowym rozczarowaniem – widziała w jego oczach zdumienie wymieszane ze wściekłością – Gdy byłeś młody, gdy się poznaliśmy… - urwała na chwilę – gdy pomogłeś mojemu ojcu, gdy byłeś przy mnie… Rozkochałeś mnie swoim dobrym sercem. Tamtego Mikołaja już nie ma. Siedzi przede mną teraz cyniczny i bezwzględny człowiek, który jest w stanie doprowadzić innego człowieka na krawędź przepaści tylko po to, by osiągnąć swój cel i wykładać sobie mieszkanie sztabkami złota. Kasa pod wszystko – wywróciła oczami i kręcąc głową rozczarowana

- Ty nigdy o tę kasę się nie martwiłaś, więc ktoś musiał – odgryzł się – Ciebie nie interesowało skąd ją biorę

- Nigdy jej od ciebie nie wymagałam. Osobista ochrona, eleganckie rauty od zawsze mnie krępowały i źle się z tym czułam. Nie potrzebowałam apartamentu na Majorce i Bentleya. To było twoje pomysły i twój scenariusz, w który ja musiałam się wpasować. Więc nie zarzucaj mi teraz materializmu i chciwości. Albo tak bardzo się zmieniłeś, albo nigdy tak naprawdę cię nie znałam. Chcę rozwodu

1 komentarz:

  1. Chociaż tyle na pocieszenie, idę do ostatniej części! KaEm.

    OdpowiedzUsuń